Strona główna |
W ZB 23 ukazała się
notatka pt. "Palmy, cmentarze i mankiety". Na jej
przykładzie chciałbym zastanowić się
nad pewnymi błędami popełnianymi przez
działaczy nie tylko ekologicznych.
Cytaty pochodzą z w/w notatki.
Każda sprawa, w którą się angażujemy pociąga za sobą niebezpieczeństwo nastawienia zbyt emocjonalnego. Taka postawa co prawda dopinguje do działania, ale często w nieodpowiednim kierunku. Samo słownictwo zdradza stopień emocjonalnego nastawienia osoby do problemu. "aby je szlag trafił", "Hołota (bo inaczej nie sposób tego nazwać)"
Założenie, że osoba po drugiej stronie jest wrogiem, powoduje ataki na te osoby w celu ośmieszenia, skompromitowania w oczach innych, itp. Często wtedy pojawiają się sformułowania rażące nie tylko osoby bezpośrednio zainteresowane, ale nawet postronne, które przez to potrafią zrazić się do sprawy, a nawet wszystkich działań ekologicznych: "hołota", "miałem możność przekonać się, że głupota ludzka nie zna granic", sugerowanie, że "Kościół" wycina drzewa po to, aby zarobić na nabożeństwach pogrzebowych.
Gdy sprawa dotyczy tradycji, a zwłaszcza tradycji religijnych bardzo łatwo przez takie ataki zrazić sobie wielu, autor notatki wydaje się nie zdawać z tego sprawy. To, że istnieje wolność słowa nie oznacza, że należy używać wszystkich słów.
Gdy przeciwnik nie jest rozpoznany zbyt dobrze, uogólnia się go, przenosząc winę na wszystkich związanych z problemem, np.:
O przyczynienie się do niszczenia wierzby iwy Autor posądza "38 mln Polaków"! Moim zdaniem 8 mln nie chodzi do kościoła nawet w Niedzielę Palmową. Przeciętna rodzina niech liczy (przyjmując wersję najbardziej pesymistyczną) 3 osoby - w rodzinie zwykle kupuje się jedną palmę. A więc pozostaje 10 mln., ale oprócz palm z ciętych wierzbowych gałązek sprzedaje się palemki z "suszek" kwiatów, które - ponieważ są bardziej kolorowe - chętniej są kupowane. Wynika z tego, że ok. 5 mln ludzi przynosi palmy wierzbowe do kościołów w Niedzielę Palmową. Nie chodzi mi jednak o to, by sprzeczać się o liczby, ale namawiam do bardziej obiektywnego patrzenia na rzeczywistość. "Kościół poświęci nasze palemki" - przypominam Kościół to także wierni, a palmy święci kapłan.
Zajmowanie się wieloma sprawami równocześnie wynika z naszej rzeczywistości, pociąga za sobą ryzyko zaniedbania którejś z nich, a w wypadku konieczności wyboru najważniejszych - możliwość pomyłki. Niebezpieczeństwo takiej pomyłki w naszym kraju jest bardzo wysokie, działacze bowiem często nie mają odpowiedniego przygotowania lub możliwości skontaktowania się ze specjalistami z poszczególnych dziedzin.
Nieznajomość ogólnych procesów biologicznych, jak też biologii poszczególnych gatunków zwierząt i roślin powoduje, że stykając się z jakimś problemem stawia się go na równi z innymi problemami (bardziej lub mniej złożonymi), traktuje się wszystkie gatunki jako tak samo ważne (tak jakby istniała w przyrodzie równowaga). Stwarza to sytuację, w której osoby działające na szkodę środowiska bardzo łatwo mogą wprowadzić w błąd takiego działacza lub wykazać jego niekompetencję.
Ochrona przyrody przy tym punkcie widzenia jest co najmniej utrudniona, a czasami wręcz niemożliwa. (Np. gdy dla ratowania unikalnych środowisk trzeba wycinać zdrowe drzewa i krzewy.)
Często z braku kwalifikacji lub odpowiedniego sprzętu badawczego nie jesteśmy w stanie określić jednoznacznie przyczyn czy istoty problemu, ale wiemy np., że ktoś zatruł rzekę i nawet jeśli nie wiemy czym, możemy jednak opisać to co zaobserwowaliśmy. (Np. biała piana spływa całą szerokością rzeki, widać śnięte ryby.)
Autor notatki przedstawia rzeczywistość obrazowo, ale nic przez to nie wyjaśnia: "Hołota... pozostawia po sobie dokładnie to, co pozostaje po przelocie szarańczy". Nie wiemy zatem, czy obcinano wszystkie gałęzie krzewom (drzewom), ścinano je w całości czy też wyrywano z korzeniami. Porównanie do szarańczy też nic nie mówi, gdyż odżywiają się one głównie liśćmi, których wierzba iwa w okresie Niedzieli Palmowej zwykle nie ma.
W trakcie pracy nad jakimś zagadnieniem warto spojrzeć co jakiś czas do tyłu i zapytać samego siebie co ja miałem zrobić, gdzie leży problem? Na skutek kilku błędów, które opisałem wyżej, często wchodzimy w ślepe uliczki myśląc, że dobrnęliśmy do końca sprawy.
Autor notatki przedstawia nam trzy odrębne sprawy, ale żadnej z nich nie załatwia do końca.
W naszym krajobrazie widzimy piękne głowiaste wierzby: wierzbę kruchą (Salix fragilis) oraz wierzbę białą (Salix alba), w ich dziuplach gnieżdżą się rzadkie gatunki ptaków (np. pójdźka, dudek), a powstają na skutek odrąbywania gałęzi na opał. Czy takie działanie jest zatem czynem dobrym czy złym? Przyroda, tak jak cała rzeczywistość, nie jest taka prosta, biało - czarna jak się niektórym wydaje.
Gdyby Autor chciał się zajmować tym problemem nadal, to może np. zorganizować grupę ludzi (może dzieci?), która zasadzi trochę wierzb w swojej okolicy. Podaję przepis za podręcznikiem dendrologii: "dla rozsadzenia (wierzby iwy) należy ciąć wczesną wiosną dwuletnie pędy grubości palca i trzymać zanurzone do połowy w wodzie, w naczyniu z piaskiem lub torfem na dnie, po zakorzenieniu się przesadzić do gruntu". (Seneta W. "Dendrologia", t.1). Łatwiej zakorzeniają sią sadzonki żeńskie niż męskie. Iwa jest zaliczana do gatunków bardzo tolerancyjnych, które można sadzić oprócz miejsc wilgotnych także na glebach lżejszych i suchszych, a nawet na piasku.
Im bardziej potrafimy unikać niepotrzebnych sporów, im mniej użyjemy obrażliwych słów, im większymi będziemy specami, im konkretniej przedstawimy problemy i racje, im bardziej poskromimy niepotrzebne emocje, tym więcej załatwimy spraw w obronie środowiska i przyrody, tym więcej ludzi będzie liczyć się z naszym zdaniem.
Adam Guziak