Previous PageTable Of ContentsNext Page

Zielone Brygady 69 POLOWANIE

POLOWANIE

POJEDZIEMY NA ŁÓW, TOWARZYSZU MÓJ

— Błaźnie, jakie rzemiosło potrafisz...?

— Kiedy mi przyjdzie ochota zapolować w boru, umiem poszczuć chartami żurawie latające po chmurach, ogarami szare i białe gęsi, sokołem nurki i bąki wodne... białozorami wilki leśne i białe niedźwiedzie, sokołami łanie i daniele, krogulcami lisy, zające kobuzami...

— tak odpowiada przebrany za szaleńca Tristan królowi Markowi w eposie rycerskim z cyklu opowieści Rycerzy Okrągłego Stołu.

Bo prawo polowań miał tylko i wyłącznie król. Nazywało się to regalia czyli "rezerwaty panującego", które przyszły do Polski jako wzory obce, wraz z przyjęciem zachodniego stylu życia, drażniące ludność, która dotąd żadnych ograniczeń swoich wolności nie znała. Zapewne, to one właśnie (podaję za Aleksandrem Brüknerem) przyczyniły się do wybuchu rewolucji społecznej w 1037r. jako zbyt duży ciężar i obcy wpływ.

A kraj lesisty obfitował w moc zwierzyny. Jeszcze w 1752r. król August iii z żoną, synami, dworem i sproszonymi gośćmi upolował 42 żubry.

Nic też dziwnego, że "pan na zagrodzie równy wojewodzie" domagał się również takich samych praw i dla siebie, co ostatecznie nastąpiło za króla Batorego. Odtąd już szlachcic jako właściciel lasów i innych dóbr, zażywał tak samo prawa polowań jak i każdego innego. I tylko najgrubszy zwierz (żubr, tur, łoś) był zastrzeżony dla panującego.

Polowano więc ochoczo na swoich jak i na obcych gruntach, z psami i ptakami "uczciwie i po szlachecku". Z tego czasu (1648r.) pochodzi najpopularniejsza pieśń myśliwska Siedzi zając pod miedzą, strzelcy o nim nie wiedzą, czy też bardziej znana Pojedziemy na łów, towarzyszu mój.

Wkrótce jednak zakazano polowań na obcych gruntach. Ustawa sejmowa z 1775r. zobowiązywała do uzyskania pisemnego zezwolenia właściciela dla obcego polującego na jego gruntach - nawet nie wolno było strzelać do zwierzyny, ani zapędzać się po nią na obcy grunt.

Minęły lata. Ostatniego tura ubito na Mazowszu w 1627r., ostatniego żubra zastrzelono w Puszczy Białowieskiej w 1923r., ostatni drop... I wreszcie przyszły czasy towarzyszy feudałów, polujących na obcych gruntach bez żadnych ograniczeń, bez żadnych norm, jak udzielni książęta. A wraz z nimi polowali Włosi, Niemcy, towarzysze z Moskwy, przyjeżdżali tu sobie na Safari. (Żeby się o tym przekonać, wystarczy pojechać do Arłamowa i zobaczyć w środku puszczy kilkudziesięciohektarowe wysypisko odpadów po myśliwych.) Ale były to wzory zbyt obce, drażniące ludność i zapewne to one właśnie przyczyniły się do wybuchu rewolucji społecznej w 1989r. jako zbyt duży ciężar i obcy wpływ.

W tym miejscu powninienem zakończyć. Ale pozostało jeszcze kilka pytań, które trzeba tu postawić:

Czy rzeczywiście wszyscy myśliwi to przedstawiciele aparatu sprzed 1989r.? Czy są wśród nich tylko "staryje", czy też i "nowyje"?

Czy myślistwo jest projekcją kompleksu ważnego mężczyzny, formą skumulowanej agresji i odpowiedzią na frustrację?

Dlaczego kłusownik powinien mieć mniejsze prawa przed myśliwym? Czy tylko z powodu braku legitymacji?

Czy istnieje zagrożenie nadmiernego zagęszczenia łowisk i czy rozwydrzone jelenie nie zeżrą lasu sosnowego?

Czy należy wystrzelać wszystkie wilki, aby nie zabrakło jeleni dla myśliwych?

Czy istnieje etyka myśliwska? Czy biedny myśliwy musi poczekać, aż zając stojący słupka zacznie kicać, a stadko kaczek zerwie się do lotu? Czy nie szkoda na to czasu?

Czy możliwie jest rozpoznanie w locie kaczek, choćby takich gatunków jak hełmiatka, gągoł czy świstun?

Czy myśliwy, który przystroi piórkiem kapelusz, zadaje mniejszy ból, wstrzeliwując we wnętrzności bażanta kilkanaście śrutów, czy myśliwy bez piórka?

Czy używanie młodocianych do nagonki i aportowania zwierzyny w trakcie tzw. polowań dewizowych, jest przejawem naszej dumy narodowej?

Czy istnieje gospodarka łowiecka, czy tylko zanęcanie zwierzyny do łowisk (żerowisk)?

Czy polowanie w terenach rekreacyjnych i w pobliżu zabudowań, na oczach dzieci i młodzieży, służy powszechnej edukacji społeczeństwa w umiłowaniu przyrody?

Czy polowanie w ścisłych rezerwatach przyrody, w rezerwatach projektowanych i użytkach ekologicznych nie zaprzecza idei ochrony przyrody?

Są to pytania trudne i wstydliwe. Jednak w środowisku, w którym aż pięć wyższych uczelni naucza ekologii i ochrony środowiska, gdzie zatem powinno istnieć silne lobby miłośników przyrody, należy podjąć dyskusję, nie nad tymi pytaniami (bo one są retoryczne i smutne), ale nad sytuacją, w której gospodarka łowiecka nie podlega żadnej społecznej kontroli, gdy zezwolenie na broń otrzymują uczniowie szkół średnich, gdy wystarczy miesięczny kurs, żeby zostać Wielkim Łowczym Rzeczypospolitej.

Janusz Kuśmierczyk,
Pracownia na rzecz Bioróżnorodności,Ekologiczny Klub unesco

"ZIELONE BRYGADY" 3(69), MARZEC'95 S.14

Previous PageTop Of PageNext Page