KOLPORTERZY ZB
BRYTYJSKIE ORGANIZACJE EKOLOGICZNE I POKOJOWE
WEGETARIANIE
The Vegetarian Society:
- Park Dale, Dunham Road,
Altrincham, Cheshire;
- 53 Marloes Road, Kensington,
London W8.
The Vegan Society:
33-35 George Street, Oxford, OX1
2AY.
HANDEL FUTRAMI
LYNX:
PO Box 509, Great Dunmow, Essex,
CM6, 1UH.
KRWAWE SPORTY
The Hunt Saboteur's Association:
PO Box 87, Exeter, EX4 3TX.
The League Against Cruel Sports:
83-87 Union Street, London, SE1.
World Society for the Protection of
Animals:
106 Jermyn Street, London SW 1Y
6EE.
CYRKI I ZOOLOGI
Captive Animals Protection Society:
36 Braemore Court, Kingsway, Hove, BN3
4FG.
ZOO Check:
Cherry Tree Cottage, Coldharbour,
Dorking, Surrey, RH5 6HA.
PRAWA ZWIERZĄT
Animal Aid:
7 Castle Street, Tonbridge, Kent.
British Union Against Vivisection:
16a Crane Grove, Islington, London
N7 8LB.
Animal Liberation Front:
PO Box 190, 8 Elm Avenue,
Nottingham.
Teachers for Animal Rights:
29 Lynwood Road, London SW17 8SR
OPIEKA NAD ZWIERZĘTAMI
The Royal Society for the
Prevention of Cruelty to Animals:
The Causeway, Horsham, Sussex.
International Fund for Animal
Welfare:
Tubwell House, New Road,
Crowborough, East Sussex.
Greek Animal Welfare:
11 Lower Barn Road, Purley, Surrey,
CR2 1HY.
National Pet Watch:
PO Box 16, Brighouse, West Yorks,
HD6 1DS.
OCHRONA ŚRODOWISKA
Greenpeace:
3rd Floor, 30/31 Islington Green,
London, N1 8XE.
Friends of the Earth:
26-28 Underwood Street, London N1
7JQ.
Campaign to Save Tropical
Rainforest:
377 City Road, London EC1 V1NA.
Acid Rain Products:
50 Warmdene Road, Patcham,
Brighton, Sussex.
PACYFIZM
Campaign Against Arm Trade:
11 Goodwin Street, London N4 3HQ.
Peace Pledge Union:
6 Endsleight Street, London WC1.
Anti-Nuclear Campaign:
PO Box 216, Sheffield S1 1BD.
OCHRONA LASÓW
British Trust for Conservation
Volunteers:
36 st. Mary's St., Wallingford,
Oxon.
Celtic Friends of Trees:
Flat1, 23 Upton Park, Slough,
Berks.
Forest (magazine):
15 Tadmore St., London W12.
Friends of the Earth (Tropical
Hardwoods Campaign):
26-28 Underwood St., London N1 7JQ.
Green Deserts:
Rougham, Bury St. Edmunds, Suffolk
IP30 9LY.
Green Party (Forestry Working
Group):
27 Monmouth Ave, Topsham, Exeter,
Devon.
Men of Trees:
Crawley Down, Crawley, W. Sussex
RH10 4ZB.
Men of Trees (International Section):
7 Abbotsfield Crescent, Tavistock,
Devon.
Robin's Greenwood Gang:
80 Kingsdown Parade, Bristol 6,
Avon.
Sacred Tree Trust:
31 Kings Avenue, Leeds, LS6 1QP.
The Dendrologist:
3 Arnett Close, Rickmansworth,
Herts, WD3 4DB.
The Tree Council:
35 Belgrave Square, London SW1X
8QN.
The Tree Trust:
Hermitage Rd., Upton, Long Sutton,
Langport, Sommerset.
Tree Spirit:
Hawkbatch Farm, Arley, Worcs, DY12
3AH.
Trees For People:
71 Verulam Rd., St. Albans, Herts,
AL3 4DJ.
Woodland Trust:
Autumn Park, Dysart Rd., Grantham,
Lincs, NG31 6LL.
World Forest Campaign:
Forest Cottage, Trelleck Rd.,
Tintern, Chepstow, Gwent.
Jaroslaw Tomasiewicz
wg "GREEN OPTIONS.
A Journal for Decentralist Greens"
(Lockyer's Farm, Dundon, Somerton, Somerset TA11 6PE)
Chipko Information Centre:
P.O. Silyara via Ghansali,
Tehri-Garwhal, U.P. India 249155.
Rainforest Information Centre:
PO Box 368, Lismore, NSW 2480,
Australia.
Rainforest Action Network:
99 Prospect Rd., Portstewart, N.
Ireland.
ANIMALS' AGENDA INFORMUJE
"My, we Froncie Narodowym, mamy szacunek dla życia i zwierząt" -
powiedział konserwatywny polityk francuski, Jean-Maria Le Pen. "Sam mam białego
szczura, którego codziennie całuję."
Jak podaje Narodowe Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt, we Francji około 100 tys. zwierząt
rocznie zostaje porzuconych przez swych właścicieli.
Papież Jan Paweł II przeklął Brazylię za niszczenie lasów zwrotnikowych podczas
swojej dziesięciodniowej podróży po tym kraju w październiku ubiegłego roku.
Południowoafrykański mistrz w bieganiu, Zola Budd, wegetarianin, trzyma 5 psów, 3 koty,
8 indyków, 5 gęsi i 15 kurcząt - wszystkie jako zwierzęta domowe.
Połowa wszystkich kraks samochodowych w Szwecji to kolizje ze zwierzętami - podaje
szwedzki producent samochodów SAAB.
Izraelscy aktywiści: Vered Loubin (23 lata), Rachel Pains (30) i Dan Dan (20) zostali
skazani na siedem lat więzienia każdy za zniszczenie sprzętu w laboratorium
wiwisekcyjnym w Uniwersytecie w Tel Avivie. Straty wyniosły ok. 300 tys. dolarów. Akcja
ta odbyła się 12.09.91r. Była ona pierwszą tego typu w Izraelu. Dwóch innych
uczestników pozostało na wolności.
"Dla testu LD-50 koniec może być bliski" - donosi wydanie "Nature" z
10.10. "Mieszcząca się w Paryżu Organizacja na Rzecz Współpracy Ekonomicznej i
Postępu przypuszczalnie przyjmie nowe wytyczne dotyczące testów toksykologicznych"
w wyniku czego test LD-50 zastąpiono by innym, używającym tylko 10 szczurów zamiast 30
do 100 jak dotychczas.
Na początku października chorwaccy rebelianci zainstalowali bazę ogniową na terenie
ogrodu zoologicznego w Osijeku. Zbliżający się ogień moździerzy zranił jednego z
dozorców i zabił kilka zwierząt, ale większość menażerii przeniesiono w bezpieczne
miejsce na Węgry i do dwóch spokojniejszych regionów Jugosławii.
The Shedd Aquarium w Chicago, które w roku 1989 zabrało z kanadyjskich wód dwa białe
wieloryby, zwróciło się teraz o pozwolenie na schwytanie czterech następnych.
Międzynarodowa Koalicja na rzecz Dzikich Gatunków (Intl. Wildlife Coalition) prosi o
wysyłanie listów protestacyjnych na adres:
Brian Mulroney, Prime Minister House of Commons, Ottawa, Kanada
Na skutek erupcji wulkanu Hudson (12.08) w chilijskich Andach zginęło około miliona
owiec, w większości w wyniku zalania wodą lub zasypania ziemią i gorącym popiołem.
Uniwersytet w stanie Wisconsin w USA pomaga Uniwersytetowi w Kinshasa w Zairze w oswajaniu
żyjącego tam gatunku szczurów, aby mogły one stać się źródłem mięsa.
Restauracja ZOO w Pekinie podaje mięso niedźwiedzi, antylop, bobrów i wiewiórek.
Nieznana dotychczas grupa antywiwisekcyjna "Czarne Kruki" połczyła się z
wojowniczą grupą ekologiczną "Opiekunowie Tęczy", aby w dniu 9.06.91
dokonać włamania do laboratorium szpitalnego w mieście Niżnyj Nowgorod, a następnie
19.06.91 do Uniwersytetu Moskiewskiego, uwalniając za każdym razem znajdujące się tam
zwierzęta. Akcje te były pierwszymi znanymi akcjami tego typu przeprowadzonymi na
terenie Związku Radzieckiego.
Z 5 tys. słoni żyjących w Tajlandii, około 3,5 tys. żyje w niewoli. Rzadko rodzi się
im potomstwo, ponieważ macierzyństwo odciąga żeńskie osobniki od pracy na kilka lat.
Jeżeli zachowają się obecne proporcje narodzin i śmierci, to populacja słoni
żyjących w niewoli wymrze do roku 2030. Dzikie słonie mogą wyginąć nawet wcześniej
na skutek kłusownictwa i dewastacji środowiska naturalnego.
Przypadki publicznego torturowania zwierząt podczas hiszpańskich "krwawych
fiest" są coraz częstsze. Vickie Moore z organizacji Fight Against Animal Cruelty
in Europe twierdzi, że dzieje się tak na skutek wzrastającej liczby ludzi zajmujących
się zawodowo promowaniem tego typu imprez. Kilka z "krwawych fiest" wiąże
się z tradycją; wiele z nich, rozpoczętych wieki temu, przez długi czas było
zabronionych. Protesty w tej sprawie należy kierować na adres:
Minister of the Interior
Paseo de La Castellanas # 5
28071 Madrid, Hiszpania
Bliższych informacji można zasięgnąć u:
FAACE, 29 Shakespeare St.
Southport PR8 5AB, Merseyside
Wielka Brytania
17.11.91 Brazylia utworzyła dla 23 tys. ludności tubylczej rezerwat leśny wielkości
Portugalii w stanach Amazona i Paraima. Rezerwat ten przylega do podobnego, utworzonego w
Wenezueli. Łącznie z 71 mniejszymi rezerwatami, utworzonymi 3 listopada, 100 tys. mil
kwadratowych lasów tropikalnych znajduje się obecnie pod ochroną.
opr. Piotr Piątek
BIULETYN CZORSZTYŃSKI 9.3.92
"[...] Pieniny, Czorsztyn, Niedzica i cała ta część doliny Dunajca, to tylko
odcinek frontu, bardzo ważny lecz nie jedyny, obrony przyrody i kultury Polski. Walcząc
tu, walczymy o Tatry, Bałtyk, Jeziora Mazurskie, Bieszczady, Karkonosze czy Góry
Świętokrzyskie. Walczymy o przyrodę Europy, jej piękno i przyszłość. Jest to...
wojna przeciwko "barbarzyńcom ekologicznym" zarówno kapitalistycznym jak i
socjalistycznym. "Barbarzyńcy ekologiczni są bowiem wszędzie tacy sami, choć
niektóre systemy, np. komunistyczny, bardzo ułatwiają niszczenie przyrody, bardziej
niż neokapitalistyczny pluralistyczno-demokratyczny ustrój.
Lukom w systemach i ustrojach, ambicjom i apetytom technokracji należy przeciwstawić
wysoki poziom świadomości ekologicznej oraz zdecydowany opór. Opór przeciwko
wielogłowej "Hydrze" - projektów, operującej hasłami rzekomego postępu i
pozornego dobrobytu. Pamiętajmy, iż Ojczyzna to przede wszystkim groby i krajobraz.
Pierwsze, jak dotąd nie są zagrożone; drugi ciągle i stale jest niszczony i
degradowany, tak jakby nasi "władcy" chcieli zamienić stopniowo wszystko co
cenne i naturalne w tym kraju w cmentarze dawnej świetności."
Profesor Zbigniew T.Wierzbicki,
socjolog z Polskiej Akademii Nauk
(cytat za "Eko Puk" nr 2)
Żaden czlowiek nie jest zły. Złe lub dobre jest to, co robimy. Jednak granica miedzy
dobrem a złem przebiega przez środek każdego ludzkiego serca.
Od momentu spotkania z byłym Ministrem Ochrony Środowiska M. Nowickim rok temu w
Konstancinie-Jeziornej problemy wokół zapory w Czorsztynie z całą wyrazistością
jawiły mi się jako konflikt wartości. Okazało się bowiem, że możemy do siebie
mówić przez długi czas, a jednocześnie w ogóle się nie słyszeć - nie móc się
porozumieć. Dlatego, że jak już wspomniałem, żyjemy w różnych światach - światach
odmiennych wartości, ideologii i światopoglądów. Dla nas, ekologów, podstawową
wartością jest ochrona środowisk; świat jak najbardziej naturalny, zarówno na
zewnątrz, jak i wewnątrz nas. Ma dla nas znaczenie minimalizowanie strat i szkód
spowodowanych działalnością człowieka, leczenie ran i doprowadzenie wszystkiego do
naturalnej równowagi; chronienie tych kruchych ekosystemów przed zniszczeniem. Dla ludzi
zajmujących się gospodarką wodną w Ministerstwie Ochrony Środowiska słowa te są
tylko pustym sloganem, zawsze gdy w grę wchodzi swoiście pojmowany interes człowieka.
Interes człowieka zawsze rozpatrywany w krótkim okresie czasu, który rozpatrzony w
trochę dłuższej i szerszej perspektywie zamiast bilansować się na zero,
charakteryzuje się stratami. Bowiem dla tych ludzi historia zatrzymała się na czasach
Francis`a Bacona, kiedy to dominował imperatyw podporządkowania przyrody człowiekowi,
jej bezwzględnego ujarzmienia i przekształcenia tak, aby służyła wszystkim naszym
zachciankom. Niestety takie traktowanie natury jest skutkiem jednego z najgrożniejszych
nowotworów żerujących na ciele ludzkości. Jest nim etatystyczna, monopolistyczna
biurokracja państwowa - dążąca do maksymalizacji swego zysku, kontroli i marnotrastwa.
I wracając raz jeszcze do polemiki z p. Korwinem-Mikke, o ile przedstawiony w poprzednim
zdaniu obiekt nazwiemy w ślad za UPR-em mianem socjalizmu, to, moim zdaniem, podstawowym
obowiązkiem liberała (zwolennika wolności osobistej i wolnego rynku) powinna być
bezkompromisowa walka z takim systemem, a nie legalistyczne służalstwo wobec również
socjalistycznego prawa stojącego na straży tego zwyrodniałego stanu rzeczy.
SG
MATERIALY DO RAPORTU
Na spotkaniu w Czorsztynie minister Kozłowski zapewnił ruchy ekologiczne, że zostaną
udostępnione wszelkie dokumenty dotyczące spraw budowy. Już wówczas, p. Bagiński -
dyrektor Departamentu Gospodarki Wodnej - ostro zaprotestował przeciwko swemu
przełożonemu, powołując się na przepis mówiący o zachowaniu tajemnicy służbowej i
utajnieniu niektórych danych. Rzecz jasna, nie bardzo interesowały nas
"rzędne", szczegółowe dane kartograficzne i "strategiczna funkcja
zapory". Chodziło nam przede wszystkim o opracowania ekonomiczne, w których
rzecznicy tej inwestycji określiliby korzyści bądż straty wynikające z usytuowania
tamy w tym, a nie innym miejscu. Nie trzeba być jasnowidzem, aby przewidzieć, ze tego
typu analiz nigdy nie wykonano. Po prostu zdecydowano, że w Czorsztynie będzie
najwygodniej i już - przesmyk między dwoma blisko położonymi wzgórzami.
Nie zdziwiło mnie zbytnio, kiedy - według zapewnień dyr. Bagińskiego - dowiedziałem
się, że w MOŚZNiL poza paroma opracowaniami i ekspertyzami (prof. A.Kleczkowskiego) nie
ma żadnych matriałów merytorycznych. Podobno ministerstwo nie posiada nawet
podstawowego dokumentu jakim jest "pozwolenie wodno-prawne"! Kopii?! Rozumiem,
że spora część dokumentacji może znajdować się u bezpośredniego nadzorcy i
wykonawcy robót (ODGW - Kraków), ale żeby nie miała ich jednostka nadrzędna to
trochę szokujące.
Stowarzyszenie Ekonomistów Środowiska - przygotowujące na naszą prośbę analizę
ekonomiczną - uzyskało po wielu perturbacjach dostęp do materiałów znajdujących się
w ODGW w Krakowie - są nadal trudności z dotarciem do materiałów z ubiegłorocznej
kontroli przeprowadzonej przez NIK w Czorsztynie. Jednakże po kilkunastodniowym
wertowaniu i analizie udostępnionych dokumentów wynika, że brak jest w nich
precyzyjnych danych. Wynika z nich również to, iż nawet inwestor nie powinien
podejmować jakiejkolwiek decyzji - ani na tak, ani na nie, bo nie ma ku temu
wystarczającej ilości informacji o własnej inwestycji! W zasadzie trzeba by zacząć
pracę od początku - najpierw zrobić rachunek sumienia: ile strat, jakie zyski, a
dopiero póżniej pomyśleć czy warto.
PG
"EKSPERT"
19.2. zawitał do Krakowa "ekspert" EWG z programu PHARE p. Eryk Tilmand,
który, jak dowiedzieliśmy się post factum, miał rozmawiać z przeciwnikami budowy
zapory. Spotkanie odbyło się w lokalu ODGW i zanim przybyło parę osób z zespołu
Raportu - ściągniętych przy pomocy telefonicznej "łapanki",
""ekspert" zdążył już skonstatować, że tama jest OK! Niebywałą
siłę perswazji musi mieć dyr. Łagosz z ODGW, że w tak krótkim czasie zdążył
przekonać "niezależnego eksperta" o konieczności kontynuowania budowy, zanim
ten zdołał zerknąć na dokumenty i przejechać się do Czorsztyna. Jak bardzo p.
Tilmand jest zainteresowany sprawą, może świadczyć to, że podczas całego spotkania z
trudem powstrzymywał się od ziewania...
Na podstawie relacji Grzegorza Peszki spisał PG
ZESPOL MINISTERIALNY
Według informacji MOŚZNiL "Zespół Ekspertów", który został oficjalnie
powołany na spotkaniu w Czorsztynie (8.2.92), miał przedstawić stanowisko w sprawie
dalszych losów budowy w przeciągu miesiąca. Lecz dopiero teraz dotarła do mnie
informacja, że pierwsze swoje posiedzenie odbędzie 10.3. w Krakowie. Sądziłem już,
że minister Kozłowski zrezygnował z tworzenia tego bytu ponad potrzebę, tym bardziej,
że powołanie zespołu w przedstawionym składzie (w Czorsztynie, może coś się
zmieniło) budziło wiele kontrowersji i z góry ustalało rozkład głosów. Większość
z tych osób wielokrotnie przedstawiała swoje stanowisko nt. zapory: 1. prof.
A.Kleczkowski (za), 2. prof. J.Dziewański (za), 3. prof. S.Wróbel (za), 4. J. Łaniewski
(?), 5. Z.Kowal (?), 6. T.Łagosz (za), 7. P.Głuszyński (przeciw). Typuję 6 : 1.
Stanowisko w sprawie mojego udziału w pracach tego zespołu przedstawię po otrzymaniu
formalnego zaproszenia - na razie dostałem informację telefoniczną od ODGW.
PG
PETYCJE
WiP wypuścił nową serię list petycyjnych przeciw budowie zapory. Staszek Zubek ma już
ponad 51 tysięcy podpisów. Kiedy zamierza je złożyć do Parlamentu nie wiem. W każdym
razie jeśli chcemy, aby zostało zebrane 100 tys., trzeba ostro wziąć się do roboty.
Odsyłajcie również wypełnione, jak i niewypełnione listy petycyjne - dotychczas
wydrukowano i rozesłano ich tak wiele, że starczyło by na o wiele więcej niż sto
tysięcy. Jeśli chcemy zajmować się ekologią, to nie marnujmy niepotrzebnie papieru i
swego czasu. Odsyłajcie na adres: ul. Kołłątaja 10/2 i 4, 31-502 Kraków.
SG
PARLAMENT
Staramy się przypominać i nagłaśniać sprawę Czorsztyna w Parlamencie. Odbyliśmy
dotąd 5 spotkań z posłami i senatorami z Komisji Ochrony Środowiska, Gospodarki
Narodowej (senacka) oraz Budżetu i Finansów. Wykazali oni duże zainteresowanie
przygotowywanym Raportem, a szczególnie częścią ekonomiczną. Być może dojdzie do
prezentacji Raportu na forum tych komisji, jakkolwiek zamierzamy dostarczyć go wszystkim
parlamentarzystom.
PG
KONFERENCJA PRASOWA (27 LUTY, WARSZAWA)
Dzięki uprzejmości BORE udało się nam wreszcie zorganizować konferencję prasową w
Warszawie. Taka konferencja powinna się była odbyć już dawno, zaraz po zainicjowaniu
grupy roboczej Raportu Czorsztyńskiego, tak aby możliwie szybko informować
społeczeństwo o naszych działaniach. Z pewnym poślizgiem, ale udało się. Na
zaproszenie P.Głuszyńskiego (ZB), S.Górki (BI FA), S.Biegi (RSA, FA) i P.Glińskiego
przybyła liczna grupa dziennikarzy z róznych gazet i czasopism - z braku miejsca nie
wymieniam - radia i telewizji. Przypomnieliśmy po krótce historię budowy i protestów,
zaprezentowaliśmy koncepcję Raportu oraz plany na najbliższą przyszłość. Ze swej
strony dziennikarze chcieli się więcej dowiedzieć na temat Raportu, jego treści istoty
nowatorskiego ujęcia (powiązania ekonomii i ekologii), jak również udziału ekspertów
w zamierzeniach ekologów. Oprócz tego interesował ich nasz stosunek do ministra
Kozłowskiego i MOŚZNiL, Korwina-\B Mikke i UPR-u (ich kampanii przeciwko domniemanej
lewicowości ekologów i wyrazom dobrej woli okazywanym przez min. Kozłowskiego) oraz
szczegóły naszych kontaktów z parlamentarzystami. Nie obeszło się również bez
pytań o działania jakie podejmiemy, gdy budowa przejdzie jednak przez budżet. Pytano o
stanowisko ludności miejscowej oraz szanse utrzymania jedności ruchów, zjednoczonych
wokół tej akcji również i w przyszłości do innych działań - okazuje się, że mimo
wszystko z zewnątrz ruch wydaje się monolitem, a rysy i pęknięcia są z zewnątrz
słabo widoczne.
Pierwszym widocznym efektem naszej konferencji prasowej były relacje telewizyjne w
"Panoramie", "Teleekspresie" i "Wiadomościach", wypowiedzi
moje i Pawła, a w tle garść informacji o tamie i naszych działaniach. Niestety nie
wiem, czy poszło coś w radiu (była wypowiedż dla "Trójki"). Następnego
dnia pojawiły się relacje prasowe w dziennikach, bardzo przychylne, choć niestety nie
wolne od drobnych błędów - np. w Gazecie Wyborczej nr 50, pomijając drobne
nieścisłości, podano, że na dokończenie budowy potrzeba wydać ok. 600 mld. zł.
rocznie - nie wiadomo skąd ta liczba?; w Życiu Warszawy nr 50, ukazała się informacja
jakoby krakowski WIP nie brał udziału w przygotowaniu Raportu - o ile wiem, to bierze on
aktywny udział w pracach grupy roboczej raportu, a nikt z nas nie podawał dziennikarzom
informacji jakoby nie uczestniczył; to samo dotyczy zdań z których można by
wywnioskować, że BORE organizowało konferencję, czy bierze udział w pracach nad
Raportem, jest to nieprawdą, gdyż BORE zostało powołane nie po to aby robić akcje,
ale po to by służyć pomocą wszystkim ruchom, które o nią poproszą.
SG
BADANIA OBOP-u
Ukazały się wstępne wyniki badania opinii publicznej sporządzone przez OBOP. Pytanie
zadawane ankietowanym dotyczyło ich opinii na temat kontynuacji budowy zapory w
Czorsztynie.
Okazało się, że 41% ankietowanych było za dokończeniem budowy, 39% nie miało
wyrobionego zdania (obojętni), a 20% było za wstrzymaniem budowy.
Są to na razie jeszcze dane nie potwierdzone oficjalnie. Nie mamy też na razie dostępu
do analiz rozkładu opinii ze względu na płeć, wiek, wykształcenie i miejsce
zamieszkania ankietowanych.
SG
APEL !!! (idea listy zainteresowanych problemem czorsztyńskim)
W czasie trwania akcji protestacyjnych "Tama - Tamie" wśród jej uczestników
krążyły listy (nie chodzi mi o listy petycyjne lecz o listy adresowe), na które
każdy, komu nie zależało na zachowaniu anonimowości, mógł wpisać swoje nazwisko i
adres - w efekcie czego, zebrało się ponad 400 adresów uczestników akcji. Tak się
złożyło, że uporządkowaniem adresów zajął się Staszek Zubek, który po wykonaniu
tego heroicznego dzieła, doszedł do wniosku, że stanowi ono jego wyłączną
własność i obecnie tylko on decyduje, komu listę adresową udostępnić, a komu nie
(tak na marginesie to jest to jeszcze jedna przestroga przed funkcjonowaniem w środowisku
liderów, bez jasnych kryteriów ich "odwoływania"). Tak się nieszczęśliwie
składa, że znajdujemy się wśród tych osób, które do listy dostępu nie mają, mimo
tego, że niewątpliwie cokolwiek dla akcji zrobiły.
Ponieważ chcemy, aby nasz biuletyn docierał do wszystkich zainteresowanych problemem
budowy zapór w rejonie Czorsztyna (niezależnie od tego, czy osoby te uczestniczyły w
akcji "Tama - Tamie", czy nie), prosimy o podawanie swych adresów (plus
ewentualnie adresów innych osób, które są lub mogłyby być zainteresowane).
Oczywiście powstanie takiej, tym razem powszechnie dostępnej listy mogło by być
użyteczne również przy przekazywaniu innych materiałów oraz przyczyniłoby się do
powstania częstrzych i ściślejszych, samorzutnych więzi między osobami
zainteresowanymi problemem (nie kontrolowanych przez żadnych liderów). Po powstaniu taka
lista zostałaby rozesłana do wszystkich, którzy wysyłając adres, zgłosiliby tym
samym akces do niej. Oprócz tego lista mogłaby być dostępna dla wszystkich
zainteresowanych - za te miejsca już teraz możemy zaręczyć: ZB, Biuro Obsługi Ruchu
Ekologicznego, Biuro Informacyjne Federacji Anarchistycznej oraz oczywiście pod adresami
kontaktowymi biuletynu "Ratujmy Pieniny!". CZEKAMY!!!
PS. Powstanie takiej listy służyłoby wszystkim tym, którzy brali udział w akcji
"Tama - Tamie" i byli w jakikolwiek sposób represjonowani - kolegia i wyroki w
procesach odwoławczych, a także wszelkiego rodzaju inne represje, jak np. kłopoty w
szkole, pracy, czy na uczelni. Prosimy o zaznaczenie rodzaju represji (np. wysokość
kolegium, czy wyroku sądu, czy z zamianą na areszt, czy zapłacono grzywnę, itp.) .
Istnieje bowiem obecnie możliwość pomocy prawnej (w przypadku prawomocnych wyroków -
rewizji nadzwyczajnej) - są na to środki finansowe, trzeba się tylko zgłosić.
SG, PG
Otrzymaliśmy dotację od Milieukontaktoosteuropa na pokrycie kosztów akcji: druk
Raportu, biuletyn, powielanie materiałów, korespondencja, spotkania.
22.2. odbyły się mediacje naszej grupy z WiP-Kraków, które prowadził Jacek Bożek z
Klubu "Gaja". Prawdopodobnie, wkrótce odbędą się następne.
Osoby, które chciałyby dostawać większą ilość biuletynu (nie za dużo, bo nasze
środki są ograniczone) prosimy o kontakt. Prosimy również o wszelkie wsparcie dla
naszej działaności - materiałowe, merytoryczne i wszechstronną aktywność każdego z
Was!
Nastepne, podsumowujace spotkanie zespolu roboczego Raportu Czorsztynskiego odbedzie sie
15.3. o godz. 11.00 w Krakowie - siedziba ZG PKE, ul. Garbarska 9, tel. 012/222098.
Biuletyn nr 1 przygotowali: Paweł Głuszyński i Stanisław Górka.
Kontakty:
c/o BORE
Szara 14/34
00-420 Warszawa
tel./fax 022/296433
Stanisław Górka
Rydygiera 9/10
30-698 Kraków
tel. 012/550505 wew. 289
Marcin Rey
os. Spółdzielcze 7/70
31-943 Kraków
tel. 012/443966
BIURO PRASOWE MOSZNiL
- prosi o nadsyłanie informacji o lokalnych inicjatywach proekologicznych;
- prosi o nadsyłanie prasy, biuletynów, wydawnictw, ulotek ekologicznych wydawanych
przez lokalne grupy ekologiczne;
- służy wszystkim zainteresowanym pomocą w dotarciu do informacji i materiałów
Ministerstwa;
- ułatwia kontakty z pracownikami Ministerstwa, poszczególnymi departamentami
merytorycznymi, organizuje tematyczne konferencje.
Biuro Prasowe
Ministerstwa Ochrony Środowiska,
Zasobów Naturalnych i Leśnictwa
Wawelska 52/54 pok. 240
00-922 Warszawa
tel. 258387, 258850,
250001 w.219, 237
fax: 25-33-32
(spotkania w pierwsze soboty miesiąca dojazd autobusem 175)
MANIFEST IDEOWY FUNDACJI HEINRICHA BOLLA
PREAMBUŁA - MATERIAŁ ŹRÓDŁOWY Z ZASTOSOWANIE CYTATÓW HEINRICHA BOLLA
Są czasy, w których nieposłuszeństwo staje się cnotą. Sprzeciw pożądany jest nie
tylko w systemach totalitarnych. Także w systemach demokratycznych pojawiają się
kierunki i tendencje, którym nie należy pobłażać. W każdym razie brak sprzeciwu nie
znamionuje demokratów czy republikanów. Charakter polityczny mają nie tylko partie z
definicji polityczne, ale także wspólnoty gospodarcze czy stronnictwa wyznaniowe, które
są ekstremalnie polityczne. Granica między gospodarką a polityką jest fikcją, a
obiektywność subtelną, niewidoczną siłą tych, którzy jednostki - dosłownie biorąc
- podległe, silnie w ręku trzymają.
Osiągnięcie za wszelką cenę harmonii i rozwagi oznacza lekceważenie i świadome
fałszowanie wszelkich form rzeczywistości. Bo czyż można dotkliwe problemy trapiące
ludzkość wyważyć? Czyż można podchodzić do nich bez emocji?
Sprzeciw jest prawem wolności, a wolność - jeżeli nie czyni się z niej użytku -
zanika również w systemach demokratycznych; większość jest w stanie ją zdusić.
Sprzeciw nie jest prawem, jest obowiązkiem nałożonym na każdego człowieka. Należy
definiować go w miejscu powstania i uznać za konieczność.
Zmiany świata i społeczeństwa wywoływane były zawsze przez mniejszości, które nie
mogły zaakceptować tego, co im zostało narzucone i co, po wypróbowaniu, okazało się
niegodne uwagi.
My chcemy tworzyć, a nie tylko odtwarzać; społeczeństwo ustabilizowane zachowuje się
jak dotychczas tylko biernie (w sensie politycznym), co nieodwracalnie prowadzi do
reakcji. Wszelkie tabu muszą zostać przełamane.
Liczne przemiany, niedostatecznie jeszcze rozpoznane i zdefiniowane zachodzą w obrębie
ogromnego obszaru, który moglibyśmy okreś- lić jako system pracy, albo - świat pracy.
Praca staje się trudno dostępna i taką pozostanie. Możemy zaryzykować stwierdzenie -
jest mało pracy, ale dużo do zrobienia.
Koleżeńskie wezwanie do "podciągnięcia rękawów" nie zda się na nic temu,
kto rzeczywiście chciałby coś zrobić, lecz nie znajduje niczego do zrobienia.
Rewolucja, prawie eksplozja dokonuje się w ramach określonego systemu i należałoby
się zastanowić, czy nie można byłoby przed dokonaniem tego rozpoznania, zrobić
wejście na drogę duchowej odnowy i zmiany sposobu myślenia. Za dużo wydarzyło się w
naszych czasach, za dużo padło pustych słów, a za mało uczyniono. Stoimy u progu
epoki "wolnego czasu", która naszym współczesnym przynosi bezrobocie bądź
ograniczenie czasu pracy, a w przyszłości będzie się jeszcze pogłębiać.
Cel nigdy nie został osiągnity i nie możemy z niego zrezygnować. Fundacja im.
Heinricha Bolla powinna reprezentować interesy mniejszości żyjącej w społeczeństwie
rządzonym przez określone lobby (grupy). Fundacja walczy o możliwość wypowiedzenia
tego, co objęte jest zakazem.
Wmawia się nam, że wspolczucie jest oznaką sentymentalizmu. To kłamstwo. Współczucie
jest potężną siłą, ogromną energią. Także twórczość inspirowana jest
współczuciem. Usiłuje się nam wmówić, że czasy humanitaryzmu współcześnie
minęły. Serca twarde pękają jednak łatwiej niż serca współczujące, które
posiadają więcej siły.
Fundacja im. Heinricha Bolla próbuje zrezygnować ze starych ram, bądź je wręcz
zniszczyć, co ma być pierwszym krokiem czy też warunkiem wstępnym do braterstwa.
Prawie całe otoczenie pozostaje w opozycji do braterstwa.
Musi nam się udać, pomimo wszelkich granic narzuconych wewnętrznymi i zewnętrznymi
wpływami politycznymi, stanąć obok społeczeństw, które na naszych oczach giną.
Świat, który w drastyczny sposób podzielił się na Wschód i Zachód, na Północ i
Południe, nie może tego oczywistego faktu zrozumieć. Dokonuje się wzajemnej wymiany
okrucieństw, a ciążący balast nacjonalizmu zaprzecza wszelkim wartościom
intelektualnym i braterstwu.
Humanitaryzm danego kraju poznaje się po tym, co ląduje na jego śmietniku; co
powszedniego, a jeszcze użytecznego, jaką poezję wyrzuca się, uznając ją za godną
zniszczenia.
W oczach wielu społeczeństwo nasze posiada wiele odpadków, również ludzi; w pojęciu
społecznym i prawnym. I to chociażby dlatego, że nie podążają za przypisaną modą.
Człowiek staje się szybko wyrzutkiem, jeżeli nie zawsze jest "up to date" ze
wszystkimi i nie posiada odpowiednich mebli, odpowiedniej odzieży itd. I w ten sposób
permanentnie produkuje nasze - i nie tylko nasze - społeczeństwo byty, które traktuje
się jak śmieci.
Co znaczy słowo ojczyzna, domostwo, sąsiedztwo w społeczeństwie odpadków, zrozumiałe
może być tylko dla tych, którzy już żadnej ojczyzny nie mają, chociaż nie zostali
wypędzeni. Fala podróżnych, ich pośpiech oznaczać może ucieczkę z kraju, który nie
gwarantuje poczucia tożsamości, gdyż jego mieszkańcy, jego politycy nie chcą uznać
faktu, że na początku było wygnanie, że ludzi zdegradowano do roli wyrzutków i tak
traktowano, że na początku tego państwa naród zagrzebany był w odpadkach.
Erę powojenną uznano za zakończoną. Jednakże całkiem zapomniano przy tym, że można
zakończyć okres częściowo ślepej, brutalnej odbudowy. Trzeba rozpocząć okres
naprawy przynoszącej korzyści ludziom, krajobrazom, wodzie, powietrzu, ziemi. Chodzi
również o zsynchronizowanie korzyści z nadwyrężonym instrumentem sumienia. Ileż
przemocy ukrywa się za fasadą komercyjnego społeczeństwa? Nasza walka przeciwko
władzy jest walką pamięci przeciwko zapomnieniu.
Jesteśmy przedpolem, fortecą, polem obstrzałów zarówno dla jednego jak i drugiego
supermocarstwa i nasze szczególne położenie wymaga szczególnej polityki
bezpieczeństwa, która w obu państwach niemieckich* także ruchom pokoju nada
szczególne znaczenie - to musi być obiektem niemieckiej polityki zewnętrznej, polityki
bezpieczeństwa - nie zaś wstydliwego przybliżania się do siebie.
Niemcy poprzez swoje niebezpieczne położenie stanowiące potencjalne przedpole, pole
obstrzału czy wręcz bitwy, są właściwie połczone, ale nie oznacza to jednak
ponownego zjednoczenia. Bezpieczeństwo Niemiec nie jest identyczne z bezpieczeństwem USA
czy ZSRR. Musimy odkryć na nowo to, co dawno, prawie przed stu czterdziestu laty, od r.
1848 zaprzepaszczono, a co od r. 1870 przerodziło się w przejmujący grozą,
odrażający i agresywny nacjonalizm - nasz patriotyzm. Republika Federalna jest
rzeczywiście naszym krajem i nie ma dla nas innego.
Im więcej obywateli z odwagą cywilną posiada nasz kraj, tym mniej bohaterów będzie
potrzebował w przyszłości.
Ruch na rzecz pokoju musi być ruchem otwartym, nieustannie przekonującym coraz szersze
kręgi obywateli, że nasze problemy natury politycznej wiążą się z absurdem zbrojeń.
Wojna jest absolutnym zaprzeczeniem raju: dowodem tego, że sztuki piękne, które
zawierają w
sobie wszystkie marzenia i wyobrażenia o raju, w czasie wojny milczą.
Ten, kto kocha młodzież, nie może zaprzestać przypominania jej o okrucieństwach
wojny. Kto chce zapomnieć o cierpieniach wyrządzonych przez ostatnią wojnę, ten
przygotowuje podłoże pod następną.
W dążeniu do wolności nie można posunąć się za daleko. O granicy decyduje zawsze
przeciwnik. A przeciwnik pojawia się wówczas, gdy przekroczymy tę granicę.
Chcemy być urodzonymi wichrzycielami, wtrącanie się jest bowiem jedynym sposobem by
pozostać realistami. Chcemy znaleźć kraj, który nadaje się do zamieszkania. Przemoc
panuje nie tylko na ulicy, przemoc bomb, pistoletów, pałek i kamieni. Istnieje również
gwałt i przemoc, które przechowywane są w bankach, a jej akcje idą na giełdach w
górę.
Rzeczywistość nie została nam podarowana, lecz domaga się naszego aktywnego, a nie
tylko biernego udziału. To co rzeczywiste jest z reguły trochę oddalone od tego, co
aktualne. Aby w tym, co aktualne rozpoznać to, co rzeczywiste, musimy użyć naszej
wyobraźni, siły umożliwiającej nam stworzenie obrazu. To, co aktualne jest kluczem do
rzeczywistości. Nie zamierzamy brać rzeczywistości taką, jaka ona jest, lecz staramy
się współdziałać w jej tworzeniu.
Nasza wyobraźnia jest realnym darem danym nam po to, abyśmy mogli z faktów odtwarzać
rzeczywistość. Fantazja nie ma nic wspólnego z fantazjowaniem ani fantomami: fantazja
jest naszą wyobraźnią, zdolnością tworzenia pełnego obrazu z "części".
Ci, którzy utożsamiają aktualne z rzeczywistym, oddalają się od poznania
rzeczywistości. Istnieje stan "skończonego" bycia, który jest jeszcze gorszy
od śmierci fizycznej czy psychicznej. Życie zamknięte w sobie od swojej wewnętrznej i
zewnętrznej strony oznacza stan "skończonego" bycia; pod tym pojęciem ukrywa
się dokonaność bytu, co oznacza tyle co zabić kogoś, zabić siebie. Człowiek potrafi
się jednak regenerować.
Wydaje mi się, że kobiety są mniej złożone wewnętrznie i mniej skomplikowane; ich
stosunek do siebie, własnego ciała i natury nie jest tak przeintelektualizowany. Czyni
je to bardziej wolnymi i zdolniejszymi do wyzwolenia się.
Moim zdaniem nie mniej ważna jest śmieszność mężczyzn. To wojna nauczyła mnie jak
śmieszna jest męskość. Gdyby nie było wojny prawdopodobnie odkryłbym ją w którymś
z zawodów. Załóżmy, że zostałbym nauczycielem albo urzędnikiem w jakizakładzie
pracy; moi koledzy, pra-\A wie wszyscy śmieszni ze swoją męskością w robieniu z
siebie ważnych, śmieszni ze swoim gadulstwem. Teraz brzmi to niefortunnie, bo przecież
mężczyźni mają w wojnie swój udział: mężczyźni giną, odnoszą rany. Mimo to
wojna w swej absurdalnej śmieszności sprawiła to, że mogę gardzić mężczyznami.
Sztuka jest jedną z niewielu możliwości aby życie posiadać i je zachować dla tych,
którzy ją tworzą i dla tych, którzy ją odbierają. Narodziny i śmierć oraz to
wszystko, co zawiera się między, jest niepowtarzalne tak jak i sztuka jest
niepowtarzalna. Oczywiście są to ludzie, których życie sprowadza się do rutyny, lecz
trudno to nazwać życiem.
Ciągle jeszcze sztuka jest dobrą kryjówką: nie dla dynamitu, lecz dla duchowego
materiału wybuchowego, społecznego opóźniacza zapłonu. Dlaczego ponad to chciałaby
udzielać rozmaitych wskazań? I właśnie sztuka w swej pogardliwości, a nierzadko w
pogardzanym pięknie jest kryjówką, z której można zadać cios przyprawiający o
nagły wstrząs, nagłe objawienie. Sztuka potrzebuje jedynie materiału, nie potrzebuje
wolności, gdyż sama jest wolnością. Ktoś może odebrać jej wolność, aby
zamanifestować swoją moc. Nikt jednak nie może jej dać wolności. Źadnemu państwu,
miastu czy społeczeństwu nie może się wydawać, że potrafi sztuce dać, albo już
dał to, czym ona jest z natury: wolną. Nadana jej wolność nie jest dla niej
wolnością. Dla niej liczy się tylko ta wolność, którą ona już posiada, albo ta,
którą sobie wemie.
Artysta może być wolny wyłącznie w wolnym społeczeństwie. Egzystuje on w nim nie
tylko by je zbawić, a efekty jego pracy nie muszą być radosne. Artysta może
zaproponować tylko to, na co zezwala mu sztuka; otuchę - cenny składnik naszego życia
nigdy nie wystawiony na wyprzedaż, tak samo trudny do oddania jak beznadziejność.
Nigdy nie zapominajcie: nie chodzi o życie i śmierć, chodzi o prawo i wolność. Chodzi
o to, aby uzyskać przestrzeń dla wolności i odwagi. Odwaga wolnego człowieka musi
mieć swoje miejsce. Dla odwagi i wolności trzeba zarezerwować przestrzeń.
Naszym zadaniem jest przypominanie, że człowiek nie istnieje tylko, by nim zarządzano,
a zniszczenia w naszym świecie są nie tylko natury zewnętrznej i nie są błachostką,
którą można w ciągu niewielu lat naprawić.
Fundacja im. Heinricha Bolla nie dostrzega różnic wielkości, tak jak ktoś, kto nie
odróżnia kolorów. Poszukuje możliwości braku uprzedzeń, co często bywa mylone z
bezkrytycyzmem.
Zaczynamy powoli odczuwać jaka jest naprawdę poezja wiatru i wody i co jest jej
wcieleniem. Dokonuje się to za sprawą słowa, dosłowności i poezji, która pokonuje
wszelkie przeszkody i przedstawia rzeczywistość, która zwycięsko przechodzi wszelkie
próby jej poskromienia. Bo cóż może w końcu poeta - pojmowany jako sprawca -
uczynić? On nigdy nie ciska kamieni w okna wystaw czy okna kościołów, najczęściej
wrzuca je do wody, aby powodowały głębokie wewnętrzne poruszenie, odczuwalne tylko
wtedy, gdy człowiek mu się podda. My oddajemy się: Poezji czynu
To piękne - nasycić głodne dziecko,
otrzeć mu łzy,
wytrzeć mu nos,
to piękne - uzdrowić chorego.
Dziedziną estetyki,
przez nas jeszcze nie odkrytą
jest piękno sprawiedliwości.
Połowicznie zgadzamy się ze sobą
na piękno sztuki, człowieka i
przyrody.
Lecz Prawo i Sprawiedliwość są też
piękne
i mają swoją poezję
jeżeli są przestrzegane.
Kontakt z Fundacją:
Heinrich-Boll-Stiftung E.V.
Unter Krahnen-Baumen 9
D-5000 Koln 1
BRD
*) tekst powstał oczywiście przed zjednoczeniem Niemiec. Mimo tego zachowuje
aktualność.
III SPRAWOZDANIE Z PRACY BORE
Minął właśnie rok od powołania na spotkaniu w Brwinowie Biura Obsługi Ruchu
Ekologicznego. Był to rok wielu potyczek z przeciwnościami losu, z nieufnością i
niechęcią niektórych ekologów do formalizowania działań na rzecz usprawnienia
wymiany informacji, współpracy i skuteczności ruchu ekologicznego, którym ma służyć
BORE. Do tego, aby Biuro mogło wystartować potrzebowaliśmy funduszy. A wiadomo, że
nikt nie da pieniędzy na twór wybujałej wyobrażni kilku zapaleńców, jeśli nie
uzyska gwarancji, że zostanie on zrealizowany. Tak było również w przypadku BORE.
Zanim jednak dostaliśmy pierwsze fundusze - tzw. starting money - z German Marshall Fund,
musieliśmy poznać motywy i zasady przyznawania grantów przez potencjalnych sponsorów.
Musieliśmy także nauczyć się strategii zdobywania pieniędzy na konkretne projekty,
które BORE wpisało w swoje cele (patrz dokument programowy BORE). Potrzebujemy jeszcze
trochę czasu na okrzepnięcie, na zdobycie doświadczenia w prawie zupełnie nam obcej
pracy administracyjno - biurowej, która pochłania mnóstwo czasu - prowadzenie
księgowości, sprawozdania merytoryczne i finansowe dla sponsorów (po angielsku). Nie
mamy jeszcze środków na wynajęcie księgowego (niezbędny przy obecnym prawie
podatkowym!).
Wiemy, że nadal nie wszyscy macie pełną informację o tym, co się dzieje i co robi
BORE. Niestety, z braku odpowiednich funduszy i przyczyn technicznych nie możemy wydawać
naszego biuletynu - prawodopodobnie będzie to możliwe za parę miesięcy. Na razie
korzystamy z łam ZB - pierwsze sprawozdanie z pracy Biura ukazało się w ZB 25-26,
drugie zostało przedstawione w Turawie. Teraz zamierzamy przedstawiać raporty z naszej
pracy regularnie, jeśli Was nie zanudzimy, co dwa miesiące. Także osoby zasiadające w
Radzie BORE są zobowiązane do informowania o wszystkich sprawach związanych z Biurem.
Oczywicie wszelkie informacje wpływające do BORE oraz o podejmowananych przez nas
działaniach są rozsyłane do tych z pośród Was, którzy mogą być nimi zainteresowani
- według posiadanych przez nas danych (ulotki, publikacje, ankiety, listy itp.), a także
publikowane w ZB i innych biuletynach i gazetach. Niewątpliwie musimy jeszcze usprawnić
system informacyjny, ale zależy to również od Was - prosimy o przesyŁanie wszelkich
informacji, jesli jest to mozliwe rowniez po angiel- sku np. ulotki "kto i co
robi".
Tytułem wstępu do naszego sprawozdania, podajemy tekst "Deklaracji Programowej
BORE" dotyczący celów i funkcji jakie ma spełniać:
1. Nadrzędnym celem powstania BORE jest stworzenie możliwości wspópracy ruchów
ekologicznych, przepływu informacji i środków finansowych na działania prowadzone
przez organizacje ekologiczne i proekologiczne w Polsce.
2. Zapewnienie wsparcia merytorycznego (w tym prawnego) dla wszystkich działających grup
ekologicznych w kraju.
3. Udzielanie pomocy w rozwiązywaniu konfliktów (mediacja).
4. Wspieranie społecznych działań na rzecz edukacji ekologicznej.
5. Organizowanie współpracy z oficjalnymi organizacjami i instytucjami działającymi w
sferze ekologii.
6. Stworzenie banku informacji o zagrożeniu środowiska.
7.Organizowanie spotkań i konferencji na tematy ekologiczne.
8. Umożliwienie kontaktów międzynarodowych między organizacjami ekologicznymi.
SPRAWOZDANIE Z PRACY
I. GrudzieŃ '91.
1. Opracowanie materiałów ze spotkania w Turawie:
- opracowaniem listy postulatów i wniosków do ministra ochrony środowiska zajął się
Andrzej Obalski (stale współpracujący z BORE), natomiast propozycjami z debaty
plenarnej Beata Kubica i Staszek Górka;
- Piotr Gliński opracowuje (do koca marca) projekt biura/departamentu d/s public
relations (kontaktów z ruchem ekologicznym, społeczeństwem, mediami etc.) dla MOŚZNiL;
- Przemek Czajkowski został wyznaczony do prowadzenia spraw związanych z Earth Summit -
czerwcowego Szczytu w Brazylii - zbieranie materiałów, kontakty zagraniczne, udział w
konferencjach przygotowawczych;
2. Rozpoczęto pracę nad przygotowaniem serii szkoleń nt. organizowania i prowadzenia
kampanii ekologicznych. Opracowany projekt przesłaliśmy do Milieukontakt i otrzymaliśmy
dotację oraz pomoc merytoryczną w prowadzeniu kursu od specjalistów z Holandii.
Pierwszy kurs odbędzie się we wrześniu tego roku.
3. Organizowanie spotkań konsultacyjnych ze specjalistami na temat:
- założeń do planu zagospodarowania przestrzennego Biebrzańskiego Parku
Krajobrazowego;
- toksycznego działania środków ochrony roślin - zebranie materiałów i informacji,
przygotowanie do konferencji Pesticide Action Network w Brukseli. Oddelegowano p.
L.Różańskiego z Poznania - wszystkie materiały pokonferencyjne dostępne w BORE;
- komunikacji społecznej.
4. Udział w konferencji przygotowawczej do Earth Summit w Paryżu (J.Pawlak,
P.Czajkowski) - materiały w BOR5. Redakcja angielskiej wersji kontraktu z Regional
Environmental Center (REC) oraz negocjowanie warunków współpracy i przyznawanego
grantu.
6. Pomoc w przygotowaniu i organizowaniu akcji antyfutrzarskiej (na prośbę Marty
Szymskiej).
7. Zbieranie dokumentów, materiałów i publikacji nt. ochrony środowiska
- tworzenie kompletnego zbioru aktów prawnych i innych dokumentów oficjalnych z Polski i
zagranicy.
8. Spotkanie Rady BORE 14.12.91.
9. Comiesiecznadziałalność rutynowa (biurokracja): sprawozdania merytoryczne i
finansowe dla sponsora (German Marshall Fund); powielanie i dystrybucja materiałów;
korespondencja; kolportaż publikacji ekologicznych; zbieranie materiałów (gonitwa po
urzędach).
II. STYCZEN '92
1. Konsultacje z prawnikami w sprawie podpisania kontraktu z REC-iem. Podpisanie
kontraktu.
2. Sporządzenie raportu finansowego i merytorycznego (po angielsku) ze spotkania w
Turawie dla REC-u (sponsora).
3. Pomoc w przygotowaniu i organizowaniu kursów negocjacyjnych i mediacyjnych związanych
z konfliktami ekologicznymi (przygotowywane przez Ośrodek Negocjacji i Rozwiązywania
Konfliktów UW):
- pierwszy kurs dotyczący problemów ochrony przyrody na obszarze 5 województw
"Zielonych Płuc Polski" odbędzie się w Supraślu (6-9.3.92). Wezmą w nim
udział przedstawiciele administracji państwowej, samorzdów, organizacji ekologicznych i
instytucji z tego terenu;
- drugi kurs dotyczyć będzie konfliktów lokalnych związanych z budową wysypisk
komunalnych w okolicach Warszawy.
4. Opracowanie wstępnego programu informacyjnego tworzonego we wspópracy ze Społecznym
Centrum Informacji Ochrony Środowiska (Andrzej Obalski, Wawelska 52/54, p. 528, Warszawa,
tel. 258178) - opracowanie i zbieranie informacji do bazy danych o ruchach ekologicznych,
specjalistach oś. i społecznych inicjatywach proekologicznych. Program na użytek ruchu
ekologicznego.
5. Public relations - nawiązanie stałej współpracy (wymiana informacji) z mediami -
Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita, Sztandar Młodych, Życie Warszawy, PAP i inne.
6. Spotkanie Rady BORE z ministrem ochrony środowiska prof. S.Kozłowskim (22.2.92).
Przekazanie listy postulatów z Brwinowa i Turawy. Rozmawiano nt. możliwości i zasad
współpracy, udostępniania dokumentów i informacji MOŚZNiL. Z kolei minister
zaproponował podejmowanie przez ruchy ekologiczne wspólnych działań z MOŚ na rzecz
wprowadzenia zapisów proekologicznych w dokumentach (ustawach i uchwałach) państwowych.
7. Pomoc w przeprowadzeniu akcji antyfutrzarskiej: informacje dla prasy, dyżury
telefoniczne, powielanie materiałów itp.
8. Pomoc w gromadzeniu materiałów dotyczących zapory w Czorsztynie.
9. Spotkanie Rady BORE 12.1.
10. Comiesięczne działania rutynowe: - pomoc w przesyłaniu informacji o 5 kursach
zagranicznych: Schumacher College, International Center for Conservative Education (Wielka
Brytania), The Center for Foreign Journalists (kurs w Czecho-Słowacji), European
Postgraduate Course in Environmental Management - studia podyplomowe dla absolwentów
wydziałów ochrony środowiska i dziedzin pokrewnych (Holandia);
- posiadamy już komplet aktualnych aktów prawnych dotyczących ochrony środowiska w
Polsce.
III. LUTY '92
1. Otrzymaliśmy dotację celową od holenderskiego ministerstwa ochrony środowiska na
zakup sprzętu biurowego (meble) i wyposażenia technicznego (fax, komputer, drukarka
laserowa). Wszystko to trzeba było kupić, zainstalować i zmontować (meble).
2. Negocjacje z biurem prasowym MOŚZNiL nt. ustalenia zasad i terminu spotkań z ruchami
ekologiczymi. Pierwsze spotkanie odbedzie sie w MOSZNiL (ul. Wawelska 52/54, dojazd spod
dworca centralnego autobusem 175) 13.3.92 o godz. 11.00, pokoj 240.
3. Pomoc w zorganizowaniu spotkania Społecznego Komitetu Narwiańskiego - sesja w
Tykocinie.
4. Wprowadzenie do pracy w Biurze woluntariuszki z Korpusu Pokoju Alison Veaudry -
opracowanie planu pracy; wynajęcie mieszkania.
5. Spotkania konsultacyjne w MOŚZNiL nt.: chemizacji rolnictwa, kursu ICCE, zmian w
ustawie o ochronie przyrody.
6. Skompletowanie dostępnych materiałów o edukacji ekologicznej dla Instytutu Ochrony
Środowiska.
7. Przesłanie informacji o działalności Biura do biuletynu WWF.
8. Pomoc w kompletowaniu materiałów
do Raportu Czorsztyńskiego.
9. Spotkanie Rady BORE 16.2.
W NAJBLIŻSZYM CZASIE: - Otwarte spotkanie Rady BORE nt. rejestracji Biura jako fundacji -
wspólne wypracowanie najlepszej formuły statutu 21.3.92, godz. 11.00.
- wspólnie z Greenpeace przygotowujemy wizytę specjalisty od spalarni odpadów, który
spotka się z przedstawicielami MOŚZNiL, władzami lokalnymi, mieszkańcami i ruchami
ekologicznymi w 3 lub 4 miastach, w których planuje się budowę zakładów
utylizacyjnych (wizyta w czerwcu lub sierpniu);
- zorganizowanie kursu o gospodarce wodnej (termin jescze nie ustalony); prowadzenie
kampanii ekologicznych (wrzesień);
- Biuro otrzymało propozycję zorganizowania ośrodka informacyjnego dla Europy
Środkowo-Wschodniej w czasie trwania PrepCom-u (Nowy Jork 2.3. - 3.4.) - konferencji
przygotowawczej do Earth Summit. Decyzja o przyjęciu tej propozycji jest uzależniona od
przyznania funduszy przez MOŚZNiL.
Na zakończenie wypada dodać, że do tej pory przewinęło się przez BORE
kilkudziesięciu przedstawicieli różnych instytucji i organizacji z całego niemal
świata, m. in.: A. Evans z Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA), R.A. Liroff
z WWF, M. Kaspar z Global 2000, M. Winkler z Pouple Culture, A. Adamou z ICCE, D. Lazarus
z UNEP, I. Kruszewska i K. Szempliński z Greenpeace International i wielu innych,
oczywiście wielu gości i interesantów z Polski.
Pragniemy podziękować wszystkim, którzy nie bacząc na własne obowiązki pomagali nam
w pracy. Dziękujemy między innymi p.Januszowi Kindlerowi, Andrzejowi Obalskiemu, p.
Teresie Orłoś, Stasiowi Biedze, Tomkowi Żakowiczowi, Adamowi Tarłowskiemu. Specjalne
podziękowania należą się naszym czterem stałym woluntariuszkom: Marcie Szymskiej
(Wspólnota Wszystkich Istot), Annie Szyling i Kindze Orlikowskiej - studentkom
Politechniki Warszawskiej oraz pracującej z nami od lutego Alison Veaudry z
Amerykańskiego Korpusu Pokoju. Dziękujemy również wszystkim członkom Rady za ich trud
i pośwęcenie dla wspólnej sprawy.
Jolanta Pawlak
Pawel Gluszynski
Adres BORE:
Szara 14/34
00-420 Warszawa
tel./fax: 0-22/296433
BRRE CZYLI BIURO REPREZENTACJI RUCHÓW EKOLOGICZNYCH
Na adres Krakowskiego Ośrodka Ruchu "Wolność i Pokój" nadszedł list
następującej treści:
Kochani,
Niniejszym informujemy Was o powstaniu Biura Reprezentacji Ruchów Ekologicznych (BRRE).
Podjęliśmy tę inicjatywę, gdyż ze smutkiem spostrzegamy, że ruchy ekologiczne są
tak zajęte jakimiś swoimi sprawami, że nie mają czasu na reprezentowanie.
Tymczasem wielu wysokich urzędników z kraju i z zagranicy zainteresowanych kontaktami z
ruchami ekologicznymi nie ma z kim się spotykać i zawierać porozumień. W rozmaitych
organizacjach i fundacjach marnują się pieniądze, które mogły by zostać przekazane,
co uniemożliwia nadmierna ruchliwość ruchów i brak jedności.
Warunkiem zaistnienia wymiany informacji, pomocy i wszechstronnej współpracy jest
jedność ruchu ekologicznego i tę dotkliwą lukę zamierzamy zapełnić.
Działając w imieniu ruchów ekologicznych umożliwimy dotarcie do kraju rozmaitych form
współpracy, w tym także dotacji.
Działalność naszego biura polegałaby na: istnieniu, wypowiadaniu się, kontaktach,
podejmowaniu współpracy i przyjmowaniu dotacji, prowadzeniu ożywionej działalności, a
w szczególności reprezentowaniu ruchów ekologicznych.
Kochani, już samo publiczne zaistnienie naszej nazwy - Biura Reprezentacji Ruchów
Ekologicznych (BRRE) będzie stanowić promocję Waszych Ruchów. W naszej nazwie celowo
zawarliśmy ogólne określenie "Ruchów Ekologicznych" wyrażając w ten
sposób nasze gorące pragnienie jedności, której chcemy być ucieleśnieniem, co
powinno wzbudzić zaufanie u ważnych czynników.
Niemniej reprezentując Was w rozmowach z np. p.Ministrem, jesteśmy gotowi dużo i ze
szczegółami opowiadać o Was i Waszych działaniach, a właściwie naszych, bo przecież
w obliczu globalnych zagrożeń powinniśmy być wszyscy razem.
Aby Was godnie reprezentować musimy coś o Was wiedzieć, stąd nasza prośba o
przysłanie informacji na temat Waszych działań. W przyszłości chcielibyśmy
rozesłać do Was dużo ankiet, które własnoręcznie przez Was wypełnione będziemy
wszędzie pokazywać, przez co w sposób bardziej wiarygodny będzienmy mogli Was
reprezentować dla wspólnego dobra. Zbieranie informacji będzie stałym elementem naszej
pracy.
O prowadzonej przez nasze Biuro Reprezentacji Ruchów Ekologicznych (BRRE) działalności
chcemy informować Was na bieżąco i w związku z tym prosimy Was o jak najszybsze
wybranie Rady Patronackiej naszego Biura (BRRE), w skład której chcielibyśmy aby weszli
przedstawiciele z Ruchów. Zapewniamy, że funkcjonowanie Rady nie bę\Ą dzie zbyt dużym
obciążeniem dla Ruchów, nie będzie się to wiązało z koniecznością odbywania zbyt
częstych zjazdów i narad, pisać zbyt często też nie zamierzamy. Wystarczy nam Wasze
wsparcie moralne, resztę bierzemy na siebie.
Z otrzymanych przez nas środków rozliczymy się przed Radą, czyli Wami co do grosza i
jeśli coś zostanie, to wspomożemy Wasze działania, choć wolelibyśmy tego uniknąć,
bo jak Was znamy, to gotowi bylibyście się o to pokłócić, co rozbiłoby naszą
jedność, która jest przecież tak ważna w obliczu globalnych zagrożeń.
Jednocześnie z pewnym zażenowaniem wyjaśniamy, że skład Biura i regulamin będziemy
zmuszeni ustalić sami, gdyż ze względu na dużą ruchliwość Ruchów nie moglibyśmy
się z nikim skontaktować, chociaż próbowaliśmy, dając ogłoszenie na naszej tablicy.
Tymczasem czas nagli, w najbliższym czasie ma się odbyć ważna konferencja na temat
sposobów ratowania naszej Matki Ziemi.
Uważamy, że w tak ważnej sprawie nie może zabraknąć Waszego głosu dlatego
zdecydowaliśmy się Was tam reprezentować, służąc Wam w ten sposób swoimi
kompetencjami.
Ponieważ uważamy się za ludzi inteligentnych i oczytanych, sądzimy, że nie
przyniesiemy Wam wstydu.
Pozdrawiamy Was serdecznie
Czlonkowie Biura Reprezentacji
Ruchow Ekologicznych (BRRE)
Ponieważ nie jesteśmy pewni, czy ten list traktować poważnie, bo być może jest to
czyjś niecny (może nas) żart, zdecydowaliśmy się nie ujawniać adresu i personaliów
nadawcy, nie chcąc nikogo wprowadzać w błąd. A może kogoś podpisano bez wiedzy i
zgody.? Jeśli ktoś otrzymał podobny list, prosimy o informacje.
Ryszard Mlynarczyk
WiP - Kraków
CYTATY MIESIĄCA
"Lecz któż może wiedzieć, czy z plemienia ludzi, gdzie wszystko jest zmienne
i niewiadome, nie wyjdą znowu drwale z siekierami, ażeby ściąć do korzenia macierz
jodłową na podstawie nowego prawa, w interesie jakiegoś handlu lub czyjegoś
niezbędnego zysku. Jakie bądź byłoby prawo, czyjekowiek by było, do tych przyszłych
barbarzyń- ców poprzez wszystkie czasy wołam z krzykiem: nie pozwalam! Puszcza
królewska, książęca, biskupa, Świętokrzyska, chłopska ma zostać na wieki wieków
jako las nietykalny, siedlisko bożyszcz starych, po którym święty jeleń chodzi - jako
ucieczka anachoretów, wielki oddech ziemi i żywa pieśń wieczności.
Puszcza jest niczyja; nie moja ani twoja, ani nasza, jeno Boża, święta!"
Stefan Żeromski
"Puszcza jodłowa"
"...Wczoraj czytałam o problemie zmniejszania się ilości ptaków śpiewających w
Niemczech. Nasza kultura krok za krokiem niszczy lasy, ogrody, zarośla. Było to dla mnie
bardzo bolesne. Nie o śpiew dla ludzi mi idzie, lecz obraz powolnego i cichego zamierania
tych bezwartościowych, małych tworów natury zabolał mnie tak bardzo, że płakałam.
Przypomniała mi się rosyjska książka prof. Siebera o przejściu Czerwonoskórych do
Ameryki Północnej, przeczytałam to jeszcze w Zurichu. Oni również zostali wypędzeni
ze swojej ziemi przez kulturalnych ludzi, wyparci krok za krokiem. I zapłacili okrutną
cenę.
Jestem naturalnie chora, że mnie to wszystko tak głęboko wstrząsnęło. Albo czy
wiesz? Mam czasem uczucie, że nie jestem właś- ciwie człowiekiem lecz jakimś ptakiem
lub innym zwierzęciem w ludzkiej skórze. Wewnętrznie czuję się częścią ogrodu
dużo bardziej niż członkiem mojego narodu czy partii..."
z listu Róży Luksemburg (1871-1919) z 2.5.1917
w wolnym tłumaczeniu Marcina Stocz- kiewicza z jęz. niemieckiego "Gaja"
Herbst/1990
DONOSY I DONIESIENIA
Pozdrowienia od Klubu Wegetariańskiego ze Szczecina!
12.2.92 Leszek Podzierski (lekarz homeopata, irydolog) prowadził u nas prelekcję na
temat: "Homeopatia - niekonwencjonalna medycyna". Wszystkim zebranym zwrócił
uwagę na żywność i niewłaściwy sposób odżywiania się oraz tego późniejsze
konsekwencje. Nawiązując w swojej prelekcji do wegetarianizmu - przedstawił go w
świetle pozytywnym, jako wzór do naśladowania i akceptacji.
NASZYM CELEM WEGETARIANIZM DLA KAŻDEGO
Spotykamy się w każdą środę o godz. 18.30 w O.K. "SANIGA" (Chopina 22,
71-450 Szczecin).
Zapraszamy!
Informuję, że z uwagi na zupelny brak zainteresowania "Informatorem",
wydawanym przez Klub "Gaja" po wrześniowym spotkaniu ruchu na rzecz praw
zwierząt w Wilkowicach, wydawnictwo to przestaje się ukazywać.
Prosimy nie przysyłać na adres klubu informacji oraz pieniędzy na tę publikację.
Wojtek Owczarz
21.2. Międzyklasówka Wegetariańska i grupa kaliska Federacji Zielonych zorganizowały w
Kaliszu przemarsz antyfutrzarski. Chodziliśmy przez 40 minut ulicami Śródmieścia z
transparentami oraz odczytywaliśmy apel do kobiet przez megafon. Były także ulotki.
Liczba maszerujących osób przekraczała chwilami 40.
Reakcje ludzi różne. Od poparcia (rzadko) do chowania się po bramach pań ubranych w
futra i okrzykach: "W głowach się poprzewracało". Ogólnie było nieźle.
Zero agresji z naszej strony. Wcześniej w witrynach sklepowych pojawiły się plakaty
"Czy twoja mama nosi futro?..."
Jarek Jamroszczyk
Ekologiczną książkę kucharską dla dzieci napisaną w formie obrazków przygotowuje
Maartje Wils (Pr Mariannclaan, 246, 2275 BN Voorburg, Holandia).
ALTERNATYWNE OBCHODY ROCZNICY PRZYBYCIA KOLUMBA DO AMERYKI
W 500. rocznicę przybycia Kolumba do Ameryki około 60 dzieci z Holandii i innych krajów
Europy połączy się ze swymi rówieśnikami w Ameryce w trzech tygodniach "tańca,
gotowania, teatru, muzyki, filmu, malowania i zabaw".
Kontakt jak wyżej.
Informacje o międzynarodowej akcji "Drzew Pokoju" (ZB 30 s. 22) w Europie
można uzyskać od Martiny Kaiser (Wangi, CH-8914 Aeugst am Albis, Szwajcaria).
Akcję Medytacji Pokoju prowadzi PROJECT MEDITATION, Friedensplatz 1a, 4950 Minden,
Niemcy. Organizacja jest szczególnie zaangażowana w działania mogące przynieść
pokój w Jugosławii.
Najnowsza książka znanej działaczki ekologicznej, Joanny Macy, nosi tytuł "WORLD
AS LOVER, WORLD AS SELF" i została wydana przez Paralax Press. Punktem wyjścia
rozważań autorki na temat stanu współczesnego świata i zachodniej kultury jest
buddyjska koncepcja pattica samuppada, współzależnego powstawania wszystkich zjawisk.
Książka zawiera liczne wątki autobiograficzne i stanowi niejako podsumowanie
działalności Joanny Macy jako naukowca i ekologa.
"Yoga Journal" Jan-Feb 1992
Buddyjscy mnisi w Tajlandii przyjmują drzewa do buddyjskiej sangi, aby ochronić
tropikalne lasy zagrożone na równi z lasami tropikalnymi Brazylii. Ubrane w pomaraczowe
szaty drzewa są traktowane jak święte osoby, a ścięcie takiego drzewa uważa się za
czyn równie występny jak zabicie mnicha.
"Global Family Update" Oct-Nov 91
6 x Marek Has
Ostatnio nasila się walka o zachowanie lasów tropikalnych. Jeśli chcesz wziąć w niej
udział, to zapoznaj się ze wszelkimi informacjami dotyczącymi lasów tropikalnych i
poznaj siły, które je niszczą.
Mów o tym wszystkim wokół.
Ludność Penan z Borneo może zamienić swe lasy na zwalone pnie w przeciągu jednego
roku jeśli nie przeszkodzimy temu.
Musimy szybko działać na rzecz tych ludzi aby mieli szansę przeżycia.
Dodatkowych informacji w tej sprawie udzieli:
Rainforest Action Network
301 Broadway, Swite A
San Francisco, CA 94133
USA
Kontaktowe organizacje udzielające informacji dotyczących zagrożeń indiańskiej
ludności wynikających z niszczenia lasów tropikalnych, to:
Cultural Survival
11 Divinity Ave
Cambridge, MA 02138
USA
Survival International - USA
2121 Decatur Place, NW
Washington, DC 20008
USA
2 x Szaman
Piszpunt z grupy "Okres Ochronny" z Wągrowca poprosi o podanie informacji, że
zbierają pieniądze na pomoc dla chorej na raka kręgosłupa Aśki. Chętni mogą
wpłacać na konto: BS WAGROWIEC 1355-2711-4 z dopiskiem "dla Asi".
Z dziennika TV w dn. 27.2. można było się dowiedzieć, że nasze pismo zmieniło nazwę
na "Zielona Przygoda". (Tak w każdym razie głosiła wizytówka pod Pawłem
Głuszyńskim mówiącym o Czorsztynie.) Redaktorowi wydania gratuluję poczucia humoru.
PEPSI PIJĄ LEPSI
Prasa doniosła, że w łódzkich Zakładach Piwowarskich ruszyła właśnie pierwsza w
Europie Srodkowo-Wschodniej linia do rozlewu pepsi-coli do puszek. Piwowarzy planują
wyprodukowanie do 40 mln puszek jeszcze w tym roku. Na razie trwa kampania propagandowa,
m.in. w "Gazecie Wyborczej" ukazały się ogłoszenia z puchą pepsi na całą
stronę.
Przedstawiciele konkurencyjnej coca-coli oświadczyli tymczasem, że ich napój będzie
rozlewany do typowych polskich butelek. Coca-cola zielenieje?
2 x (pr)
Niejaki pan Ziemowit Janowski postawił sobie 40-metrową wieżę radiowo-telewizyjną w
samym środku Bolimowskiego Parku Krajobrazowego (co prawda miejscowość, w której stoi
antena - Bartniki - nie leży formalnie na terenie Parku, jednak w rzeczywistości,
biorąc pod uwagę jej położenie względem Parku, znajduje się w jego centrum). Niby
nic, ale tenże sam pan zamierza wybudować kolejną, tym razem 140-metrową antenę.
Dokładnie mówiąc - antena jest już przygotowana, wystarczy ją tylko postawić. A
najciekawsze jest to, że wszystko robi bez zezwolenia stosownych władz i - zapewne
drobiazg - bez prawnego zezwolenia organów władz ochrony środowiska, a nawet wbrew ich
opinii, sam zaś twierdzi, że 140-metrowy kikut anteny nie przyniesie najmniejszej szkody
temu, bądź co bądź, krajobrazowemu, Parkowi.
Piotr Rylik
W chwili, gdy minister Kozłowski pragnie usprawnić politykę informacyjną swego resortu
powołując do tego celu specjalne biuro prasowe, a także monituje dziennikarzy aby
pisali jak najwięcej o sprawach ochrony środowiska, okazuje się, że rząd w imieniu
nas wszystkich podpisał umowę (30.10.90) z Urzędem Statystycznym EWG (EUROSTAT), w
myśl której nie wolno udostępniać szczegółowych danych o zanieczyszczeniach
powodowanych przez poszczególne zakłady przemysłowe. GUS, który publikował dotychczas
takie informacje w swoich rocznikach, otrzymał zakaz ich udostępniania począwszy od
1990r. - informacje są publikowane z rocznym opóźnieniem. Decyzję o utajnieniu danych
umotywowano tym, iż nie należy zniechcać businessmenów zachodnich do inwestowania w
zatrutym środowisku! Stąd, kiedy znajdzie się jakiś chętny i wybuduje np. piekarnię
obok "ładniutko" wyglądającej fabryczki, okaże się, że chlebek zgrzyta w
ząbkach lub pleśnieje w pięć minut, bo fabryczka emituje super tajne ilości dodatków
"spożywczych". Oczywiście nie zniechęci to tego i innych nadzianych facetów
do dalszego inwestowania. Na pewno nie zrażą się tym, że ktoś ich wpuścił w kanał
pełen ścieków.
(pi)
Na nowej scenie teatru lalek w Rabce odbył się pierwszy Collin Walcott Meeting, z nowego
cyklu imprez, których gospodarzem jest grupa Atman. Nasi przyjaciele sprawili nam miłą
niespodziankę i obok Tosi Krzysztoń i Marka Walawandera wystąpił Słoma! Był film i
muzyka Codony oraz plakaty, czasopisma i ulotki.
Prosimy zainteresowanych udziałem w następnych edycjach CWM, aby dzwonili lub pisali na
adres organizatora: Piotr Kolecki, Miejski Ośrodek Kultury, Nowy Świat 8, Rabka, tel.
77834.
Marek Styczynski
Jeśli sprzykrzyło ci się miasto, to wyrwij w Gorce do Chatki Akademii Rolniczej "U
Metysa". Twój pobyt uświetni brak prądu i wegetariańskie jedzonko.
Położenie: 20 minut czerwonym szlakiem od Schroniska na Turbaczu w kierunku Kiczory.
ZAPRASZAMY!
Metys
Kanada chce dać Rumunii kredyt w wysokości 380 mln dolarów kanadyjskich na rozwój
programu energii jądrowej.
"Będziemy w ten sposób popierać badania nad energetyką jądrową",
powiedział w Bukareszcie kanadyjski minister ds. energetyki Jake Epp. Rumunia buduje w
Cernavoda we współpracy z Kanadą swoją pierwszą elektrownię atomową. Dostarczać
ona będzie 3000 megawatów mocy. Kredyt dany przez Kanadę jest przewidziany na
uruchomienie pierwszych z pięciu bloków.
Axel Horn
tłum. Szymon Spisak
ZABIĆ DROZDA
w holdzie wszystkim umyslnie zabitym ptakom
Któryś od rana budzisz mnie swym śpiewem
Bogu kląskając - chwaląc Go w jego potędze
i mnie małemu umilając
życie
Na sinej nieba zniszczonej powłoce
na tratowanej w bezmyślności ziemi
w wodzie na krzyż co chwilę przelewanej
w lesie zmęczonym i w górach zdeptanych
maleńki ptaszku - męczennikiem zwę cię.
Bóg ci na pewno nałoży czerwone korony
lecz zanim będziesz królem - upieczony w sosie
z gardłem rozdartym, z wywleczonym wolem
zabity będziesz za to, żeś jak On pokochał
boś inny nie mógł żyć na świecie
I co powiedzą ci, co z głosu twego okradli Boga
wtedy, kiedy sami przed Nim staną.
Jozefa Drozdowska
Augustów, 17.04.91r.
EKOVEGA
to sklepik z żywnością dla zdrowia, który:
- prowadzi sprzedaż wysyłkową art. spożywczych i literatury dla wegetarian bądź
ludzi, którzy chcą odżywiać się w sposób zdrowy, naturalny;
- udziela bezpłatnych porad w zakresie żywienia się na sposób wegetariański,
Zaintresowanym naszymi towarami wyślemy naszą ofertę handlową i cennik (przy
jednorazowym zakupie towarów przekraczających sumę 500 tys. zł udzielamy 5% rabatu).
Towar wysyłamy na koszt klienta!
Piszcie do nas (zaadresowana koperta zwrotna + znaczek) na adres:
"EKO-VEGA"
Ranowska 2
71-746 Szczecin
GLOBAL FAMILY
Powstała w 1986r. w Kalifornii międzynarodowa sieć działaczy i grup ekologicznych
GLOBAL FAMILY w chwili obecnej współpracuje z podan 500 organizacjami w 40 krajach, w
tym także z mass mediami tak znanymi jak CNN. Wydaje dwumiesięczny biuletyn "Global
Family Update" , w którym zachęca do organizowania alternatywnych grup
pacyficystyczno-ekologicznych. Poniższy tekst pochodzi z jej ulotki pt. CO MOŻESZ
ZROBIĆ DLA POKOJU?
1. Aktywnie otwórz swoje serce dla innych i szanuj ich odrębność. Ze współczuciem
odnoś się do ich wewnętrznej boskości i jej ekspresji w zewnętrznym świecie.
2. Odsuń od siebie przekonania, lęki i osobiste nawyki, które stwarzają barierę
między tobą i innymi. Poczuj swój związek z całym życiem jako członek jednej
uniwersalnej rodziny.
3. Słuchaj wewnętrznego przewodnika, który prowadzi cię do działań i rezultatów
służących wszystkim ludziom.
4. Bądź żywym wzorem odpowiedzialności, integralności, spełnienia i prawdy w
stosunku do środowiska i wszelkich form życia na Ziemi.
5. Traktuj osobiste i globalne problemy jako możliwości osiągnicia głębszego
partnerstwa z całą ludzkością, Ziemią i źródłem.
6. Wizualizuj, módl się, medytuj, aby przynieść pokój szczególnie dla tych narodów
i obszarów, które uwikłane są w konflikty.
7. Dziel się swoim czasem, talentem i środkami, aby służyć penej pokoju
przyszłości. Stań się aktywnym partnerem GLOBAL FAMILY przyczyniając się do
jedności, miłości i współpracy na tej planecie.
Adres:
GLOBAL FAMILY
112 Jordan Ave, San Anselmo
CA 94960
415/453-7600, USA
Marek Has
NIE TYLKO O FUTRACH
...z kierownikiem lisiej fermy w Zalesiu, Bernardem Faszcza, rozmawiaja Michal
Olszewski i Szymon Buza.
- Może najpierw trochę danych o fermie?
- Na naszej fermie znajduje się dość dużo lisów. Rocznie uzyskujemy ok. 20 tys.
skór, z których ok. 90% trafia za granicę. Eksportem zajmuje się spółka SKIN-POLEX,
cena jednej lisiej skóry wynosi 50 USD. Jak łatwo policzyć uzyskujemy w ten sposób ok.
1 mln USD rocznie. Nie cała ta suma trafia do nas, ponieważ koszt pośrednictwa spółki
jest bardzo wysoki.
- W jaki sposób zabijane są lisy?
- Lisy zabijane są prądem. Trwa to ułamki sekundy tak, że praktycznie lis nic nie
czuje.
- Co sądzi pan o ogólnopolskiej akcji antyfutrzarskiej?
- Wydaje mi się, że niektórzy Polacy chcą się na siłę poczuć Europejczykami, a że
na Zachodzie miała miejsce taka akcja, podchwycono temat i zaczęto również u nas tzw.
"akcje antyfutrzarskie".
- A czy nie uważa pan, że noszenie futer jest nieetyczne?
- Moim zdaniem należy się zastanowić najpierw co dzisiaj jest etyczne. Czy etyczne jest
pozbawianie ludzi pracy? Czy etyczne jest wysunięcie na kandydata do ekonomicznej Nagrody
Nobla człowieka, który wyrzucił "na bruk" 2 miliony ludzi?
- Rówmież myśliwi oskarżani są o brak moralności w związku z uprawianym przez nich
zajęciem.
- Mogę odpowiedzieć na ten zarzut słowami jednego z najsławniejszych polskich
przyrodników i zarazem jej wielkiego miłośnika, Włodzimierza Puchalskiego. Otóż
zapytany o to, jak, będąc miłośnikiem przyrody, może być jednocześnie myśliwym,
odpowiedział: "staram się strzelać prosto w serce". Sam jestem myśliwym i
mogę powiedzieć, że często atakują nas ludzie, którzy o myś- listwie nie mają
zielonego pojęcia. Tacy "papierkowi ekolodzy". Oczywiście łatwo jest ludziom
siedzącym w swoich ciepłych mieszkaniach oskarżać nas o brak sumienia, ale to my
dokarmiamy zimą zwierzynę, to my budujemy paśniki, uprawiamy poletka karmowe itp.
Oprócz tego kandydat na myśliwego musi przejść egzaminy z hodowli i biologii zwierzyny
łownej, etyki, języka łowieckiego, kynologii oraz strzelania. Muszę jednak przyznać,
że wśród myśliwych zdarzają się tacy, którzy nie powinni być z nami.
- Czy chciałby pan dodać coś na zakończenie?
- Uważam, że nie wyczerpaliśmy tematu. Można jeszcze wspomnieć o dość surowych
sądach łowieckich, na których sądzeni są myśliwi łamiący prawo łowieckie. Oprócz
tego jako myśliwy i pracownik firmy futrzarskiej życzyłbym sobie mądrych wrogów,
dysponujących rzeczowymi argumentami, fachowców, którzy nie naciągają faktów pod
swoje fikcyjne teorie, ludzi znających się na rzeczy. A co do lisów i ich skór, to
mogę powiedzieć, że nie można odmienić ich przeznaczenia.
- I tym sakramentalnym stwierdzeniem skończymy naszą rozmowę. Dzikujemy.
c/o "EKO-AGONIA"
Wileńska 27/20
19-303 Ełk
SMUTNA HISTORIA MISIA Z 'CRICOLANDU'
Latem, niedaleko Dworca Głównego w Gdańsku, "rozłożył się"
"Cricoland" - mówiono na to "wesołe miasteczko". Na środku placu
ustawionio klatkę z misiem. Klatkę? Co to jest klatka? Jest to mikroskopijnej wielkości
pomieszczenie, wykonane z połączonych prętów żelaznych, uniemożliwiające
jakikolwiek ruch zwierzęciu, które znajduje się w środku.
Ta "klatka" z misiem stała długo. Obserwowali ją i dorośli i dzieci. Przede
wszystkim - dzieci. (Niech się uczą o rasie panów?). Przykre.
Co było potem? Ktoś coś próbował zrobić, później wszystko umilkło, później
jakaś notka w gazetach, kilka zdań w "Animals-ach". I co? Długo nic.
Właściel "Cricolandu", Ulrich Schubert, postanowił uśpić misia (w związku
z rzekomymi paszkwilami w prasie i TV), z czym wystąpił do MOŚ. Na szczęście nie
doszło do tego i niedźwiadka przekazano za darmo - podrzucono do schroniska dla
zwierząt w Gdyni - Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami. Stamtąd miś pojechał dalej,
trafiając w końcu do oliwskiego ZOO, gdzie zresztą nie został przyjęty, do czasu
zebrania funduszy na wybudowanie specjalnego wybiegu. Na razie miś znów jest w
"Cricolandzie". Tyle mówi notka z "Dziennika Bałtyckiego" ze
stycznia.
Mamy teraz marzec 1992r. Streszczenie w/w notki zawiozłam na wolębyćkowy obóz zimowy w
Elblągu - nie wiem czy to coś dało. Czy cokolwiek nas jeszcze rusza? Wszystko jedno
teraz czy jesteśmy przeciwko umieszczaniu zwierząt w ZOO czy nie. Teraz chodzi o
uratowanie życia kolejnemu misiowi, może nie bdzie tak jak z niedźwiedzicą Magdą.
Po co napisałam ten list? Chodzi głównie o zamieszczenie numeru konta, na które można
wpłacać pieniądze na pomoc dla misia: Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami,
19510-37976-132 PKÓ ó/Gdąnśk.
Może jeszcze na coś nas stać.
Beata Adamczuk
CZY MUSIMY UTONĄĆ W ŚMIECIU
Na kilka miesięcy przed ostatnimi wyborami nieoficjalne sondaże wskazywały, że ok.
20% potencjalnych wyborców chciałoby głosować na wymyśloną przez ankieterów Polską
Partię Ekologiczną. Tę informację o nastrojach w Polsce szybko wykorzystała Polska
Partia Zielonych, ktra zarejestrowała partię-atrapę o tej właśnie nazwie, by
następnie, z nią w koalicji, wystartować do wyborów. Wbrew jednak początkowym
intencjom elektoratu, nikt z tego ugrupowania nie przedostał się do Parlamentu. Na tę
klęskę miała wpływ ewidentna kontrpropaganda, jaką sprawie ekologii urządził lider
Polskiej Partii Zielonych, pan Janusz Bryczkowski w ramach swego telewizyjnego
"okienka" wyborczego. Na widok owego sławnego "zamawiacza" - niemowy,
który przez kilka minut w telewizorze wachlował rękami, mnie się po prostu chciało
śmiać. Ten łysawy, na czarno ubrany "szaman" informował po prostu
publiczność, że naszym "zielonym" w głowach pluszcze ekologicznie
najczystsza woda.
Niestety, głowy "zielonych" - i nie tylko "zielonych" - polityków to
już chyba ostatnie w Polsce miejsce, gdzie ta woda jest czysta: przyglądając się
bowiem, choćby tylko bardzo pobieżnie, przejściu od "późnego komunizmu" lat
80. do "wczesnego kapitalizmu" ostatnich dwóch lat, nie sposób nie zauważyć,
że zatrucie środowiska - zwłaszcza na terenie wielkich skupisk ludzkich - wyraźnie
wzrosło. Cóż z tego, że przerwano budowę elektrowni jądrowej w Żarnowcu, że
spiętrzenie Dunajca pod Nidzicą wciąż się odwleka, i że wskutek recesji przestały
dymić kominy sporej liczby fabryk w naszym kraju.
Centra naszych miast zostały w ciągu zaledwie dwóch lat tak zatłoczone masowo
importowanymi samochodami, że poruszanie się w nich zamieniło się w udrękę: przejazd
na rowerze Alei Trzech Wieszczów w Krakowie wymaga obecnie nie tylko odwagi ale i maski
gazowej, aby nie paść od wytwarzanych na tej głównej arterii Krakowa spalin.
(Skądinąd ciekawe jest, dlaczego ci Wieszczowie nie przewidzieli takiego właś- nie
rozwoju umiłowanego przez nich kraju?) Na nie kończących się bazarach trudno się
przecisnąć zarówno wśród zwykłych śmieci jak i wśród podobnych do tychże śmieci
"bogactw", którymi nasz lud się entuzjazmuje; na dawniej pokrytych zielenią
przedmieściach trawa została już całkiem stratowana (lub wyasfaltowana), by zrobić
parkingi dla nie kończących się rzędów wystawionych na sprzedaż samochodów.
Niewątpliwie dalszy rozwój bdzie oznaczał jeszcze większe nasycenie naszego kraju
masowo wyrabianymi przedmiotami. Co za tym idzie, zrobi się u nas jeszcze bardziej
ciasno, jeszcze smrodliwiej i - pomimo pięknych sklepów - jeszcze obrzydliwiej. Tutaj
chciałbym się zająć samą ideologią planetarnego "zaśmiecania na
wyścigi", która to działalność industrialna ekologom kojarzy się ze zbrodnią,
zaś liberałom ze wzrostem bogactwa i szczęśliwości narodów.
Otóż ustroje, które swą wyższość cywilizacyjną opierały na umiejętności handlu
i pracy, były dobrze znane już w starożytności i wtedy to filozof Platon zauważył,
że prosty lud zwykł przypisywać MARTWYM wyrobom rąk ludzkich cechy metafizyczne. Ta
starożytna obserwacja zachowała w pełni swą trafność i w dzisiejszych czasach: o
tym, jak lud kocha się w szmatkach, świecidełkach i mechanicznych zabawkach można się
przekonać na każdym jarmarku, zaś jego zdolności do kolekcjonowania pieniędzy oraz
pożądania godnych przedmiotów są doprawdy niewiarygodne: moja własna babka, góralka
z Zakopanego, co tydzień kupowała nową, ozdobną chustę na głowę zwaną
"tybetką" - tak że po jej śmierci w jej domu znaleziono blisko dwa tysiące
tych chust!
Znany amerykański psycholog, Erich Fromm nazwał ten ludowoburżuazyjny kult martwych
wyrobów rąk ludzkich nekrofilią (od nekrosśmierć, filia-miłość). W książce
"Wojna w człowieku" pisze on, iż "przejawy orientacji nekrofilnej
istnieją we wszystkich społeczeństwach przemysłowych, bez względu na ich polityczne
struktury (...) Ludzie kochają bardziej urządzenia mechaniczne niż żywe istoty (...)
Uznają dreszcze podniecenia za radości życia i żyją w iluzji, że żyją w pełni
tylko wtedy, gdy mają wiele rzeczy do posiadania i użytkowania".
Według Fromma, przeciwieństwem osób o tendencjach nekrofilnych są bio-file, czyli
ludzie, którzy kierują się miłością do istot żywych. Ponieważ do tych istot
zalicza się nie tylko człowiek, więc biofile w swych poczynaniach częstokroć
stawiają zwierzęta - a nawet rośliny - jako wzór, który człowiek winien
naśladować: Platon na przykład, by zilustrować tezę, że do rządzenia kobiety
nadają się równie dobrze jak mężczyźni, powołuje się na fakt, że suki są równie
sprawne w pilnowaniu stada jak psy; podobnie Chrystus, by wskazać jak mają żyć ludzie,
powołuje się na "ptaki niebieskie, które nie sieją ani orzą" oraz na
"lilie polne, które nie pracują ani przędą, a przecież król Salomon w całej
chwale swojej nie był odziany jako jedna z nich".
Podział na zachowania bio- i nekrofilne jest kluczem do zrozumienia przyczyn zaburzeń o
charakterze ekologicznym na naszej planecie. Jest on też kluczem do zrozumienia samej
istoty podziału na polityczną lewicę i prawicę: na klasyczną lewicę socjalistyczną
składają się bowiem osoby biofilne - takie jak Robert Owen i Karol Marks w XIX-wiecznej
Anglii - u których odrazę wzbudzało upodobnienie się ludzi do bezmyślnych
maszyn-robotów skazanych na wykonywanie przez całe życie zrutynizowanej, wyalienowanej
i dewastującej środowisko pracy. Prawica natomiast - i to wszystkich jej odcieni,
włączając w to ostatnią, PZPR-owską nomenklaturę w stylu pozytywisty Mieczysława
Rakowskiego - chciałaby widzieć świat mechanicznie uporządkowany, pełen rozmaitych
fabryk, fabryczek i majątków ziemskich, gdzie każdy przymuszony byłby do debilnej (ale
za to wydajnej) pracy. W tym idealnym świecie totalnej industrializacji, ludzie pragnący
żyć jak ewangeliczne ptaki niebieskie winni, jak i te ptaki, zdychać z głodu na
szczelnie zabetonowanych ulicach naszych miast - i to znane, "humanistyczne"
marzenie naszego konserwatywnego liberała, Janusza Korwina-Mikke jest najzupełniej
podręcznikowym przykładem sposobu myślenia ludzi opanowanych przez miłość do
trupów.
Tutaj właśnie jest przysłowiowy "pies pogrzebany": na naszej planecie nic nie
zmieni sie na lepsze, dopoki sie nie poxegnamy z populistyczna, pozytywistyczna iluzja,
że szczescie ludzkie można osiagnac poprzez masowe wytwarzanie urzadzen tego
"szczescia" przysparzajacych. Czegóż zatem winna się domagać ta wskazana
przez sondaże, 20% mniejszość, której ambicje i wymagania życiowe przekraczają
granice dzisiejszego "targowiska próż- ności"? Przypatrzmy się najpierw, co
w tym względzie robią inni, zwłaszcza w Europie Zachodniej, do której
chcąco-niechcący musimy się jakoś dopasować.
We Francji, na przykład, obecny minister do spraw środowiska, pan Brice Lalond,
założył ruch "Pokolenie Ekologii", który "ma serce po lewej stronie i
kładzie akcent nie tylko na ochronę przyrody, ale i na społeczeństwo, naukę i
kulturę". Ruch ten ma ambicje "połączyć wysiłki współczesnych francuskich
socjalistów oraz zielonych, zająć aktywną pozycję wobec wciąż pogarszających się
stosunków Północ Południe" (L'Express, 6.4.90).
Spróbujmy zatem naszkicować program, którego realizacją winna się zająć analogiczna
do "Pokolenia ekologii" POLSKA PARTIA PRZYJACIOL XYCIA.
I. W sprawach kultury i oswiaty, skazanych na witkiewiczowska "mechanizacje"
oraz debilizacje należy:
a) ochraniać przed infantylizującym, amerykańskim, modelem "szkół na wzór
przedszkoli", państwowe, programowo ambitne szkolnictwo ogólnokształcące,
charakterystyczne zarówno dla kontynentalnej Europy jak i dla konfucjańskiej Azji -
dobre przygotowanie w zakresie nauk ścisłych eliminuje populistyczne wierzenia w
metafizyczną potęgę maszyn; znajomość zaś historii oraz światowej kultury sprzyja
powstawaniu osobowości autonomicznych, odpornych na powaby prymitywnego konsumpcjonizmu;
b) wbrew aktualnej "liberalnej" tendencji, należy upowszechniać i sponsorować
- choćby i przez Państwo - nie tylko tradycyjną działalność kulturalną oraz
sportową, ale i bardziej aktywne, "spartańskie" formy wypoczynku oraz życia
towarzyskiego;
c) w zakresie wychowania młodzieży przed-szkolnej, należałoby popularyzować
osiągnięcia Szkoły Jeana Piageta z Genewy, która wskazuje, że natłok zabawek,
którymi mamusie z zapałem obdarowują swe dzidziusie, nie tylko nie sprzyja, ale
wyraźnie hamuje rozwój osobowości dziecka. Popularyzacja tej niewygodnej, zarówno dla
rzemieślników jak i sklepikarzy, informacji w sposób samorzutny przyczyniłaby się do
oczyszczenia zarówno naszych sklepów jak i mieszkań z tandetnych zabawek-śmieci.
II. W ekonomii, już teraz trzeba myśleć o tworzeniu czegoś w rodzaju "grup
obywatelskiej samoobrony":
a) w obecnym okresie intensywnej automatyzacji oraz strukturalnego bezrobocia należy
dążyć do tego, by zmniejszającą się ilością pracy robotnicy się dzielili, a nie
konkurowali między sobą o tę alienującą pracę (tak proponuje Brice Lalonde i tego
można by próbować nawet i w Polsce; zasadę dzielenia się pracą oraz wynagrodzeniem
za nią, stosowali niemieccy "Zieloni" w okresie, kiedy otrzymywali wysokie
diety jako członkowie Bundestagu);
b) ograniczyc lichwiarskie zapedy miedzynarodowych karteli bankowych. Banki te bowiem,
poprzez pożyczanie na z góry nie znany dokładnie procent, wymuszają proporcjonalny do
oprocentowań przyrost mającej wartość pieniężną masy towarowej . Przy obecnych
technikach wytwarzania oraz procentach bankowych, już za kilkadziesiąt lat cała nasza
planeta będzie musiała się zamienić w rozmaite towary, a następnie w śmiecie. Banki
sa zatem bardziej niebezpieczne dla xycia na Ziemi niż elektrownie atomowe, które są
tylko pochodną "rozwojowej" działalności instytucji finansowych. By ratować
świat przed "pokojową zagładą" jaką przygotowywują nam te instytucje,
należy dążyć do międzynarodowego potępienia - na wzór potępienia rasizmu - modnej
obecnie w krajach anglosaskich starojudajskiej etyki, według której "narody
wybrane" mają, poprzez pożyczanie pieniędzy zamieniać w swych niewolników inne
narody (V, Moj. 15,6). Tę wyraźnie nekrofilną etykę Starego Testamentu należy starać
się zastąpić biofilną etyką Testamentu Nowego, według której pożyczanie na procent
jest GRZECHEM GŁÓWNYM;
c) w przypadku rolnictwa, którym w Polsce zajmuje się jedna trzecia mieszkańców,
należałoby propagować idee małych i większych kooperatyw, które jak sprawdzono są
ekonomicznie wydajne, a jednocześnie zezwalają ich członkom na sporo wolnego czasu (by
wskazać tu tylko na przykłady nie tylko z Danii i Francji, ale także i z Czecho-
Słowacji). Natomiast jeżeli ktoś po katolicku chce "robić na swoim", to
należy mu koniecznie zapewnić warunki do tego: szybko się on przekona, iż jest swojej
ziemi nie panem, ale niewolnikiem...
d) biorąc za wzór Francję, należałoby wprowadzić (i to dość znaczny) podatek od
luksusu, zwłaszcza za nabywanie i posiadanie przedmiotów, które zatruwają środowisko
oraz ograniczają swobodę po-\A ruszania się współmieszkańców kraju (samochody,
posiadłości ziemskie),
e) należałoby też, wzorem krajów Zachodniej Europy, przywrócić maksymalne ceny
sprzedaży najbardziej podstawowych artykułów spożywczych, tak aby przynajmniej w
zakresie dóbr absolutnie niezbędnych do życia, kupcy nie byli zachęcani do
wykorzystywania swej hegemonii na rynku do klasycznego, "liberalnego" okradania
swych klientów.
III. W zakresie planowania przestrzennego i ochrony krajobrazu należy:
a) w dzielnicach willowych określić minimalny procent zieleni przypadającej na
pojedynczy domek - by uniknąć, tak jak to się często dzieje Ameryce, że właściciele
betonują całe swoje obejście, by lepiej "panować nad ziemią";
b) wzorem Szwajcarii, gdzie od każdego afisza płaci się podatek, wprowadzić podatek od
reklamy, przy czym tę reklamę tak ograniczyć, aby nie zaśmieciła zupełnie miast i
dróg w naszym kraju.
IV. Nalexy takxe zatrzymac samobojcza fale "liberalizmu" w dziedzinie
transportu. Masowy obecnie w Europie transport drogowy należy, przynajmniej w części,
przerzucić na szyny, użycie bowiem kolei przy takiej samej wielkości przewozów jest
wielokrotnie mniej uciążliwe dla otoczenia, zużywa mniej energii, jest bezpieczniejsze
i zdrowsze dla użytkowników. (Ten trend jest już w Europie widoczny: Austriacy i
Szwajcarzy wprowadzili na przykład "umwelttiket" zezwalający na ulgowe
przejazdy koleją. W Polsce za "komuny" transport publiczny był bardzo
rozwinięty i mieszkańcy Ursynowa chyba już dzisiaj dojeż- dżaliby metrem do centrum
Warszawy, gdyby nie zachciało się im zmieniać ustroju. Skutki zaś obecnych zabiegów
"racjonalizacji ekonomii transportu" dobrze widać: ulice i szosy do obrzydzenia
przepełnione samochodami, śmiertelność na drogach przekraczająca 20 zabitych
dziennie, czyli i większa niż na wojnie w Jugosławii.
Naszkicowany tutaj program znalazłby te swoje 20% popleczników w Polsce (zwłaszcza
wśród zagrożonych bezrobociem nauczycieli). Z takim programem możemy też śmiało
"iść do Europy" będąc pewnym, że znajdziemy w niej ludzi patrzących
podobnie na "rozwój" zżerającego naszą Ziemię, liberalnego nowotworu...
Marek Glogoczowski
1) Niektóre kraje - jak na przykład Brazylia - już dawno zwrciły równowartość
pożyczonych w latach 70. pieniędzy. Niemniej jednak tytułem odsetek muszą one oddawać
wierzycielom w coraz większych ilościach produkowane u siebie towary, podczas gdy ich
długi bez przerwy rosną.
2) Starojudajskie przepisy religijne dotyczące zniewalania "obcych" za pomocą
pożyczania im pieniędzy, brzmią następująco: V Moj. 15,6: Gdyż Pan Bóg twój
błogosławić ci będzie, jak ci obiecał, abyś wielu ludom pożyczał w zastaw, ale ty
sam nie będziesz się zapożyczał i dawał zastawu. Będziesz panował nad wielu ludami,
ale one nie będą nad tobą panować. V Moj. 23, 20-21: Nie będziesz pożyczał na
lichwiarski procent twemu bratu, nie będziesz brał odsetek za wierzytelność
pieniężną ani za wierzytelność żywnościową, ani za cokolwiek, za co się bierze
odsetki. Obcemu możesz pożyczac na lichwiarskie odsetki, ale twemu bratu nie będziesz
pożyczał na lichwiarski procent.
CZY NEO-WIP
Chciałbym sprostować niektóre błędy zawarte w tekście St. Górki pt. "Czy
BORE jest złe" (czy neowip jest dobry?) z ZB 32.
1. Ruch "Wolność i Pokój" nawet gdyby chciał, nie mógł wystąpić
przeciwko KOR-owi, bo powstał cztery lata po rozwiązaniu KOR. Nie atakowaliśmy
również marszałka Pisudskiego (zmarł 50 lat przed powstaniem WiP-u).
2. A propos stwierdzenia "neoWiP-owcy z Krakowa zaczynają kąsać rękę, która ich
karmi" - wiem o fakcie karmienia St. Górki w Czorsztynie na koszt Ruchu
"Wolność i Pokój", natomiast nie słyszałem o sytuacji odwrotnej.
3. Janusz Korwin-Mikke nie mógłby powtórzyć "za Musolinim, parafrazując jego
wypowiedź z czasu marszu na Rzym: szliśmy na ekologów czterema kolumnami, a piąta
kolumna była wewnątrz...". Janusz KorwinMikke po prostu wie, że zdanie o pięciu
kolumnach padło w trakcie marszu nie na Rzym, a na Madryt, i nie z ust Mussoliniego (nb.
przez dwa "s"), ale generała Emilio Mory.
CDN
z uściskami
Adam Boryslawski
WiP-Kraków
RECYCLING UBER ALLES
Od niedawna na puszkowanych napojach importowanych z RFN można zobaczyć
charakterystyczny symbol i napis "DER GRTNE PUNKT". Jest to jeden z przejawów
prawdziwej rewolucji jaka ma miejsce w systemie zagospodarowania opróżnionych puszek i
butelek u naszego zachodniego sąsiada. Bowiem od kwietnia ub.r. obowiązuje tam
rozporządzenie rządu w sprawie... zużytych opakowań. Oto jego zasadnicze
postanowienia:
1. Za generalną zasadę uznano, że producent opakowania ma obowiązek jego odbioru i
ponownego wykorzystania (samego opakowania lub materiału, z którego zostało zrobione).
Na sprzedawcy i dystrybutorze (importerze) spoczywa obowiązek dostarczenia opakownia do
producenta.
2. Od 1.12.91 sprzedawcy i producenci mają obowiązek odbioru wszelkich opakowań
zabezpieczających przedmioty przy transporcie, np. palet. Sprzedawcy mogą zorganizować
ich utylizację jeśli chcą uniknąć kosztów transportu z powrotem do zakładu
produkcyjnego. (Utylizacja nie może oczywiście oznaczać wyrzucenia na wysypisko lub
spalenia.)
3. Od 1.4.92 (nie, to nie primaaprilis) klient może wyrzucić opakowanie w sklepie w
którym kupił dany przedmiot. Brzmi to wręcz nieprawdopodobnie, ale po kupieniu
przykładowo pasty do zębów w pudeku, można będzie zostawić wspomniane pudełko na
ladzie, a sprzedawcy nie będzie wolno tegoż pudełka wyrzucić na śmietnik.
4. Od 1.1.93 powyższa zasada obejmie wszystkie opakowania nie nadające się do ponownego
napełnienia. Będą to np. puszki po konserwach i napojach, opakowania po szprejach czy
plastikowe butelki. W dodatku każde z opakowań zostanie obłożone kaucją w wysokości
0,5 DM (a przy objętości ponad 1,5 l 1,5 DM).
Producentom opakowań stworzono jednak możliwość "obejścia" ostatniej z
powyższych zasad. Postawiono jednak warunek - muszą stworzyć alternatywny system
zbiórki opakowań, a jego efektywność nie może być niższa od 50% (a od 1.7.95 od
80%). Oznacza to, że co najmniej co drugie wyprodukowane opakowanie musi podlegać
recyklingowi.
Przemysł niemiecki skorzystał z tej możliwości i w ten sposób powstał Duales System
Deutschland (DSD). Producenci opakowań uczesniczący w tym systemie mają prawo
umieszczać na swoich opakowaniach wspomniane na początku tekstu zielone logo. Jest to
sygnał dla kupującego, że opakowanie należy wyrzucić do osobnego kubła, a następnie
do osobnego kontenera. Kontenery te są opróżniane bezpłatnie, tzn. na koszt
producentów, a ich zawartość jest kierowana do zakładów zajmujących się przerobem
opakowań. Związana z segregacją redukcja ilości "normanych" śmieci oznacza
obniżkę opłat za ich wywóz (nawet o 30%). W RFN jest to całkiem pokaźna kwota.
Można się spodziewać powszechnego udziału producentów w DSD, wymuszonego nie przez
ekologów, ale przez... handlowców (co będzie znacznie bardziej skuteczne). Jest niemal
pewne, że sprzedawcy nie bdą chcieli przyjmować opakowań bez "zielonej
kropki", gdyż na nich spadłaby wtedy konieczność pobierania kaucji i
odpowiedzialność za utylizację opakowań (nie mówiąc o konieczności ustawienia
kontenerów na śmieci w sklepie).
Wszystko to powoduje duży ruch w RFN-owskim przemyśle opakowań. Następuje ich
gwałtowne odchudzanie, przeprojektowywanie aby ułatwić późniejszy recykling,
rezygnacja z materiałów sztucznych na rzecz naturalnych (np. dmuchana kukurydza zamiast
styropianu). Ale o tym przy innej okazji.
(pr)
Ps. Byłoby dobrze, gdyby świadomość tego co dzieje się u naszego największego
partnera handlowego dotarła do naszych producentów i decydentów od ochrony środowiska
(m.in. przed zużytymi opakowaniami)
CYTAT PÓŁWIECZA
"Upadek komunizmu oznacza koniec modernizmu. Tej ery, która rozpoczęła się w
renesansie i rozwijała się przez oświecenie do socjalizmu, od pozytywizmu do
scjentyzmu, od rewolucji przemysłowej do rewolucji informatycznej. Oznacza koniec ery, w
której człowiek uważał, że może wszystko objaśnić i kontrolować, jest końcem ery
ideologii, doktryn, poszukiwań uniwersalnej teorii świata i klucza do dobrobytu"
Vaclav Havel
na Światowym Forum Ekonomistów
w Davos
JAK PISAĆ O EKOLOGII
Jak pisac, aby przekonac do koniecznosci podejmowania dzialan na rzecz ochrony
srodowiska?
Jak z ekologia dotrzec do jak najwiekszej ilosci osob? Jak uatrakcyjnic te problematyke,
uczynic przystepna i zrozumiala dla każdego - rownież dla decydentow naszego życia?
Jakich argumentow użyc wobec palacych papierosy lekarzy, ktorzy już przecież wszystkie
argumenty o szkodliwosci palenia tytoniu znaja?
Jak zwrocilbys uwage najbliższej osobie na koniecznosc ochrony srodowiska, w ktorym
wszyscy żyjemy? Jakich argumentow użyjesz?
- to pytania, na które warto odpowiedzieć, a odpowiedź podpowiedzieć wszystkim tym,
którzy zajmują się informacją i propagandą proekologiczną: zarówno dziennikarzom
jak i uczestnikom ruchów ekologicznych chcących działać skutecznie. Poniższe uwagi
zostały opracowane w Instytucie Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW z wykorzystaniem
uwag z praktyki reporterskiej.
1. UCZCIWIE
Wielokrotnie spotykałem się z opinią, że cel uświęca środki. Dziennikarze
stołecznej prasy chccy "dokopać" jednej z warszawskich elektrociepłowni,
przez lata operowali argumentem, że "wyłącza w nocy filtry". Nie mieli na to
dowodów, a całe ich pisanie okazało się śmieszne wówczas, gdy okazało się, że w
tej właśnie elektrociepłowni obieg spalin uniemożliwia ominięcie filtrów ani ich
"wyłączenie"; awaria filtrów zaś blokuje spaliny, które po prostu muszą
przechodzić przez włączone, działające układy filtracyjne (inna sprawa, że z natury
swej mało sprawne). Dziennikarska rzetelność postawiona została pod znakiem zapytania.
Cel nie uświęca środków. Zawsze powinniśmy dotrzeć do drugiej strony w konflikcie,
poznać jej racje. Operowanie przez kilkanaście lat stereotypem: "góral ma we krwi
niszczenie przyrody" doprowadziło do zaognienia konfliktu między przyrodnikami a
góralami (sprawa TPN), któremu kres - po jedenastu latach - położyła dopiero
interwencja min. Kozłowskiego.
Często emocje biorą górę nad rzetelnym osądem sytuacji. Dotyczy to szczególnie
sytuacji konfliktu, stresu, walki. Pamiętajmy o tym, że nie tylko ważne jest nasze
zwycięstwo (to, aby nie było elektrowni, tamy, składowiska odpadów), lecz również
to, jakich argumentów użyjemy. Ważne, aby były to argumenty sprawdzone, a nasza
wiarygodność nie do podważenia. Wiarygodność nasza i naszego działania.
2. ZE ŚWIADOMOŚCIĄ CELU
Ileż znamy wszyscy tekstów o ekologii, z których dokładnie nic nie wynika. Ileż
mieliśmy w ręku zadrukowanych kartek papieru, które trafiły zaraz do kosza, a nie
pamiętamy już czego dotyczyły. Ileż ulotek, folderów, informatorów? I jakie było
przy tym marnotrawstwo papieru?
Pisząc odezwę, ulotkę, list, tekst na plakacie czy w gazecie - pamiętajmy do kogo on
trafia. Piszmy do konkretnego człowieka - pani Joli, Heńka, pana docenta. Operujmy takim
słownictwem, które dla naszego odbiorcy będzie zrozumiałe. Piszmy tak jak mówimy,
myślimy, czujemy. Nie szukajmy trudnych słów, które nie będą miały innego zadania
poza wykazaniem naszej erudycji. Nie oznacza to oczywiście prymitywizmu językowego,
wprowadzania barbaryzmów i słownictwa z ulicy Ząbkowskiej. Z drugiej strony jednak w
pamięci zarył mi się slogan ukuty przez ZB (tytuł jednego z tekstów o
antyekologicznych jednorazowych opakowaniach produkowanych przez firmę "Tetra
Pack"): "FUCK TETRA PACK". Do zwrócenia uwagi i zapamiętania!
Pamiętajmy jednak o tym, do kogo piszemy. Przypominajmy sobie to co chwilę. I
pamiętajmy o tym, co chcemy osiągnąć.
W jednej z ulotek kierowanych do ówczesnych mocno partyjnych decydentów młodzi
ekologowie żądali wstrzymania pewnej antyekologicznej inwestycji. List ich wzięty
byłby na serio, potraktowany poważnie, z powagą ich argumenty byłyby rozpatrzone,
gdyby nie zapomnieli do kogo piszą i co chcą osiągnąć. Ich celem było przecież
wstrzymanie antyekologicznej inwestycji, list swój zaś zakończyli zdaniem: "Precz
z Komuną!"
Jak postąpiłby autor tego listu, gdyby był "Komuną"? Być może tak jak
wówczas "Komuna". Sprawie nie nadano biegu.
Pisząc pamiętajmy więc do kogo adresujemy naszą informację i co chcemy przez jej
nadanie osiągnąć.
3. PRZYSTĘPNIE
Można napisać jasno, jasno wyrazić swe myśli. W krótkich, nie szczególnie
rozbudowanych zdaniach, wartko. Odbiorca naszego komunikatu (informacji) nie powinien
zwrócić uwagi na formę, nie może zastanawiać się o co w danym zdaniu chodzi i gdzie
jest jego początek, a gdzie koniec. Nie chodzi tu tylko o błędy składniowe, ale o
zbędne tworzenie zdań, z których nic nie wynika (zdolność tę opanowali bezbłędnie
pracownicy ministerialni, niestety). Pamiętajmy, że nie piszemy w próżnię, piszemy do
konkretnego człowieka.
Młodzi reporterzy, gdy oddają swój pierwszy poważny duży tekst, dopracowany i
wycyzelowany, są często proszeni o opowiedzenie o czym on jest. Opowiadają z zapałem,
z przejęciem, roznamiętnieni, ale i zwracając uwagę słuchającego na najważniejsze
ich zdaniem racje, wątki, zdarzenia. Na papierze zaś ich tekst jest miałki, zagmatwany
i niepotrzebnie udziwniony. Wówczas słyszą od swego szefa: nagrałem pańską
opowieść. Tekst jest do luftu, ale spisz pan pańską opowieść z taśmy. To tak
powinno wyglądać.
Pamiętajmy, że piszemy do ludzi. Takich jak my. Chcących dowiedzieć się tego, co mamy
im do powiedzenia. Chcących to zrozumieć, ale pod warunkiem, że w naszej z nimi
rozmowie posługiwać się bdziemy tym samym językiem. Językiem polskim. Językiem
żywym, zwykłym, normalnym. Językiem, jakim posługują się na co dzień. Językiem
docenta - jeśli do niego kierujemy nasz tekst. Językiem kowala, prządki, stoczniowca
(stoczniowca w szczególnym przypadku). Jeśli chcemy użyć słówka
"ekokonwersja" w tekście, który nie jest przeznaczony do "Aury" czy
ZB, wytłumaczmy wpierw, co oznacza ten termin. Dajmy czas na jego przyswojenie (trzy,
cztery linijki tekstu) i znów ponownie go użyjmy jeszcze raz w skrócie go tłumacząc.
Pozwólmy na jego przyswojenie. W przeciwnym wypadku cała nasza praca idzie na marne,
czytelnik przechodzi do następnego tekstu.
Oczywiście, czasami w skomplikowanych sprawach konieczne jest przytoczenie bardziej
skomplikowanych wywodów. Pamiętajmy wówczas, aby używać tak krótkich zdań jak to
możliwe, a między zdaniami dłuższymi, szczególnie po ważnych kwestiach "do
zapamiętania" wprowadzać chwile oddechu (polecam tu "Retorykę
dziennikarską" Walerego Pisarka, nie tylko dla dziennikarzy!). Oddzielając dwie
myśli, dwa wątki, warto stosować akapit.
Piszmy do konkretnego człowieka, który już nam dużo dał: zawierzył nam, że chcemy
mu coś powiedzieć. Ułatwmy mu odbiór naszej informacji, to bowiem my jesteśmy dla
niego, a nie on dla nas.
4. CIEKAWIE
Czy uwierzysz, że i o lasach tropikalnych można napisać tak, by do końca tekstu
wytrwała osoba o nie najwyższym wykształceniu i niespecjalnie rozwiniętych
zainteresowaniach, a po skończonym tekście jeszcze go poleciła swym znajomym? Czy
uwierzysz, że można zrealizować film ekologiczny (słyszysz już to ziewanie, prawda?),
o którym będzie głośno, a podczas emisji jeszcze oglądalność telewizji wzrośnie o
kilka procent? Czy uwierzysz, że z ekologią można wejść do prasy wielkonakładowej i
to właściwie bez "żerowania na sensacji"...?
Uwierz, że jest to możliwe. Znajomi dziennikarze "Ekopuka" ewidentne skandale
ekologiczne opisywali w jednym z "pism dla kucharek" bagatelizowanych przez
tych, którzy zapominają, że pisma te mają dziś milionowe nakłady ("Kobieta i
Męczyzna" właśnie przekracza milion nakładu, do granicy tej zbliża się
"Poradnik domowy"). Po tym opisaniu nadeszło kilkadziesiąt listów w
poruszanej sprawie (handel wykradanymi z gniazd rzadkich ptaków jajkami), a o sprawie
mówiły nawet dwie panie jadące autobusem ze Śródmieś- cia na Pragę.
Można zrobić ciekawy, pazerny wywiad z ministrem ochrony środowiska, ciekawie napisać
o szwedzkopolskiej współpracy w ochronie środowiska, o zainstalowaniu linii do
odsiarczania węgla, o wegetarianizmie, zdrowej żywności, a nawet decyzji Trybunału
Konstytucyjnego.
Wśród dziennikarzy rozpowszechnione jest pojęcie "leadu". Po
"leadzie" rozpoznaje się, czy tekst wart jest uwagi. Po "leadzie"
kwalifikujący tekst do druku wie, czy wart jest on umieszczenia na pierwszej czy na
ostatniej stronie pisma. "Lead" to kilka pierwszych zdań, które można wybić
grubszą czcionką. "Lead" przykuwa uwagę lub zniechęca".
PRZYKŁAD I (początek tekstu) "Od wielu lat trwa zakrojona na szeroką skalę
międzynarodowa bilateralna współpraca mająca na celu bliższe kontakty dwustronne
między Polską a F. w rozwijaniu ważnych i istotnych zarówno z polskiego jak i z
f-skiego punktu widzenia zagadnień w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego..."
PRZYKŁAD II (początek tekstu): "Niestety, jak twierdzi konsul Kowalski, nie
dostaniemy ani złotówki. Ani złotówki nie dostaniemy na to, aby poprawić stan
środowiska, w którym żyjemy. Czy skończy się na obietnicach składanych od lat na
wyrost, a teraz - jak się okazuje - bez pokrycia?"
W gazecie tekstów jest wiele, twój czas jest ograniczony, twoja percepcja również.
Który z tych dwóch tekstów chcesz czytać dalej, a który odrzucisz?
5. DOGŁĘBNIE
Ważne jest to, aby temat, w którym zabieramy głos był nam znany "od
podszewki". Nie chodzi o to, aby napisać koniecznie wszystko, co wiemy, ale o to,
aby każde zdanie niosło ze sobą głębszą treść, którą przy innej okazji możemy
rozwinąć. Chodzi o to, abyśmy wiedzieli o czym piszemy. Abyśmy punktowali (znów slang
dziennikarski) sprawy ważne, kwestie istotne. Abyśmy wiedzieli co jest ważne. Abyśmy
sięgneli do korzeni sprawy, przewertowali wszystkie dostępne materiały, przeprowadzili
rozmowy ze wszystkimi zainteresowanymi.
Tekst "z klasą" to tekst bez potknięć, powierzchownych utartych sądów,
niezweryfikowanych opinii. To tekst, po którym widać, co autor chciał nam powiedzieć i
dlaczego. Tekst głęboki wcale nie jest tekstem ze zdaniami na pół strony. Odpowiada on
po prostu na wszystkie pytania, jakie czytelnikowi mogą nasunąć się podczas czytania
(jakie pytania się nasuną możemy w przybliżeniu przewidzieć znając nasz tekst i
stereotypy istniejące już w umyśle odbiorcy!!!).
6. KONKRETNIE
To znaczy bez dętych mów, taniego moralizatorstwa, wciąż pamiętając co chcemy
przekazać. Filozofia ochrony przyrody w tekście przygotowanym dla masowego odbiorcy
powinna z tekstu tego wynikać w ostatecznej tekstu tego wymowie (bardzo ważne jest też
to, aby - o ile to możliwe - do ostatecznego wniosku doszedł czytelnik sam, my możemy
mu tylko w tym pomóc). Znów przykłady, które to zilustrują:
PRZYKŁAD I: "Filozofia ochrony przyrody przyjęta przez Ministerstwo Ochrony
Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa po zmianach na stanowisku szefa resortu,
przewiduje zakrojoną na szeroką skalę reformę podejścia do spraw ochrony zasobów
przyrodniczych. Zgodne jest to z wytycznymi nr 15/46/B-45 z 28 marca 1990 r. Zasadne
stają się też postulaty społeczne. Wychodząc im naprzeciw podjęto szereg decyzji
zmierzających do polepszenia funkcjonowania kontroli przestrzegania zasad ochrony
przyrody".
PRZYKŁAD II: "Schwytany ostatnio w Bieszczadzkim Parku Narodowym kłusownik Jan Sz.,
lat 49, stanie 17 kwietnia przed Kolegium ds. Wykroczeń. Jeszcze niedawno zostałby
uniewinniony. Legitymacja Polskiego Związku Łowieckiego nie ochroni go: jego wina
została dowiedziona, nie ma też możliwości odwołania się do dotychczas wszechmocnych
protektorów. Dyrektor BPN czuje się mocniejszy po ostatnich zmianach w Warszawie".
Który z powyższych tekstów jest ciekawszy, który lepiej zapamiętamy, który zaważy
na naszym postrzeganiu "filozofii ochrony przyrody"?
Konkret liczy się nie tylko w wymiarze liczb, danych, dat, nazwisk. To wszystko ulega w
pamięci naszej zatarciu. Z pierwszego przykładu nie pamiętamy już numeru wytycznych
ani o co tak właściwie chodziło, poza tym, że znów coś ktoś o tej ekologii. Z
tekstu drugiego nie pamiętamy jak nazywał się sprawca, ile ma lat i kiedy odbdzie się
rozprawa, tylko że wreszcie każą za strzelanie do jeleni w parku narodowym (zauważmy,
że w tekście nie było mowy o jeleniach), że już czerwoni sobie nie robią polowań w
parku (to wniosek zagorzałego antykomunisty lub mieszkańca woj. krośnieńskiego), że
koniec pobłażania ze strony Ministerstwa (to wniosek bardziej uważnego czytacza w
dodatku wyrobionego w tej tematyce). Bądźmy konkretni!
7. AKTUALNIE Tekst o tym, że na Śląsku stan środowiska jest niezadowalający może
dziś zainteresować już tylko czytelnika we Francji czy w Hiszpanii. My to już wiemy.
My wiemy, że jest źle. Dla nas ważne są informacje nowe. A więc np. o tym, że już
udowodniono wpływ na zdrowie dzieci i to kto udowodnił i dokładnie do jakich wniosków
doszedł. Dla nas ważna jest informacja, która wnosi coś nowego. Oczywiście, można to
wykorzystać do przedstawienia szerszej "filozofii ochrony środowiska" i
sytuacji na Górnym Śląsku, ale powtarzanie w kółko tych samych rzeczy prowadzi do
znieczulicy. Szczególnie, jeśli nie widzimy tu naszej roli, naszego miejsca,
możliwości naszego działania.
O katastrofie czarnobylskiej można dziś napisać tomy powtarzając wciąż te same
informacje, lecz taki tekst nie znajdzie niestety uznania ani kolegium redakcyjnego
kwalifikującego teksty do druku, ani czytelnika przerzucającego strony w poszukiwaniu
"czegoś ciekawego". Interesujące mogą natomiast wydać się dla niego
konkretne informacje o stowarzyszeniu pomocy dzieciom z Czarnobyla. O samej katastrofie on
wie bowiem już tyle, ile mu potrzeba (ile jest w stanie przyswoić), teraz nie trzeba go
już namawiać aby zajął się tą sprawą, tą informacją, tą gazetową stroną, lecz
wskazać nowe informacje: co dzieje się dziś w Czarnobylu, jak wygląda dziś sprawa w
okolicznych szpitalach, co dziś się robi w tej sprawie?
Nie piszmy wciąż o 27 regionach ekologicznego zagrożenia, jeśli naszej pracy nie
kierujemy w stronę odbiorcy francuskiego czy amerykańskiego.
Nie piszmy o tym, co wydarzyło się kilka lat temu i zaryło się w powszechnej pamięci.
Powtarzanie tych samych informacji bez nowych wątków jest niestety dla odbiorcy nudne.
On to już wie.
8. KONKLUZYJNIE
Nasze wywody muszą do czegoś doprowadzić. Najlepiej, jeśli do wniosku końcowego
dojdzie sam czytelnik, wówczas będzie to JEGO wniosek i wniosku tego będzie on bronił
jak swego, przekazywał w rozmowach dalej, a taka "szeptana propaganda" jest
najskuteczniejsza.
Czytelnik może dojść do wniosku, że znów przeczytał kolejny tekst o ekologii,
kolejny tekst o tym, jak to jest źle. Może też dojść do wniosku, że w tym kraju jest
niezły bałagan, a nikt nad niczym nie panuje. Może dojść do wniosku, że coś się
robi albo nic. Pamiętajmy, po cóż pisaliśmy nasz tekst, o czymś chcieliśmy przecież
naszego odbiorcę przekonać. Czy doszliśmy wspólnie z naszym czytelnikiem do jakiegoś
wniosku? A może tylko pisaliśmy sobie a muzom?
Nie chodzi o wykładanie kawy na ławę, kończenia tekstu zdaniem: "Jeśli się nic
nie zmieni, będzie źle". Do tego wniosku musi dojść czytelnik sam, jeśli wniosek
ten zgodny jest z naszym założeniem, z założeniem tekstu.
9. PRZEDSTAWIAJĄC ROZWIĄZANIA PROSTE, MOŻLIWE DO ZASTOSOWANIA PRZEZ CZYTELNIKA
Co czytelnik może zrobić po przeczytaniu tekstu o ekologii? Od jego reakcji po
zakończeniu czytania zależy, czy jeszcze sięgnie po ekologiczny tekst, ekologiczną
informację. Pamiętajmy, że zarzucony informacjami o tym jak jest źle, poczuje się
zredukowany do roli malutkiego trybika ogromnej maszyny. On przecież nic nie może, to po
cóż będzie czytał o tej ekologii. Od tego jest ministerstwo i ci wszyscy zieloni.
A przecież pisząc o związkach ekologii z ekonomią można mu zasugerować, by swe
oszczędności już wkrótce złożył w banku, który jemu da przyzwoite odsetki, a
inwestujcym w ekologię preferencyjne kredyty.
A przecież pisząc o zatrutej żywności można zasugerować mu możliwe do podjęcia
przez niego działania. Podobnie jak w przypadku hałasu, spalin samochodowych (rower,
komunikacja miejska), leków (medycyna niekonwencjonalna)...
Cytelnik powinien czuć, że i on coś może. Może się podpisać na liście protestu,
może wysłać swą opinię, może nie kupować barwionych soków, może kupić lodówkę
zwracając uwagę na zużycie przez nią energii, może zainteresować się sprawą
poruszoną przez dziennikarza i śledzić jej dalsze losy. Może nawet zainteresuje się
szerzej ochroną środowiska, sięgnie po książki i zrewolucjonizuje pracę swego
zakładu przemysłowego żądając od speca od środowiska jakichś danych...
Nie można czytelnika zostawiać z rozłożonymi rękami.
10. ROZBUDZAJĄC ZAINTERESOWNIA ODBIORCY
Warto nie tylko, aby czytelnik nie rozłożył rąk, ale by zaczął działać, szperać,
szukać następnych informacji. Aby zainteresowaniem tym zarażał innych. Aby po jednym
tekście zwrócił uwagę na kolejny, kupił "Aurę", zaprenumerował ZB,
włączył telewizor na program o ochronie środowiska, który go zaciekawi, wreszcie
zaczął działać.
Znam pewną sympatyczną wegetariankę, radykalną działaczkę ruchu ekologicznego,
która zielone ekologiczne okulary włożyła po jednym jedynym tekście, który
przeczytała w młodzieżowym tygodniku. Dla dziennikarza - zapomniałem dodać, że ja
byłem tego tekstu autorem - nie ma większej satysfakcji. Hej, Zuzo!
Reguły, które powyżej przedstawiłem zawarłem właśnie w pracy dyplomowej o
narzędziach skutecznego komunikowania w ochronie środowiska, propagandzie
proekologicznej, od lat też te mechanizmy "sprawdzam w praniu" w reportażach,
publicystyce, w "Encyklopedii życia", której jestem współautorem. Czekam
też na wszelkie pytania, uwagi i spostrzeżenia, które nasuną się po lekturze
powyższego tekstu.
Eryk Mistewicz
NIE TYLKO CZORSZYN
Czorsztyn przez wiele lat był symbolem. Symbolem ingerencji człowieka w potężne
prawa natury, bagatelizowania tych praw. Symbolem technokratycznego podejścia do
środowiska. Symbolem lekceważenia opinii publicznej, ruchów obrońców przyrody,
wreszcie nie liczenia się ze zdaniem lokalnej społeczności.
Mieli rację profesorowie występujący w obronie Pienin, mieli rację ludzie nauki w
latach 60-tych piszący w tej sprawie petycje, listy protestu. Mieli też rację
mieszkańcy Czorsztyna, Łapszy, Sromowców występujący wówczas, w latach, gdy
rozpoczynano prace przygotowawcze do tej budowy, protest swój - na tyle, na ile wówczas
było to możliwe - nagłośniając.
Mieli też rację uczestnicy akcji "Tama - tamie", gdy nazwali czorsztyńską
budowę Pomnikiem Głupoty Komuny. Porównywali ideę budowy zbiornika na Dunajcu do
pomysłów odwracania biegu syberyjskich rzek. Gigantomania projektantów, zupełne
pominięcie praw środowiska, wreszcie totalitarne ograniczanie dyskusji na temat Zapory
przez wiele dziesiątków lat, doprowadziło do nazwania tej budowy Pomnikiem Głupoty
Komuny. I zupełnie słusznie.
Nikt patrzący przez zielone, ekologiczne okulary na otaczający świat nie powinien był
przyzwolić na to, co stało się w dolinie Dunajca. Czorsztyn jeszcze raz potwierdza
tezę o słabości instytucji ochrony środowiska w naszym kraju, ale też i o słabości
ruchu ekologicznego, o wewnętrznych podziałach, niemożności koncentracji
rozdrobnionych sił. Czorsztyn potwierdza naszą słabość, rozbicie i małą
skuteczność.
O ileż skuteczniejsza byłaby akcja "Tama - tamie", gdyby odbyła się jeszcze
przed kilkoma laty? Czy po takiej akcji doszłoby do przegrodzenia Dunajca? Czy dziś
prace na tej budowie trwałyby nadal? Oczywiście, trudno winą za taki stan rzeczy
obarczać dopiero rodzący się od kilku lat masowy ruch ekologiczny, ale jest chyba
jasne, że protest ten w swym ogólnopolskim wymiarze jest o dziesięciolecia spóźniony.
Trochę jest dziś próbą sił, trochę licytacją dobrych chęci, trochę polityczną
kartą, którą się zagrywa nie zawsze wiedząc, pamiętając o co tak właściwie toczy
się gra i o co w Sprawie Czorsztyńskiej tak naprawdę chodziło i chodzi.
Dziwnie się czuję słuchając tego, że najbardziej radykalni organizatorzy
czorsztyńskich protestów stracili dziś kontakt z rzeczywistością. Dziwnie się czuję
słuchając i czytając, że dla ludzi, którzy zaangażowali w obronę Pienin swój czas,
swoje siły, swe serca, nie jest już tak bardzo ważna sprawa zagospodarowania całego
terenu Parku, zabezpieczenia przed zgubnym wpływem tego, co już tam nasi dzielni
budowniczowie - wodniacy potworzyli, stworzenia systemu gwarancji dla ekologii tego
regionu. Zastanawiam się czy emocje - narosłe wokół tej sprawy od wielu
dziesięcioleci, od wielu dziesięcioleci tłumione - nie ograniczają dziś zdolności
racjonalnego myślenia, a subiektywny osąd nie utrudnia obiektywnego przyjrzenia się
Sprawie (piszę "Sprawie" dużą literą, bo nie polityczne spory czy retoryczne
figury w sporze czorsztyńskim są tak naprawdę ważne, lecz sama Sprawa Zapory i
przyległych terenów).
Racjonalny protest - którego dziś jak na lekarstwo - ma tę wyższość nad nie
uporządkowanym emocjonalnym krzykiem, że dziś jest cichszy, lecz skuteczniejszy.
Racjonalny protest to operowanie argumentami, odpieranie ataków i obrona własnego
stanowiska, ale też szacunek dla przeciwnika i stwarzanie mu pola manewru, aż do
stwarzania możliwości honorowego złożenia broni.
Racjonalny protest ma tę wyższość nad romantycznymi zrywami, które my, Polacy, tak
uwielbiamy, że prowadzony jest wytyczoną drogą, precyzyjnie, racjonalnie właśnie.
Ogromnym niebezpieczeństwem jest dziś to, że sama Sprawa Czorsztyńska schodzi na plan
dalszy, a na czoło wysuwają się nie zaspokojone ambicje jednostkowe czy wybuchy
politycznych aspiracji.
Czorsztyn dziś, po przegrodzeniu koryta Dunajca, przestał być kwestią
"kto-kogo", "w tę - we wtę". Jest klęską polskiego ruchu
ekologicznego. Jest klęską naukowców interweniujących w tej spraww latach 60-tych.
Jest klęską spo-\A łeczności lokalnej zaangażowanej niegdyś przeciw, a dziś - jakby
zagubionej - opowiadającej się za Zaporą. Jest klęską i wyrzutem sumienia zarówno
statecznych organizacji ochrony przyrody, radykalnych proekologicznych grup
młodzieżowych, jak i wywodzącego się z ruchu ekologicznego nowego ministra ochrony
środowiska. Rzucając się na sprawę czorsztyńską właśnie dziś, angażując w tę
sprawę naszą energię, nasz zapał, wyrazimy nasze zdanie, uspokoimy sumienie, ale czyż
jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek więcej? Nawet jeśli ciężarówki ruszą na
pikietujących drogę, a minister Kozłowski przestanie pełnić swą funkcję po kolejnym
jego poparciu dla "anarchistów i wywrotowców" i próbie znalezienia modus
vivendi...?
Czorsztyn nie może stać się dziś polityczną przepychanką, wentylem bezpieczeństwa
dla ujęcia energii ruchów ekologicznych. Wmanipulowanie ekologów w rozgrywki grup
interesów, wykorzystanie naszej energii, zapału, pogłębienie podziałów, które już
dzisiaj paraliżują wiele posunięć i wprowadzenie podziałów nowych - jest realnym
niebezpieczeństwem. Jeszcze kilka lat temu, przed przegrodzeniem Dunajca mogliśmy
zadziałać tak, jak zadziałaliśmy w sprawie Żarnowca. I pewnie byśmy wygrali. Dziś,
gdy zapora ta "stała się", a realna jest groźba przerwania tamy, runięcia
masy ziemi i wody i nagłe zatopienie całego terenu poniżej zapory, sprawa nie jest już
tak jasna jak byłaby jeszcze kilka lat temu. Konieczne jest rozważenie wszystkich
argumentów, a przede wszystkim szerokie otwarcie oczu. Może się bowiem okazać, że nie
dość, że ekologia w całej tej kwestii ustępuje miejsca polityce i politycznym sporom,
to jeszcze straciliśmy z oczu inne sprawy wokół.
Nie nadrobimy straconych dziesięcioleci. Nie przeniesiemy się na początek wieku, gdy
tworzono projekty, ani później - gdy zdecydowano o rozpoczęciu budowy. Nie znaczy to,
że trzeba tę budowę bezwzględnie, w tym zakresie jak dziś, kontynuować. Jest ta
budowa hańbą dla polskiej przyrody podobnie jak hańbą dla polskich planistów,
hydrotechników, inżynierów. Również - choć w innym wymiarze - polskich ekologów.
Oby nigdy więcej podobna rzecz nie miała na naszej ziemi miejsca. Obyśmy mieli uszy i
oczy szeroko otwarte.
Arkadiusz Jordan
PRZEZ KIESZEŃ DO SERCA
Uprawnienia samorządów lokalnych dają spore możliwości w dziedzinie ochrony
środowiska, nie dając, niestety, żadnych gwarancji wykorzystania tego potencjału.
Autorem kilku projektów możliwych do realizacji właśnie na szczeblu samorządu jest
geolog z chrzanowskiego muzeum, pan Piotr Grzegorzek.
Pierwszy z nich dotyczy problemu składowania śmieci i przewiduje założenie sieci
osiedlowych, "przenośnych" punktów skupu surowców wtórnych. W ten sposób
ich pozyskanie i odpowiednie posortowanie nie byłoby zdane jedynie na dobrą wolę i
świadomość ekologiczną mieszkańców, ale także na przyziemną, lecz ileż
skuteczniejszą chęć uzyskania drobnego dochodu. Te odpady, na które nie ma aktualnie
popytu (np. stłuczka szklana), a z pewnością będą kiedyś potrzebne, można
składować w nieużytkowanych pomieszczeniach gospodarczych. Przy tychże punktach
mogłyby funkcjonować mini-kompostownie. Spełniać tę rolę winny hermetycznie zamykane
kontenery o podwójnych ściankach, formatem nie odbiegające jednak od tych stosowanych
obecnie do wywozu śmieci. Sam proces kompostowania odbywałby się bowiem na miejscu,
lecz potem surowiec musiałby być odwieziony do miejskiej sortowni kompostu. Oczywiście
ewentualna obsługa takiego punktu wymaga zatrudnienia kilku osób, pracujących np. po
kilka godzin na każdym osiedlu.
Pomysł ten wydaje się być lepszy od wpychanej nam z podejrzanym entuzjazmem technologii
spalania śmieci (por. ZB 12/91 - "Spalarnia odpadów po francusku"). Szkic
projektu wywołuje złudę olbrzymich kosztów jego realizacji, nie zapominajmy jednak o
stale ponoszonych opłatach za tradycyjny wywóz i składowanie śmieci na wysypiskach
(zwłaszcza jeśli te ostatnie znajdują się na terenie innej niż zainteresowana,
jednostki administracyjnej), szkodach ekologicznych z tego tytułu oraz o niewątpliwie
estetycznym krajobrazie naszych osiedli z przeładowanymi i cuchncymi pojemnikami.
Interesujący jest też pomysł na oczyszczanie ścieków w małych osiedlach i wsiach,
szczególnie tam, gdzie doprowadzając wodociągi zapomniano w zapale o drobnej sprawie
kanalizacji. Zamiast ciągnącej się latami budowy mało efektywnych, kosztownych
oczyszczalni, można by wykorzystać naturalną zdolność do oczyszczania miejscowych
potoków, które i tak są zwykle zanieczyszczone w całym biegu ściekami wpuszczanymi
"na dziko". Należałoby wtedy doprowadzić ścieki do potoku, a w jego górnym
lub środkowym biegu utworzyć serię stawów osadowych, które spowolniwszy nurt cieku
umożliwią samooczyszczenie na wysokości 3. - 4. z 10 progów. Wspomniane stawy można
skojarzyć z oczyszczalnią trzcinową lub użyć biologicznych środków
przyspieszających tempo rozkładu.
Warto też wymienić projekt p. Grzegorzka zakładający, aby nie wywłaszczać - jak
dotychczas - właścicieli z terenów, na których powstają rezerwaty, lecz opłacać ich
za utrzymanie pożądanego na tych obszarach stanu (bez prawa zmiany rodzaju użytkowania
terenu).
Przykrą regułą stało się, że niekonwencjonalne propozycje ochroniarskie nie
doczekują się nawet próby opracowania techniczno-finan- sowego i wędrują na półkę
z napisem "science-fiction". Może jednak przynajmniej wpuszczenie ich na
giełdę informacji stanie się impul- sem do bardziej twórczego podejścia lub próby
zastosowania - może z mo- dyfikacjami - w jakiejkolwiek for- mie.
Michal Pierzchala
Notatkę sporządziłem na podstawie dwóch wywiadów przeprowadzonych przeze mnie z p.
Grzegorzkiem.
Niestety pomysły ekologówamatorów nie zawsze nadają się do realizacji. Przykładem
mini-kompostownie czyli "hermetycznie zamykane kontenery o podwójnych
ściankach". Otóż w hermetycznie zamkniętym kontenerze nastąpiłaby beztlenowa
fermentacja śmieci, czemu towarzyszy wydzielanie m.in. metanu i dwutlenku węgla (o
odpowiednim zapachu nie wspominając). Sądzę, że nawet podwójne ścianki mogłyby nie
wytrzymać wewnętrznego ciśnienia gazów, a nawet nie chcę myśleć co by się działo
po otwarciu kontenera z taką "zgnilizną". Dlatego też większość
kompostowni wykorzystuje proces fermentacji tlenowej. Taki sam proces zachodzi też w
ogrodowych pryzmach kompostowych. Prowadzenie procesu fermentacji beztlenowej wymaga
natomiast skomplikowanych instalacji umożliwiających np. odzysk powstającego biogazu.
(pr)
KORZENIE KRYZYSU EKOLOGICZNEGO
Nie zgadzam się z diagnozą przyczyn kryzysu w ruchu ekologicznym prezentowaną w ZB
32 przez Janusza Korbela, wspartą autorytetem Wojtka Eichelberga (ekologia strachu). Za
przyczynę kryzysu uważają oni "niedoskonałą" postawę samych uczestników
ruchu, tj. "lansowanie siebie przeciw innym", pokazywanie "ego
grupowego" itp. mniej lub bardziej subiektywne rzeczy.
Porównałbym to do sytuacji much w smole, które za główną przyczynę niemożności
wzlotu uważałyby... inne muchy, a nie - smołę. (Ja też jestem taką muchą w
smole...)
Otóż - choćby nie wiem jak się zjednoczył obecny ruch Zielonych, to i tak niewiele by
zrobił, bo jest nas za mało. Te frustracje w ruchu biorą się często stąd, że nasze
marzenia rozmijają się z rzeczywistością: tak naprawdę to nie więcej niż kilka
procent społeczeństwa w ogóle interesuje się ideami Zielonych, nie mamy pieniędzy na
działalność ani na propagandę, nie ma nawet dostatecznej liczby zaangażowanych ludzi.
To jest ta SMOŁA, w której grzęźniemy, i na którą nie ma się co obrażać. Ona
istnieje obiektywnie. O Zielone idee trzeba jeszcze długo powalczyć.
I jeszcze jedno - pochwalam pozytywną różnorodność, konkurencję propozycji: ten
świat nie został jeszcze do końca stworzony, trzeba dać szansę wszystkim pozytywnym
ideom. I dlatego niezbędne jest nawet pokazywanie tzw. "grupowego ego", które
tak naprawdę jest tylko naiwnym marzeniem o lepszym świecie, wyrażanym stosownie do
roli jaką pełnimy w przygodzie zwanej ŻYCIEM.
Vegetujący na marginesie
Zielonej Łączki
Krzysztof Żółkiewski
*) naiwność - wiara w to, że DOBRO
może zwyciężyć ZŁO - bądźmy naiwni.
SZANUJ ZIELĘŃ
Po raz kolejny jesteśmy świadkami anomalii klimatycznych - kolejna zima - o
charakterze jesiennym i w perspektywie - wczesna wiosna. Wiosna, która eksploduje
zielenią i nowym życiem. Wiosna, którą my - ludzie - skutecznie i bez krzty
współczucia obrabujemy z jej piękna i powabu. Jakże często widzimy całe rodziny,
które przy okazji wiosennych spacerów łamią bazie, brzozowe gałęzie i zrywają
pierwsze kwiaty. Katastrofa zaczyna się na Wielkanoc - wtedy to ranione i zabijane są
tysiące krzewów i drzew wierzbowych, niszczone dla ich piękna, które potrwa tydzień,
dwa i zniknie. Drzewa i krzewy pozostaną okaleczone, a nikt z nas, istot wyższych nie
pomyśli nawet o roli, jaką te rośliny odgrywają w ekosystemie, o ich znaczeniu dla
zwierząt i owadów, o ich życiu. Dla zaspokojenia chwilowej ciekawości czytających te
słowa podam kilka faktów, dla których powinniśmy dbać o to, by wszystko co zielone
istniało nadal - na przykładzie bazi - czyli wierzb.
1. Wierzba jako taka żyje i odczuwa na swoim poziomie wibracyjnym i nie mamy żadnego
prawa robić jej krzywdy li tylko dlatego, że o czymś nie wiemy lub czegoś nie widzimy.
2. Wierzba jest rośliną, która daje pierwszy liczący się pożytek pszczołom i innym
owadom, który powoduje wzmocnienie się pszczelich rodzin, co rzutuje na ich dalszą
siłę, a w efekcie na miód, pyłek, propolis etc. oraz na wysokość plonów sadowników
i plantatorów.
3. Zarośla wierzbowe jak wszystko, co zielone daje nam tlen - ale my ludzie sukcesu tlenu
nie widzimy - a więc problem niedotlenienia naszych miast - po prostu nie ma!
4. Ziemia przerośnięta korzeniami wierzby znacznie dłużej utrzymuje wodę (której
brak możemy już niedługo zacząć odczuwać), a także znacznie szybciej rozkłada
zanieczyszczenia - co już na Zachodzie jest wykorzystywane do budowy oczyszczalni
ścieków na bazie zarośli wierzbowych, trzcinowych etc.
5. Zarośla wierzbowe są dobrymi remizami dla ptactwa, a także zapobiegają erozji gleb.
Dużo by jeszcze mówić i pisać na ten temat, ale tu nie miejsce na takie rozważanie. A
co nam pozostaje: pokazać samym sobie, że zostało w nas trochę współczucia dla
świata roślin, a przez niego dla nas samych. I jeszcze jedno - skoro już wybierzemy
się na bazie, idźmy z sekatorem i pokażmy naszym dzieciom jak to robić bez łamania i
niszczenia, a gdy chcemy wprowadzić je w świat roślin i pobawić się w nauczyciela
biologii, nacięte bazie wstawmy do słoika z wodą, a gdy puszczą korzonki, posadźmy je
na brzegu lasu lub nieużytkach - niech dadzą świadectwo naszej zielonej świadomości!
Dariusz Lermer
SPRYWATYZOWAĆ MINISTERSTWO OCHRONY ŚRODOWISKA
Pomysł ten, choć wydaje się zgoła niepoważny, nie jest odkrywczy. Już wcześniej
sprywatyzowanie Departamentu Ekonomicznego MOŚZNiL przeprowadził jeden z byłych
ministrów, tworząc Ministerstwo-Mario- netkę, pozbawione finansów. Stworzony przy
Ministerstwie fundusz całkowicie zawładnął ekonomią MOŚZNiL, funduszem zaś
zawładnął jego szef, prezes rady zarządu, po wyeliminowaniu go z grona ministrów.
Dziś coraz głośniej mówi się o tym, że fundusz - wciąż w niepodzielnym władaniu
byłego szefa resortu - wejść ma w spółkę. Niewykluczone zresztą, że z nim samym.
Co z tego wyniknie - zobaczymy.
Nikt jeszcze chyba nie myślał, aby sprywatyzować całe Ministerstwo. Nie chodzi mi przy
tym o naśladowanie postępowania jednego z byłych ministrów traktujących ministerstwo
jak swój prywatny folwark, czy też licytowaniwe poszczególnych departamentów lub
części potężnego gmachu, oddawanie go w ręce łakomych spółek. Chodzi o
wprowadzenie stylu pracy pochodzącego w linii prostej z dobrze funkcjonującego, sprawnie
zarządzanego kapitalistycznego przedsiębiorstwa. Słówko "kapitalistyczne"
oznacza przedsiębiorstwa rentowne, działające w warunkach konkurencji, narażone na
ataki i odpierające je, promujące własne produkty i idee, zjednujące wobec nich
przychylność odbiorców i decydentów. Dysponujące środkami i w sposób przemyślany
środki te wydatkujące; liczące każdy grosz i analizujące korzyści.
Ministerstwo sprywatyzowane wiedzialoby wreszcie jakie sa jego zadania i jaka jest rola
każdego z zatrudnionych tam pracownikow. Osoby zatrudnione w ministerstwie wiedzialyby
jaka praca przed nimi zostala postawiona i że za te prace sa personalnie odpowiedzialne,
a jesli nie sprostaja - ich miejsce w wyniku konkursu może zajac ktos inny, lepszy,
dokladniejszy, wykazujacy wieksza inicjatywe wlasna, bardziej przydatny. Nie wyobrażam
sobie, by bez wysiłku Japończyków (których poziom życia tak Polacy podziwiają, a na
wieści o stylu pracy kręcą znaczące kółka przy skroni) można było nadgonić
opóźnienia, ustawić wszystko na swym miejscu, stworzyć sprawnie funkcjonujący
mechanizm. Tego typu styl pracy, polegający na osobistej odpowiedzialności na każdym
stanowisku, osobiście podejmowanych decyzjach i odpowiedzialności za poszczególne
zadania, znany jest nie tylko z rentownych kapitalistycznych przedsiębiorstw, lecz
również zachodnich instytucji życia państwowego. Francuski, belgijski czy angielski
podatnik chce wiedzieć na co idą jego pieniądze, a każdą rozrzutność administracji
zaraz wytyka. Wytyka też każdą niesprawność systemu, który ma służyć przecież
obywatelom, czyli i jemu.
Zachodnia instytucja państwowa działa niczym doskonała funkcjonalna machina, przy czym
im wyższy szczebel tym praca urzędników wykonywana jest dokładniej, ich poziom
merytorycznego przygotowania i osobistej odpowiedzialności większy, podobnie zresztą
jak zarobki. To właśnie styl pracy urzędów centralnych kopiują urzędy lokalne; to
właśnie z góry idzie przykład. Nie ma się czemu dziwić, gdy wojewódzkie wydziały
ochrony środowiska zbywają natrętów-ekologów, jeśli taką praktykę stosowało przez
lata samo ministerstwo, a urzędnicy ministerialni na każdą decyzję (w najdrobniejszej
nawet sprawie) przeznaczali 30 dni zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego;
trudno się dziwić, że brak jest wówczas aktywnego, szybkiego działania władz
lokalnych, wychodzącego naprzeciw społecznym inicjatywom.
Styl działania urzędów centralnych w innych krajach można przyrównać pod względem
funkcjonalności do działania prężnych firm. W szefie widać człowieka mającego
jasną, zwartą koncepcję, a przy tym menadżerską głowę. W departamencie współpracy
z zagranicą - odpowiednik centrali handlu zagranicznego; w biurze prasowym - komórkę
marketingową; w biurze prawnym - zespół doskonałych konsultantów prawnych.
Poszczególne departamenty odpowiedzialne są za poszczególne, jasno określone sfery
działalności. Departamenty realizują ogólną politykę resortu przedstawioną przez
szefa, angażując w to swe wysiłki i "twórczy pomyślunek" - własną
inicjatywę - w wyodrębnionym "temacie" (woda, powietrze, odpady...).
Sukces lub niepowodzenie resortu zależy od przyjętego stylu pracy. Istnieje wreszcie
dziś, przy tym ministrze ochrony środowiska, szansa, że resort ten będzie bronił praw
ekorozwoju (współdziałając z komisją sejmową, organizacjami i ruchami ekologicznymi,
inicjatywami lokalnymi), przestanie zaś chronić trucicieli i wydawać sprzeczne i
niezbyt przemyślane decyzje. Wszystko jednak zależy od prężności resortu i
zdecydowania jego szefa. Ochrona środowiska dotychczas zwykle była bowiem dziedziną
bagatelizowaną lub wręcz pomijaną w życiu społecznym, politycznym, gospodarczym
(choćby w debacie budżetowej) także dlatego, że urzędnicy resortu chowali głowę w
piasek, ulegali słabym nawet naciskom różnorodnych lobby, wycofywali się rakiem i
starali się zachowywać w miarę jak najciszej.
Gdy minister Kozłowski wkrótce po objęciu funkcji szefa resortu zaangażował się w
obronę młodych ekologów zagrożonych wysokimi karami (a często i niedopuszczeniem do
matury przez dyrekcje szkół) i Unia Polityki Realnej zażądała jego dymisji,
słyszało się na korytarzach ministerstwa: na co mu to było, na co, mógł przecież
spokojnie sobie pourzędować, a tak to...
Zmiana stylu pracy Ministerstwa Ochrony Srodowiska Zasobow Naturalnych i Lesnictwa - ktora
to zmiane zapowiada nowy minister - zadecyduje o tym, czy Ministerstwo przestanie kojarzyc
sie z tonami makulatury - niepotrzebnych ekspertyz - i mrocznymi korytarzami z wiecznie
opędzajacymi sie od petentow urzednikami, ktorzy niezbyt wiedza za jaka prace sa
odpowiedzialni, czemu ona sluży w ostatecznym efekcie i dlaczego to wlas- nie oni ja
wykonuja.
E.M.
ZIELONY FILOZOF
Norweski uczony Arne N4ss, powszechnie kojarzony z nurtem ekologicznym w filozofii,
28.1.92 ukończył 80 lat. Ta okrągła rocznica przyczyniła się do przedstawienia w
skandynawskich mass mediach sylwetki jubilata od prywatnej strony.
Filozofią Arne N4ss rozpoczął interesować się jako piętnastolatek, a jego pierwszym
autorytetbył Spinoza. O filozofie tym profesor powiedział: "używał słowa Bóg
cały czas, ale jest to Bóg, który nie istnieje ponad nami. To my jesteśmy w Bogu, a On
jest w nas. Nasza siła jest częścią boskiej siły, a bez nas Bóg nie istnieje".
Arne N4ss stał się najmłodszym profesorem w Norwegii mając zaledwie 27 lat, lecz
dzisiaj nie uważa tego faktu za szczególnie istotny.
Dla statystycznej ścisłości trzeba dodać, że półtora roku temu wstąpił w trzeci
związek małżeński.
"Spinoza mówił, że najwyższym stopniem w rozwoju człowieka jest amor
intellectualis i akceptacja miłości. Te dwa aspekty są nierozłączne. Dla mnie sens
życia stanowią: rozmyślanie, pisanie, alpinizm i narciarstwo, a także posiadanie
bliskiego kręgu przyjaciół. To wszystko znajduję w Tvergastein" - mówi profesor.
Miejsce, które wspomina znajduje się wysoko w górach, gdzie zbudował kamienny dom bez
udogodnień (brak tam wodociągu i elektryczności).
17.5.64 szwedzki dziennik doniósł, że 52-letni profesor Arne N4ss trenuje na fasadzie
budynku Instytutu Historyczno-Filozoficznego Uniwersytetu w Oslo. Nie lada sensacją była
informacja, że profesor ze swoimi studentami opuścił salę wykładową po zajęciach,
wychodząc przez okno na 9 piętrze. Nie dziwi ten fakt tych, którzy znają wspinaczkowe
dokonania N4ssa w górach Azji (np. zdobycie Trich Mira - 7692 m n.p.m.).
N4ss znany jest ze specyficznego poczucia humoru. Paul Hofseth, jego dawny student
przypomniał zdarzenie, gdy pewnego razu N4ss jechał ze swym kolegą w tramwaju. Jeden z
nich rozpoczął grać chorego i zapytał, czy jest wśród pasażerów osoba, która ma
szklankę wody. Wtedy drugi od razu wyciągnął naczynie z kieszeni i podał je mówiąc
- proszę bardzo (typowy skandynawski humor).
W 1984 po wielu podróżach dookoła świata Arne N4ss przyjechał na międzynarodową
konferencję zorganizowaną przez Uniwersytet w Minnesota. Zaprezentował tam
"Zieloną utopię 2084" jako przykład "ulepszania świata" na bazie
tradycyjnej norweskiej społeczności. Uczony opisał grupę amerykańskich turystów,
którzy nagle znajdują się na jednej z wysp opodal Bergen. Tam też spotykają
samowystarczalną społeczność, która porusza się po okolicy na rowerach, ludzi
żyjących ze zwierzętami i roślinami w świętej zgodzie. Technologia utrzymywana jest
tam w granicach zdrowego rozsądku. (Ludność ta korzysta z takich udogodnień jak
centralne ogrzewanie, telefony, pociągi). Obserwują to osobnicy żyjący jakby na innej
planecie, nie mogący zrozumieć, że homo norvegicus futurus nie potrzebuje alkoholu czy
też innych używek. Stanowi to dla nich rzeczywistość szokującą, gdyż są oni
przekonani, że życie takie koniecznie doprowadzić musi do nudy. W tym momencie
dochodzimy do centralnego punktu myśli N4ssa, którą autor przedstawia w formie
równania matematycznego:
N = R : (W + P)^3
gdzie N - nuda jest wprost proporcjonalna do R - konsumpcyjne kopiowanie, reprodukowanie,
i odwrotnie proporcjonalna do W - intensywność wrażliwości wewnętrznej, P -
wewnętrzne zrozumienie, poznanie. Jeli nie mamy równań dosyć, to wczytajmy się w
kolejne
K = P : (Q + C)
gdzie K - stopień rozwoju kultury, P - stan przyrody, Q - kultura, C - cywilizacja.
"Lubię młodych ludzi - mówi profesor, będący wysokim szczupłym mężczyzną o
siwych włosach i o jasnoniebieskich oczach, chętnie odżywiający się ciemnym,
biodynamicznie uprawianym chlebem - z nimi przeżywam więcej nieba i piekła, a mniej
spokoju. Młodzi ludzie są intensywni w sposobie życia, mają wewnętrzną energię,
dynamikę i radość, ktra mnie fascynuje. To jest to samo, co czuję, gdy się
wspinam."
Na pytanie, co sądzi o trendach dominujących we współczesnym świecie, 80-letni
filozof odpowiedział: "Materialne bogactwo zawiera lekkie, przyziemne wartości.
Wspaniale jest być bogatym, ludzie wszak stale zadają sobie pytanie, co daje im
rzeczywistą radość. Aby na to odpowiedzieć, trzeba nieustannie dowiadywać się,
poznawać. Z drugiej strony - kopiowanie wiedzy ludzi otępia, doprowadza do znieczulicy.
Zwiększanie się ilości wolnego czasu, zabawy doprowadza do nudy. Stajemy się
niepełnymi ludźmi bez wewnętrznych doświadczeń. Pozwala to bronić nam rzeczy
materialnych, a pozostałe aspekty odsunięte zostają na bok. To nie są tylko moje
słowa. Do tego dochodzili liczni filozofowie od zarania dziejów aż po czas obecny. W
dzisiejszym świecie brakuje mi czarodziejskich, rytualnych, magicznych, szamańskich
idei, czyli herezji i spontaniczności. Myślę, że nadchodzące stulecie będzie
przeciążone stresem, ale istnieje jakaś szansa dla dzieci naszych wnuków. Kiedy
herezja osiągnie moc, wtedy możemy mieć nadzieję..."
Na pytanie o biedę w świecie, odpowiedział: "Musimy ofiarować realną pomoc, a
nie jedynie przejmować się tymi problemami. To tak, jakby lekarz martwił się tylko o
swoich pacjentów. To za mało."
Czym jest Ekozofia? (Arne N4ss jest twórcą tego filozoficznego nurtu)
- "Jest to mądrość bazująca na poś- więcaniu naszej uwagi właściwościom
Ziemi. Oznacza to przejęcie inicjatywy w czasie kryzysów ekologicznych, a to powinno
doprowadzać do praktycznych rozwiązań."
Beata Kubicova
Miroslaw Klimkiewicz
opr. na podst. artykułów
z prasy norweskiej
ORKISZ - ZBOŻE PRZYSZŁOŚCI
Ta roślina z rodziny traw zwana również dynkiel lub szpelta pochodzi z dorzecza
Eufratu i Tygrysa. Uprawiana następnie przez Celtów, w niewielkiej ilości występuje w
Europie również dzisiaj (Asturia w Hiszpanii, obszar Ardenów, zachodni Tyrol). Wzbudza
ona obecnie coraz większe emocje w kręgach naukowców i rolników. A to z dwóch
powodów.
Po pierwsze - ziarniak jest ukryty w grubych, sztywnych plewach, które gromadzą
pozostałości metali ciężkich i inne zanieczyszczenia oraz chronią przed
promieniowaniem radioaktywnym ukryte wewnątrz nasienie.
Po drugie - w przeciwieństwie do innych gatunków zbóż, w których najcenniejsze
składniki gromadzą się w cienkiej, zewnętrznej warstwie ziarna i są odrzucane wraz z
otrębami, w orkiszu składniki mineralne, białka, cukry itp. są rozłożone
równomiernie w całym ziarnie. Pozwala to na uzyskanie pełnowartościowej bialej mąki,
a co za tym idzie jasnego pieczywa, puszystych bułek itd.
Sebastian Krajewski
CZY TYLKO W STARGARDZIE?
Nie chciałabym być siewcą zwątpienia, ale właśnie przestałam (a może nigdy nie
zaczęłam) rozumieć, o co w tym całym ruchu (czasem ruszku) ekologicznym "się
rozchodzi". Do smętnych rozważań przywiodło mnie pewne wydarzenie z życia
stargardzkiego, prężnego oczywiście, ruchu ekologicznego. Nie chcę wnikać w
szczegóły, gdyż to co się tu dzieje to tylko nasza wewntrzna sprawa i nie nadaje się
do wywieszania jak szmata na płocie. Myślę jednak, że z takimi sprawami można się
spotkać w wielu grupach. Tak jak udało nam się zgromadzić sporo osób do pikietowania
radzieckiego cyrku (ok. 40), tak na sprzą- tanie parku przyszło tylko (a może aż) 7
osób. Czy to znaczy, że jedynymi akcjami mającymi dużą frekwencję są pikiety,
demonstracje i zadymy? Czy większej chwały dostarczają kolegia i możliwość
pochwalenia się, że wlasnie mnie czepiał się mundurowy? Czy najważniejsze jest to,
że przy odrobinie szczęcia mnie "spałują", ja rzucę kubkiem jogurtu, a
znajomi wreszcie dostrzegą mą artystycznobuntowniczą duszyczkę?
Wielu ludzi, którzy odmówili pomocy w sprzątaniu parku argumentowało to tym, że są
odpowiednie służby, których obowiązkiem jest dbanie o czystość (MPO). Jasne, zgadzam
się z tym. Ale istnieją służby, organizacje i instytucje, do których należy dbanie o
zwierzęta, o niebudowanie jednych, a budowanie innych obiektów itp. Więc co, do
cholery, robimy pod Czorsztynem?
To tylko na przykład.
Ale może problem leży całkiem gdzie indziej?
Ktoś bardziej szczery powiedział mi inaczej: "Coś ty, kobieto, ja w parku? A
pomarańczowe kamizelki też dajecie?" Łatwiej jest przyjść na spotkanie, dużo
się nagadać, bywa że doniosłym i podniosłym tonem i w poczuciu dobrze spełnionego
ekologicznego obowiązku iść na piwko.
Dużo dla mnie znaczy fakt, że na spotkanie w parku nie przyszedł nikt z - nazwijmy ich
- wielkich mówców (no, może oprócz mnie, ale "gadane" mam od urodzenia).
Czy wstydzimy się, że ludzie zobaczą nas nie w kominiarce i z czerwoną(?),
różową(?), zieloną(?), czarną(?) flagą, a tylko z workiem na śmieci w ręku?
Dla kogo robimy to, co robimy? Dla ludzi? Dla sąsiadów? A może potrafimy troszeczkę
zrezygnować ze swojego strachu na rzecz Matki-Zie- mi? Dlaczego strach nas przerasta?
Nie rozumiem. Ale następnym razem zaproszę Cię na sprzątanie parku w nocy. Wtedy nikt
nas nie zobaczy.
A teraz z innej beczki. Mam nadzieję, że bardziej konstruktywnej. Ponieważ jestem
zwolenniczką tzw. pozytywnych działań w ekologii, chcę (i zrobię, niezależnie czy
ktoś mi pomoże czy nie) zorganizować w Stargardzie biblioteczkę ekologiczną. Myślę,
że uda mi się przekonać ks. Ryszarda (tak, można się spotykać na terenie kościoła
bez deklarowania celów religijnych) do przeznaczenia "naszego" pomieszczenia na
taką biblioteczkę. Jeśli się to nie uda, to zabarykaduję się u znajomych w garażu.
Jedyny szkopuł w nikłości materiałów. Do tej pory kupowałam różne książki i
wydawnictwa sama, ale po wylaniu mnie z pracy zasoby mam zerowe (tu prośba do Was).
Ponieważ biblioteczka nie będzie na siebie zarabiać (korzystanie z niej będzie
gratisowe) może ktoś ma niepotrzebne materiały, które mogą przydać się innym!
Jeśli to możliwe, bardzo proszę o przekazanie ich na mój adres. Jeśli biblioteczka
uległaby z jakichś przyczyn likwidacji - wszystkie materiały przekażę Bibliotece
Miejskiej lub komuś, kogo wskaże ofiarodawca.
Nic nie poradzę na moje lewackie ciągotki i dlatego: może jednak, pomożecie?
Pacyska
MOŚ OD ŚRODKA
Gabinet Ministra - Rzecznik Prasowy Warszawa, 28.2.92
GMbp 20/92
Dyr. Eugeniusz Derda
Biuro
Administracyjno-Budżetowe
w Gmachu
Stosownie do sugestii Ministra proszę o wyeliminowanie w przyszłości zakupów przez
nasz resort napojów w jednorazowych opakowaniach (dotyczy to np. mleka do kawy w
jednorazowych kartonowych opakowaniach, podawanego podczas konferencji i narad, jak
również innych napojów w puszkach aluminiowych i jednorazowych butelkach plastikowych).
Opakowania jednorazowe to marnotrawstwo surowców (kartonowe jednorazowe opakowanie jest
dodatkowo wzmacniane warstwą aluminium i powlekane, a wartości odżywcze tak
konserwowanego mleka - nikłe). Opakowania jednorazowe to również zbędny wzrost ilości
odpadów. Alternatywą dla opakowań jednorazowych jest stosowanie opakowań zwrotnych.
Jednocześnie w miarę wyczerpywania się zapasów papieru proszę o podjęcie działań
na rzecz zakupu papieru z odzysku. Papier taki jest już produkowany w naszym kraju w
wielu asortymentach (papier do maszyn do pisania, jak również do kserokopiarek i
drukarek komputerowych).
Papier z odzysku swą jakością nie odbiega od dotychczas stosowanego, zaś jego użycie
w miejsce dotychczas stosowanego przyczyni się do zaoszczędzenia (w skali roku)
hektarów lasu. Papier taki jest z powodzeniem stosowany w ministerstwach ochrony
środowiska i innych urzędach krajów Europy Zachodniej dbających o stan środowiska.
Proszę o poinformowanie mnie o podjętych działaniach.
z poważaniem
Eryk Mistewicz
Rzecznik Prasowy MOŚZNiL
ZATRUTY OWOC
Jakiś czas temu zadzwonił do mnie przyjaciel z Greenpeace'u:
- Zróbcie coś, bo wasze Ministerstwo Rolnictwa postawiło na chemię!
Co z rolnictwem ekologicznym w Polsce?
Ministerstwo Rolnictwa twierdzi, że kredydyty na pestycydy pozwolą obniżyć koszty
produkcji żywności. Chciałoby, aby jeszcze tej wiosny rolnicy otrzymali nisko
oprocentowane kredyty na chemiczne zakupy. Z naszej kieszeni resort rolnictwa wpłaci
bankom 2 biliony złotych pokrywając w ten sposób różnicę w oprocentowaniu tych
kredytów. Jako podatnik nie mogę na to przystać. Nie godzę się również na
manipulowaniem moim żołądkiem. Nie godzę się także, aby chemiczne wysokonakładowe
rolnictwo zajmowało w polityce (ekonomicznej) państwa pozycję faworyta, a rolnictwo
ekologiczne było spychane do roli Kopciuszka. Choć oczytane i studiujące bajki
społeczeństwa i rządy dawno postawiły na Kopciuszka. Do właściwego wyboru
przyczyniła się inna bajka - Królewna Śnieżka, otruta przez złą macochę jabłkiem
z "pędzonego" chemicznego sadu.
Natomiast dyr. Józef Kowalski z naszego ministerstwa uważa, że kredyty preferencyjne
dla rolników konwencjonalnych pozwolą utrzymać ceny żywności na dotychczasowym
poziomie. Tylko, że ja wolę jeść płody rolne z upraw Piotra Hillara - rolnika z
ciechanowskiego, którego produkty mają międzynarodowy atest przyznawany przez EKOLAND -
a jemu ten kredyt nie przysługuje. Dlaczego więc mam dopłacać do trucizny skoro jej
sobie nie życzę? Prawdziwa demokracja - panowie decydenci - to m.in. sposób
podejmowania decyzji. Nie wycierajcie więc sobie ust "demokracją", jeśli
decydujecie za wszystkich w imię... "wyższych celów". Pomyślcie również o
tym, że ani wiedza, ani zdobyte umiejętności nie będą decydować o rozwoju rolnictwa
ekologicznego w cywilizowanym świecie. Zdecyduje o tym hierarchia celów, a w
rzeczywistości przetarg oparty na prostym rachunku ekonomicznym (bilanse strat i zysków)
oraz przetarg interesów. Niestety dziś przegrywamy w tym przetargu, bo na zwariowanej
karuzeli personalnej z wielkim neonem "WŁADZA" wszyscy trzymają się kurczowo
wirujących nad ziemią krzesełek. Taka przejażdżka przyprawia o zawrót głowy, a na
dodatek z wirującej karuzeli nie widać tych co stoją na ziemi.
Ministerstwo Rolnictwa, to instytucja, która ma służyć całemu społeczeństwu i brać
pod uwagę interesy także przeciętnych zjadaczy chleba. Chciałabym wiedzieć, jaki bank
udzieli kredytu tym "przeciętnym". Kto dopłaci do kosztów leczenia ludzi i
NATURY zatruwanych chemicznymi rarytasami.
Od dawien dawna wiadomo, że stosowanie przez rolników substancji chemicznych podraża
koszty produkcji. Wiadomo również, że zużycie środków ochrony roślin w Polsce
należy do najniżych w Europie, i że wszelkie koncerny chemiczne ostrzą sobie zęby,
żeby wejść ze swoimi specjałami na nasz rynek. Wydaje się, że przyznanie kredytów
preferencyjnych rolnikom stosującym nawozy syntetyczne i pestycydy jest wynikiem nacisku
producentów tych środków.
Na razie nie grozi nam głód z powodu drastycznego spadku plonów, za to spadają obroty
firm chemicznych na Zachodzie, który odstępuje od chemizacji rolnictwa. Koncerny
produkujące środki ochrony roślin nakłaniają więc rządy biednych państw do
przyjęcia ich chemicznej "pomocy" na rzecz krótkotrwałego dobrobytu i
obfitości żywności.
Tych, którzy czytali notatkę Piotra Kosibowicza "Uwaga na parszywą
dwunastkę" we wkładce do ZB 31 informuję, że:
* ALDIKARB (TEMIK), którego stosowanie zakazane jest w 4 państwach, w innych 4 objęte
jest ostrymi restrykcjami, a w 5 nie został zarejestrowany - w Polsce należy do
substancji aktywnych wchodzących w skład wielu preparatów dopuszczonych do stosowania
zgodnie z zaleceniami ochrony roślin 1990/91;
* TOKSAFEN, zakazany jest w 28 państwach, objęty ostrymi restrykcjami w 12 - także w
Polsce, nie zarejestrowany zaś w 6;
* CHLORDAN, nie może być stosowany w 26 państwach, w Polsce także, objęty ostrymi
restrykcjami w 14 pastwach i niezarejestrowany w 4;
* HEPTACHLOR, ma zakaz stosowania w 31 państwach, objęty restrykcjami w 9, a
niezarejestrowany w 3 państwach - w Polsce dopuszczony do stosowania;
* CHLORDIMEFORM - zakazany w 24 krajach, w Polsce również, objęty ostrymi restrykcjami
w 3 i nierejestrowany w 9;
* DBCP, zakazany w 25 państwach, w innych jego użycie jest ściśle kontrolowane, zaś w
12 nie jest w ogóle zarejestrowany - w Polsce dopuszczony do stosowania;
* DDT, ALDRIN i DIELDRIN, można stosować tylko w Chinach, Hondurasie, Pakistanie,
Surinamie i Urugwaju (uwaga na produkty żywnościowe pochodzące z tych państw!), dwa
pierwsze można stosować także w Indii, Argentynie i Malezji - szczególnie w uprawach
plantacyjnych ich zużycie jest ogromne (patrz herbata);
* ENDRIN, zakazany w 37 państwach, objęty restrykcjami w 10, a niezarejestrowany w 8 -
Polska do nich nie należy;
* EDB - zakazany w 20 państwach, objęty restrykcjami w 5, niezarejestrowany w 7, w
Polsce dopuszczony do stosowania;
* LINDAN - zakazany w 15 państwach, objęty restrykcjami w 10, w 1991 roku został
skreślony z listy pestycydów dopuszczonych do stosowania w polskim rolnictwie z
kuriozalną klauzulką "po wyczerpaniu się remanentów"!!!;
* PARAKWAT, nie może być stosowany w 5 krajach, w 2 objęty jest ostrymi restrykcjami, a
w 3 nie jest zarejestrowany - w Polsce dopuszczony do stosowania;
* PARATION - zakazany w 16, a nierejestrowany w 3 państwach - w Polsce widnieje w
rejestrze pestycydów 1990/91 zalecanych do stosowania;
* PARATION METYLOWY - zakaz 7 państw, ostre restrykcje 1, nierejestrowany w 5 - w Polsce
może być stosowany;
* 2,4,4 - T - zakazany w 30 krajach, objęty restrykcjami w 16, nierejestrowany w 8, w
Polsce dopuszczony do użycia;
Wszystkie wyżej podane nazwy to nazwy substancji chemicznych wchodzących w skład wielu
preparatów - pestycydów. Nazwy tych preparatów nie są odpowiednikami nazw chemicznych,
ale na każdej etykiecie środka ochrony roślin podawany jest jego skład chemiczny z
wymienionymi substancjami czynnymi.
Przedstawiony wykaz opiera się na danych publikowanych przez Pesticide Action Network,
North America Regional Center, 965 Mission St. 514, San Francisco, CA 94103, USA.
Jolanta Pawlak
PRZEGLĄD PRASY
"Przegląd Tygodniowy" nr 8 z 23.2.92 przynosi nadzwyczaj sporo interesujących
nas artykułów: "Gra w zielone" - rozmowa Iwony Jacyny z ministrem OŚZNiL;
"Sumienie ekologiczne" - tekst Agnieszki Olędzkiej o rolnictwie ekologicznym;
"Tama na sercu" - art. Heleny Kowalik o Czorsztynie; "Futra precz" -
Agnieszka Dobrowolska pisze o kampanii WWI; "'QQRYG i 'Żaden'" - przegląd
zine'ów Piotra Kwiatkowskiego (wśród nich... ZB).
Natomiast "Świat Nauki" z lutego br. publikuje bardzo ważny art. Eddie Koch
"Kogo chronić. Polityka apartheidu a rezerwaty przyrody". Okazuje się, że
segregacja rasowa także w dziedzinie ochrony przyrody powodowała wypaczenia. Powstawanie
rezerwatu łączyło się prawie zawsze z niszczeniem podstaw życia i wysiedleniami
miejscowej ludności murzyńskiej. Zmilitaryzowana służba parkowa ma prawo strzelać do
tubylczych myśliwych i zbieraczy chrustu. Najwyraźniej zapomniano, że człowiek jest
równoprawną częścią przyrody, a tubylcy zwykle wypracowali własne sposoby
nienaruszania równowagi w ekosystemie. "Miłość" do przyrody w wykonaniu RPA
nie przeszkadzała w używaniu rezerwatów jako poligonów.
Taka polityka spowodowała, że ochrona środowiska stała się dla Murzynów synonimem
niesprawiedliwości rasowej. Namibijczycy uczcili więc uzyskanie niepodległości rzezią
zwierząt (z użyciem karabinów, ciężarówek) w rezerwacie Etosha. Na szczęście np.
Nelson Mandela rozumie potrzebę ochrony przyrody.
Oprócz tego "Świat Nauki" pub-\A likuje też "Nie chciane bagna" i
"Paliwa chemiczne ze słońca".
Jak już wzmiankowałem, pismo "Arcanum. Wtajemniczenie w duchowość Wschodu i
Zachodu" prowadzi regularną rubrykę "Wegetariański świat" redagowaną
przez Krzysztofa Żółkiewskiego. W n-rze 1-2 z tego roku znajduje się też art. Anny
Hartman-Krawczyk, doktora nauk medycznych, "Jak odżywiać się prawidłowo?" -
oczywiście popierający wegetarianizm. Jest też informacja o Klubie Wegetarian
(informowanie członków o wydawnictwach książkowych i czasopismach, organizowanie
wczasów wegetariańskich, wzajemna wymiana informacji, pomoc w nawizaniu kontaktów).
Obecnie Klub ma ok. 400 adresów wegetarian w całym kraju (można otrzymać taką listę
po wysłaniu zaadresowanej zwrotnie koperty ze znaczkiem i 4 tys. zł).
Oprócz tego w numerze znajduje się piękny tekst Dhyani Iwahoo "Biorezonans. Nasze
serca i serce Ziemi są jednym" w tłum. Marka Hasa oraz wiele ciekawych materiałów
na tematu duchowe.
Najbardziej poruszyła mnie jednak obecność tekstu Jacka Pikuły "W kontakcie z
rzeczywistością" nt. ludzi z katowickiego dworca PKP, ilustrowany wstrząsającymi
zdjęciami. Zaskoczenie stąd, że dotychczas zwykle zauważałem narcystyczny brak
kontaktu z rzeczywistością i wstydliwe ignorowanie nędzy i niesprawiedliwości wśród
osób pogrążonych w "sprawy duchowe". Nie pamiętam np. podobnego tekstu w
"I", "Smoku wadżry", "Gnosis" czy innych, podobnych
pismach.
Kontakt z redakcją i Klubem Wegetarian:
Gliwicka 1/7
40-079 Katowice
tel. 588-310 (12-16)
Jednakże i drugi numer "Gnosis" zawiera ciekawe teksty. Warto przeczytać w
dziale "Paradygmat wy- obraźni" - "Głęboką ekologię" B. Devalla i
G. Sessionsa.
Adres redakcji:
Ogrodowa 51
00-873 Warszawa
tel. 243991, 249171
W lutym ukazało się nowe pismo pt. "Zdrowsze życie". Wiele w nim informacji
nt. alternatywnej, niekonwencjonalnej medycyny co pewnie warto propagować - po
oddzieleniu ziarna od plew.
Joanna Ptaszyńska w tekście "Próby zamachu na polskie zdrowie w Ekwadorze i
Peru" pisze o niszczeniu Amazonii w związku z planami wydobycie ropy. A że przyroda
jest jedna i skutki niszczenia dżungli odczujemy (odczuwamy) i nad Wisłą, tytuł wydaje
się usprawiedliwiony. Redakcja wystosowała list do MSZ z propozycją utworzenia Funduszu
Obrony Świata. Bogate kraje i organizacje wspierałyby w ten sposób te biedne, które
zmuszone są sytuacją ekonomiczną do niszczenia swej przyrody. Tylko czy aby Fundusz nie
przerodziłby się w kolejny Bank Światowy? Przecież to bogaci zmuszają określoną
polityką kraje biedne do wyprzedawanie im za bezcen surowców. Czy nie należałoby
zacząć od przyczyn? Może świadomość katastrofy (patrz podpisanie przez Kongres USA
Konwencji Montrealskiej o ochronie ozonu dopiero, gdy wykryto możliwość pojawienia się
dziury ozonowej nad Stanami) spowoduje odstąpienie od zgubnej polityki?
Tekst "Czy rzeczywiście odżywiać się po wegetariańsku?" z argumentami
"pro" i "kontra" przekonał mnie dobitnie, że próby
usprawiedliwienia mięsożerstwa są skazane na klęskę. Bo cóż np. powiedzieć na
opinię, że USA i EWG raczej dla dobra Trzeciego Świata kupują od niego paszę?
Co oprócz tego? Tadeusz Jahn krytykuje zmaskulinizowaną cywilizację i zastanawia się
"Czy czeka nas matriarchat?" a Fritz Baham w tekście "W odmętach mitu
piękności" spekuluje nt.: "Czy kobiety przestaną grać rolę obiektów
seksualnych" podając przy tym zatrwarzajce dane nt. ilości operacji plastycznych.
Kontakt z redakcją:
skr. 89
85-810 Bydgoszcz 10
tel. 412181
tlx: 563207
fax: 619530
oraz:
Nowy Świat 53/106
Warszawa
tel. 264102
czyli "Franciszakńskie czasopismo młodych" w n-rze 1/92 apeluje: "Jeżeli
jesteście przeciw wojnie, powiedzcie to otwarcie, chrześcijanie!" - o wojnie na
Bakanach i nie tylko. Są też teksty: "Według świętego Franciszka" i
"Medelin" nt. przemocy w Peru.
Zestaw cytatów opracowany przez Ruch Ekologoczny im. św. Franciszka z Asyżu "Jak
dinozaury?...": od Engelsa, przez Tagorego i Różewicza po proroka Izajasza mó- wi
o jedności człowieka z przyrodą! A proroctwo Izajasza (1,8) podaje co następuje:
"Kraj ich jest pełen bożyszczy... (Oni) wielbią rąk swoich dzieło, które
wykonały ich palce".
a więc tu też znajdujemy potępienie "nekrofilii" (patrz tekst Marka
Głogoczowskiego: "Czy musimy utonąć w śmieciu?"). W podobne sprawy uderza
br. Mirosław Konkel OFMConv w "Nie brooklińskim moście" ("7 grzechów
społecznych wg Gandhiego").
Kontakt:
kl. oo. Franciszkanów
pl. Wszystkich Świętych 5
31-004 Kraków
tel. 225376 w. 265
tel./fax: 227161
DER SCHWAN to pismo osobiste Jacka B. (dzięki za przysłanie). W podtytule: mistyka,
erotyka, sztuka, życie, obłęd, walka, święty spokój. Wewnątrz sporo o kapeli SWANS,
poezje Pawła Jandy (tak, tak!!!), kilka fajnych ilustracji i wreszcie świetnie dobrane
cytaty z: "Fragmentów nieznanego nauczania" Piotra Demianowicza Uspieńskiego
(Pusty Obłok, Warszawa '91). Znów o nekrofilii:
"Ja nie nazywam sztuką tego wszystkiego, co wy nazywacie sztuką, co jest tylko
mechanicznym odtwarzaniem, imitacją natury", z "Przerzucić most nad
przepaścią"
Jiddu Krishnamurti: "Ponieważ serce nasze wyschło i zapomnieliśmy, jak można być
dobrym i życzliwym, jak patrzeć na gwiazdy, na drzewa i wodę, potrzebujemy podniety
obrazów i klejnotów, książek i niezliczonych rozrywek", z "Wolności od
znanego" Jiddu Krishnamurti (Pusty Obłok, Warszawa '89):
"Straciwszy kontakt z przyrodą, staramy się rozwijać intelektualne zdolności.
Czytamy książki, chodzimy do kina i na koncerty, używamy rozrywek. Cytujemy bez końca
innych ludzi..." (to o tym co teraz robię. I ty, który to czytasz też!!!
Pamiętasz - ZB 28 s. 22 "Drzewo w lesie może dostarczyć większych wrażeń
estetycznych niż stojąca na półce książka" - Darek Szwed).
A więc, aby nie przeczyć zbytnio powyższym słowom kończę adresem:
Jacek Budziński
Podwisłocze 2/92
35-310 Rzeszów
i życzę miłego spaceru po lesie.
(ax)
POLSKA EUROPEJSKA POTĘGA W ROLNICTWIE EKOLOGICZNYM - DLACZEGO
"TAK"?
1. Poziom skażenia środowiska, w tym gleby na zachodzie Europy jest większy niż w
Polsce, stale borykającej się z brakiem pieniędzy na rozwój "nowoczesnego",
schemizowanego rolnictwa. Mimo to istnieje tam kilka tysięcy gospodarstw ekologicznych.
2. Polska posiada bardzo korzystną infrastrukturę rolną tj. ok. 2,7 mln. małych
gospodarstw rolnych (najwłaściwszych z punktu widzenia ekologii), które przy
odpowiedniej polityce państwa mogą przejść na różne formy rolnictwa ekologicznego i
ekologizującego. Powinno się to wiązać z rozwojem małych spółdzielni, zakładów
rolno-spożywczych, zespołów wzajemnych usług maszynowych itp. Dlatego też należy
ostatecznie porzucić koncepcję farmeryzacji, w wyniku której powstać by miało jedynie
ok. 500-700 tys. dużych gospodarstw.
3. Na Zachodzie, jak również u nas, wzrasta popyt na żywność biologicznie aktywną,
warzywa i owoce bez resztek pestycydów, mleko bez śladów hormonów i antybiotyków.
4. W tej chwili EWG skutecznie broni się przed importem żywności z Polski i innych
państw Europy Wschodniej. Po włączeniu naszego kraju do EWG sytuacja jeszcze się
pogorszy. Polskie zacofane, konwencjonalne rolnictwo nie będzie miało żadnych szans w
konkurencji ze zmechanizowanym czy wręcz niekiedy skomputeryzowanym rolnictwem Zachodniej
Europy. Jedynie żywność najwyższej jakości uzyskiwana w gospodarstwach ekologicznych
ma szansę zaistnieć na Wspólnym Rynku. 5. Wzrastające w Polsce bezrobocie pozwala na
wykorzystanie rąk do pracy w rolnictwie ekologicznym, które przy braku odpowiednich
maszyn wymaga większych nakładów na pracę ręczną.
6. Za 10 lat niepodległa Ukraina zaleje Europę tanią żywnością produkowaną na
bezkresnych stepach. W tym potopie nie zginą jedynie atestowane produkty najwyższej
jakości.
7. Produkcja żywności w małych gospodarstwach, w zgodzie z prawami przyrody i zdrowym
rozsądkiem nie prowadzi do skażenia wód gruntowych i gleby, ogranicza nakłady i straty
energii.
8. Małe i średnie gospodarstwa ekologiczne wzbogacają krajobraz, poprawiają żyzność
gleby, oszczędzają męki zwierzętom hodowlanym, pozwalają na rehabilitację zawodu
rolnika, który ponadto jako producent przestaje być anonimowy dla konsumenta.
Sebastian Krajewski
PODSTAWOWY KURS ROLNICTWA EKOLOGICZNEGO 3-4.2 , PRZYSIEK
"Pośród wszystkich zajęć
żadnie nie jest od uprawy roli
lepsze
żadne przyjemniejsze
żadne godniejsze człowieka
wolnego."
Tą myślą Cycerona rozpoczął się cykl dwudniowych wykładów prowadzonych przez
instruktorów EKOLANDU dla rolników i sympatyków niekonwencjonalnych metod uprawy roli.
Chciałbym podzielić się z Wami garścią wrażeń i spostrzeżeń wyniesionych z tego
spotkania.
Organizacja kursu bez zastrzeżeń, do czego zobowiązywała niewątpliwie wysokość
opłaty (75 tys. + 35 tys. nocleg + posiłki), chociaż brak było alternatywy obiadowej
dla wegetarian. Również poziom merytoryczny wykładów opartych na doświadczeniach
instruktorów z gospodarstw własnych i zagranicznych praktyk oraz fachowej literatury nie
budził zastrzeżeń. Do refleksji natomiast zmuszają niektóre przedstawione dane, a
także zachowanie części kursantów nie bardzo pasujce do "ekologicznego
kursu" (kłęby papierosowego dymu na korytarzach czy głos z sali przy omawianiu
optymalnych warunków, jakie należy zapewnić zwierzętom w gospodarstwie:
"zwierzęta żyją dla nas"). Odniosłem również wrażenie, że duża część
osób przyjechała do Przysieka, by szukać sposobu na szybkie wzbogacenie, korzystając z
mody na "zdrowe odżywianie". Ci z pewnością poczuli się rozczarowani.
A teraz trochę informacji na temat rolnictwa polskiego i nie tylko, z którymi
zapoznaliśmy się podczas kursu:
a) 10% terenów rolniczych w Polsce należałoby wyłączyć z uprawy ze względu na
skażenie terenu;
b) ilość gospodarstw ekologicznych w wybranych krajach Europy:
Francja - 2660
Niemcy - 1930
Włochy - 886
Wielka Brytania - 618
Holandia - 478
Polska - 49
gospodarstw atestowanych;
c) w samym Paryżu istnieje ponad 700 sklepów rozprowadzających żywność z gospodarstw
ekologicznych;
d) zawartość NOż w mg/kg
- w warzywach wybranych losowo na
straganie w Toruniu:
marchew - 669,5
seler - 601,7
por - 161,0
- w warzywach z gospodarstw ekolo
gicznych:
marchew - 6,8
seler - 52,6
por - 27,8.
Dla przypomnienia: wg zaleceń Sanepidu zawartość NOż w warzywach nie powinna
przekraczać 250 mg/kg.
Wszystkich zainteresowanych kursami w Przysieku i ekologiczną produkcją żywności,
zachęcam do kontaktu:
"EKOLAND"
Przysiek k/Torunia; 97-131 Rozgarty
Sebastian Krajewski
os. Czecha 13/9
61-286 Poznań
PAMPERS PROJECT CZYLI CO ZAMIAST TAMY
"Akcja "Tama tamie" jest typowym przykładem działania opartego na
jałowej negacji. Ekolodzy potrafią tylko mówić "nie". Protestują przeciwko
budowie zapory na Dunajcu nie proponując niczego w zamian."
Takie, między innymi, opinie wyrażają zwolennicy tej inwestycji. Także w środowiskach
"czułej kontemplacji działań proekologicznych" wobec uczestników akcji
"Tama tamie" często pada pytanie: "co zamiast zapory?". W odpowiedzi
na wyżej cytowane opinie powstał projekt, którego główna idea wyraża się w
sloganie: "inwestycja za inwestycję". Proponowane rozwiązanie można
określić jako "konstruktywne", czyli kompatybilne ze sposobem myślenia
"konstruktorów" - inwestorów zapory. Zamiast tamy na Dunajcu proponuję
umieścić w tym miejscu gigantycznego pampersa firmy "Procter and Gamble". Jak
powszechnie wiadomo pampersy zatrzymują wodę i nie ciekną, albowiem są produktami
najwyższej jakości.
Powyższy projekt można rozwinąć w wersję odpowiadającą zwolennikom myślenia
strategicznego. Polegałoby to na utworzeniu "Centralnego Magazynu Pampersów",
które w razie potrzeby możnaby transportować w wybrane miejsca. Łatwo zauważyć,że
realizacja tego projektu postawiłaby pod znakiem zapytania budowę zbiorników wodnych
(nie mylić ze zbiornikami na wodę) w całej Polsce i na świecie. Do wykorzystania w
powyższym projekcie nadają się także pampersy w standartowych rozmiarach, niezależnie
od tego, czy są to pampersy: "Pampers boy" czy "Pampers girl".
"Pampers Tama" może pełnić funkcje zbiornika przeciwpowodziowego lub
rezerwuaru wody pitnej. Istnieje ponadto możliwość demontażu takiego zbiornika i
przemieszczenia w rejony cierpiące na niedostatek wilgoci. Nie jest wykluczone, że
realizacja powyższych projektów przysporzyłaby naszemu krajowi dodatkowych
turystycznych atrakcji.
Ryszard Mlynarczyk
NOWE SPALARNIE?
Propozycje budowy spalarni, jako jedynie słusznego rozwiązania problemu rosnącej
góry śmieci, już od dłuższego czasu krążą jak widmo po Polsce - pisaliśmy o tym
parokrotnie. Na szczęście dla przeciwników takiego sposobu utylizacji odpadów w sukurs
przychodzą puste budżety lokalne i wciąż małe zainteresowanie potencjalnych
sponsorów kredytowaniem tego typu inwestycji. Jako przykład może tu posłużyć projekt
budowy spalarni w Bydgoszczy. Początkowo miał to być zakład spalający odpady
toksyczne pochodzące z bydgoskiego "Zachemu", jednakże w miarę upływu czasu
apetyty wzrosły, by w końcu przerodzić się w pomysł budowy hiper-spalarni
obsługującej trzy województwa: bydgoskie, włocławskie i toruńskie. Według
przedstawionej propozycji zakład ma powstać w centrum miasta! Natomiast popioły (wszak
coś zostaje...) miałyby być składowane w żelbetonowych bunkrach w miejscowości o
ładnie brzmiącej nazwie - w Wypaleniskach. Znależli się już chętni do opracowania
planów budowy tego kompleksu: niemiecka firma "Fichtner" i duńska
"Chemcontrol". Zainteresowanie wykazali również eksperci EWG z programu PHARE.
Kiedy prasa roztrąbiła, że góra śmieci wkrótce zniknie (3,5 tys. ton odpadów
toksycznych w samej Bydgoszczy), nagle okazało się, że ta "piguła" jest nie
do przełknięcia! Tylko projekt zakładu ma kosztować ponad... 1 mln $ (tyle daje EWG),
a spalarnia... 130 mln $!!! ...No to powodzenia!
Niestety, chyba nie ma potrzeby składać "życzeń" pomysłodawcom budowy
spalarni w Kawęczynie k.Warszawy. (Ma przerabiać 600 tys. ton śmieci rocznie.) Wszystko
wskazuje na to, że władzom lokalnym, które otrzymały znacznie intratniejsze propozycje
niż te w Bydgoszczy, uda się usytuować zakład w pobliżu rembertowskich lasów,
Rezerwatu "Olszynka Grochowska" i ogródków działkowych. W pobliżu jest
również zakład karny, a więc także będzie można utylizować recydywistów...
(pi)
WOKÓŁ ZAPORY
Opublikowana w ZB 29 rezolucja FoE w sprawie czorsztyńskiej zapory została
przesłana do Biura Kontroli, Skarg i Listów URM. Biuro zaś poinformowało Premiera o
wystąpieniu w codziennym meldunku, oraz przesłało je , wg właściwości , do Gabinetu
Ministra OSZNiL. Oto odpowiedź z 10.1.92 jaką otrzymał Krzysztof Kamieniecki od ...
Dyrektora Departamentu Gospodarki Wodnej, mgra inż. Leszka Bagińskiego:
(...) Rezolucja jest wyrazem troski międzynarodowej organizacji ekologicznej o stan
środowiska naturalnego Polski, a szczególnie rejonu Pienin. Jest bardzo szlachetnym
aktem, który jednakże w sposób bardzo jednostronny traktuje złożony problem związany
z budową zapory czorsztyńskiej. Być może spowodowane to jest ogólnikową wiedzą
autorów protestu na ten temat.
Nie mogę się zgodzić z zapisem w rezolucji, że "projekt nie odpowiada potrzebom
ludzi". Zbiornik czorsztyński służyć będzie bowiem dwóm podstawowym celom:
poprawie warunków zaopatrzenia ludności w wodę, w tym w perspektywie - Krakowa, oraz
ochronie, położonej poniżej zbiornika, gęsto zaludnionej doliny Dunajca, przed
powodzią.
Przeciwko budowie zbiornika wypowiada się nieznaczna część społeczeństwa, które
prawdopodobnie nigdy nie było dotknięte klęską powodzi czy brakiem wody w kranach.
Decyzja o potrzebie dokończenia budowy zapory nie była z pewnością najłatwiejsza.
Lecz ta właśnie decyzja, uznając fundamentalne potrzeby ochrony człowieka, nie
umniejsza rangi potrzeb i wymogów ochrony środowiska, o których obszernie w piśmie z
dn. 10.10.91 skierowanym do Polskiego Klubu Ekologicznego, które pozwalam sobie
przesłać w załączeniu.
W ostatnim zdaniu chodzi najprawdopodobniej o odpowiedź na list PKE do Krzysztofa
Bieleckigo, który publikowaliśmy - z mylną datą w ZB 31.
Łódź, 7.2.92
Minister
Ochrony Srodowiska, Zasobow
Naturalnych i Lesnictwa
Wojewódzki Inspektorat Straży Ochrony Przyrody w Łodzi pragnie przesłać w imieniu
strażników z naszego województwa wyrazy poparcia w związku z Pana decyzją zwrócenia
się do odpowiednich organów o uniewinnienie uczestników protestu "Tama
tamie". Gwałtowny atak na Pana Ministra ze strony lidera UPR - p. Janusza
Korwin-Mikke spotkał się z oburzeniem w naszym środowisku - środowisku ludzi od lat
związanych z ochroną przyrody. Działania dla polepszenia stanu środowiska w naszym
kraju zawsze napotykały na opór czynników politycznych i w tym zakresie UPR niewiele
różni się od b. PZPR. Zła wola i ignorancja, a w najlepszym przypadku obojętność,
zawsze towarzyszyły i towarzyszą działaniom ekologów. Do tego dochodził fakt, że
ministrami ochrony środowiska byli dotychczas najczęściej ludzie z "klucza"
partyjne(ZSL), a nie fachowcy w tej dzie-\A dzinie, rozumiejący zagadnienie tak jak Pan
Profesor. W pełni zgadzamy się z telewizyjną wypowiedzią Pana Ministra z dnia 6
lutego, w której stwierdził Pan, że do obowiązków Pana Urzędu należy także
propagowanie ochrony środowiska, zwłaszcza wśród młodzieży. I dlatego jest bardzo
ważnym, aby młodzi ludzie zaangażowani w ochronę przyrody wiedzieli, że Minister
Ochrony Środowiska jest po ich stronie i mogą liczyć na jego pomoc w tej sprawie.
Z poważaniem,
Wojewódzki Inspektor
Straży Ochrony Przyrody
mgr inż. Wojciech Zajaczkowski
Czorsztyn, 8.2.92 OŚWIADCZENIE UCZESTNIKÓW POLSKIEGO RUCHU EKOLOGICZNEGO
Przedstawiciele polskich organizacji ekologicznych z rosnącym zdumieniem obserwują
kolejne ataki Unii Polityki Realnej i jej lidera Pana Janusza Korwina-Mikke na działania
społecznego ruchu obrońców przyrody. W imię zachowania podstawowych zasad kultury
politycznej, nie chcemy podejmować dyskusji z enuncjacjami Pana J. Korwina-Mikke, który
publicznie przyrównuje nasz ruch do faszyzmu i nawołuje do fizycznej rozprawy z ludźmi
o odmiennych poglądach.
Nie możemy jednak milczeć wobec ostatniego wystąpienia UPR domagającego się
zwolnienia ze stanowiska Ministra Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych, Pana
Profesora Stefana Kozłowskiego w związku z jego publiczną prośbą skierowaną do Sądu
Wojewódzkiego w Nowym Sączu o rozważenie możliwości odstąpienia od ukarania osób
biorących udział w akcji przeciw budowie tamy w Czorsztynie. W prośbie tej Pan Janusz
Korwin-Mikke dopatrzył się zamachu na niezależność władzy sądowniczej.
Trzeba naprawdę dużo złej woli i lekceważenia faktów, aby nie dostrzec rzeczywistych
intencji Pana Ministra ochrony Środowiska, który jako pierwszy w Polsce człowiek
piastujący tę funkcję zdecydował się na otwarte zajęcie stanowiska w kwestiach
konfliktów ekologicznych. Minęły już na szczęście czasy, gdy tego rodzaju
wystąpienia ministrów można było odbierać jako nacisk na dyspozycyjne instytucje
sądownictwa. Sądy w Polsce są obecnie niezawisłe, a Minister Ochrony Środowis- ka ma
prawo, a nawet obowiązek wypowiadania się publicznie na temat podstawowych kwestii
społecznych związanych z dziedziną, którą kieruje. Ma również obowiązek - podobnie
jak i Pan Poseł J. Korwin-Mikke - dbać o kształtowanie świadomości ekologicznej
społeczeństwa i rozwój moralny młodzieży.
Uważamy, że swą prośbą do sądu w sprawie uczestników protestu czorsztyńskiego, Pan
Minister Stefan Kozłowski spełnił tę obywatelską powinność. Protestujemy
jednocześnie przeciwko bezpodstawnym oskarżeniom Unii Polityki Realnej i w pełni
popieramy stanowisko Ministra Ochrony Środowiska w sprawie odstąpienia od ukarania osób
biorących udział w proteście przeciwko budowie tamy w Czorsztynie.
Warszawa, 11.2.92
Minister Sprawiedliwosci
Rzeczypospolitej Polskiej
Uprzejmie proszę o zwrócenie szczególnej uwagi na problem stosowania zaostrzonych
represji w związku z działalnością ekologiczną obywateli.
Od kilkudziesięciu lat ekolodzy protestują przeciwko budowie zapory w Czorsztynie.
Rzeczowe argumenty nie były dotychczas brane pod uwagę. Przez wiele lat ignorowano
opinie wybitnych naukowców (Prof. Prof. W. Goetel, W. Szafer, St. Myczkowski), petycje i
manifestacje. Podczas wakacji 1991r. w Czorsztynie miała miejsce pokojowa akcja
protestacyjna "Tama tamie". Jej uczestnicy zostali skazani na wysokie, często
wielomilionowe grzywny. Wobec braku możliwości zapłacenia grzywien uczestnikom protestu
grozi więzienie. Może powstać problem więźniów ekologicznych. Procesy przed
Kolegiami ds. Wykroczeń ze względu na tryb przyspieszony nie dawały możliwości
przygotowania obrony. Obwinionym uniemoliwiano składanie oświadczeń zawierających
wnioski dowodowe.
Od 15.7.91 usiłuję zwrócić uwagę Ministerstwa Sprawiedliwości na powyższy problem.
Niestety, trudno mi nawet uzyskać odpowiedzi na pytania zawarte w moich pismach.
1. Czy Ministerstwo Sprawiedliwości może wystąpić z własnej inicjatywy z Rewizją
Nadzwyczajną w tej sprawie?
2. Dlaczego Minister Sprawiedliwości zezwolił Wojewodzie Nowosdeckiemu na wprowadzenie
trybu przyspieszonego, który ewidentnie narusza Prawa Człowieka do sprawiedliwego
procesu i przygotowania obrony?
Proszę o zbadanie możliwości rozwiązania tego trudnego problemu tak, aby uwzględnić
z jednej strony zasady praworządności z drugiej zaś Prawa Człowieka. Ruch ekologiczny
konsekwentnie działa na rzecz ratowania środowiska przyrodniczego naszego kraju.
Wystąpienia te jak na razie mają charakter pokojowy i nie przybierają form
zaostrzonych, znanych z praktyki działań podejmowanych przez organizacje ekologiczne w
innych krajach.
Działalność Ministra Ochrony Środowiska wychodzi naprzeciw dążeniom ruchów i
organizacji ekologicznych, do lepszego współdziałania w ochronie środowiska
naturalnego i wygaszania nabrzmiałych konfliktów ekologicznych.
Z wyrazami szacunku,
Jan Bochenski
(DEZ)INFORMACJE
W zerowym numerze biuletynu "Ocalić Pieniny" (wkładka do ZB 32), w rubryce
"informacje" pojawiła się wiadomość, jakoby Sąd Rejonowy w Nowym Targu
wszystkim osobom ukaranym w związku z akcją "Tama tamie" przez Kolegium ds.
Wykroczeń obniżył kary (pojedyncze) poniżej 500 tys. zł, i że tylko jednej osobie
zasądzono zastępczą karę aresztu.
Niestety, tak się składa, że nie wszystkim ukaranym sąd zmniejszył wyroki. Doszło
nawet do jednego przypadku, gdy osobie uniewinnionej przez kolegium sąd orzekł karę
grzywny. Ponadto jeden z uczestników akcji został ukarany pojedynczą grzywną w
wysokości 900 tys. zł (+ koszta postępowania).
Poza tym WiP wie o co najmniej kilkunastu przypadkach, gdzie sąd orzekł zastępczą
karę aresztu (wyroki prawomocne).
Tak, że tych kilkanaście osób może zostać odwiedzonych nie przez komornika, lecz
przez funkcjonariusza policji, który "zaprosi" do odbycia kary w areszcie.
NIE W TYM KOŚCIELE DZWONILI
Minister Kozłowski wystąpił do Sądu Wojewódzkiego w Nowym Sączu o anulowanie kar
uczestników "Tamy".
I chwała ministrowi za to. Jest to gest jak najbardziej potrzebny, tylko, że.... co
nieco chybiony. Przede wszystkim minister powinien zwrócić się nie do Sądu
Wojewódzkiego, lecz do Sądu Rejonowego w Nowym Targu, który jest jedyną instancją
mogącą odstąpić od egzekucji kar (nie anulować!).
Natomiast jedynym sposobem anulowania PRAWOMOCNYCH (!) wyroków jest rewizja nadzwyczajna,
o której wniesienie minister Kozłowski może zaapelować np. do ministra
sprawiedliwości.
PO DRUGIEJ STRONIE TAMY
W krakowskim klubie "Rotunda" Maciek Antecki siłami Sekcji Ekologicznej NZS i
przy współdziałaniu WiP-u zorganizował wystawę fotograficzną "Po drugiej
stronie tamy".
Zaprezentowano kilkanaście ciekawych fotografii i rysunków autorstwa m.in. Kaja
Hurko-Romeyko i Piotra Wojnarowskiego, ukazujących przebrażenia jakim ulega dolina
Dunajca w związku z budową zapory w Czorsztynie.
Na wernisażu zorganizowanym 17 lutego, według krakowskiej prasy, zjawiło się
"doborowe grono ekologów".
Wernisaż uświetnili swoją obecnością: prof. Andrzej Delorme z małżonką i dr Feliks
StalonyDobrzański.
Przybyło kilkunastu członków SE NZS i uczestników WiP-u oraz kilkoro zaprzyjaźnionych
dziennikarzy.
Uczestnikom wernisażu Staszek Zubek zaprezentował zebrane do tej pory przez wielu ludzi
z całej Polski - 42.680 podpisów pod petycją w sprawie zaprzestania budowy zapory.
Obyło się na szczęście bez zwyczajowych przy takich okazjach przemówień itp. rzeczy.
Niestety, ze względów finansowych musiało się również obyć bez lampki szampana.
3 x Piotr Ulatowski
WiP - Kraków
Sekcja Ekologiczna KKK NZS dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do dojścia do
skutku wystawy "Po drugiej stronie tamy", a szczególnie Aśce Zaczek, Piotrowi
Wojnarowskiemu i Kajowi RomeyceHurce za zdjęcia, Staszkowi Zubkowi za plakaty i klej.
Maciej Antecki
22.2.92 odbyło się zapowiedziane spotkanie mediacyjne pomidzy osobami z WiP-u i FA.
Prowadził Jacek Bożek. Ustalono, że następne spotkanie odbędzie się.
(ax)
CZY MOŻLIWE JEST POROZUMIENIE Z UPR
W środę 12.2. przebywał w Katowicach prezes Unii Polityki Realnej, Janusz
Korwin-Mikke. Dzięki uprzejmości znajomych UPR-owców udało mi się z nim spotkać i
porozmawiać m.in. na temat akcji czorsztyńskiej i niedawnego bulwersującego
oświadczenia zarządu UPR atakującego min. Kozłowskiego i anarchistów. Czasu nie było
dużo, tak że udało się jedynie skonfrontować poglądy w najważniejszych sprawach.
Pierwsze, o co spytałem p. KorwinaMikke, to dlaczego uważa on prośbę ministra o
darowanie kar (wymierzonych zresztą przez kolegium ds. wykroczeń) za ingerencję
administracji w sądownictwo - na tej samej zasadzie, na jakiej komunistyczny reżim
uznawał np. każdą wypowiedź Reagana nt. naszego kraju za "ingerencję w
wewnętrzne sprawy Polski"? Wg lidera UPR jednak nawet taka "sugerująca"
decyzję prośba ministra jako ministra (a nie jako osoby prywatnej) jest ingerowaniem w
niezawisłość sądu, gdyż "prezes sądu może się obawiać, że jeśli
rozstrzygnięcie będzie nie po myśli ministra, wybudują mu pod oknem np. oczyszczalnię
ścieków". Co do kolegiów ds. wykroczeń, nie są one z punktu widzenia p.
Korwina-Mikke organami sądowniczymi lecz administracyjnymi i "dopóki sprawa jest na
szczeblu kolegium, rząd może w to ingerować" - nie uzyskałem jednak jasnej
odpowiedzi, czy akceptuje on bądź potępia samą instytucję tych kolegiów.
Jak się okazuje, najpoważniejszą różnicą pomiędzy UPR a FA i innymi organizacjami
związanymi z kampanią "Tama tamie" jest to, że p. Korwin-Mikke i jego partia
są przeciwko metodom protestu polegającym na blokadach, "kładzeniu się pod
kołami" itp. - tego typu akcje są z ich punktu widzenia nielegalne i karalne.
Wynika to jak sądzę, z faktu, że UPR to przede wszystkim legaliści uważający, że
nawet jeśli obowiązujące prawo jest złe i represyjne - należy go przestrzegać, co
najwyżej dążąc do jego zmiany środkami legalnymi. (Choć nie wiadomo tak do końca
jak jest z tym legalizmem Korwina - gdy wspomniałem mu o akcji odmowy płacenia
przymusowych składek na ZUS, prowadzonej przez niektóre osoby z FA, odniósł się do
tego z sympatią i przyznał, że w pewnych sytuacjach obywatele mają prawo do tego
rodzaju nieposłuszeństwa...) Tego też i tylko tego dotyczył ponoć fragment
oświadczenia zarządu UPR ostrzegający premiera przed "dalszymi ustępstwami wobec
anarchistów".
Co do samych postulatów kampanii "Tama tamie" UPR nie zajęła jak dotąd
oficjalnego stanowiska (nie jest więc ani, za ani przeciw). Co do anarchistów p. Korwin
oświadczył (co pewnie będzie dużym zaskoczeniem dla wielu osób z FA), że w dużej
mierze anarchistów popiera (wyjąwszy - jak podkreślił - socjalistów, którzy
określają się tym terminem; ale nie ma np. nic przeciwko ludziom, którzy dobrowolnie
chcą żyć w komunach - pod warunkiem, że nie zmuszają do tego innych). Potępił
zdecydowanie np. przymusową służbę wojskową ("jak tylko zdobdziemy
wystarczające poparcie, zostanie ona natychmiast zlikwidowana") czy przymusowe
ubezpieczenia społeczne - a więc to, przeciwko czemu oficjalnie występuje FA. O
"Gazecie An Archw", której 3 numer mu dałem powiedział, że "jest to
całkiem poważne pismo"...
Jakie można wyciągnąć z tego wnioski? Wydaje mi się, że jeśli chodzi o Czorsztyn -
nie ma póki co szans na porozumienie z UPR-em w sprawie blokad, natomiast warto byłoby
zapoznać p. Korwina i jego ludzi z faktografią dotyczącą budowy zapory i naszymi
argumentami - szczególnie ekonomicznymi i co do legalności budowy. W innych sprawach,
które może mniej interesują czytelników ZB, ale są ważne dla mnie i myślę, że
również dla innych osób mających "wolnościowe" (nie mylić z
"postępowymi", "rewolucyjnymi", "radykalnymi" itd.)
poglądy (jak przymusowa służba wojskowa, przymusowe ubezpieczenia, podatki, wolność
słowa, sądzę, że i mimo wszystko kolegia ds. wykroczeń) uważam, że współpraca
(kontakty z posłami, informacje i artykuły do pisma Korwina "Najwyższy
Czas!"), a co najmniej "zawieszenie broni" z UPR jest możliwe i
pożądane.
Jacek Sierpinski
Ruch An Arche,
Biuro Informacyjne FA
J. K-M jest także przeciwnikiem jeżdżenia w pasach i otwarcie przyznaje, że pasów nie
zapina - bez żenady łamie prawo drogowe. Czyżby wyznawał zasadę "co wolno
wojewodzie..."
(pr)
ALTERNATYWNA PEDAGOGIKA
Przyglądając się dziejom państw, zastanówmy się na czym polegają podobieństwa
i różnice. Rozwój państw jest bardzo nierównomierny. Jedne są bogate, a drugie -
uboższe - próbują dorównać tym pierwszym. Obserwując bogatsze pastwa możemy
zauważyć dokąd prowadzi ten szalony rozwój techniki.
To, co dla innych państw jest już poważnym problemem, np. choroby spowodowane
oglądaniem TV, grami komputerowymi, dla nas jest najbliższą przyszłością.
Oczywiście możemy próbować tego uniknąć, ale nie jest to bynajmniej łatwe. Gdy
zalewa nas mnóstwo atrakcyjnych produktów czujemy się bezsilni wobec tego wszystkiego,
jesteśmy otępiali i nie potrafimy z tym walczyć. Z poczucia rozgoryczenia rodzi się
tak powszechna postawa sceptycyzmu wobec wszystkich wartości duchowych. Poszukiwaniu
nowych wartości towarzyszy ciągłe uczucie bezsilności. Jednak, mimo to, ta trudna
sytuacja globu ziemskiego zmusza nas do ciągłego szukania nowych sposobów naprawy.
Początkiem tych wszystkich zmian jest człowiek. A szczególnie dzieci i młodzież,
którzy już za kilka lat odziedziczą nasze problemy. Jeśli my nie możemy sobie z nimi
poradzić, cała nadzieja w nich. Według mnie muszą to być ludzie pełni ideałów,
otwarci na innych, harmonijni, aktywni, twórczy, a zarazem pełni siły, aby walczyć o
ten lepszy świat.
Niestety, nasza pedagogika nie potrafi wychowywać takich ludzi. Zbyt dużo w niej miejsca
na wiedzę i manipulowanie dziećmi, a zbyt mało na zrozumienie i pokochanie ich. Nie
chcę tutaj krzywdzić nauczycieli, ponieważ przyczyna tkwi w błędnych założeniach i
organizacji naszego szkolnictwa. Wiele osób dostrzega te niedomagania i dlatego mieliśmy
tyle zmian programów, podręczników itp. Te zmiany nie przyniosły jednak oczekiwanych
skutków. Wydaje mi się, że jedyną drogą jest zbudowanie nowej, alternatywnej
pedagogiki. Podstawy takiej odnowionej pedagogiki dał Rudolf Steiner:
"Wiedza duchowa nie oznacza samego tylko przyswojenia wiadomości, wiedza duchowa
oznacza wychowanie w najwyższym wymiarze, oznacza wychowanie naszej własnej duszy".
Dla prawdziwie nowej pedagogiki: "Potrzeba duchowego przewrotu na miarę
kopernikańskiego".
I takiego właśnie przewrotu dokonano w wolnych szkołach waldorfskich, medycynie, nauce
o żywieniu, biodynamicznej uprawie ziemi.
Większość z nas ma kontakt z dziećmi. Dla jednych jest ważne wychowywanie własnych
dzieci, innych interesuje praca z dziećmi w szkole lub przedszkolu. Dlatego chciałabym w
stałym cyklu przedstawić podstawowe założenia pedagogiki waldorfskiej, jej podejście
do dziecka i pracy z nim.
Pedagogika steinerowska w teorii swej opiera się na antropozoficznej wiedzy o człowieku,
w praktyce natomiast stanowi "sztukę wychowania". Pedagogika jako wiedza i
sztuka ma, zdaniem Steinera, pełnić rolę służebną wobec procesu wychowania.
Antropozoficzna sztuka pedagogiczna jest przede wszystkim metodologią i dydaktyką, tzn.
podkreśla sposób nauczania. Sama jednak nastawiona jest na realizację ideału
wychowania pełnego człowieka: w aspekcie duchowym, psychicznym i fizycznym; toteż
przedmioty w szkołach waldorfskich dzielą się na: rozwijające myślenie - jak
matematyka, fizyka, chemia i biologia czy historia i języki ( z reguły trzy i to już od
siódmego roku życia), rozwijające uczucia - przedmioty artystyczne (rzeźba, malarstwo,
literatura piękna, muzyka (każda szkoła waldorfska ma orkiestrę symfoniczną) czy
eurytmia, oraz rozwijające wolę (przedmioty praktyczne). Ich cele Steiner wyraził
następująco: w myśleniu rozwijać jasność, w uczuciach - głębię.
Steiner wyróżnia trzy fazy wychowania dziecka i młodego człowieka: fazę
naśladownictwa (do siódmego roku życia), w której dziecko jako "jeden wielki
organ zmysłowy", pozbawiony filtrów, wchłania świat całym sobą (co nakłada na
rodziców szczególną odpowiedzialność), fazę podziwu (autorytetu), między siódmym a
czternastym rokiem życia, w której nie chodzi o autorytet "bicia pięścią w
stół", lecz o podziw ucznia dla nauczyciela jako człowieka mądrego, pięknego i
dobrego, i wynikająca zeń gotowość do posłuchu; fazę wolności ("wychowania do
wolności") między czternastym a dwudziestym pierwszym rokiem życia, w której
zinternalizowany zewnętrzny autorytet nauczyciela - zgodnie z zasadą imprintingu - staje
się stopniowo modelem dla wolności, pojęty jako autorytet wewnętrzny, czyli
samookreślenie siebie ("ja" rozwijające się od "moralności praw do
moralności intuicji"). W fazach tych wychowankowie odbierają świat - odpowiednio
jako dobry, piękny, prawdziwy.
Pedagogika indywidualna - dominująca w systemie steinerowskim - jest podstawą pedagogiki
społecznej: przez wychowanie jednostki dąży się do przekształcenia społeczeństwa;
na takiej ewolucyjnej, a nie rewolucyjnej zasadzie opiera się Steiner w swej nauce
społecznej. Tak pojęta pedagogika ma trzy aspekty: wychowania estetycznego, wychowania
ogólnego i zawodowego oraz wychowania religijno moralnego.
Estetyczne wychowanie człowieka, pojęte jako harmonizacja, jest lekiem na tę chorobę.
Harmonizację tę realizuje się w wychowaniu do wolności, piękna i miłości.
Nawiązując do ideału Schillera, Steiner postuluje realizację w człowieku i między
ludźmi stanu estetycznego jako pośredniego stanu świadomości, łagodzącego
sprzeczność między koniecznością rozsądku a koniecznością natury.
Celem pedagogiki steinerowskiej jest wychowanie pełnego człowieka. Dlatego wychowanie
jest w niej nadporządkowane kształceniu, które zresztą nie ma być jednostronnym
uzyskiwaniem wiedzy ani nie ma zmierzać do celów utylitarnych. Dlatego też w pedagogice
steinerowskiej mamy do czynienia z dominacją zasady kształcenia ogólnego nad
specjalizacją. Wykształcenie ogólne poprzedza chronologicznie wyksztacenie zawodowe.
Ideałem jest tu synteza idealizmu i realizmu - humanizmu i przyrodoznawstwa wraz z
techniką. Dlatego obok przedmiotów realizujących człowieka w sferze intelektualnej i w
sferze emocjonalnej (o czym już mówiliśmy) szeroko rozbudowane są przedmioty
kształcące wolę i praktyczne działanie człowieka, takie jak nauka ogrodnictwa (w
formie biologiczno - dynamicznej), miernictwa, introligatorstwa, krawiectwa, tkactwa czy
stenografii. Mamy tu więc do czynienia ze "specjalizacją wszechstronną", z
"neohumanizmem", który wychodzi nie od niezmiennej natury, lecz od konkretnego
człowieka.
W wychowaniu religijno-moral- nym pedagogika steinerowska dąży do ukształcenia w
wychowaniu ogólnej pobożności - czci - wobec mądrości, piękna i dobra w świecie i w
ludziach, jak również do wyrobienia w nim postawy moralnej. (Jest to nawiązanie do
zasad wyłożonych w Goethego "Wilhelmie Meistrze": "Czci wobec tego, co
nad nami, co nam równe i co poniżej nas", tj. wobec Bóstwa, Człowieka i Natury).
Problem wychowania jako całości jest problemem osobowości i postawy nauczyciela.
Steiner występował radykalnie przeciwko biurokracji i drylowi w pedagogice. Świętą
zasadą jego pedagogiki stała się zasada wolności nauczyciela (w szkołach walfdorskich
nie ma dyrektorów - zarządzają nimi kolegia nauczycielskie).
Zarazem jednak wymagał od nauczyciela zdolności "artystycznych" (wychowanie
jako sztuka) i wysokiego ethosu zawodowego. Jego zadaniem jest harmonijne łączenie
samowychowania i wychowania - dążenie do pełnego człowieczeństwa. W realizacji tego
zadania musi zatem łączyć w sobie funkcje kapłana i artysty, ogrodnika i lekarza.
Albowiem tylko w rękach takich pedagogów ludzkość będzie mogła złożyć swą
przyszłość.
Na pytanie: Jakiego człowieka wychowują szkoły steinerowskie? dała odpowiedź ankieta,
jaką Ministerstwo Szkolnictwa Nadrenii-West- falii przeprowadziło wśród ponad tysiąca
absolwentów tych szkół. Okazało się, że ich wychowankowie opuszczają je nie tylko
obdarzeni silną motywacją do "permanentnego samokształcenia" (ponad 40%
spośrod nich miało ukończone dwa fakultety), wszechstronnością zainteresowań, ale
także wszechstronnymi uzdolnieniami (jeden z ankietowanych wyraził to stwierdzeniem:
"wiem, że potrafię wszystko zrobić"). W podsumowaniu tej ankiety stwierdzono,
że szkoły steinerowskie wychowują człowieka, którego można określić mianem
"prospołecznego indywidualisty" - czyli człowieka optymalnie pełnego.
Joanna Lewandowska
na podstawie "Wychowanie bez lęku"
Jerzego Prokopiuka ("Pedagogika Rudolfa Steinera")
Osoby zainteresowane problemami pedagogiki steinerowskiej mogą pisać na adres:
Joanna Lewandowska
Tokarskiego 1/705
Kraków
WEGETARIANIZM : ZAGROŻENIE CZY SZANSA
Powszechnie propaganda wegetarianizmu odbierana jest jako zagrożenie: a to dla
przyzwyczajeń kulinarnych, a to dla producentów, a to dla schematów myślowych, a nawet
dla Zielonych Idei - bo zamiast łączyć, czasem niestety dzieli.
Jest to podobne zagrożenie jakim było np. skonstruowanie krosien mechanicznych w Anglii
w w.XIX (chyba), czy wprowadzenie komputeryzacji w w.XX. ZAWSZE wprowadzenie czegoś
nowego wiąże się nieuchronnie z pewnymi kosztami. ZAWSZE jednak także - wprowadzenie
czegoś lepszego przynosi wkrótce zyski (wymierne i niewymierne) znacznie
przewyższające poniesione koszty.
Wszystkim oponentom wegetarianizmu sugerowałbym większe zwrócenie uwagi na NOWE
WARTOŚCI jakie niesie z sobą, niż na rzekome zagrożenia.
Mamy fin de sircle (Zbliża się koniec XXw.) - już obserwujemy wyraźne przemiany w
świadomości społeczeństw (rodzenie się świadomości ekologicznej). Czy naprawdę
wizja świata ekologiczno- wegetariańskiego kogokolwiek może przerażać?
Krzysztof Żółkiewski
PANIE MINISTRZE, ODWAGI
Po utworzeniu obecnego nowego rządu RP, prasa przedstawiała skrócone dossier
poszczególnych ministrów. Z racji moich zainteresowań zwróciłam szczególną uwagę
na osobę nowego ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. Ten
dział gospodarki narodowej i życia społecznego nie miał poprzednio specjalnego
szczęścia.
Przez lata historii PRL ochrona środowiska traktowana była marginalnie, a ludzi
zajmujących się tymi zagadnieniami uważano za hobbystów. A właśnie owi
"hobbyści" długo i uparcie domagali się prawnych oraz instytucjonalnych
gwarancji w gospodarowaniu światem materii, która decyduje o jakości życia człowieka.
W myśl lansowanej przez ekologów tezy, iż kondycja naturalnego środowiska jest
determinantem jakości życia i rozwoju społeczeństw. Oni to właśnie, polscy ekolodzy
doprowadzili do przekształcenia drugoplanowego Urzędu Ochrony Środowiska i Gospodarki
Wodnej w samodzielny resort. Powstawał więc państwowy, instytucjonalny i odpowiedzialny
gospodarz. Jego zadaniem było i jest nie tylko chronienie wartości środowiska, ale też
jego kształtowanie zgodnie z wymogami współczesności.
Również polscy ekolodzy spowodowali powstanie przed dwunastu laty pierwszej kompleksowej
ustawy o ochronie środowiska. Mówiono wówczas o niej, że jest najnowocześ- niejsza w
Europie. I właśnie wśród owych niespokojnych i niepokornych ekologów działał
uparcie, konsekwentnie Stefan Kozłowski. Dzisiejszy nowy minister ochrony środowiska i
zasobów naturalnych.
Ruch ekologiczny nabrał w Polsce szczególnego rozpędu pod koniec lat 70-tych. Pamiętam
konferencję dziennikarzy-ekologów w Warszawie w r. 1980, na której Stefan Kozłowski,
pracownik Instytutu Geologicznego, uświadomił nam między innymi, jaka rabunkowa
gospodarka zasobami naturalnymi prowadzona jest w Polsce. Kiedy to na jednym złożu
siedzi kilku czy kilkudziesięciu eksploatatorów i każdy wydobywa to co jest mu
potrzebne, niszcząc inne znajdujące się w złożu cenne minerały. Niszcząc je
nieodwracalnie. Kiedy indziej znowu na spotkaniu w Lidze Ochrony Przyrody, przypominam
sobie, jak profesor Stefan Kozłowski przedstawiał szczegółowo opracowany
Wielkoprzestrzenny System Obszarów Chronionych: "jako że w Polsce krajobraz
przyrodniczy jest wartością niedocenianą, co gorzej niszczoną, należy doprowadzić -
dowodził profesor Kozłowski - by system ten objął 1/4 powierzchni kraju. Jest to
niezbędne dla zachowania równowagi w środowisku przyrodniczym."
Nieobce są Profesorowi techniczne, prawne i finansowe aspekty ochrony środowiska.
Jeżdżąc wiele po kraju i świecie wie doskonale, jakie przedsięwzięcia na dziś
można w Polsce podejmować, a jakie trzeba podjąć w przyszłości. Na myśl mi
przychodzi zdanie wypowiedziane przez jedną z dziennikarek Przegldu Technicznego w jakiś
czas po powołaniu pierwszego wówczas na to stanowisko ministra ochrony środowiska.
Cytuję z pamięci, ale dosłownie: "...marzył mi się szef resortu chroniącego
środowisko w bokserskich rękawicach, a widzę pana w delikatnych białych
rękawiczkach". Dziś po latach mamy piątego z kolei ministra tego resortu. Życzę
mu uporu, wytrwałości i chyba jednak zakładania owych rękawic bokserskich dla ochrony
naturalnego środowiska.
Alicja Wierzbicka
Polskie Radio Wrocław
WIP ZAPRASZA
18.1.92 w krakowskim WiP-ie powstała inicjatywa stałych, otwartych spotkań,
których celem było by wspólne wypracowywanie koncepcji działań proekologicznych i
pokojowych, wymiana informacji, i oczywiście integracja środowiska.
Ustaliliśmy, że spotkania będą się odbywać w ostatnią sobotę każdego miesiąca, w
miarę możliwości w różnych miastach.
Gospodarzem pierwszego spotkania był rzeszowski WiP/FA. Następne ma się odbyć w
Krakowie (w lokalu WiP-u przy ul. Kołłątaja 10/2), wyjątkowo (ze względu na koncert w
Rzeszowie) w pierwszą sobotę kwietnia tj. 4.4.92 o godz. 15.
Będzie ono poświęcone głównie problemom "tamy", a to w związku z trzecią
rocznicą rozpoczęcia akcji.
Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy.
Piotr Ulatowski
WiP-Kraków
OBDŻEKTORZY Z KRAKOWA I OKOLIC!
Od sześciu tygodni funkcjonuje "wojskowy" punkt informacyjny Ruchu
"Wolność i Pokój". Mieliśmy w nim ok. trzystu gości, którzy pytali nas nie
tylko o sprawy związane ze służbą zastępczą, ale o wszystko, co jest związane z
wojskiem ("Jak uzyskać B-12 będąc w armii", "Jak się załatwia status
jedynego żywiciela w trakcie odbywania zastępczej" etc.).
Zmusza to nas do stałego podnoszenia kwalifikacji. W tej chwili jesteśmy w stanie
doradzać prawie wszystkim typom "odroczeniowców". Oprócz klientów, którzy
chcą odrabiać armię w policji - tych wywalamy na pysk.
Oczywiście głównie staramy się pomagać objectorom, facetom, którzy od początku
wiedzą czego chcą, a raczej co ich zupełnie nie interesuje - ani później, ani
wcześniej. Proponujemy im udział w naszym programie pilotażowym. Postanowiliśmy
zgromadzić i usystematyzować maksymalną ilość możliwie pełnych informacji na temat
praktyki przyznawania służby zastępczej, a poza tym wyrobić sobie taktykę
postępowania w poszczególnych przypadkach wymagających interwencji.
Osoby objęte pilotażem mają założoną "historię choroby", są
zainteresowane dostarczaniem nam informacji o wszystkich kontaktach z administracją, a
jednocześnie mają poczucie choćby niepełnego bezpieczeństwa. Dla wielu z nich ważny
jest fakt, że mogą do podania o skierowanie do służby zastępczej dołączyć
potwierdzenie objęcia programem pilotażowym, co stawia ich w nieco innej sytuacji
psychologicznej wobec urzędników.
W tej chwili mamy objętych tym programem ok. 20 osób.
Na razie trudno mówić o sukcesach, choć udało nam się "wyciągnąć" dwóch
objectorów, którym w WKU wcisnęli bilet, czego teoretycznie nie da się już
odkręcić.
Korzystając z uprzejmości ZB chciałbym co miesiąc wrzucać na ich łamy uwagi, które
będą mi się nasuwały w trakcie dyżurów obdżektorskich, które odbywają się w
lokalu RUCHU "WOLNOŚĆ I POKÓJ":
KRAKÓW, UL. KOŁŁĄTAJA 10/2
w poniedziałki, środy i piątki
w godzinach 17-18
Adam Borysławski
WiP-Kraków
Z ZAPOROŻA
Kolejna wspólna akcja anarchistów i ekologów zakończyła się porażką władz.
Tym razem zwrócono uwagę na olbrzymie centrum metalurgiczne w Zaporożu, zatruwające
okolicę substancjami rakotwórczymi. Podobnie jak w przeszłości, akcja zaczęła się
od zorganizowania pola namiotowego - "obozu protestu".
Międzyrepublikański ekologiczny obóz protestu w Zaporożu rozpoczął działalność
1.7.91. Uczestniczyli w nim członkowie organizacji "Chranitieli Radugi" ligi
partii zielonych, zjednoczenia ruchów anarchistycznych i wielu innych anarchistycznych
organizacji z b. ZSRR.
Trzy tygodnie przynoszącej małe rezultaty pokojowej działalności zmusiły uczestników
akcji do podjęcia bardziej radykalnych kroków. 19.7. ośmiu ludzi rozpoczęło okupację
dwóch stumetrowych kominów zaporoskiego zakładu koksochemicznego. Po zabarykadowaniu
się na platformach obserwacyjnych wysunęli oni cztery żądania, dotyczące zmniejszenia
emisji zanieczyszczeń. W mieście zawrzało. W zakładach pracy organizowano zebrania i
wiece dla podtrzymania na duchu protestujących. Słano listy i telegramy do władz
republiki. Zbierano środki na pomoc dla pikietujących. Obóz protestu nie schodził z
pierwszych stron wszystkich miejskich i obwodowych gazet. Serię artykułów wydrukowano
także w prasie republikańskiej i centralnej, w telewizji pokazano kilka reportaży.
22.7. setki mieszkańców uczestniczyły w pikiecie przed budynkiem Rady Miejskiej w
Zaporożu. Pod naciskiem społeczeństwa została założona komisja rozjemcza, w której
skład weszło trzech przedstawicieli protestujących.
24.7. ok. stu ludzi wtargnęło do budynku Rady Miejskiej aby przekonać władze o
konieczności pójścia na kompromis. Ekspertyza ujawniła bowiem wielokrotnie wyższe od
dopuszczalnych stężenia substancji szkodliwych, emitowanych przez zakład. W efekcie
tych działań dyrektorowi polecono wstrzymanie pracy wydziału przetwórstwa smoły
węglowej z dniem 4.8.
1.8. kominy zostały opuszczone przez pikietujących. Zajęto się przygotowaniami do
forum ekologicznego. Jednakże administracja zakładu nie wypełniła postanowienia -
wydział pracował dalej. W związku z tym na wielotysięcznym wiecu znów zadźwięczało
wezwanie do walki.
6.8. o ósmej rano około 40 ludzi zdobyło centrum administracyjne zakładu i
utrzymywało je przez prawie pięć godzin. Z okna wywieszono czarną anarchistyczną
flagę. Pracownicy administracji próbowali oswobodzić budynek używając siły, ale
uczestnicy blokady, nie bacząc na otrzymywane razy, nie poddawali się. Wtedy do akcji
wmieszała się milicja - aresztowała 22 osoby. Wśrod zatrzymanych nie było jednak
pracowników zakładu. Ci uczestnicy pikiety, którzy pozostali na wolności, rozpoczęli
głodówkę, zorganizowawszy jeszcze jedno pole namiotowe, tym razem wokół obwodowego
komitetu KPZR, w centrum miasta. Większość aresztowanych odmówiła składania zeznań
i także zaczęła głodować. Późnym wieczorem tego samego dnia zostali oni zwolnieni.
Z inicjatywy obozu protestujcych w mieście zaczął się zawiązywać społeczny komitet
ekologiczny "czistyj wozduch", do którego w ciągu tygodnia wstąpiło 75
osób.
8.8. w zakładzie koksochemicznym odbył się kontrwiec, na którym przyjęto rezolucję
nawołującą do rozbicia obozu protestu. Według informacji, które otrzymali
"Chranitieli Radugi" ponad połowa robotników nie poparła tej rezolucji, a 30%
otwarcie sympatyzowało z protestującymi.
Głodówka trwała. Wreszcie prokuratura obwodowa postanowiła umorzyć postępowanie
kryminalne w sprawie zajęcia gmachu administracyjnego zakładu. 13.8. rozpoczęto prace
przy zatrzymaniu wydziału przetwórstwa smoły węglowej. Wieczorem tego właśnie dnia
odbył się wiec, na którym podsumowano rezultaty sześciotygodniowej walki obozu
protestu.
na podstawie "Trietij Put'"
oprac. Wojciech Rejdych
ZAPOWIEDZI IMPREZ EKOLOGICZNYCH
KONCERT ATMANA
20.3. godz. 18.00, Tarnów, Pałac Młodzieży - koncert i spotkanie w artystycznej
kawiarni, konferencja prasowa, kasety, prezentacja filmów wideo o grupie Atman
zrealizowanych w Ośrodku Kultury Ekologicznej i Festiwalu Teatru Ulicznego w Jeleniej
Górze w lipcu'91. Także slajdy Renaty "Miki" Paszkowskiej-Płatek i Sławek
Gołaszewski - live!
Kontakt:
Tarnow, tel. 211541
VI TARGI OGRODNICZE WIOSNA '92
20-22.3.92, Katowice. Mają być poruszone tematy ekologiczne.
Osrodek Postepu Technicznego
Bytkowska 1b
40-955 Katowice
tel. 1541-275, 596-061 w. 194
tlx: 0312458 opt pl
fax: 588-919
WIOSENNE SEMINARIUM ZIRAAT-U
Termin: w okolicach równonocy wiosennej (20-22.3.92), miejsce do ustalenia.
Informacje:
Rysiek Matuszewski
Osiedlowa 31
87-107 Torun 9
tel. 361831 (Wloclawek)
SPOTKANIE STUDENCKIEJ SIECI EKOLOGICZNEJ 21-22.3.92, Poznań.
W programie: wykłady "ogólnokształcące nt. przyrodnicze, prezentacja
ekologicznych gier edukacyjnych, zadyma z okazji Pierwszego Dnia Wiosny, dyskusja nt.
bieżącej działalności Sieci, prezentacje. Organizatorzy (Studenckie Koła Ekologiczne
z Poznania) pokrywają koszty pobytu w Poznaniu (konieczne śpiwory). Potwierdzenia (data
i godzina przyjazdu i wyjazdu, liczba osób, propozycje do programu) do 15.3. przyjmuje
Andrzej Kepel
Michalowska 23/9
60-645 Poznan
tel. 220704
ZJAZS PÓŁNOCNOPODLASKIEGO TOWARZYSTWA OCHRONY PTAKÓW
28-29.3.92, Białowieża.
Zgłoszenia na adres:
Przemyslaw Bielicki
Stoleczna 25/40
15-879 Bialystok
OGÓLNOPOLSKI KONKURS FOTOGRAFICZNY FOTO-EKO '92
Termin nadsyłania prac 30.4.92.
Przedmiotem konkursu są fotografie o tematyce ekologicznej i przyrodniczej. W konkursie
mogą brać udział zarówno zdjęcia czarnobiałe jak i kolorowe. Technika wykonania
zdjęć - dowolna. Minimalny format odbitek 13/18 cm. Każdy uczestnik może przysłać
dowolną ilość prac. Prace prosimy zapakować w sztywne koperty. Na odwrocie każdej
fotografii należy napisać: imię i nazwisko oraz dokładny adres autora, ewentualnie
tytuł zdjęcia (mile widziane będą dodatkowe informacje na temat przedstawionego
obiektu). Jeżeli autor jest studentem prosimy zaznaczyć nazwę uczelni i wydział. Do
zdjęć należy dołączyć zaadresowaną do siebie kopertę ze znaczkiem.
Nagrody:
- aparaty fotograficzne różnych typów;
- filmy kolorowe;
- wiele atrakcyjnych albumów.
Każde zdjęcie oceniane będzie osobno, chyba że autor zaznaczy, iż seria zdjęć
stanowi jedną całość. Organizatorzy zastrzegają sobie prawo do nieodpłatnej
ekspozycji oraz druku nadesłanych zdjęć z zaznaczeniem nazwiska autora. Nadesłane
prace nie podlegają zwrotowi.
Organizatorami są: Studencki Klub Ekologiczny przy NZS UAM oraz Sekcja Ekologiczna Koła
Naukowego Przyrodników UAM. Zdjęcia należy nadsyłać na adres:
Albin Pawlowski
os. Tysiaclecia 28/10
61-255 Poznan
KONFERENCJA ZESPOŁU KOORDYNACYJNEGO POLSKIEJ SIECI ZDROWYCH MIAST
29-30.5.92, Łódź.
dr Hanna Wieczorek
Wydzial Zdrowia UML
tel. 0-42/360557
UPON THE NOTION OF URBAN ECOLOGY
Maj'92, Poznań.
Dyskusja nad pojęciem "Ekologia urbanistyczna", organizuje Klub Ekologii
Krajobrazu.
Informacje:
Prof. dr hab. T. Bartkowski
Instytut Geografii Fizycznej
Fredry 10
61-701 Poznan
tel. 520-694
SPOTKANIE POROZUMIENIA NA RZECZ ENERGETYKI ALTERNATYWNEJ
Ostatnia dekada maja.
Informacje:
Tomek Żakowicz
Nowolipki 28a/34
01-019 Warszawa
I MIĘDZYNARODOWY SALON FOTOGRAFII EKOLOGICZNEJ "GREEN PHOTO '92"
Termin nadsyłania prac: 26.5.92.
Informacje:
Green Photo'92
Fundacja im. sw. Franciszka z Asyżu
Królewska 57
31-081 Krakow
III OGÓLNOPOLSKI FESTIWAL PIOSENKI EKOLOGICZNEJ
29-30.5.92, Sanok.
Informacje:
Zarzad Miejski LOP
II LO
Mickieiwcza 9
38-500 Sanok
tel. 307-84
SPOTKANIE CZŁONKÓW EARTHSTEWARDS EUROPE.
11-14.6.92, Holandia.
Kontakt:
Myrke Stalman, Reidkampen 13
9801 JM Zuidhorn,
Holandia
"INSTRUMENTALNE UWARUNKOWANIA OCHRONY ŚRODOWISKA" III ZJAZD EUROPEJSKIEGO
STOWARZYSZENIA EKONOMISTÓW OCHRONY ŚRODOWISKA I ZASOBÓW NATURALNYCH
16-19.6.92, Kraków.
Informacje:
Europejskie Stowarzyszenie
Ekonomistow Srodowiska i Zasobow
Naturalnych
Rakowicka 27/155
31-510 Krakow
tel. 210099 w. 354, 322
tlx 0325414 aek pl
fax 0-12/212182, 210536
LETNIA SZKOŁA STAWANIA SIĘ
SEE Nerwik "Pracownia na rzecz Wszystkich Istot" organizuje dwutygodniowe
warsztaty poświęcone: wodzie, lasowi, ptakom i ekofilozofii.
Zajęcia te przeznaczone są dla uczniów szkół średnich, głównie tych o profilu
ekologicznym.
Terminy turnusów: 1-14.7.92 i 16-29.7.92.
Informacje:
Stacja Edukacji Ekologicznej
Artyma Maliszewska
Nerwik, 11-022 Gilawy
z dopiskiem "Szkoła"
5 FRANCISZKAŃSKIE SPOTKANIA MŁODYCH
29.7.-2.8.92, Kalwaria Pacławska k.Przemyśla.
Informacje:
"Bratni Zew"
kl. oo. Franciszkanow
pl. Wszystkich Swietych 5
31-004 Krakow
tel. 225376 w. 265
tel./fax: 227161
ENERGIA SZTUKI - ŻARNOWIEC'92
Gniewino, 20-30.8.92
W programie:
* Estrada koncertowa (m.in. Stanisław Sojka; Gdańska Scena Rockowa: Golden Life,
Bielizna, No Limits);
* Muzyka źródeł (przegląd muzyczny na terenie skansenu budownictwa miejscowego w
Nadolu);
* Miasteczko Reggae; miasteczko bluesa;
* Prezentacje teatralne (m.in. Klinika Lalek, Opera Equestre Zingaro z Francji);
* Warsztaty ekologiczne organizowane przez Human Potention z Kalifornii;
* Plenerowe instalacje plastyczne; aranżacje przestrzeni wokół jeziora Żarnowieckiego;
* Rozgłośnia Harcerska (program lokalny nadawany w trakcie trwania festiwalu);
* Specjalne połączenie kolejowe z Gdańskiem dawną linią SKM;
* Edycja singla kompaktowego z piosenką finałową Festiwalu, galanteria reklamowa:
koszulki, afisze itp.
Wszyscy wykonawcy Festiwalu oprócz prezentacji artystycznych na estradach i w przestrzeni
wokół jeziora prowadzić będą warsztaty twórcze dla młodzieży biorącej udział w
imprezie.
Baza hotelowa i campingowa służyć będzie widzom, którzy wedle gustu i zasobności
wynajmować będą pokoje i miejsca na polu namiotowym.
Centrum Edukacji Teatralnej
Swietojanska 47/48
80-840 Gdansk
tel. 313552
konto: WBK III o/Gdansk 351809-9902
INTETNATIONAL WORKING CONFERENCE FOR GLOBAL LEADERSHIP
8-22.8. Quebec w Kanadzie.
Organizatorem jest L'Academie
de l'Energie, społeczna organizacja, której filozofia wywodzi się z
nauk Indian Amerykańskich. Jej celem jest "stworzenie pozytywnych
zmian w świadomości, które przyniosą światu równowagę, pokój, harmonię, lecznicze
energie i tolerancję".
Informacje:
Ushi Becker-Schollnhammer
Stolzenback 16, D-5253 Lindler
Niemcy
"Earthsteward Newsletter" Jan 92
KURS PODYPLOMOWY : ZARZĄDZANIE OCHRONY ŚRODOWISKA (EUROPEAN POSTGRADUATE COURSE IN
ENVIRONMENTAL MANAGEMENT - EPCEM)
Wrzesień'92, Holandia, zgłoszenia do 1.3.92.
Informacje:
Prof. dr hab. M. Nawalany
Instytut Ochrony Srodowiska PW
Nowowiejska 20
06-653 Warszawa
FOLDER "REKU"
Wraz z numerem rozsyłamy folder Regionalnego Centrum Ekologicznego (REC) z
Budapesztu. Z własnego doświadczenia musimy jednak poddać w wątpliwość deklaracje
"chętnego" finansowania działań ekologicznych przez REC. ZB kilkakrotnie
spotkały się z odmową, za każdym razem z innej, wydumanej przyczyny.
(pr)
"ZWIERZĘTA I MY" PROSZĄ O POMOC
Szanowne Koleżanki i Koledzy!
Pozwalamy sobie zwracać się w tej formie do Was, gdyż łączy nas praca dla wspólnej
idei.
Założyliśmy fundację mającą na celu pomoc dla zwierząt i walkę o ich prawa. Jedną
z form działania jest wydawanie czasopisma.
W Polsce już w połowie ubiegłego wieku wydawano czasopisma o tematyce ochrony
zwierząt. Nasza fundacja postanowiła wypełnić lukę w tym zakresie, która trwała
niestety cały okres powojenny.
"Zwierzęta i my" na razie z powodu szczupłych środków ukazują się jako
kwartalnik. Jest to jednak dużym i trudnym do udźwignięcia wydatkiem. Dalsza
egzystencja tego czasopisma jest zależna od zwrócenia się choć w części kosztów
wydawniczych.
Los tego pisma zależy tylko od WSPÓLNEGO WYSIŁKU OSÓB, KTÓRYM NIE JEST OBOJĘTNY LOS
ZWIERZĄT!!!
Apelujemy do wszystkich, ktrzy popierają naszą inicjatywę o pomoc.
Prosimy o rozpropagowanie i zdobycie osób, które reflektują na stały abonament.
Zależy nam również na nawiązaniu kontaktu z osobami, które mogą podjąć się
kolportażu (35% zarabia sprzedający).
Będziemy wdzięczni za nadsyłanie artykułów dotyczących naszej problematyki oraz
listów na temat już poruszonych problemów. Postaramy się w miarę naszych możliwości
umieszczać wszelkie wypowiedzi w obronie zwierząt.
Czekamy na bratnią pomoc i serdecznie pozdrawiamy, życząc osiągnięć w ofiarnej pracy
dla dobra przyrody i zwierząt.
Alina Kasprowicz
Poznań, 8.2.92
"Zwierzęta i my"
Dąbrowskiego 25/3
60-840 Poznań
tel. 462-85
POSZUKUJEMY...
...materiałów (zdjęcia, plakaty, ulotki, rysunki itp.) pokazują- cych cierpienie
zadawane zwierzętom przez człowieka do wystawy pt. "Wegetariański świat
2004", oraz informacje, zdjęcia i plakaty zwierząt będących na wymarciu i
wymarłych. Będą one wykorzystane przy tworzeniu następnej wystawy.
Serdecznie prosimy o pomoc! Wszelkie materiały należy wysyłać pod adres:
Marta Walewska
Kostromska 62a/24/16
97-300 Piotrków Trybunalski
NIEWIDZIANE W KSIĘGARNI
* "I ty chronisz srodowisko", Gertruda Mauer, PKE Kraków '91, 12000 zł;
"Nasze srodowisko" 10000 zł oraz inne wydawnictwa PKE do nabycia w okręgach
PKE:
- Wydział Architektury Politechniki Gdańskiej, Majakowskiego 11/12, 80958 Gdańsk, tel.
472948, 471248;
- Krzywickiego 9, Warszawa;
- al. Korfantego 2/219, 40-960 Katowice, tel. 586071 w. 294;
- Dom Środowisk Twórczych, Zamkowa 6, 25-009 Kielce, tel. 454-53;
- c/o mgr inż Józef Suszyński, os. XXX-lecia PRL 3b/34, 67-100 Nowa Sól, tel. 2448;
- Mickiewicza 35, 60-837 Poznań, tel. 665061 w. 63;
- Instytut Górnictwa Politechniki Wrocławskiej, Świerczewskiego 74, 50-950 Wrocław;
- Rejtana 16a, 35-310 Rzeszów, oraz w Zarządzie Głównym, Garbarska 9, 31-131 Kraków,
tel. 222111, 222274.
* "Zaufac Ziemi" Maria Grodecka, 56 s. A5. Ta i inne książki (np.:
"Zmierzch świadomości łowcy" i "Siewcy dobrego jutra" M.Grodecka,
"Wielka księga makrobiotycznego odżywiania i stylu życia" M.Kushi;
"Leksykon medycyny niekonwencjonalnej" Cendrowski; "Ulecz sam siebie"
Wojtowicz; "Dieta życia" Błaszczyszyn; "Jak zdrowo żyć" J.Roik) w
cenie hurtowej (także poj. egz.) wysyła Spółdzoelcza Agencja Reklamowa
"Spar", Żurawia 47, Warszawa, tel. 298920.
* "Wiemy co jemy?", 16 s. A5, 2 tys. zł. Ryszard Kukiełka, K.Wielkiego 9/24,
20-611 Lublin.
* "Przepisy wegetarianskie", 24 s. A5. Fundacja "Źródła życia", 1
Maja 39, 05-807 Podkowa Leśna.
* "Environmental and economic aspects of the industrial development in Poland"
selected papers edited by Kazimierz Górka. Z serii "Ekonomia i środowisko":
"Instrumenty ekonomiczne i prawne ochrony środowiska naturalnego w warunkach
gospodarki rynkowej. Materiały konferencyjne pod red. Kazimierza Górki";
"Economic and legal instruments of environmental policy in the market economy"
selected papers edited by Kazimierz Górka; "Projekt' 88. Uruchomic sily rynkowe dla
ochrony naszego srodowiska". Europejskie Stowarzyszenie Ekonomistów Środowiska i
Zasobów Naturalnych - Oddział Polski, Rakowicka 27/155, 31-510 Kraków
* "Ekologia i zdrowie", Łódź '91, 24 s. A4. Fundacja "Ekologia i
Zdrowie" oddział w Łodzi, Piotrkowska 45.
* "Unikalne wartosci awifauny Wisly srodkowej i jej dorzecza oraz warunki ich
zachowania", Wiesław Nowicki, Henryk Kot, 20 s. A5; "Vistula protection",
12 s. A5. Ruch na rzecz Utworzenia Wiślańskiego Parku Narodowego, c/o Adam Tarłowski,
Pawia 40/9, 01-058 Warszawa.
* "Kilka uwag o ideikach metafizyki spolecznej od strony pernamentnej rewolucji (na
rzecz swietego spokoju)", Gdańsk, zima 91/92, 16 s. A5, 1500 zł (+ zaadresowana
koperta ze znaczkiem); "Homek. Pismo z drogi" nr (4)7 16 s. A4, 3000 zł (+
j.w.). Jany Waluszko, Stare Domki 6/9, Gdańsk 1.
* "Zagroxenia swiatowego srodowiska naturalnego. Konferencja Miedzyparlamentarna,
Waszyngton 29.4.2.5.90", s. 72. Państwowy Instytut Geologiczny w Warszawie, SGGW.
* "O idei humanizmu ekologicznego", Włodimierz Tyburski, Towarzystwo Wiedzy
Powszechnej ZG, Warszawa 1990, 44 s. A5.
* "Jak życ na obszarach klęski ekologicznej. Mini eko-wademekum" 48 s., 12
tys. zł. Fundacja Centrum Edukacji Ekologicznej Wsi, Lewakowskiego 14, 38-400 Krosno,
tel. 21945, 21942, 217-20, konto: Bank Depozytowo-Kredytowy o/Krosno 333603-79-383-132.
* "Serwis ochrony srodowiska. Biuletyn Agencji Informacji o Dewastacji
Srodowiska", Warszawa luty '92, nr 20/92, 16 s. A5. Izabela Brodacka, Poznańska
21/20a, Warszawa, tel. 296635.
* "Zwierzeta i my" nr 2, zima 1992, 4000 zł, 12 s. A4. Dąbrowskiego 25/3,
60-840 Poznań, tel. 462-85.
* "Totalne swiry. Prawie niezalexny magazyn uczniowski" nr 2 styczeń '92, 20 s.
A5. Mariusz Chilicki, Piłsudzkiego 18a/12, 19-300 Ełk.
* "Lokomotywa bez nog. Pismo Federacji Anarchistycznej-Kielce" nr 7, jesień
'91, 24 s. A5. Tomek Bednarski, Warszawska 47/35, 25-531 Kielce.
* "Biuletyn Eko-Czad '91", Wągrowiec 8-11.8.91, 8 s. A5.
* "Poszfakila" nr 3, 12 s. A4 (poezje, grafiki). Tomek M.Walak, I-go maja 62,
32-540 Trzebinia.
* "Der Schwan. Pismo osobiste Jacka B." II '92, 24 s. A5. Jacek Budziński,
Podwisłocze 2/92, 35-310 Rzeszów.
SPROSTOWANIA
Radek Kisielewski prosi o podanie, że informacja na ulotce WWI nt. konta jest
nieaktualna!!! Pieniądze będą odsyłane. Wpłaty na kampanię antyfutrzarską można
dokonywać na konto Społecznego Instytutu Ekologicznego: Panstwowy Bank Kredytowy III
o/Warszawa 370015978194-132 z dopiskiem "Animals".
Chochlik drukarski czy też wirus komputerowy sprawił, źe w ZB 31 kod adresowy
krakowskiego lokalu WiP-u miał błędną cyferkę. Ponieważ część nadchodzących
listów przychodzi z błędnym kodem, podajemy jeszcze raz adres prawidłowy:
Ruch "Wolność i Pokój"
ul. Kołłątaja 10/2
31-502 Kraków
P.S. Odpowiadamy tylko na listy z załączoną kopertą zwrotną ze znaczkiem.
KOLPORTERZY ZB
* Tomek Bednarski, Warszawska 47/35, 25-531 Kielce.
* Radek Kisielewski, Zwierzyniecka 19a/4; 15-312 Białystok.
Prowadzi kolportaż ZB oraz innej prasy ekologicznej, książek z zakresu wiedzy duchowej
i parapsychologii, kaset z muzyką folkową i klasyczną, muzyką Indii (ragi). Katalog
wysyła po otrzymaniu znaczka zwrotnego.