Zubożone myślenie
|
Marek Głogoczowski (MG) nie zadał sobie trudu przejrzenia
referatów naukowych zanim zaczął z nimi polemiki
pt. "(Zubożona) urano-odporność" w ZB 167.
Może ma racje, ale odporność na zubożony
uran (ZU), jeśli istnieje, przegrywa z działaniem ZU
niszczącym życie. |
W debacie o zagrożeniu od ZU nie chodzi o pojedyncze molekuły
(czyli drobiny, cząsteczki w przypadku tlenków i in.
związków uranu) czy atomy (w przypadku metalicznego
pyłu ze ZU), jak próbował interpretować
MG, tylko o drobinki (nie "drobiny"), okruchy mikroskopijnych
rozmiarów tkwiące latami w tkance. Np. drobinka wielkości
2,5x2x2 mikrony ma objętość 10E-17 m3
(jedynka po 16 zerach po przecinku). Wg Encyklopedii PWN molekuły
mają objętość rzędu 10E-30 m3
do 10E-29 m3, tzn., że w drobince jest 10E+12
do 10E+13 molekuł, więc tyleż atomów U238.
Przyjmując za MG, że przeciętnie jeden z 9 mld
atomów U238 wystrzeliwuje "mini-bombkę"
alfa w ciągu roku, mamy z przykładowej drobinki pyłu
100 do 1000 "bombek" na rok, czyli jedną alfa co
kilka do kilkudziesięciu godzin w kuli tkanki o średnicy
ok. 60 mikronów. Wiadomo, że komórka potrafi
się bronić przed przeciętnie jedną "bombką"
na rok, przeszywającą ciało w drodze przez Kosmos.
Jakakolwiek jest dokładnie liczba "bombek" alfa
z pyłu ZU, wg badaczy wystarcza "jedna, jedyna drobinka
ZU", by trwale niszczyć budujące się, młode
komórki, np. w płodzie. Im mniejsza drobinka pyłu,
tym więcej cząstek alfa na jednostkę jej masy
wylatuje poza jej obręb. W większych drobinkach wiele
"bombek" alfa nie ma szansy wylecieć, bo są
absorbowane wewnątrz jej własnej masy. Podobnie jest
z promieniowaniem beta. Najgorsze są więc super-drobne
pyłki, rozmiarów poniżej mikrona. Badania uziarnienia
pyłu ZU na polach walk wykazały, że im mniejszy
rozmiar drobinki, tym jest ich więcej w danej próbce
pyłu.
Wskutek dalszych, niekorzystnych dla zdrowia zjawisk, dawki alfa
są znacznie większe niż życzyłby sobie
MG. Nie wszystkie drobinki możemy wydalić, bo część
tlenków U238 nie rozpuszcza się. Najgorsze są
tzw. drobinki ceramiczne. Powstają w wyniku spalania ZU w
wysokiej temperaturze (jak po uderzeniu pocisku ZU z ogromną
prędkością w pancerz, albo ze spalenia przeciwwag
ze ZU w pożarze samolotu) i są stosunkowo trwałe.
Super-drobne pyłki bez trudu przechodzą przez filtry
masek itp. ochronę płuc. Nierozpuszczalne, ceramiczne
drobinki zatrzymane z oddechu w płucach akumulują się
w węzłach chłonnych i innych narządach. Nie
są wydalane, wbrew pobożnym życzeniom MG. Np. niezależna
sekcja zwłok kanadyjskiego kombatanta wojny nad Zatoką
Perską w 1991 r., który niedawno zmarł, wykazała
akumulację ZU w węzłach chłonnych. Ta informacja
była tak niewygodna dla władz, że służby
specjalne wykradły dowody z domu wdowy po kombatancie, gdy
ona występowała przeciw ZU przed komisją parlamentu
kanadyjskiego.
Zasięg alfa jest nieduży, ale w skali komórki
cząstki te mają ogromną energię, co widać
na poobcinanych łańcuchach DNA, o czym MG miał
okazję dowiedzieć się na konferencji w Pradze
24-25.11.2001. Uszkodzone łańcuchy, owszem, reperują
się, ale powstają zdegenerowane karykatury DNA. Bieżące
badania potwierdzają, iż duże ilości sąsiadujących
komórek (tzw. "komórki-kibice") kopiują
zniszczenie do swoich DNA z bezpośrednio uszkodzonych komórek,
mimo że znajdują się poza zasięgiem cząstek
alfa. Piszę o tym np. w Czarnobylskiej hipochondriiw.
U238 wysyła również promieniowanie beta. Pomijam
także obecność U235 i nielegalnych, radioaktywnych
zanieczyszczeń w ZU (pluton, U234, U236 i inne), które
są znacznie niebezpieczniejsze od U238. To osobne tematy,
które na pewno nie polepszają rokowań dla ZU.
Niestety MG pochopnie opublikował w ZB, a potem na konferencji
w Pradze oraz w Internecie opinie oparte na powierzchownej interpretacji.
W liście do witryny internetowej Truth in Media MG
zakpił z autorów poważnych prac publikowanych
na http://www.llrc.org nt.
ZU a nawet posądził ich o
oszustwo w związku ze zdjęciem, które przytoczyłem
na początku cz. III cyklu o ZU
w ZB 160. Komentarz autorów
przy zdjęciu wyraźnie mówi, że ilustruje
niezrozumienie problemu promieniowania wewnętrznego, które
"specjaliści" mylnie uśredniają względem
masy narządów zamiast masy małych fragmentów
tkanki. Powiązany z powyższym zdjęciem artykuł
w tej samej witrynie, napisany przez dra Chrisa Busby dla brytyjskiego
forum naukowego Royal Society, opisuje kwestię wewnętrznego
promieniowania alfa jasno i dokładnie.
Dr Busby ilustruje niedorzeczność interpretacji wewnętrznej
dawki alfa przez "atomistów": przeliczają
oni dawkę na masę ciała w ogóle nie dotkniętą
bombardowaniem alfa. To tak, jakby w ocenie szkody po połknięciu
rozżarzonego kawałka węgla ktoś argumentował:
"Przecież ten węgielek tak przyjemnie ogrzewał
całe ciało i wyciągnięte w stronę kominka
dłonie. Nie może być szkodliwy wewnątrz!"
Dziesiątki współczesnych badaczy, włącznie
ze specjalistami rządowymi i wojskowymi USA i państw
NATO od broni ZU, nie mogą być w błędzie.
Dziwne, że ktoś bez dostępu do laboratoriów
oraz ofiar i miejsc skażonych przez ZU, tak zdecydowanie
kwestionuje wyniki prac rzesz badaczy, którzy tkwią
w temacie. Od przeszło 20 lat, w zatajonych obecnie przez
machinę dezinformacji raportach, przestrzegają oni
przed wewnętrznym, trującym i radioaktywnym działaniem
pyłu ze ZU, nawet w małych ilościach, które
MG próbuje zbagatelizować z fotela w Zakopanem.
MG "oblicza" bardzo dużą dawkę 50 mikrogramów
U238 jako mogącą wywołać objawy "syndromu
Zatoki". Objawów choroby popromiennej, raka, zwyrodnień
noworodków oraz śmierci doznali żołnierze,
którzy znajdowali się w czołgach i pojazdach
pancernych trafionych przez pomyłkę pociskami ZU (największe
dawki), jak i ludność, która z dala od pól
bitew oddychała powietrzem o niewspółmiernie
mniejszym stężeniu ZU.
Równie nonszalancko MG zinterpretował wykres ilości
zgonów na białaczkę: "Narażenie na
średnio silne promieniowanie prowadzi wręcz do powstania
zjawiska radioodporności! Widać to wyraźnie na
wykresie statystyki zachorowań na białaczkę
wśród osób napromieniowanych w Hiroszimie*):
wśród osób porażonych dawką 50-100
jednostek milisilwertów (mSv), zachorowalność
na tą chorobę okazała się być statystycznie
dwukrotnie mniejsza niż wśród osób w ogóle
nie napromieniowanych!" Jeśli MG przeczytałby artykuł,
z którego pochodzą wykresy, nie pisałby bzdur:
- Wykres przedstawia śmiertelność, a nie zachorowalność.
- Wykres nie dotyczy jedynie przypadków z Hiroszimy,
tylko podsumowuje rozmaite sytuacje skażenia radioaktywnego
na całym świecie. MG nie zdaje sobie chyba sprawy, że
dane po Hiroszimie i Nagasaki są sfałszowane. Długoletnia
badaczka tych spraw, dr Rosalie Bertell pisze na http://www.mothersalert.org/bertell2.html,
że w Hiroszimie władze USA nie dopuściły
do badań ofiar począwszy od października 1945 r.
Zignorowano także ofiary skażenia wewnętrznego
małymi dawkami.
- Małe dawki (w przeliczeniu na masę całego
ciała lub organu) reprezentują w dyskutowanym wykresie
promieniowanie od pyłu znajdującego się wewnątrz
organizmu. Śmiertelność na białaczkę
w tym przypadku jest podobna liczbowo do śmiertelności
od dużych dawek promieniowania beta i gamma z eksplozji atomowej
w Hiroszimie lub Nagasaki - dawki 300 (mSv) i wyższe na liniowym
przedłużeniu wykresu.
- Dolne ekstremum na wykresie w rejonie 50-100 mSV reprezentuje
nie uodparnianie się, lecz efekt wrażliwości komórek
w okresie wzrostu. Wyjaśniają to pozostałe wykresy
na s. 16 i 17.
MG ma za złe przeciwnikom ZU, że nie uwzględniają
uodparniania się organizmu wskutek małych dawek promieniowania,
np. z radonu wdychanego przez pacjentów i personel w specjalnych
sanatoriach. Inne jest działanie przelotowego materiału
radioaktywnego, a inne - cząstki U238 tkwiącej w tkance
latami. Takie drobinki to na pewno nie drzazgi drewna odizolowane
przez ropę. Wewnętrznych uszkodzeń tkanki wskutek
ZU nie odizoluje "dzikie mięso". Nie ma dowodów
empirycznych takich mechanizmów obronnych w przypadku skażenia
pyłem ze ZU. Gdyby one działały, nie byłoby
masowych problemów zdrowotnych po użyciu ZU na polach
bitew. Kombatanci znad Zatoki Perskiej z 1991 r. do dziś
wydalają U238, który w wyniku powolnych reakcji nierozpuszczalnych
tlenków przekształca się w związki rozpuszczalne.
Marek Głogoczowski, którego cenię za niezależne
myślenie, wpadł w intelektualną pułapkę,
która jest na rękę propagandzie NATO za ZU.
Jeśli nie jesteśmy pewni szkodliwości jakiejś
substancji czy procesu, zasada ostrożności nakazuje
mylić się po bezpiecznej stronie.
Piotr Bein
|