Uroczysty jubileusz
8.6. br. odbyła się w Warszawie w Domu Kultury przy
ul. Jezuickiej uroczystość 10 rocznicy powstania Towarzystwa
Przyjaciół Filozofii Ekologicznej. Jubileusz był
podwójny, bo zbiegł się z 70-tymi urodzinami
twórcy i patrona ekofilozofii, prof. Henryka Skolimowskiego.
W uroczystości wzięło udział ok. 100 osób,
w tym wszyscy czynni współtwórcy ekofilozofii.
Największa atrakcją jubileuszu było ukazanie się
tomu "Wokół ekofilozofii" - zbioru refleksji
narosłych wokół filozofii ekologicznej w ciągu
niemal ćwierć wieku od chwili jej zainicjowania.
Podczas uroczystości wygłoszono wiele mów. Sam
Jubilat, wyraźnie wzruszony, miał więc okazję
zapoznać się z recepcją swojej filozofii - bo
mowy były nie tylko pochwalne, ale i polemiczne. Mowa była
też o nowych planach, m.in. zorganizowania za kilka lat
międzynarodowej konferencji, podsumowującej dorobek
ekofilozofii i wytyczającej dalsze kierunki jej rozwoju,
stworzenia powszechnego internetowego dostępu do najważniejszych
tekstów ekofilozoficznych, etc.
Gratulując Profesorowi z okazji podniosłego jubileuszu,
wyrażając podziw dla Jego dokonań, życzmy
sobie wszyscy, by nowoczesna forma filozofii duchowej, jak jest
de facto ekofilozofia, filozofia niosąca nadzieję
i wiarę, rozwijała się dalej! By stała się
przesłaniem na dopiero co rozpoczęte stulecie.
tekst i foto Włodzimierz H. Zylbertal
Zaproszenie głosi:
Uroczysty Jubileusz 10-lecia Towarzystwa Przyjaciół
Filozofii Ekologicznej pod patronatem Ministra Środowiska.
8 czerwca (sobota) 2002 r., Stare Miasto, ul. Jezuicka 4.
1430 - Powitanie - lampka wina.
1445 - Koncert muzyki nowej przestrzeni - Wojciech
Konikiewicz - muzyk, kompozytor, filozof.
1515 - Słowo wstępne - Prof. Stefan Kozłowski.
1530 - Wręczenie Księgi Pamiątkowej
Jubilatowi - Prof. Henrykowi Skolimowskiemu, twórcy ekofilozofii.
1600 - Wybrane Laudacje.
1630 - Przyszłość Kuli Kryształowej.
Prezes TPFE
Aleksandra Wójtowicz
Byłem, winko piłem, laudacji wysłuchałem.
A oto moje 10 bardzo pracowitych lat. Dość wspomnieć,
że dziś już przy każdej politechnice kraju
znajduje się wydział filozofii ekologicznej. Wyróżniła
się Politechnika w Rzeszowie - gdzie badaniu, doskonaleniu
i wdrażaniu podlegają wszelkie urządzenia techniczne,
stosowane w ekologii. A ponieważ Bieszczady nastawiły
się na agroturystykę - więc istnieje szansa,
że elektrownie wiatrowe, biologiczne oczyszczalnie ścieków
i wiele innych wynalazków technicznych przyczyni się
do ochrony przyrody w Bieszczadach. Bardzo ciekawe owoce dała
współpraca ekologów z architektami - studenci
architektury przejawiają żywe zainteresowanie problemami
z pogranicza architektury i przyrody, pojawiły się
dwie opcje: jedna chce przenieść i wzbogacić
na naszym gruncie doświadczenia architektury skandynawskiej,
słynącej z harmonii z przyrodą. Druga zmierza w
kierunku architektury organicznej, (którą zapoczątkował
słynny Gaudi w Barcelonie) - projektując formy architektoniczne
korespondujące z pomysłami Natury, tworzące nową
estetykę, harmonijne relacje z przyrodą. Wśród
architektów pojawiła się też trzecia opcja:
zapomniana, stara idea miasta - ogrodu. W zgodzie z nią nowe
projekty przewidują o wiele większą ilość
zieleni w mieście, mniej betonu, asfaltu, stali.
10 lat wytężonej pracy ekofilozofów zaowocowało
sojuszem między działkowiczami a ekologami. Kilka milionów
entuzjastów przyrody - jakimi są działkowicze
- wsparło ruch ekologiczny. Odbyło się nawet,
pod patronatem ks. Jana Twardowskiego - spotkanie założycielskie
Polskiej Partii Zielonych - która ma szansę uzyskać
dużą popularność i sympatię mieszkańców
dużych miast, udręczonych tyranią samochodów
i kamienną pustynią. Do owego sojuszu działkowiczów
i ekologów mają zamiar dołączyć ogrodnicy,
hodowcy roślin ozdobnych, ba, nawet właściciele
kwiaciarń deklarują poparcie i składki.
Innym "frontem" intensywnej pracy ekofilozofów
było zbliżenie między młodymi entuzjastami
ekologii - a wszystkimi, którzy z racji pracy zawodowej
i naukowej od dawna zajmują się ekologią. Biolodzy,
botanicy, zoologowie, leśnicy - długo by jeszcze wyliczać
- podjęli współpracę z młodym pokoleniem
ekologów, uzupełniając ich zapał solidną
wiedzą, wskazując na istotne problemy i sposoby ich rozwiązywania.
Ziarno, zasiane 10 lat temu - obfity wydało owoc. Bezrobotni
i więźniowie oczyszczają polskie lasy i dziś
trudno już znaleźć w nich śmieci. Radni w
miastach zwrócili uwagę na konstruktywne rozwiązania
gospodarki odpadami, makulaturą, itd. i miasta stały
się czystsze, coraz trudniej znaleźć wysypiska
śmieci. Opracowano nowe technologie, skorzystano z doświadczeń
europejskich i troska o środowisko stała się czymś
elementarnym w świadomości urzędników magistrackich,
polityków, menedżerów.
Byłby to skrót odczytu Przyszłości Kuli
Kryształowej, dokonany podczas jubileuszu przez Waszego Korespondenta,
marzyciela, łgarza, Don Kichota i malkontenta.
Paweł Zawadzki
|
31.8. do 4.9.2002 w Leiden w Holandii miała miejsce konferencja
PGA, na którą przybyło ok. 400 osób, głównie
z Europy Zachodniej. Europę Wschodnią reprezentowało
kilkunastu ludzi (z Polski, Słowacji, Czech, Białorusi,
Ukrainy, Rosji, Chorwacji i Rumunii), byli też goście
z USA, Ameryki Łacińskiej, Australii i Oceanii oraz
Afryki. W sobotę 31.8. odbyły się dwie demonstracje:
pierwsza skromna - w Leiden, druga (licząca ok. 500 uczestników)
w Amsterdamie. Główny nacisk położono tutaj
na krytykę Szczytu Ziemi (Rio+10) w Johannesburgu (RPA),
który to nie przyniósł żadnych poważniejszych
decyzji w kwestii ocieplenia klimatu, odnawialnych źródeł
energii, czy praw człowieka. Wg niezależnych obserwatorów
protokół z Kioto (i tak krytykowany za np. możliwość
handlu emisjami) zawiera więcej proekologicznych rozwiązań
aniżeli postanowienia Rio+10. Ekolodzy na całym świecie
są zawiedzeni szczytem w Johannesburgu przeprowadzonym pod
patronatem ONZ. |
Podczas obrad PGA w Holandii miały miejsce przeróżne
warsztaty, prezentacje itp. inicjatywy jak np.:
- niezależne radio nadające na całą okolicę,
której mieszkańcy mogli dowiedzieć się
o przebiegu konferencji, posłuchać wywiadów
z uczestnikami spotkania, wziąć udział w telefonicznej
dyskusji itp.;
- kafejka internetowa ze stałym łączem, programami
Linux czy Mozilla;
- kursy filmowania i fotografii, prowadzone przez speców
z angielskiej wytwórni filmów dokumentalnych Undercurrents;
- spotkania o Europie Wschodniej (dało się zauważyć,
że Polacy i Czesi bardziej interesują się sprawą UE,
zaś nasi wschodni i południowi sąsiedzi kładą
nacisk na ekspansję amerykańskiego kapitału
w ich krajach);
- dyskusje o sytuacji Zapatystów a także Papuasów
i innych rdzennych mieszkańców ubogiego Południa
(kawa z Chiapas dostępna w Europie to tylko 5% tego, co
produkują kolektywy indiańskie; sprzedaż kawy
na lokalnym rynku nie przynosi wystarczających dochodów,
gdyż Indianie zmuszeni są stosować miejscowe ceny;
na spotkaniu szukano nowych możliwości zbytu w Ameryce Płn.
i Europie Zach.);
- blok dotyczący emigracji: cygańska karawana broniąca
się przed ekstradycją z Niemiec, francuska organizacja
pomocy emigrantom "Sans Papiers" ("Bez papierów"),
kampania "Żaden człowiek nie jest nielegalny" itp.;
- zawiązanie sieci darmowych sklepów działających
w Niemczech, Holandii, Szwecji, Anglii i Francji;
- kino: oprócz klasycznego filmu nt. masakry w Goeteborgu
były obrazy o tym, jak Watykan wspólnie z Instytutem
Maxa Plancka z Niemiec buduje obserwatorium astronomiczne na świętej
ziemi Apaczów w USA, o historii krachu ekonomicznego w
Argentynie, był przegląd filmów Undercurrents
(dokumenty z akcji bezpośrednich gł. z Anglii).
Oprócz tego rozmawiano o bio-piractwie (GMO - żywność,
patentowanie), wojnie w Iraku, czy spotkaniu NATO w Pradze. Tutaj
mała uwaga - większość uczestników
konferencji wiedziała o szczycie NATO w Pradze, ale nikt
nie słyszał o podobnym spotkaniu w Warszawie (24-25.9.).
Uczestników II Europejskiej Konferencji sieci Peoples'
Global Action żywił kolektyw Rampenplan, przygotowujący
codziennie wegańskie i wegetariańskie posiłki
z produktów rolnictwa ekologicznego. Na zakończenie
odbyła się kolejna manifestacja - tym razem w Hadze.
Patrz też: http://www.nadir.org/nadir/initiativ/agp/pgaeurope/leiden/index.htm
Marcin Wawrzyn
|
Bory Tucholskie zajmują powierzchnię ok. 1170 km2.
Przez Bory płyną urocze, malownicze rzeki o nazwie Brda
i Wda (zwana również Czarną Rzeką), gdzie
najchętniej urzędują kajakarze, a także
rzeki: Zbrzyca, Bielska struga, Studzienicka struga, Święta
struga i struga Brzezianek, Kałębnica, Kamionka i Niechwaszcz.
Typowy element krajobrazu stanowią wyżłobione przez
wody lodowcowe jeziora rynnowe. Największe z nich to jezioro
Kałębie. Najciekawsze fragmenty przyrody Borów
Tucholskich objęto zarządzeniami ochronnymi. Zostało
utworzone 26 rezerwatów różnego typu, a w latach
1983-93 na tym obszarze powołano też cztery parki krajobrazowe;
Tucholski PK (ochrona obszaru o dużych walorach zasobów
przyrodniczych), Wdecki PK (ochrona rzadkich i ginących roślin),
Wdzydzki PK (rzadkie gatunki ptaków: puchacz, bielik, sokół
wędrowny, żuraw, głuszec oraz liczne ssaki; osobliwość
stanowi żółw rzadko spotykane odmiany troci)
oraz Zaborski PK (duża ilość rzek, jezior, strumieni
z czystą wodą, bogata flora i fauna) |
W bogatych kiedyś w zwierzynę Borach nie ma już
turów, natomiast sporadycznie można tu spotkać
łosia, a częściej daniele.
Nierzadkim widokiem są tam drzewa poprzewracane przez bobry,
które od kilkunastu lat zamieszkują te tereny. Najwyraźniej
spodobały im się warunki, jakie panują w tamtejszym środowisku.
Wystarczy pojechać jeden raz w Bory Tucholskie, aby nabrać
przekonania, że wróci się tam ponownie. Bogactwo
flory i fauny jest niespotykane, dziewicza przyroda zachęca
turystów. Jednakże przebywając tam aż chce
się mieć Bory tylko dla siebie, dlatego też przepełnione
miejscowości turystyczne (przeważnie przez naszych sąsiadów
Niemców, Holendrów, Czechów) nie są
szczególnym miejscem. Obrzeża lasów wyglądają
jak śmietniska, podobnie plaże znajdujące się
w lesie. Warto wypuścić się głęboko
w las, aby obcować w samotności z naturą, choć
i tam nierzadko spotykamy plastikowe ślady ludzi. Jednak
obserwując zachowania społeczeństwa wobec odpadów,
stwierdzam, że sytuacja z roku na rok wygląda i tak
lepiej. To pocieszające, że do ludzi zaczyna coś
docierać... Mimo wszystko wydaje mi się, że
obszary turystyczne są mniej zaśmiecone. Stanowczo za
mało jest koszy na śmieci, szczególnie tych do
segregacji odpadów. W miejscowości Tleń istnieje
plaża strzeżona oraz kilka plaż nie strzeżonych.
Na jednej z nich jest pole namiotowe oraz węzeł sanitarno-higieniczny,
z którego moim zdaniem ścieki odprowadzane są
do jeziora. Woda jest mętna, kilka lat temu były tam
raki - w tym roku nie zaobserwowałam ani jednej sztuki. Co
ciekawe woda najbardziej mętna jest na plaży strzeżonej.
Przy jeziorze nie ma innej możliwości spuszczania ścieków,
gdyż znajduje się ono ok. 6 km w głębi lasu.
Jednakże są to tylko moje niesprawdzone domysły,
które mogą okazać się błędne.
Wręcz bulwersujące są zachowania młodych
ludzi, biwakujących w lesie. Już kilka razy natknęłam
się na takich obozowiczów, którzy w lesie
rozpalają ogniska. Myślę, że straż pożarna
zamiast nakładać kary na ludzi rozpalających ogniska
we własnych ogródkach 1000 metrów od lasu,
mogłaby się przejechać nawet główną
drogą przez las albo odwiedzać wieczorami plaże nie strzeżone.
Poza tymi nielicznymi, choć na pewno ważnymi, wymienionymi
mankamentami, warto się tam wybrać. Przyjazny klimat,
ciepłe jeziora, niezapomniane krajobrazy, czyste powietrze,
dziewicza przyroda i sympatyczni mieszkańcy miejscowości
turystycznych to główne atuty Borów Tucholskich.
Jednak, aby wyglądały one jutro tak samo jak dziś
należy czuwać i czuć się odpowiedzialnym za każdą złamaną gałązkę,
zniszczony trujący grzyb oraz wyrzucony papierek czy pet.
Weronika Neumann
|
Był strumyk meandrujący sobie przez olszyny (łęg
jesionowo-olszowy), biorący początek w opodal znajdującym
się źródlisku; pluskały się w nim
dzieci; piły też wodę i przyglądały się
poruszającym się po dnie larwom chruścików.
Z jego stromych brzegów wystawały korzenie drzew,
w których kryły się ryby (np. kozy, cierniki),
wyżej nad wodą strzyżyki budowały gniazda,
zdobiły go uskoki z kamieni i suchych gałęzi,
szumiał prawie nieustannie. |
Przybyli melioranci, wykopali rów opodal części
strumyka płynącego przez łęg i skierowali
tam jego wody, i pozostawiając gdzieniegdzie po nim ślad
- meandry koryta, a za olszynami - jedynie jego fragment. Wraz
z odprowadzeniem wód przestały istnieć jego
ekosystemy, zniszczone zostały wszystkie gatunki roślin i zwierząt.
Ale dzieło niszczenia na tym nie zostało zakończone.
Kilka lat temu została wybudowana wiejska zbiorowa oczyszczalnia
ścieków w gminnej wsi Jaświły. Ale przecież
- co wszystkim jest oczywiste - oczyszczalnie mają służyć
środowisku naturalnemu, czyli człowiekowi i przyrodzie.
To - niestety - jest dziwna oczyszczalnia, bo wypływają
z niej nieoczyszczone ścieki, które zanieczyszczają
kryształową wodę źródliska, niszczą
powstające nowe ekosystemy wodne i dalej - meandrującą
część rzeczki. I dodam jeszcze, że cała
dawka tych fekaliów wpływa do rowu, który zawsze wysycha w lecie.
Zakpiono w bezczelny sposób z obowiązującego
prawa. A kto? Władze, które powinny być przykładem
dla innych. Wprost nieprawdopodobne. Tak, to najpierw władze
województwa podlaskiego zaakceptowały miejsce, dokąd
zostały wpuszczone ścieki, kiedy prawo zabrania wpuszczania
nawet oczyszczonych ścieków do cieków o przepływie
mniejszym niż dziesięciokrotna ich masa wypływająca
w jednostce czasu (Dz. U. Nr 116 poz. 503 z 1991 r.).
I obecnie - zgodnie z projektem - może wypływać z oczyszczalni
0,73 l na sekundę, kiedy faktyczny przepływ wody w
rowie melioracyjnym w lecie jest zerowy, a jego średni niski
przepływ powinien wynosić ponad siedem litrów.
Skąd więc pochodzą, wymagane przez prawo, dane
przepływu wynoszące nawet ponad 8 litrów wody na sekundę?
Prawo mówi, że ścieki wypuszczane z oczyszczalni
nie mogą pogarszać czystości cieku i wnosić
do niego osadów, a z oczyszczalni wydostają się
fekalia, kiedy - wg badań upoważnionego laboratorium
Politechniki Białostockiej - woda w źródlisku,
do której te ścieki wprowadzane są wspomnianym
rowem melioracyjnym, ma pierwszą klasę czystości.
Drugą instytucją nie reagującą na zanieczyszczanie
strumyka i źródliska, które zgodnie z rozporządzeniem
Ministra Środowiska należy obejmować ochroną,
jest WIOŚ. Dlaczego, kiedy ta "policja ekologiczna"
została powołana do egzekwowania prawa?! Czyż nie
można podejrzewać o zmowę tej instytucji kontrolującej
z władzami województwa podlaskiego?!
Jedynym wyjściem w tej sytuacji nie jest tylko ukaranie winowajców,
bo nie to jest tu najważniejsze, lecz skierowanie oczyszczonych
ścieków rurociągiem w dół strumyka
w takie miejsce, gdzie średni niski przepływ byłby
zgodny z wymogami prawa, czyli ponad 10 razy większy niż
oczyszczonych ścieków. Inne rozwiązanie, to zlikwidowanie
oczyszczalni i obciążenie odpowiedzialnych kosztami
budowy i przeznaczenie tych pieniędzy na dotacje na budowę
oczyszczalni przyzagrodowych.
Ale to uchroni przed zanieczyszczeniem tylko jedno źródlisko
i mały ciek w łęgu jesionowo-olchowym. Istnieje
natomiast podejrzenie, że może być więcej
takich oczyszczalni wiejskich pogarszających czystość
innych podobnych cieków, które wręcz należy
renaturyzować, przywracając im meandry, bo bardzo mało
mamy takich ekosystemów wodnych. I dlatego - z uwagi na
bioróżnorodność i zgodnie z Rozporządzeniem
Ministra Środowiska do Ustawy z dnia 16 października
1991 r. o ochronie przyrody - źródliska i nawet łęgi,
w których zwykle one występują, należą
do siedlisk przyrodniczych, które "należy obejmować
ochroną" (lub przygotowywać je do objęcia
ochroną poprzez renaturyzację, a nigdy - zanieczyszczać).
Krzysztof Pawłowski
krispa@go2.pl
|
Jak zwykle czas wolny od obowiązków przyrządzania
posiłków dzieliłam na dalsze spacery z mężem
i na spacery z Tygrysiem, oczywiście na uprzęży,
ponieważ jak już pisałam w zeszłym roku (Refleksje
pourlopowe*))
nie mogłam tutaj kota wypuszczać
samego, bo mógłby zginąć. W tym roku był
już z nami tylko Tygryś, ponieważ Pimpuś umarł
we wrześniu 2001 roku. |
Pierwszego dnia pobytu w Niedzicy, w południe, kiedy poszłam
przywitać się ze znajomymi paniami wybiegł naprzeciwko
mnie Burasek, to kocurek, którego zawsze wygłaskiwałam
i oczywiście karmiłam w czasie pobytów w Niedzicy.
Zdumiona pani Maria, z którą właśnie rozmawiałam,
powiedziała "to niesamowite, dawno go nie było,
jak on wyczuł, że pani przyjechała?" Nota
bene to samo było w zeszłym roku, w dniu mojego przyjazdu
przybiegł przywitać się.
Niestety nie mogłam zabrać biedaka do domu, Tygryś
nie toleruje żadnego kocura, gdyby Burasek był Buraskową
to, kto wie jak by się to skończyło?
Jak zwykle wszystkie wolne chwile spędzałam czytając
ciekawe książki. Tym razem przeczytałam:
"Najpiękniejsza historia świata - Tajemnice naszego
pochodzenia", autorzy:
Hubert Reeves, Joel de Rosnay, Yves Coppens, Dominique Simonnet.
Przekład Krystyna i Krzysztof Pruscy. Wyd. Cyklady Warszawa
1997 r. Temat książki to rozważania czterech naukowców.
Skąd się wzięliśmy? Czym jesteśmy?
Dokąd zmierzamy? Historia ewolucji od piętnastu miliardów
lat, od Wielkiego Wybuchu aż po narodziny inteligencji. W
prologu pisze Dominique Simonnet: "Uważaliśmy się
za pępek świata. Galileusz, Kopernik i inni wyprowadzili
nas z błędu. Darwin umieścił nas na drzewie
wspólnym dla całej zwierzęcej ewolucji. Opowiemy
tutaj o nowej historii świata, tak jak się ona przedstawia
w świetle zdobyczy najnowszej wiedzy".
Książka składa się z trzech rozdziałów:
Akt pierwszy - Wszechświat, Akt drugi -Życie, Akt trzeci
- Człowiek. Mnie najbardziej zainteresował Akt trzeci.
Autorzy ostrzegają "Zaludnienie ziemi wzrasta bardzo
szybko - 10 do 20 milionów ludzi jakieś dziesięć
tysięcy lat temu, a potem miliard w XVII wieku
i 6 miliardów dziś".
"Tylko jeden morał wart wyciągnięcia z tej
historii, jedyna rzecz podstawowa: jesteśmy tylko ulotnymi
iskierkami wobec wszechświata" pisze Dominique Simonnet
"...Wspólne nasze pochodzenie powinno skłonić
nas do braterstwa...
Nauka ostrzega, pozostaje otwarte zasadnicze pytanie: czy będziemy
żyli w symbiozie z naszą planetą, czy też
zniszczymy własnego żywiciela...
...Obecnie eksploatujemy dla własnych korzyści olbrzymie
ilości źródła energii, surowców,
potem wypluwamy nasze odpadki do środowiska, zubożając
za każdym razem system, który nas żywi. Pasożytujemy
na sobie samych, ponieważ uprzemysłowione społeczeństwa
hamują wzrost innych. Stajemy się pasożytami Ziemi.
W XX wieku ludzie wynaleźli dwa sposoby wiodące do samounicestwienia:
nuklearny wyścig zbrojeń i zniszczenie środowiska.
Jesteśmy obecnie postawieni wobec granic możliwości
naszej planety. Czy może na niej współżyć
dziesięć miliardów ludzi nie powiększając zniszczeń? "
Oto pytanie "Być albo nie być".
To, że Stanisław Lem jest wielkim pisarzem z ogromną
wiedzą i niesamowitą wprost wyobraźnią wiedziałam
od dawna, ale właściwie poznałam Go bliżej
po przeczytaniu bardzo ciekawej książki pt. "Świat
na krawędzi, ze Stanisławem Lemem rozmawia Tomasz Fiałkowski".
Stanisław Lem jest nie tylko wyjątkowo mądrym człowiekiem,
ale posiadającym ogromne poczucie humoru.
Książkę tą przeczytałam z wielką
przyjemnością, umiliła mi deszczowe dni, polecam
ją wszystkim lubiącym ciekawe książki, Z przykrością
stwierdzam, że pan Tomasz Fiałkowski nie jest moim krewnym, a szkoda.
Przeczytałam też świetną książkę
Simone Giron de Pourtales "Tajemnica testamentu Paderewskiego".
Książka pokazuje, że prawdziwym bogiem na tym świecie,
niestety jest pieniądz. Przeszło rok temu obejrzałam
w Krakowskim Klubie Wegetarian wspaniały film na ten temat
w reżyserii Stefana Szlachtycza. Film był fascynujący,
pomimo, że trwał 3 godziny nie tylko nikt nie wyszedł,
ale wszyscy pozostali, żeby podzielić się wrażeniami,
a po paru miesiącach poprosiliśmy o ponowne wyświetlenie
tegoż filmu. Byliśmy nim oczarowani.
Szkoda, że nie wszedł na nasze ekrany, powodzenie byłoby murowane
Zaliczyłam też wstrząsającą książkę
Milly Schar-Manzoli i Max Keller, tłumaczenie Romana Rupowskiego
"Holokaust". Wiwisekcja-wybór dokumentów
z laboratoriów, klinik i instytutów badawczych.
Naprawdę wstrząsająca książka o okrutnych
zbrodniach popełnianych przez lekarzy i naukowców
na milionach nieszczęsnych zwierząt. Podłość
i okrucieństwo "pseudo naukowców" nie zna granic.
We wstępie dr Tony Page napisał: "Już od
ponad 200 lat naukowcy masowo okaleczają ciała i umysły
żywych zwierząt w irracjonalnym przekonaniu, że
takie poświęcenie ich krwi na ołtarzu nauki zdoła
powstrzymać, czy nawet całkowicie wyeliminować
nieposkromionego demona choroby. Poza nie dającą się
usprawiedliwić obiekcją moralną, że posiadanie
siły nie może być wymówką do torturowania
i zabijania słabszych, jest jeszcze inne - równie
ważne zastrzeżenie odnośnie wiwisekcji - wiwisekcja
nie przynosi oczekiwanych efektów. Dlaczego?
Z prostej przyczyny zwierzęta nie są istotami ludzkimi."
"A zatem co powoduje, że jest ona w dalszym ciągu
wykonywana? Generalnie są tego dwie przyczyny - bezmyślna
tradycja i pieniądze, jak również pieniądze
i karierowiczostwo."
Nie będę więcej cytować, to trzeba przeczytać.
Książkę tą polecam szczególnie tym,
którzy uważają, że wiwisekcja to przecież
konieczność, dla dobra ludzi.
Przyznam się, że po przeczytaniu tej książki
wstyd mi, że żyję na tej planecie, gdzie wykorzystuje
się "w imię dobra człowieka" w tak
okrutny i podły sposób bezbronne, zupełnie bezradne stworzenia.
Zacytuję jeszcze dra Ralpha Birchera "Gdybyśmy
mogli oczami wyobraźni zobaczyć to, co nieustannie
dzieje się w laboratoriach wiwisekcyjnych - nasze sny i
marzenia uległyby zakłóceniu i nie byłoby
dla nas dnia, w którym moglibyśmy odczuwać szczęście i pogodę ducha"
Wiwisekcja - od łacińskiego słowa vivus
(żyjący) i sectio (ciąć, rozcinać)
oznacza zatem "ciąć, rozcinać żyjące ciało".
Apeluję do wszystkich - nie kupujcie kosmetyków testowanych
na zwierzętach.
Przypominam - w Krakowie istnieje od 1992 r. Klub Wegetarian,
spotkania odbywają się dwa razy w miesiącu, zwykle
w pierwszą niedzielę miesiąca o godz. 11 w Śródmiejskim
Ośrodku Kultury (najbliższe 6.10.), ul. Mikołajska 2
i w trzeci wtorek miesiąca, w Klubie Zaułek,
ul. Poselska 9, o godz. 17.
W marcu 2002 r. powstał w Krakowie Klub Przyjaciół
Kota "Filemon", spotkania zwykle w drugą sobotę
miesiąca o godz. 15 w Śródmiejskim Ośrodku
Kultury, ul. Mikołajska 2 (najbliższe 12.10.).
Zapraszamy. Bliższe informacje tel. 12/422-22-20
Pozdrowienia dla wszystkich czytelników ZB.
Renata Fiałkowska
*) http://www.zb.eco.pl/zb/165/raporty.htm#refleksje i http://www.zb.eco.pl/zb/154/refleksj.htm#refleksje
|