Strona główna 

ZB nr 11(89)/96, listopad '96

SMYCZKOWA

Kiedy przez dwa lata Studencka Akcja Autonomiczna (prawne wcielenie warszawskiej Federacji Anarchistycznej) starała się metodami demokratycznymi uzyskać pozwolenie na zagospodarowanie budynku przy ul. Smyczkowej, apele poparte 300 podpisami studentów pozostały bez rzeczowej odpowiedzi. Uniwersytet Warszawski - właściciel budynku - zainteresował się sprawą dopiero wtedy, gdy młodzi ludzie z FA i przyjaciele wzięli sprawę w swoje ręce. Z walącej się rudery do uszu władz Uniwersytetu nagle doszły dźwięki trwających tam prac remontowych. Odmalowano niektóre pomieszczenia, założono zamki w drzwiach. Po kilkunastu dniach pracy i okupacji Centrum Kultury Niezależnej przygotowało pierwszy wernisaż. Od tej pory o CKN zaczęło być głośno. Informacje w prasie i ruch wokół "Smyczkowej" obudziły biurokratycznego potwora, gotowego stłamsić jeszcze jedną pozytywną inicjatywę. Skłotersi odpierali mniej lub bardziej gwałtowne ataki. Jednocześnie przedstawiciele UW twardo stoją przy swoim - nie ma mowy o oddaniu niszczejącego od kilkunastu lat domu. Spór trwa. FA nie daje za wygraną. W chwili złożenia ZB do druku skłotersi byli zmuszeni opuścić budynek, ale sprawy nie uważają za zamkniętą i wciąż walczą. Sytuacja jest niepewna i zmienia się co kilka dni.

Kontakt:

Federacja Anarchistyczna
71, 01-125 Warszawa 102
0-22/42-48-47 (prosić Michała)
michaelk@plearu.edu.pl

Czekamy na wsparcie! (Petycje)

opr. Rafał

ZA MIEDZĄ...

Brałem udział w wycieczce kilkudziesięciu polskich dziennikarzy na Słowację, zorganizowanej przez Instytut Słowacki w Warszawie. Zimny, wrześniowy tydzień pełen był spotkań i wrażeń. Oto co spisałem na gorąco. Generalnie rzecz biorąc, rząd słowacki zainteresowany jest rozwojem turystyki i kształtowaniem świadomości proekologicznej społeczeństwa oraz traktowaniem środowiska w sposób możliwie zgodny z naturą.

Niestety, rozlokowanie uciążliwego przemysłu ciężkiego i chemicznego nawet w najpiękniejszych dolinach i kotlinach śródgórskich za czasów poprzedniego ustroju rodzą wątpliwości, czy uda się w bliskiej przyszłości przekształcić ten piękny kraj w "pierwszą" Szwajcarię. Nie sądzę też, by budowa coraz to nowych hoteli rzeczywiście wpłynęła na rozwój prawdziwej turystyki i przysporzyła znaczących korzyści finansowych. Tak się bowiem składa, że to właśnie tanie pola namiotowe, możliwość noclegu gdziekolwiek, czysta woda w strumieniach i możliwość mocowania się z naturą bez konieczności oglądania akcentów estetycznych w postaci frakcji wysokiego napięcia czy dymiących hut przyciągają rzesze turystów. Wpływy z turystyki do kasy państwowej Słowacji pochodzą przede wszystkim ze sprzedaży żywności, odzieży i sprzętu turystycznego, biletów wstępu do muzeów, wydawnictw, pamiątek i - niestety - również benzyny. Nie życzę Słowakom, oczywiście, smogu. Na szczęście dysponują na całym terytorium Republiki taką ilością szlaków pieszych, urokliwych dróg wiejskich i leśnych, dogodnych do turystyki rowerowej, że mogą stać się mekką dla niezmotoryzowanych z całej Europy. Czy wykorzystają fakt, że są właściwie dopiero na turystycznym "dorobku" i mają jeszcze szansę stworzyć tysiącom przybyszy raj na ziemi? Duży obrót - mały zysk, ziarnko do ziarnka... Asfaltowe drogi dojazdowe do hoteli to droga donikąd. Jeśli już koniecznie muszą widzieć turystę "zamurowanego", to niech propagują wśród nienajbogatszej przecież ludności ideę kwater prywatnych, stwarzając zachęty, np. poprzez niski lub obniżony podatek dochodowy za tego typu usługi. Notabene, zaznać rozkoszy prawdziwej kuchni słowackiej, także jarskiej, można już niemal wyłącznie w prywatnych domach. Słowacy są gościnni, otwarci i przyjaźni. Rozwój bazy hotelowej spowoduje, że cudzoziemcy będą nadal opuszczać Słowację nic o niej właściwie nie wiedząc. Największym bogactwem Słowacji, oprócz gór, są bowiem ludzie.

Oni zapewne nie znają pojęcia "małych ojczyzn" - po prostu w nich żyją. Są często patriotami nawet wioseczek. Znają swą historię. Zdumiewa ilość zespołów ludowych, dziwić nas może fakt, że tuż "za miedzą" łoży się na kulturę, inwestuje w człowieka tak wiele środków, z różnych zresztą źródeł. Mamy czego im zazdrościć. Wolałbym, abyśmy z nich brali przykład. I nasi decydenci też.

Teraz garść wieści dobrych. Brudy widziałem właściwie tylko na początku podróży. Kysuca wylała i nadbrzeżne łączki pokryły się plastykowym śmieciem, sądząc po etykietkach, w dużej mierze pozostawionym przez przybyszów z Polski. Gospodarze terenu zapewnili jednak, że jeszcze w tym roku, jak wody opadną, wszystko zostanie oczyszczone. Nie widziałem z okna autokaru, aby Słowacy obchodzili jakoś szczególnie Dzień Ziemi. Wsie, pobliskie lasy, miasta (bezrobotni też sprzątają), posesje są czyste na co dzień, w każdym razie o wiele czystsze niż u nas. Balkony domów toną w kwiatach. Zabytkowe centra miast tak pięknych jak Bańska Bystrzyca, Bardiów, Preszów, Lewocza zostały już niemal całkowicie odnowione. W Koszycach w październiku zakończy się kilkumiesięczna kompleksowa modernizacja podziemnych instalacji. Młode państwo łoży wielkie sumy na ratowanie swych zabytków, często korzystając z usług polskich konserwatorów, np. w Bańskiej Szczawnicy. Rzuca się w oczy pietyzm, dbałość o szczegóły. Proponuję zwiedzić Bojnice. Uzdrowisko słynie z licznych wód termalnych i mineralnych. Przed zamkiem rośnie okaz 600-letniej lipy. Na zamku co roku, pod koniec kwietnia odbywa się Międzynarodowy Festiwal Upiorów. Kto w przebraniu, może straszyć za darmo. Sam zamek można zwiedzać - oprócz poniedziałków - w godz. 8-17, w zimie 9-15, wstęp 80 Sk, dzieci do 15 lat płacą połowę. Bardzo poprawiła się w ostatnich latach na Słowacji informacja turystyczna, również biura podróży posiadają bezpłatne foldery. Jesteśmy tam mile witani, jako że nie ma między naszymi państwami i narodami żadnych konfliktów, pomijając sąsiedzkie pyskówki na polskim Spiszu, ale od kłótni w rodzinie lepiej się trzymać z daleka... Duże wrażenie zrobiła na mnie cosobotnia dyskoteka w Spiskiej Nowej Wsi. Wyobraźcie sobie setki młodych (i pięknych) ludzi, kompletnie trzeźwych, nie palących pokątnie, nie wiedzących, co to narkotyki, upojonych tańcem. Muzyka zwykła, dyskotekowa, ale podana ze smakiem. Piwo w tanich barkach nie cieszyło się powodzeniem. Ochrona była niezauważalna, zapewne tańczyła z nudów w najlepsze. Wszyscy bawili się ze wszystkimi, czułem się świetnie. Zapomniałbym: nie słyszałem przerywników, tam w towarzystwie szpanuje się zupełnie inaczej - cóż, mała ojczyzna zobowiązuje... Wstęp 40 Sk, pląsy non-stop do 4 rano. W okolicy, u podnóży Słowackiego Raju są tanie pola namiotowe. Słowacki Raj i inne rezerwaty przyrody są pod stałą opieką strażników pilnujących, aby Cyganie nie wycinali drzew. Widziałem takiego strażnika moknącego w deszczu na Pustym Polu (trasa Poprad-Dobszyna). Zagadałem o jakieś dojście do szlaku. Informację uzyskałem.

Wieści złych mam mniej. Nie ma już naturalnej, pięknej ścieżki na Czerwieniec w Tatrach Zachodnich. Rok temu buldożer wdarł się w reglowy las. W tym roku dokończono dzieła. Z Karolem Gregorem z Preszowa interweniowaliśmy, gdzie się dało. Lasy sprywatyzowano, wystarczyło przeto przewrócić tablicę "Statna rezerwacja" i... wolnoć Tomku w swoim domku! Z zeszłorocznej "wyrypy" na Czerwieniec mam zresztą bardzo nieprzyjemne drugie wspomnienie. Wysoko nad chatą natknąłem się na transport jelenia upolowanego przez miejscowe koło myśliwskie. Widok był nagły i wstrząsający. Ktoś mi tłumaczył, że nadmiar zwierzyny szkodzi roślinności. Moim zdaniem te sprawy zawsze najlepiej regulowała sama natura.

Pod Lewoczą istnieje i rozwija się wytwórnia spirytualiów i soków owocowych. Dyrekcja z dumą pokazała nam świeżo zainstalowaną linię do produkcji jednorazowych butelek z plastyku. Opakowania szklane były ponoć zbyt kłopotliwe. Obawiam się efektów tej radosnej twórczości.

Nasza wycieczka składała się głównie z humanistów. Mimo to musieliśmy zaliczyć wizytę w brzuchu potwora - gigantycznej huty pod Koszycami. Dym szedł gęsto na wszystkie strony, a dookoła huty - najlepsze pola uprawne. W hucie wibracje, huk. W hucie akwaria pełne rybek. Podobno czują się tam jak ryba w wodzie. Nie dowiedziałem się jednak, czy i jakie badania były w tej kwestii przeprowadzane.

Na koniec propozycje wycieczek w Góry Choczańskie. Z Valazskej Dubowej - Dąbrowy Wołoskiej (649m), gdzie w gospodzie pojmano Janosika, idziemy na Chocz (1611m). Przechodzimy przez wszystkie piętra roślinności górskiej, by na skalistym szczycie rozkoszować się widokiem Babiej Góry, Tatr, obu Fatr. Kwaczańską Doliną zaś warto przechodzić, by zejść Doliną Prosiecką - gwarantuję moc wrażeń estetycznych.

Uwaga: namioty rozbijać można tylko na wyznaczonych miejscach lub za zgodą leśnika.

Do zobaczenia na szlaku!

Marcin Niziurski
Skrzyneckiego 8
05-080 Izabelin
0-22/72-26-263

DĘBKI - BETONOWĄ PUSTYNIĄ NAD BAŁTYKIEM?

Dębki to mała, kaszubska wioska, położona u ujścia Piasnicy. Mieszka tam około 20 rodzin, to znaczy 160 stałych mieszkańców. Główną atrakcją wioski jest plaża - jedna z najczystszych i najładniejszych nad Bałtykiem, oraz pas łąk równoległy do lini morza, depresyjny (z wodą gruntową na poziomie 50 cm), pełen unikatowej roślinności.

Z zachodniego pasa łąk został wydzielony ptasi rezerwat przyrody Piasnickie Łąki. Osobliwością tego terenu jest rzeka płynąca meandrami w torfowym podłożu, która przez lata była drogą wędrowną na tarło troci i ryb łososiowatych. Do Piasnicy spuszczane są obecnie ścieki z conajmniej sześciu miejscowości, w tym wodami gruntowymi, także z Dębek. W okresie wakacyjnym do Dębek przyjeżdża około 15 000 ludzi. Wiąże się to z niekontrolowaną turystyką i z polityką władz lokalnych, które w rozwoju miejscowości widzą złoty interes. Ta liczba ludzi oraz nieprzemyślane decyzje władz gminy powodują powolne niszczenie całego środowiska naturalnego. Pas lasu wydmowego i same wydmy są zadeptywane i niszczone miedzy innymi przez wydawanie zgody na prowadzenie działalności gospodarczej bezpośrednio na plaży. Do prowadzenia tej działalności gmina wydaje pozwolenia na wycinanie starych 80-letnich sosen.

Sprawą najpoważniejszą stała się próba przeforsowania nowego planu zagospodarowania przestrzennego. Jego głównym założeniem jest stworzenie z Dębek betonowego kurortu. Dopuszcza on miedzy innymi pokrycie betonem około 60% powierzchni łąk (20% zabudowa pensjonatowa, 20% obiekty towarzyszące, 20% komunikacja), wprowadzenie na teren plaży i wydm zabudowy gospodarczej, powiększenie sieci dróg wewnętrznych. Plan zagospodarowania nie uwzględnia walorów krajobrazowych i przyrodniczych Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.

Jedynym jego celem jest legalizacja dokonanych już inwestycji. Obawiamy się, że przez głupotę miejscowych władz kolejne miejsce nad Bałtykiem zamieni się w betonową pustynię. Chcielibyśmy, aby rozwój cywilizacyjny Dębek nie oznaczał zagłady środowiska. Jako Stowarzyszenie Przyjaciół Dębek podjęliśmy próbę uratowania skrawka wybrzeża Bałtyku przed totalną dewastacją.

Kontakt:

Stowarzyszenie Przyjaciół Dębek
Kr. Aldony 11m7
03-928 Warszawa

Jerzy Gumowski

P.S. Prosimy wszystkich ekologów, którzy maja jakieś dokumenty lub prace na temat stanu przyrodniczego okolic Dębek i jeziora Żarnowieckiego, o podzielenie się nimi. Niestety, na razie nie możemy za takie dokumenty zapłacić. Być może za jakiś czas się to zmieni. Potrzebujemy bardzo rzeczowej analizy stanu środowiska. Nie dysponujemy także fachowym opisem Piaśnicy, choć w lipcu tego roku wystąpiliśmy do wojewody gdańskiego o objęcie jej prawną ochroną. W sferze naszych zainteresowań są także tereny na zachód od Dębek, tzn. w kierunku Białogóry.


ZB nr 11(89)/96, listopad '96

Początek strony