Previous PageTable Of ContentsNext Page

Zielone Brygady 73 IDEE

IDEE

Inny odcień zieleni

EKOLOGICZNE WĄTKI W MYŚLI POLSKICH MARKSISTÓW

Krytycyzm wobec mieszczańskiego indywidualizmu znalazł wyraz w socjologicznych poglądach pierwszych polskich marksistów. Najjaskrawszym jego przejawem była idealizacja ustroju wspólnoty pierwotnej i wspólnotowych form życia społecznego, wsparta autorytetem takich uczonych, jak Maurer, Bachofen, Maine, Mac Lennan, Tylor, a przede wszystkim Morgan. Polska była krajem, w którym recepcja idei Morgana towarzyszyła od samego początku recepcji marksizmu, w którym słowa Morgana, iż przyszłe społeczeństwo będzie odrodzeniem się, lecz w formie wyższej, wolności, równości i braterstwa starych rodów, stały się dla wielu marksistów nieodłączną częścią składową ich własnego credo. Również i w tej kwestii na szczególną uwagę zasługują koncepcje Krusińskiego. Przeciwstawiając się Spencerowi, dla którego najwyższą formą organizmu społecznego było społeczeństwo kapitalistyczne, głosił on, że tylko społeczeństwa pierwotne, oparte na więzach rodowych, były społeczeństwami naturalnymi i organicznymi; w społeczeństwach "cywilizowanych", tzn. klasowych, dostrzegał stały rozkład "naturalnej" więzi społecznej, wzrost antagonizmów i tendencji dośrodkowych, kumulujący się w ustroju kapitalistycznym i zadający kłam organicystycznej apologetyce liberalnych obrońców burżuazji. Przyszłe społeczeństwo bezklasowe było w tym ujęciu powrotem na wyższym szczeblu do pierwotnej, "naturalnej" więzi społecznej. Krusiński sądził, że dopiero wtedy, po przezwyciężeniu antagonizmów klasowych, ujawnią się pozytywne strony kapitalistycznej integracji gospodarczej, będącej wynikiem uspołecznienia produkcji - zniknie egoizm i osamotnienie jednostek, społeczeństwo stanie się prawdziwym organizmem, posiadającym zbiorową świadomość i zbiorową pamięć, a więc własną, ponadindywidualną "duszę społeczną".

Tendencja do idealizacji społeczeństw pierwotnych wyraźnie występuje także w twórczości Ludwika Krzywickiego. Doceniał on wprawdzie rolę "spoideł przedmiotowych" w ewolucji ludzkości, podkreślał, że dzięki nim właśnie - dzięki rozwojowi techniki wytwórczej i uwarunkowanemu przez nią podziałowi klasowemu - człowiek uniezależnił się od przyrody, stał się istotą historyczną, twórcą cywilizacji. Zarazem jednak dawał wyraz przekonaniu, że postęp techniczno-cywilizacyjny dokonał się kosztem regresu społecznego, że społeczeństwa oparte na pierwiastku rodowym, np. gminy indyjskie, są społecznie wyższe od cywilizowanych społeczeństw europejskich, że bliski przyrodzie lud wiejski reprezentuje cechy, które z antropologicznego punktu widzenia świadczą o jego wyższości nad ludnością kapitalistycznych miast. Swe wielkie dzieło etnologiczne pt. Ludy (1893) zadedykował symbolicznie dzikim bohaterom ludzkości. W polemice z nietzscheanizmem dowodził, że prawdziwych "nadludzi", zdolnych do najszczytniejszego bohaterstwa i największych poświęceń, szukać należy nie wśród europejskiej elity, lecz wśród najdzikszych i najprymitywniejszych na ziemi plemion australijskich.

na podst. Zarysu dziejów filozofii polskiej
opr. JarosławTomasiewicz

X

Z filozoficznego notatnika

Michel Montaigne należy do tych filozofów zachodnich, którzy odrzucali przekonanie o dominacji człowieka nad przyrodą. Ta strona przemyśleń tego XVI-wiecznego Francuza jest, jak sądzę, mało znana. A szkoda, gdyż jego poglądy w tej dziedzinie są w miarę konsekwentne i wyróżniają się tym (choć, oczywiście, kilkoma innymi rzeczami również) w dziejach myśli europejskiej. Spotkałem się nawet z poglądem (przytoczonym przez Stefana Sencerza, "Etyka" 18/1980), że wystąpienie (Montaigne'a - przyp.aut.) uchodzi za pierwszy w dziejach chrześcijaństwa protest przeciwko wykorzystywaniu zwierząt przez ludzi. Oczywiście, filozofia Montaigne'a zajmuje się, co nie musi szczególnie dziwić (w końcu była to przecież epoka Renesansu) przede wszystkim człowiekiem, a specjalnie możliwościami osiągnięcia przez niego doczesnego szczęścia.

W tych rozważaniach nasz Francuz znajdował się pod wpływem starożytnych filozofów hellenistycznych i uważał, że do szczęśliwego życia niezbędne jest uzyskanie wewnętrznego spokoju (tzw. ataraksji). Roztrząsanie problemów ludzkiej egzystencji doprowadziło Montaigne'a do sprawy stosunku człowieka do innych stworzeń, np. zwierząt. W przeciwieństwie do większości filozofów swoich czasów (i nie tylko) Montaigne nie szukał jednak za wszelką cenę różnic między ludźmi a zwierzętami. Przeciwnie, znajdował między nimi wiele podobieństw. Zauważył, że tak ludzie, jak i zwierzęta zostali wyposażeni przez przyrodę we wszystko, co jest niezbędne do utrzymania się przy życiu (zdolność do obrony, rozmnażania, wzajemnego porozumiewania się, zdobywania pożywienia). W rzeczy samej, można więc (a raczej należy!) mówić o równości między ludźmi a zwierzętami. Owszem, człowiek posiada w o wiele wyższym stopniu niż zwierzęta rozwiniętą zdolność myślenia oraz dużą swobodę wyobraźni, ale w rzeczywistości te dwa czynniki to tylko źródła ludzkiej niewoli. Rodzą one niepewność, prowadzącą często do obłędu i rozpaczy. Otóż myślenie i wyobraźnia budzą zgubną chęć do pomnażania wiedzy. Tak naprawdę, absolutnej i kompletnej wiedzy o świecie nie uda się zdobyć. A wiedza fragmentaryczna, niejednokrotnie wewnętrznie sprzeczna powoduje właśnie owe niszczące człowieka stany obłędu i rozpaczy, które uniemożliwiają uzyskanie pożądanego przez Montaigne'a, korzystnego moralnie wewnętrznego spokoju.

Wiedzą teoretyczną w ogóle nie warto się zajmować. Jej zdobywanie jest zupełnie niepotrzebne - wszystko, co jest niezbędne do życia, dała nam przyroda, również wszystko, czego doświadczamy, a więc samo życie, następnie rozkosz i cierpienie, a wreszcie i śmierć pochodzi od niej. Człowiek jest integralną częścią przyrody, tej naszej wielkiej i potężnej matki. Nieprawdą jest przekonanie, że cały świat został stworzony specjalnie i wyłącznie dla ludzi. Takie samo prawo do życia w nim zgodnie z własną naturą mają zwierzęta i rośliny. Człowiek powinien o tym pamiętać. Jeżeli próbuje się mimo to wyróżniać spośród innych stworzeń, to czyni tak tylko z próżności i zarozumialstwa.

Cztery lata po śmierci Montaigne'a urodził się inny filozof francuski, Kartezjusz, dla którego zwierzęta były tylko maszynami, złożonymi z kółek i sprężyn i który zdecydowanie oddzielił ludzką świadomość od świata przyrody. Nowożytna filozofia europejska poszła, jak wiadomo, drogą wyznaczoną przez Kartezjusza. Poglądy Montaigne'a na miejsce człowieka w przyrodzie pozostały na jej uboczu. I nic dziwnego w tym, że opinię polskiego filozofa Romana Ingardena o filozofie niemieckim Maksie Schelerze (twórcy etyki fenomenologicznej, inicjatorze xx-wiecznej antropologii filozoficznej i aksjologii, czyli teorii wartości): wszystko, co pozaludzkie, mało go ciekawiło, można odnieść do wielu kierunków i środowisk współczesnej profesjonalnej filozofii czy, szerzej, humanistyki.

Grzegorz K.Wojsław

"ZIELONE BRYGADY" 7(73), LIPIEC'95 S.32

Previous PageTop Of PageNext Page