Sukcesy i porażki polskiej ekologii po wstąpieniu do Unii Europejskiej
SUKCESY I PORAŻKI POLSKIEJ EKOLOGII PO WSTĄPIENIU DO UNII EUROPEJSKIEJ
Dzięki współpracy z Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej obecny numer miesięcznika „Zielone Brygady. Pismo ekologów” (ZB) ma specjalny charakter. Planowaliśmy, że zamiast 40 będzie w nim 60 s., z czego 40 nt. Sukcesów i porażek polskiej ekologii po wstąpieniu do Unii Europejskiej (wraz z anglojęzycznym streszczeniem Successes and defeats of Polish ecology in European Union – summation) i ukazuje się w 3 000 egz. zamiast dotychczasowych 900, na które starczały wcześniejsze dotacje. Mimo powiększonej objętości i bogatszej treści, niniejszy numer można zamawiać bezpłatnie – wystarczy nam o tym napisać, podając swój dokładny adres. Można go też przeczytać na specjalnej stronie ue-zmiany.eco.pl, gdzie prócz wszystkich wydrukowanych materiałów, znajdą państwo quizy, krzyżówki i sondaże dot. poruszonych w tekstach tematów oraz możliwość wpisywania komentarzy! Będzie to okazja do wygrania naszych publikacji. Oczywiście dostęp do tej strony, tak jak do wszystkich naszych stron, jest bezpłatny.
Wyszło, że raport nt. tego co się w polskiej ekologii wydarzyło w ostatnich miesiącach zajął aż 50 stron a i tak część materiałów zamieściliśmy wyłącznie na WWW. Tak więc w tym numerze, zamiast stałych działów (polemiki – opinie – komentarze, raporty – relacje – sprawozdania, recenzje, ogłoszenia, zapowiedzi imprez oraz poszczególne tematy jak ekonomia, prawo, przyroda, transport, śmieci…), mogą państwo przeczytać opinie działaczy i ekspertów nt. zmian jakie nastąpiły w ochronie środowiska po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej i szczególnie w związku z tym faktem, a czasami… pomimo wejścia do UE.
Czemu „pomimo”? Np. osoba odsprzedająca do sieci energetycznej nadwyżki prądu, produkowanego zainstalowane na dachu panele słoneczne, była mocno zdziwiona, gdy w maju weszło prawo, które stanowi, że aby odsprzedawać energię do sieci państwowej, trzeba mieć koncesję, zatrudnić pracownika, wnieść 600 PLN opłaty. Jednak popularyzator energetyki odnawialnej w liście do ZB uspokaja ws. UE: zmiany będą raczej pozytywne. Wspomniany przez Ciebie problem nie jest związany z wejściem Polski do UE a ze starym, pokomunistycznym prawodawstwem i skostniałymi strukturami, które robią wszystko, by powstrzymać rozwój energetyki odnawialnej. Dzięki wejściu do UE mamy duże szanse aby to zmienić (powiedzmy szczerze – jeśli z Brukseli nie przyjdzie odgórny „prikaz”, to jeszcze przez lata będziemy daleko w tyle w rozwoju energetyki odnawialnej).
Z drugiej strony, czy tego chcemy czy nie, od 1.5.2004 Unia to także my. Tak więc to co robią lub co zaniedbują urzędnicy, niezależnie czy zasiadają w Brukseli czy w Wólce Małej, to już są sprawy Unii. Oczywiście w opracowaniu pominęliśmy wydarzenia na tak lokalnym poziomie, jeśli nie były one bezpośrednio czy pośrednio wywołane przez UE lub jeśli nie miały charakteru innowacyjnego, precedensowego, np. pewne incydentalne działania z zakresu edukacji ekologicznej w Krakowie, typu „sprzątanie świata”. Nie można też UE winić za wszystko złe co się w Polsce nazbierało przez wieki i oczekiwać, że w pół roku ktoś za nas naprawi wszystko.
Trudno też oddzielić to, co się stało bezpośrednio w wyniku wstąpienia do UE od tego, co stało się po wejściu do UE lecz nie jest efektem.
Np. nowe kampanie ws. hodowli świń (jedna prowadzona przez VIVA! a druga przez Obywatelską Koalicję Zielonych), z pewnością zostałyby zainicjowane także wtedy, gdybyśmy nie weszli do UE (choć ta druga kampania rozgrywa się również na poziomie europejskim). Także program WWF o nazwie Reach (dotyczy chemikaliów w naszej krwi), który co prawda zawiera silny element nacisku na naszych eurodeputowanych, jednak gdybyśmy nie byli członkiem UE, prawdopodobnie też by był prowadzony, choć z pewnością nieco inaczej. O tych kampaniach i programie będzie można przeczytać w następnym numerze ZB*).
Wydaje się, że opisana sprawa wycinki cennych dębów w Puszczy Białowieskiej pod pretekstem ochrony nowej granicy UE na wschodzie (Ewa Dlaboga, Umacnianie nowej granicy UE…; także: Jakiej Puszczy chcemy – polemika*))nastąpiła wskutek czyjejś nadgorliwości a nie poleceń z Brukseli. Podobnie UE jedynie ogranicza i poddaje kontroli sprzedaż pasteryzowanego mleka i serów z pasteryzowanego mleka, a Polska… zakazuje.
Niestety nie wszystkie sprawy unijne wyglądają jednak różowo… Np. zachodnie organizacje ekologiczne obawiały się, że amerykańskie firmy zajmujące się GMO wykorzystają słabsze od unijnego prawo krajów akcesyjnych. Pośpiesznie lokując się w nich będą mogły, wraz z ich wejściem do Unii, przedostać się na unijne terytorium niejako „tylnymi drzwiami”, niczym „koń trojański”. Okazało się jednak, że zagrożenie płynie z drugiej strony: po wejściu do UE to my musimy bronić się przed otwartym właśnie przez prawo UE przyzwoleniem na GMO. Jednak niejako „dzięki” sprawie GMO nastąpiła bezprecedensowa, od czasów walki z budową elektrowni jądrowej w Żarnowcu 15 lat temu, mobilizacja społeczności i władz lokalnych. Oto kilka gmin i całych województw ogłosiło się strefami wolnymi od GMO (więcej: Maria Huma, GMO – otwarte drzwi i opór)! Te swoiste „deklaracje autonomii” i rozkwit „prawa lokalnego” stanowią dla mnie najważniejsze w Polsce ekowydarzenie od wielu lat, a nie tylko od czasu wejścia do UE. Co ciekawe, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i być może wraz z oddaniem tego numeru do druku do listy „wolnych” województw dołączą następne. Niestety nie należy się łudzić, że ten oddolny ruch załatwi całość problemów GMO. Deklaracje ws. stref wolnych od GMO nie poruszają przecież w ogóle kwestii sprzedaży zmodyfikowanej genetycznie żywności w sklepach. Ponadto władze województwa czy gminy wolnej od GMO nie będą mogły nic zrobić rolnikowi, który na swym polu postanowi siać GM ziarno, o ile będzie spełniał krajowe i unijne normy.
Oczywiście zmiany w gospodarce dotkną też firmy zajmujące się ochroną środowiska czy zdrową żywnością. Np. od 1.5. hurtownie żywności ekologicznej mogą sprowadzać towar taniej bo bez cła. Może to poprawić ich kondycję ekonomiczną, ale jak wpłynie na konkurencyjność polskich producentów żywności wegetariańskiej (np. z soi)? Oto list, jaki otrzymałem parę tygodni temu od właściciela hurtowni i sklepu ekologicznego z Torunia:
Zmian wielkich jeszcze nie ma, ale chyba nadchodzą. Duże firmy zabierają się za import produktów ekologicznych z nowych rejonów. Mogłaby to być szansa też dla nas, ale trzeba by temu poświęcić sporo czasu. Na dzień dzisiejszy jeszcze różnicy nie widzę, poza chwilowymi wahaniami cen w maju. Dziwię się tylko, że polscy producenci nie biorą się za eksport. Słyszałem opinie, że w porównaniu z towarami w „starej Unii”, nasze produkty nie wypadają rewelacyjnie. Raczej się z tym nie zgadzam. Może jednak producenci wzięli się za eksport, tylko o tym nie wiem.
Natomiast właściciel ekosklepu z Krakowa pisze:
Część cen towarów w hurtowniach zmalała, reszta pozostała niezmieniona. Natomiast mój ojciec prowadzi piekarnię i odczuł znaczący wzrost cen surowców do wypieku pieczywa. Wciąż wzrasta konkurencja również na rynku pieczywa. Ogromne, nowoczesne piekarnie mają znacznie mniejsze koszty wytworzenia jednostki towaru niż nasza mała piekarnia (dodatkowo nie stosująca chemicznych polepszaczy).
Widać jednak pozytywne efekty, notabene podane mi przez eurosceptyków: pewien ekorolnik z jeleniogórskiego zaczął teraz swobodnie przewozić swe produkty przez niemiecką granicę i bez kłopotów, z powodzeniem sprzedawać je na tamtejszym targu. Musiał jedynie wyposażyć się w biały fartuch i lodówkę na nabiał. W Polsce z pewnością musiałby zgromadzić plik atestów, pozwoleń, koncesji itd.
Niemniej i ws. samego prawa ochrony środowiska czeka nas jeszcze wiele wyzwań. Jak pisze studentka europeistyki UJ Kornelia Dąbrowska:
Aby ułatwić krajom członkowskim dostosowanie się do kryteriów emisyjnych uzgodnionych w Kyoto, UE od r. 2005 będzie wdrażała największy system międzynarodowego handlu emisjami. Zarówno finansowo jak i politycznie Polska osiągnie znaczne korzyści, gdyż ma obecnie 30% mniej emisji CO2 niż jej limity ustalone w Kyoto1) . Choć nie podzielam niepokoju Jakuba Brodackiego (Nowa twarz ochrony środowiska*)) ws. handlu emisjami gazów cieplarnianych, to trudno się z nim nie zgodzić przynajmniej w jednym: pośpiech, który nas czeka, by wdrożyć unijne regulacje, musi niepokoić. Znamy wszak niską jakość produktów pochodzących z ulicy Wiejskiej w Warszawie. Być może i tu czeka nas sporo bubli, pełnych luk, niejasności i obszarów do interpretacji i manipulacji. Warto dodać, że niestety Polska stopniowo zwiększa swe emisje.
Zmiany czekają także naszych sponsorów, tj. fundusze ochrony środowiska. Kornelia Dąbrowska pisze:
Polska ma największą organizację funduszy ochrony środowiska, których dochody są przeznaczane częściowo na finansowanie projektów proekologicznych. Jednak pozostają wątpliwości czy te Fundusze działają zgodnie z prawodawstwem UE, które teraz będzie regulować ich działalność . 2)
Natomiast Minister środowiska Jerzy Swatoń, w wywiadzie udzielonym „Ekoprofitowi” nr 3/2004 (s. 37), zapytany o zbliżające się reformy w funduszach ochrony środowiska, porusza tylko kwestię konieczności takich zmian w Prawie ochrony środowiska, które umożliwią zwiększenie ich udziału w systemie absorpcji środków z Funduszu Spójności i z funduszy strukturalnych UE. Jednocześnie Minister dementuje opinię, że jesteśmy nieprzygotowani do pełnego wykorzystania unijnych funduszy pomocowych. Czy ma rację, to się okaże.
Natomiast Zdzisław Smolak, zaangażowany w sprawy odpadowe działacz samorządowy z Dzierżoniowa, w tekście Alarm – Czy zmierzamy do kompromitacji?3) już w lipcu pisał, że możemy nie zdążyć z wdrażaniem dyrektyw odpadowych!
Konieczne jest też projektowanie długofalowych zmian w prawie. Cytując znów Kornelię Dąbrowską:
Pomimo obecności instrumentów ekonomicznych i ww. funduszy środowiskowych, system zarządzania ochroną środowiska, podobnie jak w pozostałych krajach Europy, ma charakter nakazowo-kontrolny. Mimo, że wiele krajów członkowskich wprowadziło „zielone” reformy podatkowe, nie wydaje się by w bliskiej przyszłości Polska przyjęła podobne rozwiązania. Bardziej pilne jest ujednolicanie prawodawstwa pod kątem Wspólnoty oraz egzekwowanie kar za zanieczyszczanie środowiska.
Być może jednak i ten temat „ruszy”. W czerwcu br. odbyła się w Warszawie międzynarodowa konferencja pt. „Ekologiczna reforma podatkowa w Polsce jako komponent ekologizacji budżetu państwa”. Honorowy patronat objął Minister środowiska. Konferencja stanowiła element upowszechniania koncepcji ERP w ramach projektu „Zazielenianie budżetu – stymulowanie wdrażania w krajach Europy Środkowej i Wschodniej” finansowanego z funduszy programu Phare ACCESS Hungary 2001 .4)
Rządowe Centrum Studiów Strategicznych opracowało z udziałem Ministerstwa środowiska dokument pod nazwą Polska 2025. Jest to długookresowa strategia trwałego i zrównoważonego rozwoju opracowana w ubiegłym roku. Została ona oparta na zasadzie trwałego i zrównoważonego rozwoju, spójności celów ekonomicznych, społecznych i ekologicznych. Podstawowym celem polityki społeczno-gospodarczej jest zapewnienie wzrostu dobrobytu polskich rodzin, umocnienie ich samodzielności materialnej oraz poczucia bezpieczeństwa. Pojęcie bezpieczeństwa w strategii rozumiane jest bardzo szeroko, a mianowicie – zabezpieczenie emerytalne i rentowe, ochrona zdrowia i życia, przestrzeganie porządku prawnego, bezpieczeństwo zewnętrzne związane z zachowaniem suwerenności państwowej, jak również bezpieczeństwo ekologiczne.5)
Gdyby jednak chcieć omówić działania polskich przedstawicieli w strukturach europejskich i ich starania o polepszenie stanu środowiska naturalnego, to konkretne informacje są trudne do odnalezienia. Mają one ogólną naturę i odnoszą się do działań ministerstwa, zabiegów zmierzających do dostosowania unijnych dyrektyw i realizowania prawa krajowego oraz pikantnej sprawy głosowania przez Polskę najpierw za GM kukurydzą a następnie… przeciw GM rzepakowi (więcej: Maria Huma, GMO – otwarte drzwi i opór).
Nie ma sensu próba robienia wykresu pokazującego ile ginących gatunków uratowano po 1.5.2004, ile nowych parków narodowych powstało czy jak zmienił się stan naszych wód i powietrza (zaś pewne zmiany następują cyklicznie w związku z porami roku, zmianami wiatrów itd. więc nie można ich łączyć z paromiesięczną obecnością w UE). Zmiany w przyrodzie i jej ochronie to przecież procesy długotrwałe a i przed wejściem do UE działania proekologiczne (oraz… wielowiekowy „niedorozwój” naszej gospodarki jak i recesja po wyjściu z komuny) przyniosły wiele pozytywów, czego efektem jest fakt, że Polska wprowadziła do UE nie tylko 38 milionów obywateli ale też ogromny wkład „przyrodniczy”. Pisaliśmy o tym już w zeszłym roku . Jak pisze Kornelia Dąbrowska:
Niemal 33% powierzchni kraju jest pod ochroną, jest to najwyższy wskaźnik wśród nowych członków Unii. Dlatego też zapewnienie kontynuacji ochrony środowiska jest podstawowym przykładem korzyści związanych ze stosowaniem europejskich standardów. (…)
Powiększenie Wspólnoty (2004 i 2007) niektórzy opisują słowem „bonanza”, niekoniecznie mając na myśli korzyści, jakie z tego wyciągną najnowsi członkowie Unii. Powiększenie Unii sprawiło, że ogromna część kontynentu jest obecnie pod kontrolą Wspólnoty, oraz że nowe państwa członkowskie wniosą ze sobą na wspólny rynek ostatnie na kontynencie wielkie obszary naturalnego krajobrazu, ostatnie dziewicze lasy i jeden z największych na świecie obszarów podmokłych: Biebrzański Park Narodowy. W odniesieniu do zasobów naturalnych, powiększenie o nowe państwa członkowskie wyraźnie wzbogaca Wspólnotę. Pomimo, że członkostwo w Unii przyczyniło się zasadniczo do polepszenia ochrony środowiska w krajach Unii, na przykład w Grecji, WWF zwraca uwagę na zasadnicze problemy. Przestrzegają oni przed użyciem funduszy strukturalnych i integrujących (structural and cohesien) na nieuzasadnione budowy dróg i wskazują, że negocjacje dotyczące wspólnej polityki rolnej Common Agricultural Policy, CAP) powinny być szczegółowo nadzorowane .7)
Niemniej, choć za wcześnie by ocenić zmiany w polskiej ekologii wskutek wejścia do UE, to z pewnością jest wiele symptomów przemian. Nastąpiło bowiem przyłączenie do wielkiego organizmu gospodarczo-politycznego, z całym jego „dobrodziejstwem inwentarza”, a więc także z wielką biurokracją, z masą regulacji. Przeciętny człowiek (nawet wyszkolony na gmatwaninie polskiego prawa) będzie miał trudności z odnalezieniem się. Oto doświadczenia rolniczek ekologicznych:
P: Czy po wejściu Polski do UE sytuacja organizacji ekologicznych jest lub będzie lepsza?
O: Po 1 maja organizacjom takim jak Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC) jest trudniej (jak na razie) pozyskać dotacje, ponieważ grantodawcy spoza UE zmienili politykę finansową i przeznaczyli pomoc dla innych krajów, które nie należą do Unii Europejskiej. Natomiast dotacje z UE łatwiej było pozyskać przed wejściem Polski do UE – bezpośrednio z Brukseli, niż teraz, kiedy środki są rozdzielane w Warszawie.
Kiedy staraliśmy się o dotacje bezpośrednio z Brukseli, to dostawaliśmy jasne instrukcje, wskazówki i regularnie nas informowano o kolejnych terminach i programach dotacji. Teraz informacje nt. uzyskania dofinansowania z Unii Europejskiej są bardzo ogólnikowe, a szczegółowe szkolenia są najczęściej płatne (na co najczęściej nie może sobie pozwolić niedochodowa organizacja). (…)
P: Jak można poprawić sytuację polskich organizacji ekologicznych?
O: Myślę, że najwyższy czas, aby władze doceniły wartość pracy organizacji ekologicznych i wprowadziły jakąś formę stałych dotacji na podstawową działalność. Można wiele rzeczy zrobić w ramach pracy wolontariuszy, ale na telefon, znaczki, komputer i inne rzeczy potrzebne są pieniądze.
Poza tym sponsorzy (w tym UE i polski rząd) powinni zrewidować swoje wymogi, jeśli chodzi o składanie wniosków o dotacje. Najczęściej trzeba napisać cały, długi wniosek, do tego dołączyć dużą listę załączników i nikogo nie interesuje, kto to zrobi i za co. Myślę, że należy wprowadzić system tzw. listów intencyjnych (na jedną stronę). Potem grantodawca robiłby wstępną selekcję i dopiero po niej prosiłby organizacje o przygotowanie pełnego wniosku. Pisanie wniosków o dotacje to ciężka i bardzo niewdzięczna praca – np. pisze się 20 wniosków, każdy po kilka stron, każdy wg innych wymogów oraz formularzy i sukcesem jest, jeśli choć 1 z nich jest rozpatrzony pozytywnie. Wiem coś o tym, bo napisałam już dziesiątki wniosków. No i jeszcze jedno na koniec – potrzebny jest łatwiejszy dostęp do informacji, ale o tym już wspominałam.
Radek Gawlik, jeden z liderów partii Zieloni 2004, która startowała do eurowyborów z hasłem „Do Unii po zmiany” a więc osoba do UE nastawiona pozytywnie, dostrzega w swym tekście Zmiany w polskim rolnictwie ekologicznym po wejściu do Unii Europejskiej liczne mankamenty we wprowadzaniu unijnych przepisów w zakresie rolnictwa ekologicznego. Biurokracja i zamieszanie związane z UE jest naprawdę wielkie i to nie tylko przed akcecją .8) Oto Tomasz Pezolt z IUCN w swym internetowym komunikacie pisze: Tylko połowa rolników dostanie w tym roku dopłaty bezpośrednie do produkcji. To wynik kłopotów z programem informatycznym IACS .9)
Jednak „Polityka” nr 51 z 18.12.2004 na s. 15 pomija ten żenujący temat i pisze wyłącznie o wypłaconych dopłatach i kontrolach w gospodarstwach, których właściciele źle wypełnili wnioski. Nawet sam Artur Balazc, były minister rolnictwa, nie dostał jeszcze decyzji o wysokości dopłaty do swego gospodarstwa (242 ha) ani nie zna żadnego rolnika, który by taką decyzję otrzymał!
Pod koniec października „Dziennik Polski” na pierwszej stronie informował, że żaden małopolski ekorolnik nie wystąpił o dopłaty, choć minął termin składania wniosków – za trudne formularze. Jednak nasze informacje wskazują na coś innego – mimo kłopotów wnioski były składane. Na jednej z rolniczych stron10) opisano trudności z otrzymaniem dopłat. Pojawił się tam wręcz komentarz Stwórzcie Zielone Brygady.
Podobnie TVP3 podała, że choć 1.11.2004 zakończyła się ochrona nazw produktów lokalnych, to polscy producenci nie wystąpili o ich ochronę, bo… nie umieli wypełnić formularzy, więc np. prawa do oscypka mogą zastrzec sobie górale z Alp. Dodatkowo podano, że HACCP wymaga aby gospodarstwa agroturystyczne były wyposażone w wyparzarki do naczyń, inaczej nie mogą podawać gościom posiłków. Jeszcze większe zamieszanie panowało w informacjach dot. GMO. Nasi autorzy dołożyli wiele wysiłku by zweryfikować te informacje. Będziemy wdzięczni czytelnikom za pomoc w uzupełnianiu zebranych przez nas informacji. Pomoże w tym forum komentarzy do poszczególnych artykułów na stronie ue-zmiany.eco.pl. Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy w numerze styczniowym*).
***
Należy pamiętać, że wstąpienie jakiegoś kraju do UE jest sprawą bezprecedensową w jego historii. Co dodatkowo ważne, Unia nie jest tworem gotowym, do którego nowi członkowie po prostu wstępują. Po raz pierwszy do UE wstąpiło na raz tak dużo nowych państw. W odróżnieniu od wcześniejszych rozszerzeń, następujących głównie o kraje zachodnioeuropejskie, są to teraz w większości kraje o zupełnie innej niż zachodnioeuropejska tradycji, kulturze i historii, większość z nich dopiero co uwolniła się z komunizmu. Kornelia Dąbrowska twierdzi:
Przewidywanie wpływu rozszerzonego członkostwa w Unii Europejskiej o nowe kraje członkowskie jest obecnie trudne z uwagi na fakt, że poszerzenie to zmieniło strukturę i wewnętrzne zależności w Unii, jak również pomiędzy krajami członkowskimi.
Należy pamiętać, że UE nie jest też tworem jednolitym. Powstając jako grupa państw skupionych wokół węgla i stali oraz energetyki atomowej (a więc cele gospodarcze a nie ekologiczne), stopniowo rozciągała swoje kompetencje na nowe tematy oraz kraje, by obecnie zastanawiać się nad kwestiami wspólnej polityki zagranicznej, obronnej i wreszcie konstytucji. Jest przede wszystkim organizacją gospodarczą. Znamienna jest opinia, zawarta w art. Jacka Wardy Co się zmieniło w polskich samorządach po wstąpieniu do Unii Europejskiej: Jeśli nie wiemy, czego spodziewać się po Unii, najlepiej jest zadać sobie pytanie – jakie rozwiązania prawne będą sprzyjać jednolitemu rynkowi? Oczywiście można rozważać, czy wolny rynek to ustrój naturalny (a więc jako taki powinien naturze służyć najlepiej), wykracza to jednak poza ramy tego opracowania. Kwestie ekologiczne są w UE dość dobrze regulowane, gdyż wymogło to społeczeństwo obywatelskie na Zachodzie oraz… nowoczesna gospodarka, w której nie ma już miejsca na hałdy śmieci i zatruwanie rzek. To oczywiście rokuje dobre nadzieje – wspomniane już nowoczesne rozwiązania w zakresie energetyki odnawialnej, stabilniejsze prawo w kwestiach rolnictwa ekologicznego (por. Radosław Gawlik, Zmiany w polskim rolnictwie ekologicznym po wejściu do Unii Europejskiej), bardziej etyczne rozwiązania w zakresie obyczajowości (tak odbieram kwestię traktowania zwierząt (por. Dariusz Gzyra, Trudne słowo: sukces), dbałość o higienę, zdrowie i zwykłą kulturę (bo czymże innym jest kwestia odpadów). Jednak są i sprawy niepokojące. Duże, biurokratyczne państwo, podatne na wpływy korporacji, zachodnie społeczeństwo konsumpcyjne, zalew reklam, kolorowych opakowań – to wszystko musi niepokoić Zielonych. Np. lansowany w UE produkt lokalny i tradycyjny to przecież tylko mały dodatek do zalewu masowo produkowanych towarów, które są transportowane tam i z powrotem po wielkich obszarach wspólnego rynku. Zresztą w idei produktu lokalnego nie chodzi o zaspokojenie podstawowych potrzeb żywnościowych danego regionu przez lokalnych rolników lecz o to, kto ma prawo produkować i sprzedawać na obszarze całej UE specyficzne dla danego regionu produkty, używać określonych nazw.
Problem ekologiczności UE celnie ilustruje kolejny fragment wywiadu Jadwigi Łopaty:
P: Jak Pani ocenia politykę UE w dziedzinie ekologii i Wspólnej Polityki Rolnej?
O: WPR jest zła, niszcząca, już dawno się zestarzała, a zmiany na lepsze popierające rolnictwo ekologiczne i tradycyjne wprowadzane są zbyt wolno. Jeśli chodzi o politykę w zakresie ekologii, to zbyt duży nacisk kładzie się na rozwiązania techniczne, a zbyt mały na praktyczną edukację. Często określa się to mianem „strategii końca rury”, tzn. np., że ludzie mogą śmiecić, bo śmieci się w nowoczesny sposób utylizuje, mogą zużywać więcej energii, bo wyprodukuje się jej więcej w sposób „bardziej ekologiczny”. Dla mnie bardzo ważną sprawą jest kształcenie obywateli w Polsce i innych krajach, aby byli świadomi wpływu ich działań na środowisko – aby ta świadomość przekładała się na działanie każdego z nich, zmierzające do poprawy stanu otaczającego środowiska naturalnego.
Jak podaje Kornelia Dąbrowska:
Najnowsi członkowie Wspólnoty mają mniejszą gęstość zaludnienia, mniej intensywne użytkowanie gruntów, ale większą konsumpcję energii na jednostkę produktu.
Dlatego kraje te stoją przed problemem zanieczyszczenia powietrza w większym stopniu, natomiast mniej istotna jest utrata zasobów leśnych i bioróżnorodności, mimo że one także nie mogą być zlekceważone . 11)
(…)
Zwiększone potrzeby transportu drogowego będą narastającym problemem polskiej polityki ochrony środowiska, zarówno z wyniku zwiększającej się liczby aut, jak i transportu materiałów i zanieczyszczenia hałasem. Jantzen et al., (2000) sugerują, że w wyniku zwiększenia transportu drogowego w Unii Europejskiej pomiędzy starymi i nowymi członkami UE nastąpi roczny wzrost o 10%, a problemy komunikacyjne w większych miastach będą stanem normalnym.
Jaka więc przyszłość czeka organizacje ekologiczne w nowej, unijnej rzeczywistości? Na pewno tak jak i przed wejściem: wiele pracy, konieczność ciągłej czujności, obserwowania szybko zmieniającej się rzeczywistości i stałe uczenie się. W UE czy poza – żyjemy bowiem w zglobalizowanym świecie. Zresztą nawet najwięksi eurosceptycy muszą przyznać, że Polska i bez eurobiurokracji jest trudnym do życia krajem i wymaga głębokich zmian na różnych obszarach. Warto zacytować fragment opracowania IUCN pt. Obserwatorium 100 dni w Unii Europejskiej. Raport rolniczych, ekologicznych i konsumenckich organizacji pozarządowych :12)
Zdaniem organizacji pozarządowych, mimo pięciu lat przygotowań, nie zrobiono wszystkiego, by zapewnić pełne korzyści z członkostwa Polski w UE dla społeczeństwa, środowiska i przyrody. Stan wdrażania prawa wspólnotowego nie jest zadowalający: wielu aktów prawnych UE dotychczas nie opublikowano w wersji ostatecznej lub też opublikowano ich przekłady zawierające liczne błędy (m.in. Ramowa Dyrektywa Wodna i Dyrektywa Siedliskowa, rozporządzenie o rolnictwie ekologicznym 2092/91).
Relacje między rządem a organizacjami pozarządowymi – aktywnymi przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego – także pozostawiają wiele do życzenia. Strategia NGO-sów często wystawiana jest na próbę: opozycja czy współpraca z rządem? Proces konsultacji społecznych odbywa się wyrywkowo i jest niezorganizowany. Zdaniem organizacji pozarządowych, rządowi brak wiedzy, do czego służą konsultacje; nagminne jest nieprzestrzeganie procedur administracyjnych oraz prawa o ochronie środowiska.
Za przykład właściwego działania powinny służyć instytucje europejskie, jak Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny i komitety doradcze przy Komisji Europejskiej; zasada partnerstwa jest przecież jedną z podstawowych zasad funkcjonowania Unii Europejskiej.
***
Będąc członkami większego niż dotąd organizmu parapaństwowego musimy z jednej strony, wraz z innymi organizacjami społecznymi, przyglądać się powstającym z dala od nas pomysłom typu Dyrektywa Bolkensteina (Stop dyrektywie Bolkesteina! NIE dla antyspołecznej Europy!*)), z drugiej zaś rysują się pozytywne zmiany WPR, którym jednak musimy się przyglądać by nie zaprzepaścić szans. Jak pisze Tomasz Pezolt:
Przemawiając na odbywającej się w dniach 7 – 8.12.2004 w Berlinie konferencji nt. rozwoju rolnictwa ekologicznego, pani Komisarz wyjaśniła znaczenie obecnej reformy Wspólnej Polityki Rolnej dla rolnictwa ekologicznego, w szczególności jak nowe zasady ułatwią rolnikom przestawienie gospodarstw na metody ekologiczne. Mariann Fisher Boel podkreśliła również istotną rolę nauki we wsparciu rozwoju tej gałęzi rolnictwa. W swoim przemówieniu zwróciła także uwagę na konieczność opracowania międzynarodowych standardów i intensyfikacje wysiłków, aby umożliwić krajom rozwijającym się możliwość eksportu żywności ekologicznej. Odnosząc się do Planu Działań na rzecz Rolnictwa Ekologicznego przyjętego przez Radę w październiku 2004, pani Komisarz powiedziała „to jest bardzo ważny krok naprzód, ale jest on jednym z wielu w trwającym procesie” 13)
Ponadto 13.12.2004 odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez WWF Polska nt. „Przyszłość Wspólnej Polityki Rolnej: Rozporządzenie ds. Rozwoju Obszarów Wiejskich w Polsce”. Miała ona pomóc w stworzeniu dialogu pomiędzy decydentami a organizacjami społecznymi. Efektem dyskusji ma być wydany raport, który w swoim założeniu powinien pomóc polskim urzędom w pracach nad strategią rozwoju wsi.14)
***
Na zakończenie pragnę serdecznie podziękować za ogromne zaangażowanie i rozliczną pomoc w przygotowywaniu tego numeru szczególnie Ewie Dlaboga, Scottowi Simpsonpowi, Dorocie Meterze, Bożennie Wójcik, Krzysztofowi Smolnickiemu, Marii Humie, Jackowi Gemzikowi, Małgorzacie Koperczak, Mateuszowi Januszowi, wszystkim korektorkom a także innym wolontariuszom, którzy pomogli w tak krótkim czasie przygotować ten numer, wraz z 3000 adresów wysyłkowych instytucji ekologicznych, edukacyjnych, samorządowych, mediów itp.!!!
Dzięki współpracy z Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej obecny numer miesięcznika „Zielone Brygady. Pismo ekologów” (ZB) ma specjalny charakter. Planowaliśmy, że zamiast 40 będzie w nim 60 s., z czego 40 nt. Sukcesów i porażek polskiej ekologii po wstąpieniu do Unii Europejskiej (wraz z anglojęzycznym streszczeniem Successes and defeats of Polish ecology in European Union – summation) i ukazuje się w 3 000 egz. zamiast dotychczasowych 900, na które starczały wcześniejsze dotacje. Mimo powiększonej objętości i bogatszej treści, niniejszy numer można zamawiać bezpłatnie – wystarczy nam o tym napisać, podając swój dokładny adres. Można go też przeczytać na specjalnej stronie ue-zmiany.eco.pl, gdzie prócz wszystkich wydrukowanych materiałów, znajdą państwo quizy, krzyżówki i sondaże dot. poruszonych w tekstach tematów oraz możliwość wpisywania komentarzy! Będzie to okazja do wygrania naszych publikacji. Oczywiście dostęp do tej strony, tak jak do wszystkich naszych stron, jest bezpłatny.
Wyszło, że raport nt. tego co się w polskiej ekologii wydarzyło w ostatnich miesiącach zajął aż 50 stron a i tak część materiałów zamieściliśmy wyłącznie na WWW. Tak więc w tym numerze, zamiast stałych działów (polemiki – opinie – komentarze, raporty – relacje – sprawozdania, recenzje, ogłoszenia, zapowiedzi imprez oraz poszczególne tematy jak ekonomia, prawo, przyroda, transport, śmieci…), mogą państwo przeczytać opinie działaczy i ekspertów nt. zmian jakie nastąpiły w ochronie środowiska po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej i szczególnie w związku z tym faktem, a czasami… pomimo wejścia do UE.
Czemu „pomimo”? Np. osoba odsprzedająca do sieci energetycznej nadwyżki prądu, produkowanego zainstalowane na dachu panele słoneczne, była mocno zdziwiona, gdy w maju weszło prawo, które stanowi, że aby odsprzedawać energię do sieci państwowej, trzeba mieć koncesję, zatrudnić pracownika, wnieść 600 PLN opłaty. Jednak popularyzator energetyki odnawialnej w liście do ZB uspokaja ws. UE: zmiany będą raczej pozytywne. Wspomniany przez Ciebie problem nie jest związany z wejściem Polski do UE a ze starym, pokomunistycznym prawodawstwem i skostniałymi strukturami, które robią wszystko, by powstrzymać rozwój energetyki odnawialnej. Dzięki wejściu do UE mamy duże szanse aby to zmienić (powiedzmy szczerze – jeśli z Brukseli nie przyjdzie odgórny „prikaz”, to jeszcze przez lata będziemy daleko w tyle w rozwoju energetyki odnawialnej).
Z drugiej strony, czy tego chcemy czy nie, od 1.5.2004 Unia to także my. Tak więc to co robią lub co zaniedbują urzędnicy, niezależnie czy zasiadają w Brukseli czy w Wólce Małej, to już są sprawy Unii. Oczywiście w opracowaniu pominęliśmy wydarzenia na tak lokalnym poziomie, jeśli nie były one bezpośrednio czy pośrednio wywołane przez UE lub jeśli nie miały charakteru innowacyjnego, precedensowego, np. pewne incydentalne działania z zakresu edukacji ekologicznej w Krakowie, typu „sprzątanie świata”. Nie można też UE winić za wszystko złe co się w Polsce nazbierało przez wieki i oczekiwać, że w pół roku ktoś za nas naprawi wszystko.
Trudno też oddzielić to, co się stało bezpośrednio w wyniku wstąpienia do UE od tego, co stało się po wejściu do UE lecz nie jest efektem.
Np. nowe kampanie ws. hodowli świń (jedna prowadzona przez VIVA! a druga przez Obywatelską Koalicję Zielonych), z pewnością zostałyby zainicjowane także wtedy, gdybyśmy nie weszli do UE (choć ta druga kampania rozgrywa się również na poziomie europejskim). Także program WWF o nazwie Reach (dotyczy chemikaliów w naszej krwi), który co prawda zawiera silny element nacisku na naszych eurodeputowanych, jednak gdybyśmy nie byli członkiem UE, prawdopodobnie też by był prowadzony, choć z pewnością nieco inaczej. O tych kampaniach i programie będzie można przeczytać w następnym numerze ZB*).
Wydaje się, że opisana sprawa wycinki cennych dębów w Puszczy Białowieskiej pod pretekstem ochrony nowej granicy UE na wschodzie (Ewa Dlaboga, Umacnianie nowej granicy UE…; także: Jakiej Puszczy chcemy – polemika*))nastąpiła wskutek czyjejś nadgorliwości a nie poleceń z Brukseli. Podobnie UE jedynie ogranicza i poddaje kontroli sprzedaż pasteryzowanego mleka i serów z pasteryzowanego mleka, a Polska… zakazuje.
Niestety nie wszystkie sprawy unijne wyglądają jednak różowo… Np. zachodnie organizacje ekologiczne obawiały się, że amerykańskie firmy zajmujące się GMO wykorzystają słabsze od unijnego prawo krajów akcesyjnych. Pośpiesznie lokując się w nich będą mogły, wraz z ich wejściem do Unii, przedostać się na unijne terytorium niejako „tylnymi drzwiami”, niczym „koń trojański”. Okazało się jednak, że zagrożenie płynie z drugiej strony: po wejściu do UE to my musimy bronić się przed otwartym właśnie przez prawo UE przyzwoleniem na GMO. Jednak niejako „dzięki” sprawie GMO nastąpiła bezprecedensowa, od czasów walki z budową elektrowni jądrowej w Żarnowcu 15 lat temu, mobilizacja społeczności i władz lokalnych. Oto kilka gmin i całych województw ogłosiło się strefami wolnymi od GMO (więcej: Maria Huma, GMO – otwarte drzwi i opór)! Te swoiste „deklaracje autonomii” i rozkwit „prawa lokalnego” stanowią dla mnie najważniejsze w Polsce ekowydarzenie od wielu lat, a nie tylko od czasu wejścia do UE. Co ciekawe, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i być może wraz z oddaniem tego numeru do druku do listy „wolnych” województw dołączą następne. Niestety nie należy się łudzić, że ten oddolny ruch załatwi całość problemów GMO. Deklaracje ws. stref wolnych od GMO nie poruszają przecież w ogóle kwestii sprzedaży zmodyfikowanej genetycznie żywności w sklepach. Ponadto władze województwa czy gminy wolnej od GMO nie będą mogły nic zrobić rolnikowi, który na swym polu postanowi siać GM ziarno, o ile będzie spełniał krajowe i unijne normy.
Część naszych działaczy i ekspertów była zdania, że nic się nie zmieniło magicznego dnia 1.5.2004 ani nawet w ciągu tych pierwszych kilku miesięcy Polski w UE. Wszak proces akcesyjny trwał wiele lat, włożono weń ogromne fundusze oraz wysiłek legislacyjny a wiele zmian już dawno nastąpiło. Wejścia do UE nie można porównywać ze stosunkowo nagłymi zmianami, jakie nastąpiły w wyniku upadku komuny. Zaowocowało to m.in. zamykaniem wielkich fabryk (z przyczyn ustrojowo-ideologicznych i ekonomicznych, jednak przyczyniło się to do poprawy stanu środowiska). Niektórzy komentatorzy twierdzili, że w najbliższym czasie czeka nas podobna skala zmian, jak na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Chodzi tu jednak bardziej o konieczność dostosowania się dozmienionego, powiększonego „środowiska” prawno-gospodarczo-politycznego, niż o zmiany w środowisku przyrodniczym.
Oczywiście zmiany w gospodarce dotkną też firmy zajmujące się ochroną środowiska czy zdrową żywnością. Np. od 1.5. hurtownie żywności ekologicznej mogą sprowadzać towar taniej bo bez cła. Może to poprawić ich kondycję ekonomiczną, ale jak wpłynie na konkurencyjność polskich producentów żywności wegetariańskiej (np. z soi)? Oto list, jaki otrzymałem parę tygodni temu od właściciela hurtowni i sklepu ekologicznego z Torunia:
Zmian wielkich jeszcze nie ma, ale chyba nadchodzą. Duże firmy zabierają się za import produktów ekologicznych z nowych rejonów. Mogłaby to być szansa też dla nas, ale trzeba by temu poświęcić sporo czasu. Na dzień dzisiejszy jeszcze różnicy nie widzę, poza chwilowymi wahaniami cen w maju. Dziwię się tylko, że polscy producenci nie biorą się za eksport. Słyszałem opinie, że w porównaniu z towarami w „starej Unii”, nasze produkty nie wypadają rewelacyjnie. Raczej się z tym nie zgadzam. Może jednak producenci wzięli się za eksport, tylko o tym nie wiem.
Natomiast właściciel ekosklepu z Krakowa pisze:
Część cen towarów w hurtowniach zmalała, reszta pozostała niezmieniona. Natomiast mój ojciec prowadzi piekarnię i odczuł znaczący wzrost cen surowców do wypieku pieczywa. Wciąż wzrasta konkurencja również na rynku pieczywa. Ogromne, nowoczesne piekarnie mają znacznie mniejsze koszty wytworzenia jednostki towaru niż nasza mała piekarnia (dodatkowo nie stosująca chemicznych polepszaczy).
Widać jednak pozytywne efekty, notabene podane mi przez eurosceptyków: pewien ekorolnik z jeleniogórskiego zaczął teraz swobodnie przewozić swe produkty przez niemiecką granicę i bez kłopotów, z powodzeniem sprzedawać je na tamtejszym targu. Musiał jedynie wyposażyć się w biały fartuch i lodówkę na nabiał. W Polsce z pewnością musiałby zgromadzić plik atestów, pozwoleń, koncesji itd.
Niemniej i ws. samego prawa ochrony środowiska czeka nas jeszcze wiele wyzwań. Jak pisze studentka europeistyki UJ Kornelia Dąbrowska:
Aby ułatwić krajom członkowskim dostosowanie się do kryteriów emisyjnych uzgodnionych w Kyoto, UE od r. 2005 będzie wdrażała największy system międzynarodowego handlu emisjami. Zarówno finansowo jak i politycznie Polska osiągnie znaczne korzyści, gdyż ma obecnie 30% mniej emisji CO2 niż jej limity ustalone w Kyoto1) . Choć nie podzielam niepokoju Jakuba Brodackiego (Nowa twarz ochrony środowiska*)) ws. handlu emisjami gazów cieplarnianych, to trudno się z nim nie zgodzić przynajmniej w jednym: pośpiech, który nas czeka, by wdrożyć unijne regulacje, musi niepokoić. Znamy wszak niską jakość produktów pochodzących z ulicy Wiejskiej w Warszawie. Być może i tu czeka nas sporo bubli, pełnych luk, niejasności i obszarów do interpretacji i manipulacji. Warto dodać, że niestety Polska stopniowo zwiększa swe emisje.
Zmiany czekają także naszych sponsorów, tj. fundusze ochrony środowiska. Kornelia Dąbrowska pisze:
Polska ma największą organizację funduszy ochrony środowiska, których dochody są przeznaczane częściowo na finansowanie projektów proekologicznych. Jednak pozostają wątpliwości czy te Fundusze działają zgodnie z prawodawstwem UE, które teraz będzie regulować ich działalność . 2)
Natomiast Minister środowiska Jerzy Swatoń, w wywiadzie udzielonym „Ekoprofitowi” nr 3/2004 (s. 37), zapytany o zbliżające się reformy w funduszach ochrony środowiska, porusza tylko kwestię konieczności takich zmian w Prawie ochrony środowiska, które umożliwią zwiększenie ich udziału w systemie absorpcji środków z Funduszu Spójności i z funduszy strukturalnych UE. Jednocześnie Minister dementuje opinię, że jesteśmy nieprzygotowani do pełnego wykorzystania unijnych funduszy pomocowych. Czy ma rację, to się okaże.
Natomiast Zdzisław Smolak, zaangażowany w sprawy odpadowe działacz samorządowy z Dzierżoniowa, w tekście Alarm – Czy zmierzamy do kompromitacji?3) już w lipcu pisał, że możemy nie zdążyć z wdrażaniem dyrektyw odpadowych!
Konieczne jest też projektowanie długofalowych zmian w prawie. Cytując znów Kornelię Dąbrowską:
Pomimo obecności instrumentów ekonomicznych i ww. funduszy środowiskowych, system zarządzania ochroną środowiska, podobnie jak w pozostałych krajach Europy, ma charakter nakazowo-kontrolny. Mimo, że wiele krajów członkowskich wprowadziło „zielone” reformy podatkowe, nie wydaje się by w bliskiej przyszłości Polska przyjęła podobne rozwiązania. Bardziej pilne jest ujednolicanie prawodawstwa pod kątem Wspólnoty oraz egzekwowanie kar za zanieczyszczanie środowiska.
Być może jednak i ten temat „ruszy”. W czerwcu br. odbyła się w Warszawie międzynarodowa konferencja pt. „Ekologiczna reforma podatkowa w Polsce jako komponent ekologizacji budżetu państwa”. Honorowy patronat objął Minister środowiska. Konferencja stanowiła element upowszechniania koncepcji ERP w ramach projektu „Zazielenianie budżetu – stymulowanie wdrażania w krajach Europy Środkowej i Wschodniej” finansowanego z funduszy programu Phare ACCESS Hungary 2001 .4)
Rządowe Centrum Studiów Strategicznych opracowało z udziałem Ministerstwa środowiska dokument pod nazwą Polska 2025. Jest to długookresowa strategia trwałego i zrównoważonego rozwoju opracowana w ubiegłym roku. Została ona oparta na zasadzie trwałego i zrównoważonego rozwoju, spójności celów ekonomicznych, społecznych i ekologicznych. Podstawowym celem polityki społeczno-gospodarczej jest zapewnienie wzrostu dobrobytu polskich rodzin, umocnienie ich samodzielności materialnej oraz poczucia bezpieczeństwa. Pojęcie bezpieczeństwa w strategii rozumiane jest bardzo szeroko, a mianowicie – zabezpieczenie emerytalne i rentowe, ochrona zdrowia i życia, przestrzeganie porządku prawnego, bezpieczeństwo zewnętrzne związane z zachowaniem suwerenności państwowej, jak również bezpieczeństwo ekologiczne.5)
Gdyby jednak chcieć omówić działania polskich przedstawicieli w strukturach europejskich i ich starania o polepszenie stanu środowiska naturalnego, to konkretne informacje są trudne do odnalezienia. Mają one ogólną naturę i odnoszą się do działań ministerstwa, zabiegów zmierzających do dostosowania unijnych dyrektyw i realizowania prawa krajowego oraz pikantnej sprawy głosowania przez Polskę najpierw za GM kukurydzą a następnie… przeciw GM rzepakowi (więcej: Maria Huma, GMO – otwarte drzwi i opór).
Nie ma sensu próba robienia wykresu pokazującego ile ginących gatunków uratowano po 1.5.2004, ile nowych parków narodowych powstało czy jak zmienił się stan naszych wód i powietrza (zaś pewne zmiany następują cyklicznie w związku z porami roku, zmianami wiatrów itd. więc nie można ich łączyć z paromiesięczną obecnością w UE). Zmiany w przyrodzie i jej ochronie to przecież procesy długotrwałe a i przed wejściem do UE działania proekologiczne (oraz… wielowiekowy „niedorozwój” naszej gospodarki jak i recesja po wyjściu z komuny) przyniosły wiele pozytywów, czego efektem jest fakt, że Polska wprowadziła do UE nie tylko 38 milionów obywateli ale też ogromny wkład „przyrodniczy”. Pisaliśmy o tym już w zeszłym roku . Jak pisze Kornelia Dąbrowska:
Niemal 33% powierzchni kraju jest pod ochroną, jest to najwyższy wskaźnik wśród nowych członków Unii. Dlatego też zapewnienie kontynuacji ochrony środowiska jest podstawowym przykładem korzyści związanych ze stosowaniem europejskich standardów. (…)
Powiększenie Wspólnoty (2004 i 2007) niektórzy opisują słowem „bonanza”, niekoniecznie mając na myśli korzyści, jakie z tego wyciągną najnowsi członkowie Unii. Powiększenie Unii sprawiło, że ogromna część kontynentu jest obecnie pod kontrolą Wspólnoty, oraz że nowe państwa członkowskie wniosą ze sobą na wspólny rynek ostatnie na kontynencie wielkie obszary naturalnego krajobrazu, ostatnie dziewicze lasy i jeden z największych na świecie obszarów podmokłych: Biebrzański Park Narodowy. W odniesieniu do zasobów naturalnych, powiększenie o nowe państwa członkowskie wyraźnie wzbogaca Wspólnotę. Pomimo, że członkostwo w Unii przyczyniło się zasadniczo do polepszenia ochrony środowiska w krajach Unii, na przykład w Grecji, WWF zwraca uwagę na zasadnicze problemy. Przestrzegają oni przed użyciem funduszy strukturalnych i integrujących (structural and cohesien) na nieuzasadnione budowy dróg i wskazują, że negocjacje dotyczące wspólnej polityki rolnej Common Agricultural Policy, CAP) powinny być szczegółowo nadzorowane .7)
Niemniej, choć za wcześnie by ocenić zmiany w polskiej ekologii wskutek wejścia do UE, to z pewnością jest wiele symptomów przemian. Nastąpiło bowiem przyłączenie do wielkiego organizmu gospodarczo-politycznego, z całym jego „dobrodziejstwem inwentarza”, a więc także z wielką biurokracją, z masą regulacji. Przeciętny człowiek (nawet wyszkolony na gmatwaninie polskiego prawa) będzie miał trudności z odnalezieniem się. Oto doświadczenia rolniczek ekologicznych:
- Jedna z nich zrezygnowała z atestacji swego gospodarstwa ekologicznego, bo wymagało to zbyt wielu formalności, mimo że nie starała się o dopłaty ani nie prowadzi sprzedaży (prowadzi jedynie działalność edukacyjną). Straciła 600 PLN opłaty za atest.
- Inna starała się o dopłaty rolno-środowiskowe do swego gospodarstwa: na początku nie było dostępnych formularzy, potem były nieprawidłowe. W wydziale rolnictwa w mieście powiatowym nie umieli powiedzieć jak je wypełnić, więc pomocy udzieliła osoba z ośrodka doradztwa rolniczego w odległej miejscowości. Wtedy w powiecie powiedziano, że jest to źle wypełnione i trzeba było to robić od nowa. W końcu kontrola wykazała, że owce w gospodarstwie nie są oznakowane… A więc dużo zniechęcających formalności, nie warto się starać.
- Kolejna ekorolniczka dowiedziała się, że jeśli będzie korzystać z dopłat to mąż może stracić rentę.
- Innej SANEPid kazał wykafelkować stanowisko dojenia krowy (jednej jedynej!), W efekcie krowę sprzedano, zresztą we wsi zlikwidowano punkt skupu mleka.
- Znamienna jest tu też wypowiedź, jakiej laureatka „Ekologicznego Nobla”, Jadwiga Łopata udzieliła Danielowi Bienkiewiczowi w gazetce Urzędu Miasta Krakowa ue.krakow.pl
P: Czy po wejściu Polski do UE sytuacja organizacji ekologicznych jest lub będzie lepsza?
O: Po 1 maja organizacjom takim jak Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC) jest trudniej (jak na razie) pozyskać dotacje, ponieważ grantodawcy spoza UE zmienili politykę finansową i przeznaczyli pomoc dla innych krajów, które nie należą do Unii Europejskiej. Natomiast dotacje z UE łatwiej było pozyskać przed wejściem Polski do UE – bezpośrednio z Brukseli, niż teraz, kiedy środki są rozdzielane w Warszawie.
Kiedy staraliśmy się o dotacje bezpośrednio z Brukseli, to dostawaliśmy jasne instrukcje, wskazówki i regularnie nas informowano o kolejnych terminach i programach dotacji. Teraz informacje nt. uzyskania dofinansowania z Unii Europejskiej są bardzo ogólnikowe, a szczegółowe szkolenia są najczęściej płatne (na co najczęściej nie może sobie pozwolić niedochodowa organizacja). (…)
P: Jak można poprawić sytuację polskich organizacji ekologicznych?
O: Myślę, że najwyższy czas, aby władze doceniły wartość pracy organizacji ekologicznych i wprowadziły jakąś formę stałych dotacji na podstawową działalność. Można wiele rzeczy zrobić w ramach pracy wolontariuszy, ale na telefon, znaczki, komputer i inne rzeczy potrzebne są pieniądze.
Poza tym sponsorzy (w tym UE i polski rząd) powinni zrewidować swoje wymogi, jeśli chodzi o składanie wniosków o dotacje. Najczęściej trzeba napisać cały, długi wniosek, do tego dołączyć dużą listę załączników i nikogo nie interesuje, kto to zrobi i za co. Myślę, że należy wprowadzić system tzw. listów intencyjnych (na jedną stronę). Potem grantodawca robiłby wstępną selekcję i dopiero po niej prosiłby organizacje o przygotowanie pełnego wniosku. Pisanie wniosków o dotacje to ciężka i bardzo niewdzięczna praca – np. pisze się 20 wniosków, każdy po kilka stron, każdy wg innych wymogów oraz formularzy i sukcesem jest, jeśli choć 1 z nich jest rozpatrzony pozytywnie. Wiem coś o tym, bo napisałam już dziesiątki wniosków. No i jeszcze jedno na koniec – potrzebny jest łatwiejszy dostęp do informacji, ale o tym już wspominałam.
Radek Gawlik, jeden z liderów partii Zieloni 2004, która startowała do eurowyborów z hasłem „Do Unii po zmiany” a więc osoba do UE nastawiona pozytywnie, dostrzega w swym tekście Zmiany w polskim rolnictwie ekologicznym po wejściu do Unii Europejskiej liczne mankamenty we wprowadzaniu unijnych przepisów w zakresie rolnictwa ekologicznego. Biurokracja i zamieszanie związane z UE jest naprawdę wielkie i to nie tylko przed akcecją .8) Oto Tomasz Pezolt z IUCN w swym internetowym komunikacie pisze: Tylko połowa rolników dostanie w tym roku dopłaty bezpośrednie do produkcji. To wynik kłopotów z programem informatycznym IACS .9)
Jednak „Polityka” nr 51 z 18.12.2004 na s. 15 pomija ten żenujący temat i pisze wyłącznie o wypłaconych dopłatach i kontrolach w gospodarstwach, których właściciele źle wypełnili wnioski. Nawet sam Artur Balazc, były minister rolnictwa, nie dostał jeszcze decyzji o wysokości dopłaty do swego gospodarstwa (242 ha) ani nie zna żadnego rolnika, który by taką decyzję otrzymał!
Pod koniec października „Dziennik Polski” na pierwszej stronie informował, że żaden małopolski ekorolnik nie wystąpił o dopłaty, choć minął termin składania wniosków – za trudne formularze. Jednak nasze informacje wskazują na coś innego – mimo kłopotów wnioski były składane. Na jednej z rolniczych stron10) opisano trudności z otrzymaniem dopłat. Pojawił się tam wręcz komentarz Stwórzcie Zielone Brygady.
Podobnie TVP3 podała, że choć 1.11.2004 zakończyła się ochrona nazw produktów lokalnych, to polscy producenci nie wystąpili o ich ochronę, bo… nie umieli wypełnić formularzy, więc np. prawa do oscypka mogą zastrzec sobie górale z Alp. Dodatkowo podano, że HACCP wymaga aby gospodarstwa agroturystyczne były wyposażone w wyparzarki do naczyń, inaczej nie mogą podawać gościom posiłków. Jeszcze większe zamieszanie panowało w informacjach dot. GMO. Nasi autorzy dołożyli wiele wysiłku by zweryfikować te informacje. Będziemy wdzięczni czytelnikom za pomoc w uzupełnianiu zebranych przez nas informacji. Pomoże w tym forum komentarzy do poszczególnych artykułów na stronie ue-zmiany.eco.pl. Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy w numerze styczniowym*).
***
Należy pamiętać, że wstąpienie jakiegoś kraju do UE jest sprawą bezprecedensową w jego historii. Co dodatkowo ważne, Unia nie jest tworem gotowym, do którego nowi członkowie po prostu wstępują. Po raz pierwszy do UE wstąpiło na raz tak dużo nowych państw. W odróżnieniu od wcześniejszych rozszerzeń, następujących głównie o kraje zachodnioeuropejskie, są to teraz w większości kraje o zupełnie innej niż zachodnioeuropejska tradycji, kulturze i historii, większość z nich dopiero co uwolniła się z komunizmu. Kornelia Dąbrowska twierdzi:
Przewidywanie wpływu rozszerzonego członkostwa w Unii Europejskiej o nowe kraje członkowskie jest obecnie trudne z uwagi na fakt, że poszerzenie to zmieniło strukturę i wewnętrzne zależności w Unii, jak również pomiędzy krajami członkowskimi.
Należy pamiętać, że UE nie jest też tworem jednolitym. Powstając jako grupa państw skupionych wokół węgla i stali oraz energetyki atomowej (a więc cele gospodarcze a nie ekologiczne), stopniowo rozciągała swoje kompetencje na nowe tematy oraz kraje, by obecnie zastanawiać się nad kwestiami wspólnej polityki zagranicznej, obronnej i wreszcie konstytucji. Jest przede wszystkim organizacją gospodarczą. Znamienna jest opinia, zawarta w art. Jacka Wardy Co się zmieniło w polskich samorządach po wstąpieniu do Unii Europejskiej: Jeśli nie wiemy, czego spodziewać się po Unii, najlepiej jest zadać sobie pytanie – jakie rozwiązania prawne będą sprzyjać jednolitemu rynkowi? Oczywiście można rozważać, czy wolny rynek to ustrój naturalny (a więc jako taki powinien naturze służyć najlepiej), wykracza to jednak poza ramy tego opracowania. Kwestie ekologiczne są w UE dość dobrze regulowane, gdyż wymogło to społeczeństwo obywatelskie na Zachodzie oraz… nowoczesna gospodarka, w której nie ma już miejsca na hałdy śmieci i zatruwanie rzek. To oczywiście rokuje dobre nadzieje – wspomniane już nowoczesne rozwiązania w zakresie energetyki odnawialnej, stabilniejsze prawo w kwestiach rolnictwa ekologicznego (por. Radosław Gawlik, Zmiany w polskim rolnictwie ekologicznym po wejściu do Unii Europejskiej), bardziej etyczne rozwiązania w zakresie obyczajowości (tak odbieram kwestię traktowania zwierząt (por. Dariusz Gzyra, Trudne słowo: sukces), dbałość o higienę, zdrowie i zwykłą kulturę (bo czymże innym jest kwestia odpadów). Jednak są i sprawy niepokojące. Duże, biurokratyczne państwo, podatne na wpływy korporacji, zachodnie społeczeństwo konsumpcyjne, zalew reklam, kolorowych opakowań – to wszystko musi niepokoić Zielonych. Np. lansowany w UE produkt lokalny i tradycyjny to przecież tylko mały dodatek do zalewu masowo produkowanych towarów, które są transportowane tam i z powrotem po wielkich obszarach wspólnego rynku. Zresztą w idei produktu lokalnego nie chodzi o zaspokojenie podstawowych potrzeb żywnościowych danego regionu przez lokalnych rolników lecz o to, kto ma prawo produkować i sprzedawać na obszarze całej UE specyficzne dla danego regionu produkty, używać określonych nazw.
Problem ekologiczności UE celnie ilustruje kolejny fragment wywiadu Jadwigi Łopaty:
P: Jak Pani ocenia politykę UE w dziedzinie ekologii i Wspólnej Polityki Rolnej?
O: WPR jest zła, niszcząca, już dawno się zestarzała, a zmiany na lepsze popierające rolnictwo ekologiczne i tradycyjne wprowadzane są zbyt wolno. Jeśli chodzi o politykę w zakresie ekologii, to zbyt duży nacisk kładzie się na rozwiązania techniczne, a zbyt mały na praktyczną edukację. Często określa się to mianem „strategii końca rury”, tzn. np., że ludzie mogą śmiecić, bo śmieci się w nowoczesny sposób utylizuje, mogą zużywać więcej energii, bo wyprodukuje się jej więcej w sposób „bardziej ekologiczny”. Dla mnie bardzo ważną sprawą jest kształcenie obywateli w Polsce i innych krajach, aby byli świadomi wpływu ich działań na środowisko – aby ta świadomość przekładała się na działanie każdego z nich, zmierzające do poprawy stanu otaczającego środowiska naturalnego.
Jak podaje Kornelia Dąbrowska:
Najnowsi członkowie Wspólnoty mają mniejszą gęstość zaludnienia, mniej intensywne użytkowanie gruntów, ale większą konsumpcję energii na jednostkę produktu.
Dlatego kraje te stoją przed problemem zanieczyszczenia powietrza w większym stopniu, natomiast mniej istotna jest utrata zasobów leśnych i bioróżnorodności, mimo że one także nie mogą być zlekceważone . 11)
(…)
Zwiększone potrzeby transportu drogowego będą narastającym problemem polskiej polityki ochrony środowiska, zarówno z wyniku zwiększającej się liczby aut, jak i transportu materiałów i zanieczyszczenia hałasem. Jantzen et al., (2000) sugerują, że w wyniku zwiększenia transportu drogowego w Unii Europejskiej pomiędzy starymi i nowymi członkami UE nastąpi roczny wzrost o 10%, a problemy komunikacyjne w większych miastach będą stanem normalnym.
Jaka więc przyszłość czeka organizacje ekologiczne w nowej, unijnej rzeczywistości? Na pewno tak jak i przed wejściem: wiele pracy, konieczność ciągłej czujności, obserwowania szybko zmieniającej się rzeczywistości i stałe uczenie się. W UE czy poza – żyjemy bowiem w zglobalizowanym świecie. Zresztą nawet najwięksi eurosceptycy muszą przyznać, że Polska i bez eurobiurokracji jest trudnym do życia krajem i wymaga głębokich zmian na różnych obszarach. Warto zacytować fragment opracowania IUCN pt. Obserwatorium 100 dni w Unii Europejskiej. Raport rolniczych, ekologicznych i konsumenckich organizacji pozarządowych :12)
Zdaniem organizacji pozarządowych, mimo pięciu lat przygotowań, nie zrobiono wszystkiego, by zapewnić pełne korzyści z członkostwa Polski w UE dla społeczeństwa, środowiska i przyrody. Stan wdrażania prawa wspólnotowego nie jest zadowalający: wielu aktów prawnych UE dotychczas nie opublikowano w wersji ostatecznej lub też opublikowano ich przekłady zawierające liczne błędy (m.in. Ramowa Dyrektywa Wodna i Dyrektywa Siedliskowa, rozporządzenie o rolnictwie ekologicznym 2092/91).
Relacje między rządem a organizacjami pozarządowymi – aktywnymi przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego – także pozostawiają wiele do życzenia. Strategia NGO-sów często wystawiana jest na próbę: opozycja czy współpraca z rządem? Proces konsultacji społecznych odbywa się wyrywkowo i jest niezorganizowany. Zdaniem organizacji pozarządowych, rządowi brak wiedzy, do czego służą konsultacje; nagminne jest nieprzestrzeganie procedur administracyjnych oraz prawa o ochronie środowiska.
Za przykład właściwego działania powinny służyć instytucje europejskie, jak Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny i komitety doradcze przy Komisji Europejskiej; zasada partnerstwa jest przecież jedną z podstawowych zasad funkcjonowania Unii Europejskiej.
***
Będąc członkami większego niż dotąd organizmu parapaństwowego musimy z jednej strony, wraz z innymi organizacjami społecznymi, przyglądać się powstającym z dala od nas pomysłom typu Dyrektywa Bolkensteina (Stop dyrektywie Bolkesteina! NIE dla antyspołecznej Europy!*)), z drugiej zaś rysują się pozytywne zmiany WPR, którym jednak musimy się przyglądać by nie zaprzepaścić szans. Jak pisze Tomasz Pezolt:
Przemawiając na odbywającej się w dniach 7 – 8.12.2004 w Berlinie konferencji nt. rozwoju rolnictwa ekologicznego, pani Komisarz wyjaśniła znaczenie obecnej reformy Wspólnej Polityki Rolnej dla rolnictwa ekologicznego, w szczególności jak nowe zasady ułatwią rolnikom przestawienie gospodarstw na metody ekologiczne. Mariann Fisher Boel podkreśliła również istotną rolę nauki we wsparciu rozwoju tej gałęzi rolnictwa. W swoim przemówieniu zwróciła także uwagę na konieczność opracowania międzynarodowych standardów i intensyfikacje wysiłków, aby umożliwić krajom rozwijającym się możliwość eksportu żywności ekologicznej. Odnosząc się do Planu Działań na rzecz Rolnictwa Ekologicznego przyjętego przez Radę w październiku 2004, pani Komisarz powiedziała „to jest bardzo ważny krok naprzód, ale jest on jednym z wielu w trwającym procesie” 13)
Ponadto 13.12.2004 odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez WWF Polska nt. „Przyszłość Wspólnej Polityki Rolnej: Rozporządzenie ds. Rozwoju Obszarów Wiejskich w Polsce”. Miała ona pomóc w stworzeniu dialogu pomiędzy decydentami a organizacjami społecznymi. Efektem dyskusji ma być wydany raport, który w swoim założeniu powinien pomóc polskim urzędom w pracach nad strategią rozwoju wsi.14)
***
Na zakończenie pragnę serdecznie podziękować za ogromne zaangażowanie i rozliczną pomoc w przygotowywaniu tego numeru szczególnie Ewie Dlaboga, Scottowi Simpsonpowi, Dorocie Meterze, Bożennie Wójcik, Krzysztofowi Smolnickiemu, Marii Humie, Jackowi Gemzikowi, Małgorzacie Koperczak, Mateuszowi Januszowi, wszystkim korektorkom a także innym wolontariuszom, którzy pomogli w tak krótkim czasie przygotować ten numer, wraz z 3000 adresów wysyłkowych instytucji ekologicznych, edukacyjnych, samorządowych, mediów itp.!!!
Andrzej Żwawa
*) Następny numer (40 s. + kolorowa okładka) będzie można nabyć już w połowie stycznia. Cena w prenumeracie (przedpłata na conajmniej 3 numery) wynosi 5 PLN/egz. (w tym koszty wysyłki) i 5 PLN + koszt wysyłki poza prenumeratą. Dla autorów, wolontariuszy i w uzasadnionych przypadkach bezpłatnie. Możliwy także barter.
1. Ministerstwo Środowiska, Krajowy Plan Rozdziału Uprawnień do Emisji CO2, 2004, mos.gov.pl/kpau/KPRU.pdf
2. Hawke, N. & P. Hargreaves, Financing environmental improvement: the use of environmentalfunds in EU and CEE countries, European Environmental Law Review, April 2003, 113 – 119
3. ZB 7(197)/2004, s. 22, zb.eco.pl/zb/197/pdf/odpady.pdf
4. szczegółowe informacje na ine-isd.org.pl/index3.htm
5. por. przyrodapolska.pl/styczen01/polska01_01.html
6. Środowisko i poszerzenie UE: fortuna i wyzwanie dla UE ZB 4(184)/2003, s. 1, zb.eco.pl/zb/184/ue1.htm
7. WWF. Environment and EU enlargement: a bonanza and challenge for the EU, wwf.pl/034151613_newsen.php?p=1, retrieved 2.12.2004
8. np. Janusz Olszewski, Bez jaskółki dymówki (hirundo rustica l.) do Unii nie wchodzę, ZB 4(184)/2003, s. 10, zb.eco.pl/zb/184/ue3.htm
9. za: rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_041215/ekonomia/ekonomia_a_7.html
10. ppr.pl/displayResource.do?_resourcePK=114783&_phType=A
11. J. Jantzen, J. Cofala, and B. J. de Haan, Technical Report on Enlargement, 2000, europa.eu.int/comm/environment/enveco/priority_study/enlargment.pdf, retrieved 2.11.2003
12. Raport przygotowano w ramach projektu: „Integracja polskich organizacji ekologicznych i konsumenckich w dyskusji na temat reformy Wspólnej Polityki Rolnej Agenda 2007”, koordynowanego przez Fundację IUCN Poland i Fundację EURONATUR (Niemcy), ISBN 2-8317-0719-6, sierpień 2004 r., iucn-ce.org.pl/agenda2007/pl, euronatur.org
13. Materiały z konferencji w języku niemieckim dostępne są na stronie internetowej: europa.eu.int/rapid/pressReleasesAction.do?reference=SPEECH/04/519&type=HTML&aged=0&language=DE&guiLanguage=en
14. Dodatkowych informacji udzielają: Inga Kołomyjska – Kierownik Projektu Integracja UE, Rolnictwo, Zachowanie Bioróżnorodności, WWF Polska, tel. 0-22 849 84 69, e-mail: ikolomyjska@wwf.pl oraz Agnieszka Sznyk – Specjalista ds. Komunikacji, WWF Polska, tel. 0-692 452 118, e-mail: asznyk@wwf.pl