Zbigniew Hałat Zdrowie środowiskowe w Polsce poakcesyjnej Dla wielu zgoda na przystąpienie Polski do Unii Europejskiej wynikała z nadziei na poprawę jakości życia. Agresywna i jednostronna propaganda przedakcesyjna często żerowała na słabościach systemu od lat zarządzanego przez jej twórców. Prześcigali się oni w zapewnieniach, że już nie Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej1 a Traktat Rzymski z 1978 r.2, Traktat z Maastricht z 1992 r.3 i Traktat z Amsterdamu z 1999 r.4 gwarantują bezpieczne środowisko tym wszystkim, którzy - mając ku temu stosowne możliwości - decydują się na zachowania sprzyjające długiemu życiu w zdrowiu. W świetle tych nadrzędnych aktów prawnych, prozdrowotny styl życia uprawnia przecież wyborcę i podatnika do oddania całej reszty zabezpieczeń swoich interesów zdrowotnych w ręce polityków, urzędników i rządowych ekspertów. Ponieważ w krajach uprzemysłowionych 20% obciążenia wszystkimi chorobami przypisuje się czynnikom środowiskowym, akcesja dawała Polakom nadzieję na niemałą poprawę podstawowego wskaźnika rozwoju cywilizacyjnego, jakim jest oczekiwana długość życia. A jest o co walczyć, skoro z opublikowanej przez ONZ oceny rozwoju cywilizacyjnego (Human Development Index) wynika, że 73,8 oczekiwanych lat życia stawia Polskę na 48. pozycji spośród 177 krajów świata sklasyfikowanych w 2004 r. W zakresie długości życia ostatnie trzy dekady XX w. przyniosły Polsce upadek cywilizacyjny, gdyż z pozycji 27. w latach 1970 - 1975 spada na miejsce 47. w latach 2000 - 2005. Pomimo niezłej pozycji wyjściowej nasz kraj nie nadąża za dynamicznym przyrostem tego podstawowego wskaźnika rozwoju człowieka obserwowanym w państwach znacznie uboższych. Należy dodać, że najbardziej obiecujące sformułowania celów UE znalazły się w Europejskiej Strategii Środowiska i Zdrowia ogłoszonej przez Komisję Europejską w 2003 r., która obiecywała:
Komisja Europejska zapewniała przy tym, że od samego początku Strategia będzie rozwijana i wdrażana w rozszerzonej Unii Europejskiej, ponieważ istnieje szereg problemów zdrowia środowiskowego zróżnicowanych regionalnie. Rozwoju spraw po 1.5.2004 w zakresie zdrowia środowiskowego Polsce nie przewidzieli najbardziej skrajni eurosceptycy. Któż bowiem mógł się spodziewać, że niemal wszystkie narzędzia prawne UE posłużą nie ochronie naszego zdrowia i środowiska, a interesom polityczno-gospodarczych hybryd składających się na "elitę" powstałej na naszych oczach i za naszym przyzwoleniem "republiki ziemniaczanej", bo nie "bananowej" tylko z uwagi na klimat. Już pierwsze decyzje desygnowanej do Komisji Europejskiej przez koalicję SLD-SDPL-UP, przy poparciu znacznej części tzw. opozycji parlamentarnej, komisarz Danuty Hübner przeraziły nie tylko polską, lecz także zagraniczną opinię publiczną. Oto koncerny agrochemiczne, natychmiast przystępując do odzyskiwania pieniędzy zainwestowanych w lobbing proakcesyjny, uzyskały korzystne dla siebie wyniki głosowania Komisji w nowym składzie nad wcześniej kilkakrotnie odrzucanym przez "piętnastkę" wnioskiem o dopuszczenie do obrotu na terenie UE jednego z wynalazków inżynierii genetycznej*). Profesor ekonomii Danuta Hübner, poprzez telewizję publiczną, poinformowała polskich podatników, iż została przekonana, że genetycznie zmodyfikowana kukurydza nie szkodzi ludziom i środowisku. Tymczasem organizmy genetycznie zmodyfikowane (genetically modified organisms - GMO) są jednostkami biologicznymi, zdolnymi do replikacji i przenoszenia materiału genetycznego, w których materiał genetyczny został zmieniony w sposób niezachodzący w warunkach naturalnych. Promotory i wektory - nośniki obcych genów wprowadzanych do genomu gospodarza - z założenia mają przełamać barierę genetyczną, np. pomiędzy światem roślin i zwierząt. W tym celu wykorzystywane są agresywne wirusy, jak wirus mięsaka Rousa. W przebiegu procesu modyfikacji tylko nikła część organizmów ulega modyfikacji i dla ich oddzielenia od niezmodyfikowanej reszty wszystkie poddaje się działaniu antybiotyków, w tym należących do grup stosowanych w lecznictwie, jak aminoglikozydy lub tetracykliny. Przeżywają tylko te konstrukty genetyczne, które wyposażono w markerowe geny oporności na antybiotyki. Z rakotwórczych wirusów mogą powstać nowe zarazki o nie dających się przewidzieć losach, a zmodyfikowane organizmy mogą przenieść antybiotykooporność na ludzi, zwierzęta i rośliny. Krytycznym problemem jest pleotropia, czyli zaskakująca ekspresja pojedynczego genu w jego nowej lokalizacji w konstelacji genów gospodarza, prowadząca do licznych nieoczekiwanych efektów w zmodyfikowanym organizmie. Niespodziewanie mogą pojawić się białka, w tym toksyny i alergeny, będące powodem wielu zagrożeń zdrowia człowieka i środowiska:
Z powyższych względów rządy dotkniętych klęską głodu państw afrykańskich, w obawie przed skażeniem genetycznym środowiska, nawet przed przyjęciem pomocy humanitarnej wymagają zmielenia ziaren groźnych mutantów soi i kukurydzy. Jakże odmienne jest stanowisko polskich urzędników i ich zaplecza eksperckiego, dostrzegalne nie tylko w wypowiedziach publicznych, lecz także w przestępczym zaniedbywaniu ustawowych obowiązków, łamaniu obowiązujących procedur, narastającym podporządkowaniu organów państwowych, w tym Komisji ds. Organizmów Genetycznie Zmodyfikowanych przy Ministrze Środowiska, interesom koncernów agrochemicznych i ich klientów w przemyśle spożywczym, paszowym i in. Z uwagi na trwałość i nieobliczalne rozmiary ryzyka związanego z łamaniem zasady ostrożności w odniesieniu do organizmów genetycznie modyfikowanych zagrożeniu temu należało poświęcić najwięcej uwagi. Nie oznacza to, że inne, dobrze już rozpoznane zagrożenia zdrowia ludzi i środowiska, nie uległy nasileniu po 1.5.2004. Pełna ich lista powstanie dopiero w wyniku szerszej dyskusji wśród osób prawdziwie oddanych zdrowiu publicznemu i ekologii, nie traktujących tych kluczowych dla wspólnego dobra dziedzin instrumentalnie do załatwiania wąskich interesów grupowych, a zwłaszcza jako wygodnej trampoliny do kariery politycznej lub urzędniczej. Czym innym jest jednak uwzględnianie celów zdrowia środowiskowego w zharmonizowanych programach wyborczych kandydatów do władz publicznych. Tu można podpowiedzieć wyborcom, aby rozliczyli dotychczasowe władze z zalewu naszego kraju złomem samochodowym czy inwestycjami koncernów Smithfield i Danish Crown. W całym kraju należy pytać kandydatów o ich szczegółowe plany ochrony Polaków przed zagrożeniami zdrowia związanymi z użytkowaniem samochodów w stanie śmierci technicznej i niezwykle kosztowną utylizacją europejskiego złomu samochodowego, która w wyniku porozumień międzyrządowych została przerzucona na Polskę. Mieszkańcy okolic, w których powietrze, woda i gleba są coraz bardziej zatruwane przez "fabryki wieprzowiny", muszą też wypowiedzieć się, czy popierają decyzję obecnych władz, zapewniających zagranicznym koncernom pokrycie z polskiego budżetu kosztów dostosowania nielegalnych dotychczas inwestycji do wymogów prawa sanitarnego, czy raczej stanowisko lekarzy z ojczyzny koncernu Smithfield. Otóż w styczniu 2004 r. Amerykańskie Stowarzyszenie Zdrowia Publicznego (American Public Health Association - APHA) ogłosiło rezolucję wzywającą władze do wprowadzenia powodowanego zasadą ostrożności moratorium na wszelkie nowe lokalizacje przemysłowych ferm trzody chlewnej oraz do podjęcia i wsparcia badań naukowych nad wpływem na zdrowie ludzi skażenia powietrza i wody.7 Warunkiem koniecznym, choć nie wystarczającym, dla poprawy sytuacji jest zwalczenie korupcji. Transparency International w październiku 2004 r. poinformowała światową opinię publiczną, że Polska znowu spadła w międzynarodowym rankingu krajów bez korupcji. Z 64. miejsca ex aequo z Meksykiem, w ubiegłym roku znaleźliśmy się już za Meksykiem a nawet Ghaną i Tajlandią (na jednym z miejsc 67. - 70.). Pozycja uzyskana w latach 2003 - 2004 jest drastycznie gorsza niż wynikająca z trendu wieloletniego korupcji w Polsce. Zbigniew Hałat Lekarz medycyny, specjalista epidemiolog, dydaktyk akademicki, autor wielu publikacji naukowych i popularnonaukowych, felietonista i ekspert ds. zdrowia publicznego środków masowego przekazu o największym zasięgu i ekologicznych organizacji pozarządowych z kraju i zagranicy. W latach 90-tych sprawował stanowisko głównego inspektora sanitarnego i zastępcy ministra zdrowia ds. sanitarno-epidemiologicznych w trzech rządach (J. K. Bieleckiego, J. Olszewskiego i H. Suchockiej). *) Więcej o GMO w art. Marii
Humy, Otwarte drzwi dla GMO i opór oraz Jadwigi
Łopaty i Juliana Rose, Rozwiać mit o wielkich pieniądzach dla małych
gospodarstw - red.
|
||||||||||