Strona główna |
Woody Allen - "Miłość i śmierć"
Spożywanie roślin, tak samo jak i zwierząt jest obciążone koniecznością odbierania życia (co nie znaczy że jedynie wtedy, gdybyśmy jedli wyłącznie sól i pili wodę, stalibyśmy się wolni od "grzechu"), musi więc być motywowane wyłącznie życiowymi KONIECZNOŚCIAMI - nie ZACHCIANKAMI - jedzmy aby żyć, nie odwrotnie. Pamiętaj: kubek wody to kubek krwi! - jak powiedział któryś z mistrzów buddyjskich z tradycji tybetańskiej. "... niewiele więcej niż codzienna miska i chleb (...) przecież i one, jak wszystko na świecie, jest święte i można z nich uczynić wspaniałe misterium ..." (Metody "Nie będziemy nigdy sami", "Wyspa", wrzesień 88).
Takie podejście do spożywania i przygotowania posiłku budzi wdzięczność dla Natury, poczucie głębokiej z nią więzi.
"... w polskim ośrodku zen "Sangha" posiłkowi towarzyszą
m.in. takie słowa:
'Ten pokarm powstał dzieki pracy niezliczonych istot,
pamiętajmy o ich trudzie. Tak wiele mamy skalań, tak słaby
jest nasz wysiłek, czy zasłużyliśmy na ten dar?
Żarłoczność pochodzi z chciwości, bądźmy powściągliwi. Ten
dar podtrzymuje nasze życie, bądźmy wdzięczni ...'
Nie ma śmierci, która by nie była czyimś pożywieniem, nie ma życia, które by nie było podtrzymywane czyjąś śmiercią. Powinniśmy być świadomi (również tu w Polsce) jakie ilości form życia i ile cierpienia poświęca się zaspokoić, czasami wyrafinowane i wybredne gusty, lub zwykłe życiowe POTRZEBY (to i następne podkreślenia moje - aż) zjadaczy codziennych posiłków" (Janusz Korbel, Zeszyt PAŻ nr 2, s. 4)
Zadziwiające, że to cudowne splątanie życia i śmierci potrafi być dla jednych sacrum, a dla innych wręcz gnostycznym przekleństwem tego uwarunkowanego karmicznie świata.
Do dziś w tradycyjnych polskich domach przed przekrojeniem chleba znaczy się go krzyżem (wg radiestetów ma to funkcję nie tylko religijną ale i energetyczną), upadłą na podłogę kromkę chleba podnosi się z szacunkiem i całuje. Obyczaj chrześcijański i żydowski nakazywał odmawianie modlitwy dziękczynnej przed i po posiłku. Większość ludów, określanych jako "prymitywne", wyznaje pogląd, że roślinne i zwierzęce środki do życia zostały przekazane ludziom przez ich właściciela - Istotę Najwyższą - pod warunkiem, że będą ich używać celowo i z umiarem.
"Biorę od Ciebie, Ziemio, tylko tyle, ile rzeczywiście niezbędne jest mi do życia. Staram się w tym, co robię przestrzegać Twoich praw, chociaż niekiedy zmuszony jestem naruszać istniejący porządek. Moje życie zależy od Ciebie". (z referatu Dana Wołkowyckiego "Skansen: ostoja umysłu. Tradycja ludowa a ekologia. Raport 5)
"Również zasady taoizmu głoszą jedność wszystkich istnień i potępiają każdy zamach na życie, jeśli nie jest ABSOLUTNĄ KONIECZNOŚCIĄ. Rolnik, który skosił tysiące kwiatów zbierając siano, by wyżywić swe bydło, nie ma prawa rozdeptać nawet jednego po drodze do domu, bo byłby to czyn ZBYTECZNY, a więc sprzeczny z zasadami religii. Nakazy taoizmu wyraźnie podkreślają bezwzględną konieczność chronienia przyrody, lasów, zwierzyny i zawierają w tym względzie konkretne zalecenia. Głoszą, że wolno czerpać z zasobów natury tylko to, co jest potrzebne do zaspokojenia POTRZEB, i że trzeba czuwać nad tym, by nie zanieczyszczać wody w rzekach". (Jean Dorst "Siła życia" s. 79).
Szczególnie ostatni cytat pokazuje dobitnie, że można zachować szacunek dla życia nawet wykorzystując, na różne sposoby, zwierzęta. Choć uważam, że człowiek jest z natury WEGANINEM, to przecież niektóre uwarunkowania mogą wręcz zmusić do jedzenia mięsa, (nie tylko zwierzęcego, jak przypuszczam) oraz korzystania z pomocy zwierząt, i nie ma to nic wspólnego z niemoralnością.
Indianie - klasyczny przykład życia w harmonii z naturą, wzór głębokiej ekologii, bez wątpienia odżywiali się mięsem. Ale jak to wyglądało?
"W tubylczo - amerykańskich kulturach dzieci są tradycyjnie wychowywane przez starców. Ich szczególnie bliskie pokrewieństwo tłumaczy się czasami faktem, że młodzi dopiero co przyszli, a starcy wkrótce powrócą do Wielkiej Tajemniczej Mocy. Takie zrozumienie śmierci składa się też na święty charakter polowania. Człowiek podejmuje świętą ODPOWIEDZIALNOŚĆ za odbieranie życia. Myśliwy staje się ogniwem w cyklicznym łańcuchu życia. Odbiera życie, aby życie mogło trwać. Szanuje zwierzę, które musi stracić życie, aby ludzie mogli żyć. Polowanie daje myśliwemu możliwość utożsamienia się z kręgiem życia i centrum kręgu, które umożliwia życie. Polowanie czy WSZELKIE INNE formy gromadzenia lub produkowania żywności są bardzo ważne w nieustannie stawającym się tworzeniu świata i dlatego działalność ta powinna nam stale przypominać o naszej odpowiedzialności za stawające się tworzenie. Świadomość odpowiedzialności kształtuje życie tubylczych Amerykanów i ich sposób myślenia. Ciągle żyją tubylczy Amerykanie, którzy kurczowo trzymają się tradycyjnych obrzędów, gdyż są przekonani, że w przeciwnym razie świat zginie". (John Shreve "Myśli o duchowych tradycjach Tubylczych Amerykanów" przełożył Marek Maciołek w: "Należymy do Ziemi, Ziemia nie należy do nas" - Bibioteka Tawacinu nr 12, Poznań 87, s. 35).
"Po zabiciu niedźwiedzia nie porzucaliśmy na ziemi jego czaszki, lecz zawieszaliśmy ją na gałęzi, ozdabialiśmy koralikami, piórkami, do środka zaś sypaliśmy tytoń jako ofiarę dla ducha niedźwiedzia. Ciało zabitego bobra wraca do rzeki, gdyż żywiołem jego jest woda.
Po zabiciu zaś jelenia myśliwi kładą go tak, by głowa zwrócona była w kierunku Key-wey-keen, wiatru północno - zachodniego, przed pyskiem zaś stawiają mu naczynie z jadłem i wtedy rozpoczyna się taniec, myśliwi naśladują bieg jelenia, jego skoki, potem krok myśliwych, scenę ucieczki, ataku i śmierci. Na koniec podchodzą do zabitego zwierza, gładzą go i dziękują, że dał się zabić.
- Odpoczywaj, starszy bracie - śpiewają. A czarownik przybrany w jelenią skórę z rogami na głowie powiada tak:
- Przyniosłeś nam swoje rogi, i za to ci dziękujemy. Dałeś nam swoją skórę, i za to ci dziękujemy. Mięsem swym napełniłeś nasze żołądki, krwią swoją nasze żyły, i za to bądź szczęśliwy w Krainie Wiecznego Spokoju, gdzie cię spotkamy po śmierci. O wielki, mądry starszy bracie, wybacz, że musieliśmy cię zabić.
- Wybacz starszy bracie - powtarzają wojownicy.
Nigdy nie zabijaliśmy BEZ POTRZEBY. Uczyliśmy się, że Indianin ma prawo polować tylko wtedy, gdy grozi mu głód". (Sat Okh "Ziemia słonych skał", W-wa 86, s. 37).
Z kolei u Indian Lakota nie było słowa "zwierzęta", gdyż istoty te traktowano jako braci i siostry. Nie przeszkadzało to jednak w polowaniu na nie. Jednak modlono się do upolowanych, aby podziękować, za to że zaopiekowali się człowiekiem.
Młodzi myśliwi indiańscy uczyli się czuć i zachowywać tak, jak ich ofiary. Indiańskie polowanie były uwarunkowane ekologicznie - zabicie zwierzęcia było mniejszym obciążeniem dla ekosystemu niż masowa "produkcja roślinna".
Oczywiście sakralne podejście dotyczyło także roślin. Indianin nie zrywał więcej niż połowy liści z danej rośliny, a i przy tym pamiętał, aby ją przeprosić. "Jeśli bierzecie coś od Matki-Ziemi lub od natury, to musicie dać coś w zamian. Ważne jest, aby pokrewieństwo między wami było jednakowe. To czym odwzajemniecie się Ziemi może być czymś tak prostym (lub tak spomplikowanym) jak SZACUNEK. [...]
Możecie potrzebować do czegoś drzewa, np. do budowy domu lub na rozpałkę. Ofiarowujecie wtedy cztery święte kamienie. Modlicie się, mówiąc: 'Wyrosłeś drzewo szerokie i potężne. Muszę cię ściąć. Wiem, że masz w sobie wiedzę wziętą ze swojego otoczenia. Przepraszam cię, ale potrzebuję twej siły i mocy. Dam ci te kamienie, lecz muszę cię zrąbać. Te kamienie i moje myśli niech zapewnią cię, że twe miejsce zajmie inne drzewo. (Jimmie C. Begay "Pokrewieństwo pomiędzy ludźmi a Ziemią", ZB 19) "Kobieta, która znalazła młody cedr, bierze swój toporek i staje pod drzewem. Patrząc na nie w górę, modli się tak: 'Spójrz na mnie PRZYJACIELU! Przychodzę prosić cię o twoje okrycie, bo przybyłeś, by mieć litość nad nami, bo nie ma nic takiego, do czego nie można by cię użyć, bowiem jesteś taki, że nie ma nic takiego, do czego nie moglibyśmy cię użyć, bo naprawdę pragniesz dać nam swoje okrycie. Przybywam błagać cię o to, twórco długiego życia, bo chcę zrobić z ciebie koszyk na korzenie lilii. Błagam cię, przyjacielu, nie czuj do mnie złości z powodu tego, co chcę ci uczynić; proszę cię też, przyjacielu, byś powiedział naszym przyjaciołom o tym, o co proszę. Uważaj na mnie, przyjacielu! Broń mnie, bym nie zginęła z powodu choroby lub wojny, o przyjacielu!'". (Modlitwa Kwakiutlów do młodego cedru, "Stwórca stworzył świat... przyjdź i zobacz go", Biblioteka "Tawacinu" nr 19, przeł. Marek Nowocień).
A więc podstawowa różnica w podejściu ekologicznym i nieekologicznym, to poczucie SOLIDARNOŚCI ze Wszystkimi Istotami, także tymi, które jest się zmuszonym w danym momencie zabić aby uratować własne życie. Nie interesują mnie przy tym sofistyczne rozważania nad poprawnością językową określenia "mord na roślinie". Bo o ile faktycznie wyrywając marchew przyczyniamy się od odebrania jej życia a zrywając liść sałaty zadajemy jej pewien ból, to już zjadając spadłe z drzewa jabłko nie mamy raczej z niczym takim do czynienia (Waldek Frąckiewicz w ZB 21 przypomiał, że nie jest tak do końca, gdyż spadłe owoce i liście są siedliskiem dla wielu "braci najmniejszych"). Ale i tu korzysta my ze szczodrości Matki Ziemi, której należy się za to wdzięczność, tak samo jak za każdy oddech powietrza, którym nas darzy.
"Byłbym rad, gdybyście mogli żyć aromatem ziemi i jak rośliny światłość życiodajną chłonąć. Ale że zabijać musicie ABY ŻYĆ i małe stworzenia pozbawiać matczynego mleka, aby własne zaspokoić pragnienie, niechże i to stanie się aktem ofiary. Niech stół wasz będzie jak ołtarz, na którym niewinne czyste twory lasu i pól są składane w ofierze temu, co jest jeszcze bardziej niewinne i czyste w człowieku.
Gdy masz zabić zwierzę, powiedz mu w sercu swoim: 'Ta sama siła, która uderza dziś ciebie, zabije i mnie, i mnie ona pochłonie. Prawo bowiem, które ciebie wydało w me ręce, wyda i mnie w potężniejszą prawicę. Twoja jak i moja krew, są jeno sokiem co żywi drzewo niebios'.
A gdy zęby w miąższu jabłka zatopisz, rzeknij mu w swoim sercu: 'Ziarnka twoje będą żyć we mnie, a pąki twego jutra rozkwitną w moim sercu; aromat twój spłynie w mój oddech i cieszyć się razem będziemy przez wszystkie pory bożego roku'.
A jesienią, w czas winobrania, gdy jagoda winna napełni twą tłocznie, rzeknij w twym sercu: 'I ja jestem winnicą, plon życia mojego napełni kiedyś inną tłocznię i jak młode wino będę przechowywany w konwiach wieczystych'. A zimą, gdy wino toczysz, niech pieśń twego serca każdej towarzyszy czarze, a w pieśni tej wdzięczne żyje wspomnienie jesiennych dni i tłoczni i winnicy". (Kahlil Gibran "Prorok" przekład W. D. rozdz.VI).
A więc nie sztuczne dzielenie na to co się rusza i to
co rośnie (ten podział wywodzi się przecież z Księgi
Rodzaju) a WDZIĘCZNOŚĆ wobec Natury czy Stwórcy za
możliwość czerpania z darów - to postawa ekologiczna. Wolę
"padlinożercę", który zaspakaja głód w poczuciu
wdzięczności i współczucia dla zwierzęcia, któremu musiał
zadać cierpienie i śmierć od "vegeta" obżerającego się
roślinkami bez żadnej refleksji nad misterium posiłku.
(Oczywiście częściej zdarzają się przypadki odwrotne, ale
przestrzec nie zawadzi.) Przychodzi tu na myśl przytaczana
często przez Jacka Bożka opowieść: "Na spotkanie
wegetarian został zaproszony (nieżyjący już) wielki
nauczyciel buddyzmu tybetańskiego Kalu Rimpocze.
Przygotowano na jego przyjęcie posiłek. 'O! Jacy wspaniali
ludzie, nie jedzą mięsa! Dobrzy ludzie. A herbatę pijecie?
Tak?' 'Tak' 'A czy wiecie, że aby zebrać liście herbaty
należy posadzić krzaki tejże, ale wpierw należy zaorać
ziemię i wszystkie istoty żyjace dotąd spokojnie giną pod
piekącym słońcem'" Tyle Jacek i jego Kalu Rimpocze. A ja
mam wrażenie, że nie chodzi tu tylko o herbatę.
"[...]
podziękujcie
Ziemi za ten dom
wodom
kukurydzy i owocom
ziołom
drzewom za ich pożyteczność
zwierzętom za ich mięso i skóry
[...]
myśliwemu, wojownikowi
[...]
podziękujcie ręce
która złożyła
te stworzenia przy was
i która jest źródłem
zdrowia i życia
Dziękuję.
(Maurice Kenny "Adowe" w: "Wytańczyć siłę narodu",
przełożył Marek Maciołek, Biblioteka Tawacinu nr 8, Poznań 87).
Ale czy dzisiaj, żyjąc niemal bez kontaktu z Naturą
mamy czas i miejsce na rytuały wdzięczności?
"[...]
2.
Mięso, które jem
sprzedano mi w celofanie
stąd nie rozumiem
pierwszych praw natury
nigdy nie piłem świeżej krwi
poluję
przełączając kanały w telewizorze.
3.
Kiedy idę do supersamu
po mięso
poćwiartowane i opakowane
jak mam pokłonić się
duchowi zwierzęcia
którego mięso jem
i gdzie powinienem rozpalić ognisko?
4.
Moje wiersze są tym ogniskiem
o bogowie, wybaczcie mi
moje zaniedbania
nie modliłem się przed jedzeniem.
Wybaczcie mi wszystko, czego nie uczyniłem.
Powinienem, o tak
ale bogowie, wielki i mały
ja ich już nie pamiętam.
Moje wiersze są modlitwą.
(Robert J. Conley (Cherokee) "Autoportret: mikrokosmos
czyli pieśń mieszańca" przełożył Andrzej Mrozek).
Obawiam się, że jest go mało. Jesteśmy nastawieni tak materialistycznie i konsumpcjonistycznie, że wydają się one czymś sztucznym i chętnie o nich zapominamy.
Czym więc jest wg mnie WSPÓŁCZEŚNIE wegetarianizm? Jest odpowiedzialnością HOLISTYCZNĄ za Ziemię: za ścieki z ferm i rzeźni w rzekach, za wycinane pod pastwiska lasy, za przemysłową "produkcję żywca", za ludzi pracujących w rzeźniach i za głodujące Południe. Natura tej odpowiedzialności nie jest różna od odpowiedzialności za marnowaną przez nas na codzień wodę, prąd, czy papier. Jest próbą w miarę bezkolizyjnego współistnienia na "małej Planecie". Amen.
(aż)
P.S. Jak to zwykle u mnie, tekst nie jest czymś skończonym i zamkniętym, lecz raczej próbą wspólnego przedyskutowania problemów na jakie napotyka rodząca się świadomość ekologiczna. A więc miłe uwagi mile widziane. Żadne z zamieszczonych powyżej cytatów nie mają na celu propagowania polowań, nawet w szlachetnym celu aby "poczuć się Indianinem".
P.S. 2. Jeżeli w jakiś sposób zaintrygowało cię to,
co napisał Waldek Frąckiewicz w poprzednim numerze ZB o
zadzierzganiu jak najlepszych stosunków pomiędzy myśliwym
a zwierzęciem, koniecznie przeczytaj "Białego Łosia"
Jesepha Bruchac'a w 15 numerze Przeglądu Przyjaciół Indian
"Tawacin". Możesz to znaleźć też w łatwiej dostępnym
piśmie "W drodze" nr 5 (201) 1990.