< <  |  STRONA GŁÓWNA  |  SPIS TREŚCI  |  > >

Zawsze pewnie, zawsze sucho... nie zawsze bezpiecznie

ROZDZIAŁ PIĄTY
TAMPONY

Dla kobiet przywykłych do zwojów waty pomiędzy nogami, wprowadzenie na rynek tamponów, w 1930 roku w Stanach Zjednoczonych, a w Wielkiej Brytanii trzy lata później, musiało być niczym dar z niebios. Oto pojawił się środek, dzięki któremu kłopotliwy proces pochłaniania krwi znikał z zasięgu wzroku, przestawał stanowić utrapienie. Reklamy kusiły obietnicą możliwości noszenia obcisłych spodni, a nawet pływania, słowem: dzięki nowemu wynalazkowi kobiety mogły zacząć prowadzić "normalne" życie, pomimo menstruacji.

Dopiero po pewnym czasie wyszły na jaw związki między używaniem tamponów a śmiertelną niekiedy chorobą zwaną Syndromem Szoku Toksycznego (TSS), która dotyka niemal wyłącznie kobiety w czasie menstruacji.

Dawno temu, w 1942 roku dr Taft, amerykański lekarz doniósł, że tampony nie są sterylizowane, gdyż sterylizacja obniża zdolności absorpcyjne tych środków.

SKŁAD I ZANIECZYSZCZENIA

W Stanach Zjednoczonych główne składniki tamponów wymienia się obecnie na opakowaniu. Od czasu gdy tampony są tam klasyfikowane jako "umiarkowanie ryzykowne środki medyczne" (medium risk medical appliances), jest to dobrowolny akt części przemysłu.

Tampony wytwarza się bądź z bawełny, bądź z mieszanki bawełny i sztucznego jedwabiu. W przeszłości tampony, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, były produkowane w stu procentach z włókien sztucznych, takich jak poliakryle. Od czasu skandalu związanego z Syndromem Szoku Toksycznego, syntetyki zostały wycofane z rynku.

Sztuczny jedwab produkowany jest z celulozy uzyskiwanej z miazgi drzewnej i w związku z tym nietrudno w nim spotkać dioksyny. Dokładne proporcje bawełny i sztucznego jedwabiu różnią się w zależności od produktu i wynoszą zazwyczaj 60% bawełny i 40% jedwabiu. Niektóre tampony są wyłącznie z bawełny. Niestety i w nich zdarzają się pewne ilości dioksyn. Niejednokrotnie wyrażano zaniepokojenie spowodowane stosowaniem w uprawach bawełny pestycydów i herbicydów. Bawełna używana do produkcji tamponów pochodzi głównie z USA, Brazylii i Chin.

Przez wiele lat przy uprawie bawełny w USA stosowano okryty złą sławą DDT. Również inny środek owadobójczy, niegdyś używany na polach bawełny, Dieldrin, jest obecnie zakazany w Stanach Zjednoczonych jako podejrzany o właściwości rakotwórcze i stanowiący duże zagrożenie dla środowiska przyrodniczego, ze względu na swoją wyjątkową trwałość.

Chiny w dalszym ciągu stosują w swoich uprawach bawełny duże ilości pestycydów, w tym DDT i wiele innych środków uznanych za niebezpieczne i zakazanych w innych krajach, m.in. Carbofuran, Monocrotophos i Fenitrothion.

Także w Brazylii kryzys gospodarczy i zadłużenie kraju doprowadziły do wzrostu użycia, produkcji i eksportu pestycydów do innych krajów latynoamerykańskich. Pośród licznej rzeszy pestycydów, które stosuje się przy uprawie brazylijskiej bawełny wymienia się także: Aldicarb, Aldrin, Carbaryl, Carbofuran, Dimethoate, Mancozeb, Paraquat, Ethyl Parathion, Pirimicarb i Trifluraline. Wszystkie one znajdują się na liście substancji surowo zakazanych przez ONZ.

TAMPONY I DIOKSYNY

Kristin Niblaeus, pełniąca funkcję głównego dyrektora szwedzkiego Krajowego Inspektoratu Chemicznego zażądała od rządu aby coś zrobił nie tylko w sprawie bielonych chlorem pieluszek, lecz także pozostałych produktów, które mogą zawierać dioksyny oraz inne toksyczne substancje, w tym tamponów.

Przypadek tamponów nie różni się niczym od przypadku pieluszek dziecięcych. Są powszechnie stosowane, a powodujący obecność dioksyn proces ich bielenia nie spełnia żadnej innej funkcji poza estetyczną. Jeśli producenci tamponów nie zrobią niczego w celu zmiany sytuacji już dziś, wkrótce zareagują sami konsumenci i odmówią kupowania bielonych chlorem tamponów. - tak brzmi jej konkluzja.

Szwedzki lekarz Lennart Hardell ostrzega kobiety przed dioksynami w tamponach. Twierdzi on, że chłonne błony śluzowe pochwy nie stanowią żadnej przeszkody dla dioksyn, które mogą w ten sposób wnikać do wnętrza ciała. Dr Hardell doradza swoim pacjentkom poprzestać na podpaskach higienicznych, dopóki nie pojawią się na rynku tampony niebielone chlorem. Widzi on związek pomiędzy dioksynami w tamponach, a najczęstszymi formami występowania raka macicy.

Odmiennego zdania jest szwedzki specjalista od dioksyn, Christoffer Rappe.

Nic nie wskazuje na to, iż znajdujące się w tamponach dioksyny przenikają do organizmu. Funkcja tamponu jest zupełnie odmienna: to on wchłania płyny. Wniosek jest taki, że tampon zużyty może zawierać wręcz więcej, nie zaś mniej dioksyn niż świeży. Tampon nasiąka krwią; są w niej dioksyny, które organizm przyswoił wcześniej.

Jednakże nawet Christoffer Rappe zgadza się z opinią, że bielenie tamponów chlorem jest zupełnie zbędne. Największy szwedzki producent tamponów, firma Molnlycke potwierdziła, że znaleziono w nich niewielkie ilości dioksyn, podczas gdy dwaj inni szwedzcy producenci potwierdzili ich obecność w bielonej chlorem bawełnie.

Gdy w Stanach Zjednoczonych wybuchł skandal w związku z przypadkami Syndromu Szoku Toksycznego, firma Playtex, produkująca zakazane później tampony Rely, twierdziła, że w ich skład wchodziły syntetyczne włókna poliakrylowe i bawełna. Prawda była taka, że z bawełny była tylko nitka aplikatora. Poddany analizie we Flumer Research Institute tampon wykazał również obecność całkowicie zbędnych środków dezodorujących i polisorbatu stanowiącego środek nawilżający i zwiększający absorpcję

SYNDROM SZOKU TOKSYCZNEGO

Fakt, iż pochwa może przyswajać toksyny został dowiedziony już w 1918 roku w Stanach Zjednoczonych, kiedy dr David Macht wykazał, że śmierć jednej z pacjentek nastąpiła właśnie na skutek przedostania się toksyn do organizmu poprzez błony śluzowe organów rodnych kobiety. Dr Match udowodnił, że są one wysoce chłonne i bardzo wrażliwe na toksyczne substancje

Związek łączący stosowanie tamponów z Syndromem Szoku Toksycznego ujawniono po raz pierwszy w maju 1980 roku, chociaż środowisko medyczne było tego świadome już od roku 1978. Z ponad 2 200 przypadków choroby jakie stwierdzono w Stanach Zjednoczonych do czerwca 1983, 90% było związanych z menstruacją, z tej liczby niemal wszystkie (99%) - z użyciem tamponów. Jako bezpośredniego winowajcę wskazywano bakterię Staphylococcus aureus, nie była to jednak diagnoza ostateczna. Bakteria ta wytwarza TSS-1, toksynę, która została wyizolowana w przypadkach Syndromu, ale chorobę tę otacza wciąż jeszcze wiele niepewności.

Dr Andrew B. Onderdonk, chemik pracujący dla Tambrands, producenta tamponów Tampax, stwierdził w "The Melpomen Report" z 1986 roku, że wciąż niepewne jest jak i dlaczego zdarza się ta choroba. Nawet rola samej toksyny TSS-1 i jej związku z syndromem jest niejasna. Nie wszystkie przypadki TSS powiązane były z obecnością Staphylococcus aureus, bakterii wytwarzającej tę toksynę.

Raport Setha F. Berkleya zamieszczony w "Journal of the American Medical Association" w 1987 roku dotyczył badań nad chłonnością i budową włókien różnych tamponów. Badano wpływ każdego z tych czynników na TSS niezależnie. Ustalono już wcześniej, że chłonność zależy od tego, czy włókna są naturalne czy też syntetyczne: sztuczne włókna były bardziej chłonne. Badania wykazały niezbicie, iż wzrostowi chłonności tamponów towarzyszy zwiększone ryzyko TSS. Z każdym gramem wzrostu absorpcyjności tamponu ryzyko wystąpienia choroby wzrastało o 37%.

Większość badań laboratoryjnych koncentrowała się na tym jak tampony oddziałują na stan pochwy i przyczyniają się do wzrostu ilości bakterii Staphylococcus aureus i ich zdolności do produkcji toksyny TSS-1. Badano również: koncentrację tlenu i dwutlenku węgla w pochwie, wpływ koncentracji jonów magnezu na produkcję TSS-1, obecność w pochwie mikroflory bakteryjnej. Jednak wyniki tych badań nie doprowadziły do jednoznacznych wniosków.

Około 75% przypadków TSS, o których doniesiono w Stanach Zjednoczonych dotknęło osoby młode, kobiety w wieku 15-24 lat, wszystkie stosujące tampony w czasie menstruacji. Choroba ta występuje rzadko także u mężczyzn i niemenstruujących kobiet - są to przypadki związane przeważnie z gojeniem się ran pooperacyjnych, skaleczeń, oparzeń, zranień i ubytków skóry.

Symptomami choroby były zazwyczaj: wysoka temperatura, wymioty i biegunka, ból głowy, pieczenie gardła, ból mięśni i pokrzywka, zwłaszcza na dłoniach i stopach oraz gwałtowny spadek ciśnienia krwi. Niekiedy pojawiają się też: zawroty głowy, dezorientacja i uszkodzenie narządów. W ostrej fazie choroba trwa 4-5 dni, rekonwalescencja zaś zajmuje kilka tygodni.

Od 1970 do połowy 1982, około 5% przypadków o których donosiło Centrum Kontroli Chorób w Stanach Zjednoczonych zakończyło się śmiercią. Inne liczby wskazują, że odsetek ten wynosi nawet 10% lecz ten wynik może być nieco zawyżony, jako że statystyki nie obejmowały lżejszych przypadków choroby. Syndrom Szoku Toksycznego zwykle uśmiercał swe ofiary w ciągu tygodnia od wystąpienia pierwszych symptomów. W raporcie opublikowanym przez "Journal of Obstetrics and Gynaecological News" w marcu 1986 roku stwierdza się, że wiele przypadków TSS pozostało niewykrytych ponieważ lekarze nie są świadomi pełnego obrazu klinicznego tej choroby. Dr James K. Todd ze Szpitala Dziecięcego w Denver odkrył, że wiele przypadków Syndromu było początkowo diagnozowanych niepoprawnie.

W Wielkiej Brytanii do czerwca 1984 zgłoszono tylko 99 potwierdzonych przypadków TSS. Sześćdziesiąt trzy z nich były bezpośrednio związane z menstruacją - kobiety stosowały tampony różnych firm i o różnej chłonności. Pięć kobiet zmarło (8%), a dziewiętnaście innych doniosło o nawrotach choroby (30%). Rezultaty te są zbliżone do amerykańskich.

Syndrom Szoku Toksycznego nie jest nową choroba, a Staphylococcus aureus wytwarzający toksynę TSS-1 nie jest nowopowstałym szczepem bakterii. Nowe natomiast jest zjawisko dramatycznego, w ciągu ostatnich kilkunastu lat, wzrostu zachorowań na tę chorobę, szczególnie pośród młodszych menstruujących kobiet.

INNE PROBLEMY ZDROWOTNE ZWIĄZANE
Z UŻYWANIEM TAMPONÓW

Oprócz Syndromu Szoku Toksycznego, badania przeprowadzone zarówno przez przemysł produkujący tampony, jak i lekarzy wykazały, że tampony mogą być odpowiedzialne za takie schorzenia jak wysychanie błon śluzowych pochwy, oraz ich mikro- i makroowrzodzenia.

W Stanach Zjednoczonych opublikowano wyniki badań dotyczących związków pomiędzy stosowaniem tamponów a owrzodzeniami pochwy. Przeprowadzili je na zlecenie producentów środków higieny osobistej E. G. Friedrich Jr MD i K. A. Siegismund. Nawet te dane, choć badaczy można podejrzewać o stronniczość i zaniżanie wyników, przyniosły rezultaty raczej niepokojące.

W badaniach tych posługiwano się kolposkopią. Suche obszary w błonach śluzowych zostały wykryte u wszystkich dwudziestu kobiet, które poddano badaniom. Dziewiętnaście z nich miało również uszkodzenia nabłonka. Większe owrzodzenie wiązało się z większą chłonnością tamponu. Kobiety używające tamponów również pomiędzy okresami doświadczały silniejszego wysuszenia i owrzodzenia niż te, które stosowały tampony tylko podczas menstruacji. Kobiety, które stosowały wyłącznie podpaski nie miały tych problemów.

Przyczyną tego jest to, iż tampony wchłaniają przeciętnie 65% krwi menstruacyjnej i 35% wydzielin genitalnych. Melvin Dodson, lekarz z Departamentu Położnictwa i Ginekologii amerykańskiego Uniwesytetu Baylor również zajmował się owrzodzeniami pochwy. On także doszedł do wniosku, że gdy używa się tamponu pomiędzy okresami, to może on wchłaniać wszystkie wydzieliny, a w rezultacie pojawia się owrzodzenie. Wrzody z kolei mogą stanowić wejście do organizmu dla toksyn. Efektem pojawienia się wrzodów jest większe krwawienie podczas menstruacji, co powoduje zwiększenie używania tamponów. Ze Stanów Zjednoczonych docierają doniesienia o kobietach, u których czas trwania miesiączki wzrósł z czterech do ośmiu dni. Co oznacza, że w praktyce używają one tamponów łącznie przez okres trzech miesięcy w roku.

Dalsze badania dra Stevena D. Jimersona i dra Johna Beckera przeprowadzone zostały również w Stanach Zjednoczonych. Objęto nimi jedynie kobiety używające tamponów niemal wyłącznie podczas menstruacji i wymieniające je regularnie. Również u nich występowały suche miejsca i wrzody, a ponadto znaleziono włókna inkorporowane w tkankę błony śluzowej pochwy. Jeśli włókniste elementy tamponów mogą być inkorporowane w błony śluzowe, być może należy zacząć się również zastanawiać nad długoterminowym oddziaływaniem.

Tak się nieszczęśliwie składa, że bardzo wygodne w użyciu tampony trzeba kojarzyć z dużym i nieoczekiwanym ryzykiem. Być może kobiety poinformowane o tych zagrożeniach będą chciały w ogóle zrezygnować z ich stosowania lub poważnie je ograniczyć poprzestając podczas menstruacji na podpaskach higienicznych.


Zawsze pewnie, zawsze sucho... nie zawsze bezpiecznie
< <  |  POCZĄTEK STRONY  |  > >