Po trupach do celu?
|
W ostatnich tygodniach Ministerstwo Infrastruktury opracowało
projekt ustawy o szczególnych zasadach przygotowania
i realizacji inwestycji w zakresie dróg krajowych (i autostrad)
przygotowany do pilnego rozpatrzenia przez Sejm. |
W myśl ustawy wojewoda będzie jedynym sędzią
w całym procesie inwestycyjnym, którego decyzje będą
obowiązywały w trybie natychmiastowej wykonalności.
Do r. 2006 zostaną praktycznie zawieszone wszelkie prawa
mieszkańców i organizacji ekologicznych, jeśli
sprawa będzie dotyczyła dróg krajowych (w tym
autostrad). Po r. 2006 prawa te mają być przywrócone.
W myśl projektu likwiduje się etap wskazań lokalizacyjnych,
obowiązek uzgadniania przebiegu z jakimkolwiek ministerstwem
czy Głównym Inspektorem Sanitarnym, a także z
trudem wypracowaną, a zgodną z wymogami UE procedurę
oddziaływania na środowisko. Jedynie na etapie decyzji
o lokalizacji występuje okrojony raport (nie wiadomo zresztą
kto miałby go sporządzać), następny może
(ale nie musi!) zlecić wojewoda dopiero po upływie
roku od zakończenia budowy, czyli wtedy kiedy na zmiany
jest już zbyt późno. Okazuje się, że
po rozpoczęciu budowy (nawet niezgodnej z prawem) sąd
nie będzie mógł uchylić decyzji o pozwoleniu
na budowę (ani decyzji o ustaleniu lokalizacji). Projekt
zakłada również m.in. wyłączenie ok.
20 artykułów prawa ochrony środowiska, które
było uchwalone w ubiegłym roku w celu dostosowania przepisów
do wymogów Unii Europejskiej. Praktycznie wojewoda może
wydać decyzję, rozpocząć budowę poprzez
wbicie łopaty i nie martwić się o legalność
swoich poczynań. Zgodnie z ustawą, już następnego
dnia może wszcząć postępowanie wywłaszczeniowe
wobec osób, które mają np. nieuregulowaną
sprawę spadkową i zażądać od nich natychmiastowego
opuszczenia nieruchomości. Wojewoda będzie mógł
czasowo ograniczyć prawo własności innym właścicielom,
przez posesje których uzna za stosowne przeprowadzanie
ciągów drenażowych, przewodów, urządzeń
czy instalacji. Ustawa znosi również obowiązek
monitorowania oddziaływania inwestycji drogowej na środowisko
i na zdrowie ludzi. Bulwersujących zapisów, niezgodnych
z konstytucją i dyrektywami UE jest więcej. A przecież
do tej pory, to nie prawo było powodem braku realizacji programu
budowy autostrad, ale brak funduszy oraz bezmyślność
i brak kompetencji urzędników odpowiedzialnych za decyzje.
Bardzo chcielibyśmy nagłośnić maksymalnie
sprawę. Ustawa ta łamie podstawowe prawa obywateli
oraz zasadę zrównoważonego rozwoju, ale niestety
może zostać przegłosowana w Sejmie, w myśl
coraz częściej hołdowanej zasady, że to nie
szacunek i zgodność aktów prawnych z konstytucją
lecz większość parlamentarna ma moc decydującą
w naszym kraju.
Powstał również drugi projekt o finansowaniu
tych inwestycji, według którego realizacja programu
miałaby pochłonąć do końca 2005 r.
równowartość 10 mld euro, a zarząd nad
funduszami miałby być powierzony spółce
akcyjnej pozostającej poza kontrolą parlamentarną
i w dużej mierze - także rządową.
Danuta Kowalczyk
Prezes Stowarzyszenia "Bezpieczna Autostrada"
tel. (0-42) 613-35-47, danuta_kowalczyk@pgf.com.pl
Moim skromnym zdaniem powodem wszystkich, lub przynajmniej zdecydowanej
większości wypaczeń w sektorze transportu jest
brak reguł ekonomicznych w przestrzeni publicznej. Gdyby
one były, nie byłoby tylu samochodów, zapewniam.
Brak reguł determinujących przestrzeń publiczną
jest przyczyną zaburzeń, co widać szczególnie
tu, we Francji. Mój uniwersytet w Metz jest zbudowany jako
automiasto, a parkingi zajmują 60% powierzchni, zieleń
20%, reszta to budynki. Komunikacja zbiorowa absolutnie nie daje
sobie rady w takim rozproszeniu, wystarczy porządny deszcz,
aby odeszli od niej wszyscy pasażerowie, którzy nie
chcą moknąć w przydługiej drodze przez parkingi
do odległego przystanku. Mi samemu rzadko udaje się
wrócić do centrum miasta autobusem, zazwyczaj jakiś
znajomy Francuz zabiera mnie autem. Na przystanek jest 8 minut
piechotą przez parkingi i skrzyżowanie. Ludziom się
nie chce tak daleko chodzić, a w motoryzacji występuje
popyt wzmożony. To takie błędne koło, które
poprzez rozrost parkingów rozdyma miasto do rozmiarów
niemożliwych do pokonania piechotą i które kończy
się dominacją samochodu. Brak reguł niszczy gospodarkę,
powstają hipermarkety zorientowane na klienta zmotoryzowanego,
oprócz tych, które są w centrach miast i raczej
na węźle komunikacji zbiorowej. Ale hipermarkety w
centrach miast są raczej rzadkie, no i przede wszystkim same
nie osiągną efektu sieci, do tego potrzebna jest siatka
dystrybucyjna, która wywodzi się jednak z hipermarketów
na przedmieściach i ich potęgi dystrybucyjnej, pozwalającej
dyktować ceny swą oligopolistyczną pozycją
wobec dostawców. Przed wojną też były w
miastach duże sklepy i nie były hipermarketami, ponieważ
nie miały efektu sieci i wywodzącej się stąd
możliwości dyktowania cen.
Nałożenie prostych reguł i praw własności
na przestrzeń publiczną powinno zlikwidować problem.
Adam Fularz
Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze rozbuduje
krajowy dworzec lotniczy Warszawa - Okęcie, ponieważ
wciąż przybywa pasażerów liniom lotniczym.
W 1999 r. z lotniczych połączeń krajowych skorzystało
ponad 380 tys. pasażerów. W 2000 r. liczba tych pasażerów
wzrosła o 16,8% do 450 tys. Po ośmiu miesiącach
2001 r. liczba pasażerów w krajowej komunikacji lotniczej,
w porównaniu z analogicznym okresem 2000 r., wzrosła
o 40%. Oczywiście rynek transportowy to tylko 100% i upadek
kolei musi być zrekompensowany wzrostem usług innych
przewoźników.
Wg Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei, kolej przewiezie w r. 2002
tylko 216 mln pasażerów. PKP zanotuje kolejny z rzędu
kilkudziesieciomilionowy spadek liczby pasażerów.
Instytut Rozwoju i Promocji Kolei
fuli@poczta.wprost.pl
|
A tak sobie klikałem bez celu po czeskim internecie,
usiłując znaleźć jakieś potrzebne mi
dane i trafiłem na to, o czym gdzieś tam kiedyś
słyszałem. To co znalazłem, to czeski system krajowych
rozkładów jazdy - rzecz znakomita pod względem
technicznym. Chcemy gdzieś jechać komunikacją
zbiorową - proszę bardzo - możemy sobie wyszukiwać
dowolne połączenia pomiędzy dowolnymi punktami
w całych Czechach i otrzymamy kompletne skomunikowanie, wykorzystujące
autobusy, kolej i tramwaje. Takie intermodalne wykorzystanie wszystkich
dostępnych środków transportu w celu osiągnięcia
efektu synergii całego systemu transportu publicznego.
(W transportową układankę wciągnięto nawet
żeglugę rzeczną - zauważyłem to w spisie
przewoźników, gdzie wyszczególniono firmy żeglugi
rzecznej jako przewoźników tego supersystemu). |
Możemy więc wyszukać sobie połączenie
komunikacyjne, wykonując łączoną podróż
autobusowo-kolejową, co się też najczęściej
zdarza, mimo iż ten kraj ma bardzo gęstą sieć
kolejową. W Czechach w 1995 r. wykonywano przewozy pasażerskie
na 9439 km linii kolejowych, a przewozy pasażerskie w roku 2000
wzrosły o 4,3%. W Polsce w r. 2000 PKP obsługiwało
jedynie ok. 16 796,3 km (obliczenia własne) spośród
21 172,53 km łącznej długości sieci kolejowej PKP.
W Polsce liczba pasażerów spadła od 1995 r.
o 77,43%, a od 1990 do 2000 r. o blisko 9%.
Sieć o dużej gęstości, jak na mały
kraj, w dodatku ze sporą intensywnością ruchu,
stanowi wspaniały szkielet, na którym oprzeć
się może dobra komunikacja autobusową jako uzupełnienie
oferty i poprawienie stopnia dostępności sieci kolejowej.
Patrząc z boku na czeski system, widzę, że metoda
na duże przewozy kolejowe i w ogóle duże przewozy
komunikacją zbiorową leży jedynie w wykorzystaniu
synergii połączonych systemów autobusowych i
kolejowych. Do tego dochodzą bardzo dobre skomunikowania
pociągów i autobusów - rzecz, którą
w Polsce zupełnie się pomija, a która mogłaby
być tak przydatna, bowiem sieć linii kolejowych jest
coraz rzadsza, a więc coraz mniej dostępna, wobec
czego spada średnia liczba podróżnych na pociąg,
a więc traci również przewoźnik. Szansą
na powstrzymanie tego trendu jest pozytywne sprzężenie
obu systemów do wspólnej pracy, gdzie obydwa systemy
nawzajem napędzają sobie pasażerów.
No ale co ja robiłem właściwie? Byłem zaciekawiony,
jak dojechać z Liberca do Harrachova - małego miasteczka
po drugiej stronie Jakuszyc, gdzie jest przejście graniczne
w kierunku Szklarskiej Poręby. Po prostu zamierzałem
pokonać trasę Harrachov - Liberec z użyciem czeskiej
komunikacji zbiorowej, która, jak pamiętam, była
bardzo tania.
Przeglądając strony lokalnego przedsiębiorstwa
autobusowego, coś w rodzaju polskiego PKS, natknąłem
się na następującą informację:
Drogi Kliencie,
Cieszymy się, że używasz naszych rozkładów
jazdy, aby wyszukać połączenie komunikacyjne.
Ten program pracuje używając danych Narodowego Systemu
Informacji o Rozkładach Jazdy Republiki Czeskiej (CIS JR).
Dane są na bieżąco uaktualniane i pochodzą
od władz odpowiedzialnych za transport. Dane dotyczące
rozkładów jazdy pociągów pochodzą
od kolei i przewoźników kolejowych Viamont, a.s.,
OKD Doprava, a.s., SOZ Praha, a.s., JHMD, a.s. (koleje prywatne
funkcjonujące na czeskiej sieci kolejowej), a dane przewoźnika
Czeskie Drahy (ÈD) pochodzą z sieciowego rozkładu
jazdy i są również uaktualniane według informacji
zawartych w tym rozkładzie jazdy.
Jeśli znajdą Państwo nieprawidłowości
i nieścisłości w naszym programie, proszę
zwrócić się do nas (....). System Narodowego
Systemu Informacji o Rozkładach Jazdy Republiki Czeskiej
(CIS JR) wykonany na zlecenie Ministerstwa Transportu i Komunikacji
Republiki Czeskiej. [2]
Operator systemu, firma INFOCEST CSAD
UAN życzy Państwu przyjemnej podróży [3]
http://www.jizdnirady.cz/
No więc dobrze, kliknąłem ów przycisk i
zacząłem szukać połączenia z miejscowości
Liberec do wioski Harrachov. Wioska ta jest nastawiona na turystykę,
jak wszystkie miejscowości w tej części Karkonoszy
i liczy ok. 1000 - 1500 mieszkańców. Dworzec kolejowy,
znajdujący się na linii Kolei Izerskiej, która
dawniej przechodziła przez Góry Izerskie do Szklarskiej
Poręby, znajduje się ok. 3 km za wioską w stronę
Korenova. Dwa razy w życiu jechałem koleją z Harrachova
do Liberca i zawsze pamiętam niesamowicie daleką drogę
na oddalony i położony hen w lesie dworzec kolejowy.
Za każdym razem jadąc tą koleją, a było
to na pewno kilka lat temu, podpisywałem w pociągu petycję
o niezamykanie tej linii, co było dla mnie niezrozumiałe,
ponieważ kolej ta była jako jedyna z bocznych linii
prowadzona przez lokomotywę, ze względu na odcinki
zębate na trasie i z tego względu była ponoć
najbardziej deficytową w całych Czechach i chyba powinna
być zamknięta, aby nie tracić pieniędzy
niepotrzebnie. Ciężka lokomotywa była bardzo kosztowna
w utrzymaniu, zwłaszcza gdy wszystkie inne podobne linie
kolejowe były od dawna obsługiwane ekonomicznymi, a
na niektórych liniach nawet dochodowymi autobusami szynowymi.
Nie sądziłem, że linia po tylu latach jeszcze istnieje
i nie zamknięto jej, jako jednej z bardzo nielicznych zamknięć
z powodu rażącej deficytowości. No cóż,
najwyraźniej Czeskie Drahy mają zbyt dużo pieniędzy,
skoro takie zębate cuda jeszcze utrzymują i to w sytuacji,
gdy wątpliwe aby pasażerowie chcieli drałować
3 km do wioski Harrachov, zwłaszcza gdy wskaźnik motoryzacji
w Czechach jest blisko półtorakrotnie wyższy niż w Polsce.
W Polsce linia nie tylko byłaby zawieszona, ale i prawdopodobnie
rozebrana, z powodu czyjegoś braku wyobraźni i przekonania
co do jej przyszłości.
No ale dobrze, oto pole do wybierania kryteriów szukania,
wpisujemy Liberec - Harrachov i przeglądamy wyniki wyszukiwania.
Jedna baza danych znalazła 10 połączeń do
Harrachova dziennie, inna baza danych 14 połączeń
dziennie, różnice wynikały z innych kryteriów
wyszukiwania, jakie zadałem wyszukiwarce (na przykład
liczba przesiadek). Ciekawe są ceny biletów, wynoszą
ok. 3,50 zł, co jest raczej śmiesznie niską ceną.
W Polsce zapłacilibyśmy: za PKS około 7,20 zł,
za połączenie kolejowe 6,30 zł. Przy czym, z racji
obecnego kryzysu komunikacji zbiorowej typu PKS i PKP przypuszczalnie
zamiast 14 połączeń mielibyśmy do dyspozycji
4 autobusowe, bo PKP tę linię już rozebrałoby.
Teoretycznie więc mielibyśmy o wiele gorzej - z jednej
strony rzadsze połączenia, z drugiej strony droższe bilety.
Czeskie koleje, tak samo jak polskie, wywodzą się z
ciężkiego komunizmu, jednak na skutek racjonalnych
decyzji podjętych w przeszłości radzą sobie
o niebo lepiej niż polskie. Ich roczne straty sięgają
sumy 380 - 430 milionów złotych (dokładnie:
1 CSK = 0,11 PLN, strata w r. 1998
to 372,9 mln zł, strata w r. 1999
to 434,06 mln zł (źródło: Annual
Report 1999, ÈD), podczas gdy koleje polskie tracą
ok. 2 000 mln rocznie, czyli dwa miliardy (wielkość
straty zaplanowanej na cały 2001 r. wynosi 1 978,3 mln zł,
a obecne całkowite zadłużenie PKP to 7 524,2 mln zł
(stan na 31.5.2001). Zadłużenie kolei czeskich
to 1411,52 mln zł (1998) (Summarised Balance Sheet, 1998).
Popularność kolei czeskich sięgała 20 podróży
rocznie na mieszkańca, przy zbliżonej gęstości
zaludnienia kraju. ÈD nie są wyczynem nowoczesnej
techniki, ale są wynikiem rzetelnej pracy i racjonalnych
decyzji ekonomicznych, które wykorzystują do maksimum
wszystko to, co można stworzyć bez inwestycji milionów
złotych: są małe i skromne, mają ludzką
skalę i oferują ludzkie usługi za przystępną
cenę. Lekkie i oszczędne wagony motorowe stanowią
poważną część taboru i są jednym z głównych zakresów działalności
ČD [1], a nie działalnością marginalną, jak w Polsce.
Koleje Czeskie są dla mnie wzorcowe pod względem skomunikowań,
jakości oferty przewozowej i jej dostępności,
patrząc pod względem liczby czynnych linii kolejowych.
Nie boję się jak na PKP, że zostanę na
noc na jakimś brudnym dworcu, gdy ucieknie mi skomunikowanie,
bo wiem, że pociągów jest dużo, jeżdżą
często, dworce są czyste i bezpieczne, pełne barów,
knajp i restauracji, gdzie będę mógł przyjemnie
spędzić czas, gdybym się spóźnił
na pociąg, co się przecież czasem zdarza. A pasażerów
jest mnóstwo, dworce to prawdziwe centra miast i tętnią
życiem na najgorszej prowincji, a nie jak w Polsce, gdzie
ożywają rano i popołudniu, albo najczęściej wcale...
Miło patrzeć na małe stacyjki, gdzie jednocześnie
spotyka się po kilka pociągów jadących
we wszystkich kierunkach. Poza tym integracja obejmuje na dużą
skalę także połączenia autobusowe, mimo że
kolej i autobusy to zupełnie różne firmy, w zasadzie
nawet naturalni konkurenci... Czeskie koleje również
się zmieniają. Jako że nie są w stanie efektywnie
zredukować kosztów na liniach lokalnych, przekazują
je innym, prywatnym operatorom, słusznie rozumując,
że tylko w ten sposób są w stanie utrzymać
przewozy pasażerskie na wysokim poziomie. Następna
racjonalna decyzja - delegujemy lokalne przewozy pasażerskie
do prywatnych operatorów kolejowych, sami też skorzystamy
na ich innowacyjności i elastyczności. Przedsiębiorstwa
takie jak Viamont a.s. są widziane jako przyszłość
kolejnictwa i sposób przyszłej organizacji przewozów
na liniach lokalnych. Bo kolej jest jak rzeka - składa się
z niezliczonych, małych dopływów i każdy
strumień się liczy, bo zwiększa stopień
wypełnienia pociągu i zmniejsza rentowność.
Idący w ślad za vox populi zapewnia dalsze dotacje na
pokrycie ewentualnych deficytów. Bo przeciętnie mieszkaniec
odbywa rocznie 20 podróży, a nie 8,5 jak w Polsce [4].
Już na pierwszy rzut oka widać, że czeska kolej
jest ekonomiczna i nikt rozsądny nie poskąpi pieniędzy
na utrzymanie tej dobrze funkcjonującej superstruktury.
A i ona sama walczy o pieniądze, intensywnie lobbując
na swoją korzyść (czy ktoś pamięta
blokady czeskich przewoźników drogowych na czeskich
autostradach - oto wynik kolejowego lobbingu, aby zwiększyć
obciążenia fiskalne dla przewoźników drogowych
w momencie, gdy spadły kolejowe przewozy towarowe). Również
podróże motoryzacją indywidualną są
relatywnie droższe niż w Rzeczpospolitej, ponieważ
czeskie koleje słusznie rozumują, że ich przewozy
pasażerskie to wynik zewnętrznych obciążeń
finansowych tego naturalnego konkurenta, który generuje
bardzo wysokie koszty, a płaci niewiele. Polskim Kolejom
Państwowym nigdy nie chciało się prowadzić
intensywnego lobbingu i pilnować własnego interesu.
A to właśnie w Polsce motoryzacja indywidualna jest
najmniej opodatkowana, mimo że użytkownicy samochodów
pokrywają jedynie 20-25% całkowitych generowanych kosztów
i każde obciążenia fiskalne są tu najzupełniej
słuszne. To właśnie w Polsce, obok Grecji, benzyna
95 jest najtańsza w Europie [3]. To właśnie w
Polsce Fiat Seicento jest najtańszy
w Europie [3].
To są części składowe obecnego kryzysu PKP i w ogóle
obecnego kryzysu komunikacji zbiorowej. Niezwracanie uwagi na
tło makroekonomiczne, choćby na konkurenta naturalnego,
motoryzację indywidualną, jest co najmniej nieracjonalne
i to doprowadziło do obecnej sytuacji. Bowiem wówczas
następowały naciski ze strony lobby producentów
samochodów osobowych (chociażby Związku Pracodawców
Motoryzacji, albo Stowarzyszenia Producentów Samochodów),
które żądało złagodzenia obciążeń
fiskalnych. Jako że nie było, jak w Czechach, odzewu
z drugiej strony, doprowadziło to do długu w PKP, z
którego co najmniej jeden miliard może być przypisany
pośredniemu dotowaniu motoryzacji poprzez pogarszanie swojej
konkurencyjności. Jak można do tego dopuszczać?
Doprawdy nie wiem...
Adam Fularz
[ 1] Annual Report 1999, ČD
[ 2] The National Timetable Information System of the Czech Republic operate CSAD UAN Praha Florenc, a.s. on the authority of the Ministry of Transport and Communications CR
[ 3] Eurokoszyk Polityki, Polityka nr 2 (2227), 8.1.2000.
[ 4] obliczenia autora na podstawie: Statistique Internationale des Chemins de fer, 1997, UIC
[ dalej ]
|